(TW#09) ludzka hodowla
Postać: Dziunia
Zdarzenie: W kawałkach
gatunek: fantastyka
Adiunktowi Ngtlx'owi pociły się macki ze zdenerwowania. Za chwilę miał wejść do gabinetu szefowej Prdtl'i i złożyć raport z zamknięcia projektu "Ziemia". Wypił już dwanaście kaw, i ta ostatnia miała posmak rozgrzanego polichlorku winylu.
Projekt "Ziemia" ciągnął się już od trzech miliardów lat, pochłonął niemałe pieniądze, i władze instytutu naciskały, aby jak najszybciej go zamknąć.
Na czym polegał projekt "Ziemia"? Ano na tym, aby sprawdzić, czy możliwe jest powstanie inteligentnego życia na bazie białka. Większość naukowców pukała się mackami w mątwowate głowy. Życie z białka? Z takiego świństwa? Ani to trwałe, ani to mocne, ścina się już w letnich temperaturach, niewiele odbiegających od zera bezwzględnego. A kiedy zacznie się rozkładać - strasznie cuchnie. Znaleźli się jednak zapaleńcy wśród zacnego grona naukowców i wysłali bezlik kosmodronów (nie mylić z kosmodromami!) w kosmiczną próżnię, w najdalsze zakątki kosmosu je rzucili. W jednym celu. Znaleźć planetę, na której jest chociaż trochę białka. W końcu znaleźli białkowe istoty na niewielkiej planecie w układzie słonecznym znajdującym się na peryferiach galaktyki. Przez trzy miliardy lat trwania eksperymentu bezzałogowe sondy kosmiczne nawiedzały co jakiś czas Ziemię, szukały śladów życia, i filmowały to co zastały na lądzie, w wodzie i w powietrzu. Ponieważ budżet projektu "Ziemia" był więcej niż skromny, odwiedziny te zdarzały się nie częściej niż raz na pięćset milionów lat. Adiunkt Ngtlx był pierwszym z krwi (amoniaku) i kości (kadmu) stworzeniem, które nawiedziło Ziemię osobiście.
Ngtlx nie miał zbyt wiele czasu, aby wdawać się w szczegółowe oględziny sytuacji jaką zastał na odwiedzonej planecie. Właściwie całą pracę wykonał za niego komputer. Pobrał próbki czterech rodzajów białkowych istot, które najlepiej radziły sobie z przetrwaniem w trudnych ziemskich warunkach. Dlaczego tylko czterech? Na więcej nie było pieniędzy.
Białkowe stworzenia umieszczono w specjalnych kontenerach i przewieziono na planetę Psi. Po jednym egzemplarzu z każdego gatunku. Był to: człowiek, szczur, karaluch i pantofelek.
Niestety człowiek zdechł podczas transportu. To dlatego Ngtlx'owi pociły się macki, i bolała go ze zdenerwowania i nadmiaru kawy głowa. Bał się gniewu Prdtl'i, swojej przełożonej, wypindrzonej dziuni z wymalowanymi na wściekły róż mackami, białymi kozaczkami na trzech odnóżach i kusej spódniczce ledwo zakrywającej jej dwie waginy. To niesłychane żeby pracownik naukowy się tak ubierał! - myślał Ngtlx.
- No to pokaż mi tego człowieka - powiedziała Prdtl'a - podobno mają tylko jedne usta, którymi mówią i jedzą. Dziwne...
- Nie tylko - odparł Ngtlx - mają też tylko po jednym penisie - samce, i po jednej waginie - samice.
- Poważnie?
- Samce oddają mocz tym samym narządem, którym kopulują...
- Niezwykłe! Co za ohyda! Biedne stworzenia. Dawaj mi go tu!
Ngtlx spuścił pokornie głowę i trzęsącym się głosem powiedział:
- Niestety człowiek zdechł.
- Jak to zdechł?
- Uciekł z klatki i wszedł do młockarni, w której rozdrabniamy Fafkulce. Mogę go pani przynieść ewentualnie w kawałkach.
- Na co mi zdechły człowiek, w dodatku w kawałkach?
Prdtl'a zmierzyła Ngtlx'a ciężkim spojrzeniem, od którego nieszczęśnik skurczył się jeszcze bardziej, wsunął bezwiednie do pierwszych ust dropsa, a drugimi wyjąkał przeprosiny:
- Bardzo panią przepraszam, to już się więcej nie powtórzy.
- Nie powtórzy się, bo nie mamy drugiego człowieka, zapomniałeś już?
- Tak, ale...
- Skoro nie mamy żywego, pokaż mi ich, tych ludzi, na filmie.
Ngtlx na wielkim telewizorze plazmowym puścił swojej szefowej czarno-biały film z obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau.
- Strasznie dziwny film - powiedział - jedni ludzie zamykają innych ludzi w ciasnych prostopadłościanach z cegieł i drewna, głodzą ich, a potem uśmiercają gazem i palą w specjalnych piecach.
- Dlaczego to robią?
- Nie wiadomo. Może dlatego, że aby przeżyć, istoty białkowe muszą pożerać inne istoty z białka zbudowane.
- Jak do jedzenia, to raczej tuczyć powinni, a nie głodzić.
- Może nie lubią tłustego mięsa?
- No to dlaczego ich nie zjedli, tylko spalili?
- Nie wiem.
- Ten cały projekt "Ziemia" to o dupę (tytanową) rozbić. Pieniądze wyrzucone w błoto. Ludzie. Na co to komu? I jacy bladzi. Jacy wstrętni. Pozlepiani niechlujnie.
- A jednak to właśnie oni, ludzie, rozplenili się na ziemi najbardziej. Oni, szczury i karaluchy.
- Co ty mi tu wyjeżdżasz z jakimś rozplenianiem się? Mieliśmy sprawdzić, czy białko może zrodzić inteligencję, gdzie ty w tym głodzeniu i paleniu widzisz inteligencję?
- No...nie wiem.
- A te szczury? A karaluchy?
- Niewiele lepiej. Właściwie całą swoją energię zużywają na uganianie się za pokarmem.
- No to mało żeśmy zdziałali przez te trzy miliardy lat. Nasi zwierzchnicy nie będą zadowoleni.
- Na szczęście mam jeszcze to - Ngtlx podsunął pod nos Prdtl'i niewielki słoiczek wypełniony przeźroczystym płynem.
- Co to jest?
- Coś naprawdę ekstra - pochwalił się Ngtlx - niech pani spojrzy przez mikroskop.
Prdtl'a popatrzyła przez okular mikroskopu na unoszącego się w wodzie pantofelka. Po pewnym czasie ciałko pantofelka wydłużyło się, przewęziło w środku, a potem podzieliło na dwa nowe pantofelki.
- Genialne! - powiedziała Prdtl'a - że też my na to nie wpadliśmy! Rozmnaża się przez podział! Niczego nie potrzebuje do tego aby się powielić. Wreszcie jakieś inteligentne działanie! Pierwszy raz widzę stworzenie, które nie umiera... Dzieląc się na dwa nowe, pantofelek jest nieśmiertelny!
Ngtlx cieszył się z entuzjazmu, którym promieniała jego szefowa. Dzięki temu wpadka ze zdechnięciem człowieka uszła mu na sucho. Tak jak przypuszczał pantofelek zrobił ogromne wrażenie na Prdtl'i.
- I co dalej z projektem "Ziemia"? - zapytał Ngtlx.
- Pantofelki zabieramy. Resztę topimy i palimy.
- Najpierw topimy, czy najpierw palimy?
- Najpierw topimy.
***
I zalała ziemię wielka woda. Deszcz padał przez czterdzieści dni. Woda przykryła nawet najwyższe szczyty gór. I wszyscy zginęli.
A potem, kiedy wody opadły, na bezludną ziemię spadł pochłaniający całe niebo pożar siarkowego pyłu.
Woda i siarka były ostatnimi wydatkami, jakie musiał ponieść instytut Prdtl'i w celu zakończenia projektu "Ziemia".
Komentarze (43)
Wrócę, tylko się napiję.
ps. Dodaj TW #09 w tytule.
Niestety człowiek zdechł podczas transportu." - cały człowiek, ma się za największego i najważniejszego, pcha się gdzie nie trzeba i tylko robi innym problemy. Jak można tak bezczelnie umrzeć?
Super to było.
Świetne opowiadanie, zresztą jak zawsze u Ciebie:) Z dystansem i wykopem.
Te stwory mogą się czuć lepsze, ale w sumie mentalnie są uderzająco podobne do ludzi hehe.
Hej, a czytałeś wiersz Andrzeja Bursy "Pantofelek"? Pewnie tak, a jeśli nie to polecam, na pewno docenisz :)))
Gdzieniegdzie, np tu: "Dlaczego tylko czterech? Na więcej nie było pieniędzy." - czuć lekki dysonans ludonarracyjny i o ile w innych momentach dostrzegam świadomą grę konwencją, o tyle tutaj nie.
Nawet te słowa o obozie koncentracyjnym nie były przegięciem. (Pewnie znajda się tym oburzeni.)
No i ta doskonałość pantofelka!
Pozdrawiam.
Może niedokładnie przeczytałam, ale co to niby za hodowla, jeśli jedyne jej działanie polega na wyszukaniu obiektu, sporadycznym monitoringu i zniszczeniu?
Chyba, że tytuł ma oddać to, co ludzie sobie wyhodowali we własnej historii (obóz koncentracyjny).
A propos nazwy obozu, ufoludki szalenie mało wiedzą, vide - sposób rozmnażania pantofelka czy realia życia obozowego, a jego nazwę znają? Pewnie uczyli się niemieckiego.
Tak że no... smuteczek:)
Pozdrawiam:)
„A kiedy zacznie się rozkładać - strasznie cuchnie.” – półpauza zamiast dywizu
Czytam, czytam i zarówno uniwersum, jak i inna perspektywa spojrzenia na naszą zacną planetę bardzo mi się podoba. Do tego lekkość pióra – wiadomo, jest to u Ciebie niezmienne.
„Białkowe stworzenia umieszczono w specjalnych kontenerach i przewieziono na planetę Psi. Po jednym egzemplarzu z każdego gatunku. Był to: człowiek, szczur, karaluch i pantofelek.
Niestety człowiek zdechł podczas transportu” – hahahahaha, boskie
„Bał się gniewu Prdtl'i, swojej przełożonej, wypindrzonej dziuni z wymalowanymi na wściekły róż mackami” :DDD
Ale że dwie waginy? No, no, no. Penisy też mają po dwa? :O
Ogólnie masz wszędzie dywizy, przepierdzieliłabym to na pauzy i półpauzy, już na Twoim etapie literackiego rozwoju, to wręcz piszczy.
„- Nie tylko - odparł Ngtlx - mają też tylko po jednym penisie – samce” – noo, pacz, o tym myślałam, z ust mi wyjąłeś, że tak niefortunnie to ujmę :D
„wsunął bezwiednie do pierwszych ust dropsa, a drugimi wyjąkał przeprosiny:” – świetna konstrukcja
Świetna interpretacja „po omacku” zachowań z Auschwitz, i to: „- Jak do jedzenia, to raczej tuczyć powinni, a nie głodzić.”
„Pozlepiani niechlujnie” – 10/10
A potem dla kontrastu – inteligentne działanie pantofelka, Sensol, ten tekst jest świetny, nie wiem czy nie jeden z lepszych Twoich, nie dość, że uśmiałam się co niemiara, to jeszcze bardzo fajnie to skonstruowałeś, przedstawiając nas jako idiotów i kontrastując z nieskomplikowanymi formami życia, na myśl przychodzi – punkt widzenia zależy od kąta patrzenia, czy tam od punktu siedzenia, czy jakkolwiek to było.
„ I zalała ziemię wielka woda” – zastanawiam się czy „ziemia” nie lepiej z dużej w tym kontekście (fifty-fifty)
Świetny tekst!
Postać: Prezydent
Zdarzenie: Zjazd rodzinny
Gatunek (do wyboru): Thriller lub Opowiadanie obyczajowe lub Horror i pochodne
Czas na pisanie: 23 czerwca (niedziela) godz. 19.00
Powodzenia :)
To jedno z tych rzadkich opowiadań, gdy czytasz pierwsze zdanie i już wiesz, że będzie zajeb...ste xddd
Było super xd
Pozdrawiam
Gdyby ta historia byłaby prawdziwa, prawdopodobnie nas by już tu nie było. Inteligencja powoli zanika w morzu głupoty. To kwestia czasu, jak Ziemia nas wypluje. I wtedy będzie można powiedzieć "Amen".
Ale należy Ci się piątka :D
Pozdrawiam!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania