List do ukochanej

Nie wiem jak zacząć, bo co można napisać, gdy odpływa życie. Że nic się nie stało i byś była szczęśliwa? Żebyś ułożyła sobie życie na nowo? Sama widzisz, że to nie ma najmniejszego sensu, a jednak chciałem się z Tobą godnie pożegnać; bez łez i udawania, że jednak będzie dobrze. Pewnie wciąż masz mi za złe, że dowiedziałaś się tak późno i że nie podjąłem leczenia. Ale czy umieranie z kalendarzem w ręku ma sens? A tak udawałem, że wciąż jestem bardziej tutaj niż po drugiej stronie, a na Twojej twarzy widziałem uśmiech, a wiesz, jak go lubię. No i na swój sposób byłem szczęśliwy.

 

Wiedziałem od roku, a może nieco dłużej. I skończyła się pogoń za wszystkim, szukania złych intencji u innych, a zaczęło się delektowanie życiem, nawet wtedy, gdy bolało. Czasem pytałaś się, dlaczego nie chcę wyjść do kina, a ja tłumaczyłem Ci, że byłem na rowerze i nie mam już siły na nic więcej. To była jedna z wymówek, na rower dawno nie miałem już siły, ale wyprowadzałem go z domu, bo to pomagało w udawaniu. Pamiętam, jak próbowałaś się do mnie dodzwonić, gdy nastała noc, a ja wciąż nie wróciłem z wycieczki. Napisałem Ci, byś się nie martwiła, że zabłądziłem, a ja nie miałem siły iść, no i jeszcze mój dwukołowy pretekst musiałem dopchać do domu. Dwa razy straciłem przytomność i to właśnie wtedy postanowiłem, że Ci powiem, jak tylko przyjdzie ten właściwy moment. A on nie nadchodził. Ty zaś przez kilka dni byłaś obrażona i nie rozmawiałaś ze mną. To i tak była niska cena, bo po złych czasach, piękny dzień nadchodzi. I one były, nawet więcej niż mogłem sobie wymarzyć.

 

Gdy znalazłaś mnie nieprzytomnego w kuchni, zrobiłaś wszystko jak należy. Zadzwoniłaś na pogotowie, zrobiłaś sztuczne oddychanie i miało być wszystko jak dawniej. Zanim przyjechali, otworzyłem oczy i powiedziałem Ci, że wszystko jest w porządku. Niestety wzięli mnie do szpitala i tam się dowiedziałaś. Nie ode mnie, a od lekarza. A ja? Milczałem, bo to właśnie wtedy zgasł Twój uśmiech. Widziałem smutek w Twoich oczach i strach, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej. I nie było.

 

Starałem się wciąż rzucać głupimi żartami, ale wszystko stało się takie sztuczne i nierzeczywiste. Nie byłem w stanie wywołać Twojego śmiechu, a uśmiech Twój był tak smutny, jak i Twoje oczy. Teraz gdy jest już po wszystkim, chciałem Ci napisać, że zostawiłem dla Ciebie moje myśli, bo przecież jesteśmy nimi. Pisałem dużo i namiętnie i gdy tylko odpalisz laptop, który mi dałaś dawno temu, będziesz mogła ponownie mnie poznać. Zobaczyć, jak daleki byłem od ideału i jak wciąż i wciąż wracałem do tematu śmierci. Była ze mną od zawsze i jak nikt inny chciałem ją poznać. I poznałem, tak przynajmniej wygląda to z Twojego punktu widzenia. Chciałbym, abyś mnie teraz traktowała jako nierealne przeżycie, takie jak przeczytana książka, czy też obejrzany film. Byś wracała do moich utworów i znalazła coś w nich dla siebie. To będzie dla Ciebie odskocznia, a właściwe życie niech się toczy dalej.

 

Każda istotna na świecie, musi mieć tę drugą osobę, tak więc miej i ty, ale taką realną, a nie autora książki, czy też wymyślonego bohatera. Bo życie wciąż się toczy i tak będzie zawsze, niezależnie od tego, kto na świecie zostanie. A ja? Mnie nie będzie, a to, co zostawię po sobie, będzie żyło własnym rytmem. Tak więc żegnaj, osusz oczy z łez i chwytaj dzień, bo być może będzie on tym ostatnim.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    Nawet nie wiem, co napisać... zawsze chyba tak jest, że w najgorszych momentach zostajemy sami i znika gdzieś ''na dobre i na złe'' i nie wiem czy lepiej powiedzieć, czy przemilczeć, chociaż efekt ten sam.
    I tylko przykro, że do jednej tragedii dochodzi druga, ale może niektórzy są tak silni, a przynajmniej inni w to wierzą, że jest w stanie poradzić sobie ze wszystkim.

    Pozdrawiam 5
  • Józef Kemilk 7 miesięcy temu
    Dzięki serdeczne za komentarz. Życie prędzej, czy później kończy się tragedią
    Pozdrawiam
  • Noico1 7 miesięcy temu
    Wiciskacz łez.
  • Józef Kemilk 7 miesięcy temu
    Może i tak
    Dzięki za komentarz
    Pozdr
  • Dekaos Dondi 7 miesięcy temu
    Józef Kemilk↔Ładnie, zwyczajnie, a jednak inaczej, jeżeli można tak nawiązać, to takiego tekstu. A niby czemu nie? w kontekście ostatniego akapitu. Przecież to nie koniec. spotkań... jeżeli wierzyć... Tak mnie jakoś naszło, bo przeczytaniu:)↔Pozdrawiam😆:)
  • Józef Kemilk 7 miesięcy temu
    Dekaos Dondi przy reinkarnacji nie będę pamiętał, niebo, piekło, czyściec, ziemia straci znaczenie, duch, nie będzie mnie widać, ateizm, wiadomo. Dużo alternatyw, ale chyba zawsze inna rola. Tak więc moje ja będzie inne, a spisane myśli zostaną (do czasu) 😀
    Pozdrawiam 😀
  • Dekaos Dondi 7 miesięcy temu
    Józef Kemilk↔Ano. Słusznie prawisz. Możliwości wiele, choć pewności w żadną stronę.
    😀:)
  • Józef Kemilk 7 miesięcy temu
    Dekaos Dondi trzeba poczekać😀, tylko czy jest na co😀
  • droga_we_mgle 7 miesięcy temu
    Odwieczne dylematy moralne - trochę jak w ,,Kamizelce" Prusa.

    Moją uwagę przyciąga przede wszystkim zakończenie - to ,,patrz na mnie jak na autora/bohatera książki" - jeszcze nie spotkałam się z takim podejściem, ale... czuję pewną więź.
    Zdałam sobie kiedyś sprawę, że chciałabym - przynajmniej, gdyby to się miało stać teraz, kiedyś może zmienię zdanie - chciałabym nie zostać w ogóle zapamiętana po swojej śmierci. Gdyby tak dało się wymazać swoje istnienie ze wspomnień wszystkich ludzi, zwłaszcza najbliższych...

    Piątka ode mnie.

    Pozdrawiam ~
  • Józef Kemilk 7 miesięcy temu
    Dzięki.
    Ja chcę pozostawić moje myśli, ale bez niepotrzebnych łez i rozpaczy. Pewnie to jakaś forma pychy, ale w pewien sposób pokazuję też nasze czasy (chociaż mam dosyć specyficzne poglądy) i jak postrzegało się świat. A tak w sumie jak mnie nie będzie, to nie będzie to już dla mnie istotne:)
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania