List do Biurokraty. Otwarty
Sucha Psina, 1.2.34r.
Szanowny Biurokrato, Eminencje, Ekscelencje, Mili Państwo, Czytelnicy!
Na wstępie pragnę podziękować za cierpliwość w lekturze. Pozwolę sobie rozpocząć list cytatem: „Ludzie, każdy z was mógłby, samotny, więziony, Myślą i wiarą zwalić i podźwignąć trony”. – Z tą mickiewiczowską refleksją na ustach przyszło mi, autorowi wypowiedzi o jak najbardziej interwencyjnym charakterze, zmierzyć się w piątek, 1.2.34 roku około godziny piętnastej, z kompletnym brakiem wyobraźni biurokraty. Oto kiedy usiłowałem, wyłącznie w celach eksperymentalno-zdrowotnych, puścić bąka, kiedy próbowałem wprowadzić w czyn arystotelesowskie twierdzenie: „Prawdziwa wiedza, to znajomość przyczyn” i sprawdzić, na ile „dźwięki łagodzą obyczaje”, stałem się ofiarą nikczemnej lustracji oraz obraźliwych ataków personalnych ze strony biurokraty. Zwrócono na mnie uwagę i wysłano do kąta; zarzucono mi nader zaborcze podejście do medium, które to powszechnie zwie się powietrzem i przewodzi dźwięki. Tymczasem to właśnie biurokrata, w sposób nie dyskursywny, ustalił, które dźwięki są i być mogą, i być muszą, i być albo nie być mają (albo nie mają).
Wracając do kwestii – powiedzmy – wolności chciałbym dodać, iż proces generowania silnego, mało smrodliwego bąka (i zresztą każdego innego dźwięku) jest procesem żmudnym i zasługującym na podziw, a nawet na szacunek. Beneficjentami takowej chwalebnej konstatacji powinni być między innymi młodzi, niedoświadczeni twórcy listów otwartych (tacy jak autor niniejszego powyższego), z których wielu wpaja nam (prostym ludziom), że „Istotą działania jest wolność, a działania twórczego przede wszystkim” (Friedrich Schlegel), że „Zdaniem edukacji [zdrowotnej] jest dać umysłowi [i odbytowi] (...) niezależność (...) Tylko to jest dobrym wykształceniem, nie zaś wpajanie czci i szacunku dla pewnych dogmatów podawanych pod wątpliwą nazwą zasad (...) Taka jest [bowiem] natura ludzkiego umysłu [oraz ludzkiego... siedzenia] , że żadną przemocą zniewolić się nie da” (John Locke). Staramy się (my wszyscy się staramy) nakłonić prostego człowieka do przestrzegania zasad demokracji, do hołdowania postawom: tolerancji, życzliwości i praworządności. Tymczasem w „przytulisku” rzeczonego biurokraty – w instytucji, konstytuującej swą politykę w oparciu o paradygmat „zatruwania ludziom życia” (nie powietrza) – można było przekonać się:
- w jaki sposób niszczy się cudzą sferę intymną, przy jednoczesnym kwestionowaniu aksjologicznego wymiaru ludzkiej godności (biurokrata przez dziesięć minut obwąchiwał salę po tym, jak hrymnąłem salwę);
- jak zaciekle broni się regulaminu, który – w moim przekonaniu – jest niezgodny z prawem, regulaminu, który nie odwołuje się do żadnego egzogenicznego arbitrażu (akt ten jurystyczny, dopuszcza w szczególności możliwość bezprawnego wglądu w cudze dupsko, które akurat w moim przypadku służy mi do wyrażania czysto audytywnych treści).
W tym miejscu pozwolę sobie również na uniwersalistyczną negację indyferentyzmu wobec... eksperymentowania (z własnym ciałem w roli głównej). Nie sposób nie oprzeć się wrażeniu, że biurokrata uwikłał się w niechlubne – znane z przeszłości – praktyki lustracyjne i inwigilacyjne. Tymczasem, i to wszyscy wiemy, nie ma już zakazanych książek, filmów i gazet, nie pali się czarownic na stosie (przy czym odwołuję się tu do szerokiego ujęcia wiedzy, obejmującego wszelkie formy świadomości społecznej, to jest: religię, naukę, ideologię i magię, i... dziennikarsko-naukową prowokację).
Pośpiesznie cisną się na usta następujące pytania:
Czy biurokrata oraz inne osoby z nim współpracujące mogą śledzić prywatną, niesmrodliwą, falę akustyczną w celu określenia jej szkodliwości? A także... bardziej generalne kwestie:
Na ile biurokraci mogą lustrować i inwigilować obywateli?
Czy instytucje użyteczności publicznej rzeczywiście funkcjonują jako instytucje publiczne, czy też raczej jako prywatne folwarki swych korytobiorców?
Warto jeszcze dodać, że otaczający nas świat, otaczająca nas przyroda posiada szereg endogenicznych latencji, szereg narzędzi chroniących przed zgubą i ostatecznym potępieniem ze strony zaburzenia falowego w ośrodku sprężystym, i naprawdę nie wypada angażować biurokratów w działania policyjno-detektywistyczne...
Proszę więc, Mili Państwo, bardzo proszę, nie odbierać hedonistom radości obcowania, tu i teraz, z żywym, pląsającym dźwiękiem we wszystkich jego przejawach i we wszystkich miejscach, w których chce on sobie pociesznie po pląsać. „Carpe diem, quam minimum credula postero” (jak głosi Horacy).
Z wyrazami,
Nie-Biurokrata.
Wiadomości do:
1.Rzecznik Wolności i Nagości
2.Minister do spraw Równego Statusu Kosmitów, Kosmitek, Dronów, Dronków i Dronetek
3.Minister do spraw Zrównoważonego Rozwoju Łapownictwa
4.Wysoki Komisarz Unijny do spraw Równego Statusu Wszystkich Pedałów Rowerowych i Motorowerowych
5.Burmistrz Pupowa, Wójt Bąkowa
6.Gdzie-Ci-Kwiaty
7.Bąki-Zbij
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania