Literackie śledztwo - 1 - O analizie słów kilka
Kiedy analizujemy tekst literacki, wystawiamy przeciw słowu własną wyobraźnię. Zdarza się, że literatura wykłada czytelnikowi wszystko na stół, że namiętnie opowiada sama o sobie. Potrafi jednakże biegle bazować również na niedopowiedzeniach. W takich przypadkach zaangażowanie podczas czytania często ma decydujący wypływ na odbiór. Przeskanujemy dzieło leniwie, czy zgłębimy jego tajemnice i odkryjemy niewidoczne na pierwszy rzut oka szczegóły, całkowicie zmieniające postrzeganie pracy?
Lubię porównywać badanie utworu do pracy detektywa. Detektyw to osoba zbierająca poszlaki, a następnie poddająca je wnikliwej analizie. Dokładnie to samo dotyczy literackiego procesu analitycznego. Przeprowadzając go, wszczynamy śledztwo, którego zadaniem jest pozbieranie rozsianych w tekście wskazówek dotyczących miejsca zdarzenia, okoliczności oraz postaci, by złożyć kompletny obraz dzieła.
Aby analiza była udana, należy wziąć pod uwagę jak najwięcej czynników takich jak:
– kompozycja utworu (jak podzielone są rozdziały, czy obecny jest prolog bądź epilog, o czym to świadczy, co autor chciał przez to podkreślić?)
– styl prowadzenia narracji (komu autor poświęcił najwięcej czasu, z której osoby jest prowadzona, kto jest najważniejszy, ile punktów widzenia prezentuje tekst?)
– kreacja bohatera i jego wiarygodność (czy to osoba, której możemy zaufać, jak widzimy ją my, a jak inne postacie, co właściwie o niej wiemy?)
– tytuł (co zwiastuje, dokąd chce skierować naszą uwagę?)
– rok powstania utworu (odpowiada ówczesnym standardom, prezentuje formę odbiegającą od nich?).
Przykładowo, Mary Shelley podzieliła narrację popularnego „Frankensteina” na kilka części:
1. narracja Roberta
2. narracja Victora
3. narracja potwora
4. narracja Victora
5. narracja Roberta
Co następujący porządek może sugerować? Przede wszystkim, eksponuje potwora w centrum wydarzeń, jako źródło zaistniałych sytuacji, ale także to, że monstrum zostało „osaczone” przez swego stwórcę, Victora, a także innych ludzi (reprezentowanych przez Roberta), co uwydatnia również sama opowieść.
Następny przykład: tytuł opowiadania Rithy „Ja, Lucy i ojciec”. Nawet nie znając jego dokładnej treści, jesteśmy w stanie odgadnąć pewną hierarchię zaprezentowaną przez domniemanego narratora utworu („ja”). „Ja” stawia się na piedestale, Lucy (kimkolwiek nie jest) tuż obok siebie, a ojca dopiero na szarym końcu. Mało tego, słowo „ojciec” jest twardsze niż „tata” i ma wydźwięk zdradzający dystans.
Takie mogą być pierwsze obserwacje przed lekturą. Po niej wypadałoby dodatkowo zestawić oczekiwania i faktyczny stan rzeczy w prezentacji – czy to, co założyliśmy, sprawdziło się i znalazło odniesienie w fabule, czy wręcz przeciwnie? Jak widać, nawet bez dokładnej znajomości historii jesteśmy w stanie wiele na jej temat wywnioskować, co samo w sobie staje się podstawą do dalszego analizowania.
Dodatkowo uważam, że dobry autor to taki, któremu można w pełni zaufać. Ktoś, kto nie wrzuca do swojej pracy przypadkowych słów czy stwierdzeń. Czytając, wierzymy, że to, co zostało zawarte w utworze, trafiło tam nie bez powodu i zostało przemyślane. Dopiero z tym kredytem zaufania, analiza ma tak naprawdę sens. Warto o tym pamiętać.
Oczywiście to, co zostało wyżej wypunktowane, jest zaledwie początkiem głębi, jaką tworzy rasowa analiza literacka. Przystawką, nieśmiałym zapoznaniem i rysem tego, co powinno zostać w niej ujęte. Niemniej, wnikliwe badanie tekstów to dobre ćwiczenie dla szarych komórek i, jak osobiście sądzę, świetna zabawa, choć niekiedy mozolna i nad wyraz drobiazgowa. Zachęcam także i Was do otworzenia umysłu i wniknięcia bez reszty w inny, wyimaginowany świat. Poza tym, kto nie chciałby choć na chwilę zostać detektywem?
Komentarze (35)
Wybitne dzieła literackie po latach żyją swoim własnym życiem i warto to docenić.
Proponujesz ciekawą grę, ale konkluzje mogą okazać diametralnie różne zależnie od osobowości "krytyka".
Pozdrowienia!
Dziękuję za wizytę i komentarz, Bożeno!
Ale za to właśnie kocham literaturę - że jest taka niejednoznaczna i prawie zawsze zostawia cień niepewności po sobie ;-)
Tak się zastanawiam, bo osobiście mam fatalna pamiec do nazwisk i czesto po jakimś czasie po przeczytaniu ksiązki nie pamietam, kto ja napisał. Czuje sie jak imbecyl. Ale czy to takie ważne? Czy raczej to co wniosła w moje życie?
Dobra uciekam. Swietna sprawa.
Pozdrawiam!
***************
Ogólnie, uwaga tutaj do wszystkich, którzy ewentualnie mają jakieś sugestie: proszę się śmiało odzywać, dodawać propozycje utworów do interpretacji, interesujących Was zagadnień :-)
***************
Dziękuję za wizytę, Justynko, pozdrawiam ciepło!
:-P
Jako całość teraz. Uważam to za bardzo wartościowy głos w dyskusji i zachęcam do kontynuacji.
Ja bym chętnie poczytała coś o znajdowaniu najważniejszego punktu w utworze, po którym następuje rozwiązanie akcji. I może zakończeniach. Rodzajach i ich ograniczeniach.
Nie pamiętam teraz autora, ale był ktoś, kto się skupiał na tym, żeby za każdym razem dać zaskakujące zakończenie. Po jakimś czasie czytelnik potrafił bardzo szybko odgadnąć, co się stanie, bo się nauczył, że trzeba się spodziewać niespodziewanego.
Pozdrawiam ^^
Dziękuję za sugestie i odwiedziny, szopciuszku!
Powodzenia!
(Choć ja wolę, kiedy nie ma wątpliwości co do treści i nie można sobie "po swojemu rozumieć", ogólnie - kiedy mam jasność, jeśli chodzi o treść, za to myśli wędrują w kierunku: dlaczego bohater tak zrobił, czy to jest dobre, czy złe, co znaczy dla bohatera i dla innych, co mi to mówi o człowieku, i o życiu w ogóle, itd. itp.:)
Dziękuję, jesieni!
Każdy ma inną wyobraźnie. A zatem inaczej odczytuje tekst.
Im więcej niedopowiedzeń, tym więcej zostawionego pola, do różnego rozumienia.
Czasami sam Autor dowiaduje się ciekawych rzeczy, które zawarł w tekście, ale nie był tego świadomy.
Mnie przeważnie napada myśl początku... a później, to jak się akcja rozwija.
Przeważnie jest tak, że najbardziej lubimy czytać u innych... samych siebie.
W sensie stylu, formy...itp.
Gdy tekst jest zupełnie inny, niż my piszemy, to może się nie podobać.
Oczywiście żadnych reguł nie ma, w tego typu kwestiach.
Zdaniem mym nie istnieje wartość obiektywna tekstu.
Tak naprawdę, wszystko sprowadza się w końcu do tego, czy się czytelnikowi podoba czy nie.
Ale się rozpisałem. Stop:)) Pozdrawiam:)→5
Zgadzam się też z tym, że czasem nawet sam autor dochodzi do odkrywczych wniosków, choć powinien zrobić to przed publikacją, myślę. Dziękuję, DD!
Dziękuję za wizytę!
„Następny przykład: tytuł opowiadania Rithy „Ja, Lucy i ojciec” :O Wow! Jak miło mi, że zostałam podana jako przykład :))))
Bardzo analityczne podejście, nazywasz fachowo rzeczy, które ja wyszukuje w tekście na czuje (Jezu, ja tak dużo rzeczy robię na czuja :( ) tytuł jest na pewno ważny, mam schiza jednowyrazowych tytułów, a jeśli nie to i tak dość lakonicznych, lubię zawierać clue, ja w ogóle jestem minimalistką i często też tego szukam w tekstach. Nadprodukcję treści akceptuję w zasadzie tylko, jeśli jest ona wyczynem językowym - to Can i Nimfetka tak robią – gęste, lepiące się opisy, w tej formie jak najbardziej można dodawać więcej niż potrzeba (oczywiście moja subiektywna opinia), jeśli natomiast ktoś zarzuca mnie szczegółami zwykłym językiem, to jest to dla mnie torturą. Zawsze zwracam uwagę na postaci i dialogi, Jezu, nie ma nic gorszego niż sztywny dialog i miałka postać, choćby nie wiem jak piękny i wyrazisty świat Autor stworzył wokół.
Dobre porównanie do detektywistyki. Widać, Cofftee, że to lubisz, że lubisz grzebać w tekstach i z moich obserwacji wynika, że świetnie Ci to wychodzi.
„Niemniej, wnikliwe badanie tekstów to dobre ćwiczenie dla szarych komórek” – tak bardzo prawda, bardzo dużo daje czytanie i analiza cudzych treści, bardzo
„Oczywiście to, co zostało wyżej wypunktowane, jest zaledwie początkiem głębi, jaką tworzy rasowa analiza literacka” – liczę, że artykułów na ten temat wyprodukujesz więcej :)
Choć zmartwiłaś mnie z wagą tytułu. Jakby można składać zamówienia, to z chęcią dowiedziałabym się jak bezboleśnie nadawać sensowne tytuły.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania