Lustro - Rozdział 2
- Po co my to w ogóle pijemy? - jęknął Felicjan, masując skronie - O matko...
Mężczyzna nie spał już od jakiegoś kwadransa. Nie mógł się jednak ruszyć z miejsca. Nic mu się nie chciało. Miał wrażenie, że nie jest w stanie nawet myśleć. Jak dobrze, że ma po swoim ojcu doskonałe zdrowie!
Felicjan spojrzał na zegarek, również odziedziczony po tacie. Dochodziła czwarta. Mężczyzna niechętnie potrząsnął głową i wstał.
Zwykle każdego ranka budził się już o trzeciej. Lubił obserwować wschód słońca. Szkoda, że Filemon nie dawał rady tak wcześnie wstawać... Razem mogliby oglądać ten zapierający dech w piersiach spektakl...
- Tato!
Potężny, przerażający, niemal zwierzęcy ryk przerwał rozmyślania Felicjana. Mężczyzna podbiegł do drzwi. W ostatniej chwili uratował syna przed upadkiem, chwytając go w ramiona.
- Mmm, jak romantycznie - uśmiechnął się Filemon.
- Bez żartów! - zdenerwował się Felicjan - Wiesz, jak się przestraszyłem?!
- Przepraszam. Tato, przed chwilą dzwonił do mnie wujek Filadelf. Mamy bardzo poważne kłopoty.
Felicjan puścił syna, na moment tracąc jakiekolwiek poczucie rzeczywistości. Gwałtownie coś mu się jakby zagotowało w środku.
- Co się stało?
- Poczekaj!
Filemon pobiegł do kuchni i szybko nastawił wody.
- Do wujka dzwonił ten drugi wuj, Filaret, ten, co mieszka w Grecji.
- Wiem, to mój brat - Felicjanowi oczy prawie wychodziły z orbit ze zdenerwowania - I co?
- Wujek Filaret powiedział, że poprzedniego dnia był u niego jakiś facet, ubrany w czarny garnitur i w przeciwsłonecznych okularach. Pytał o ciebie i i wujka Filadelfa. Mówił, że szukają osób z rodziny podejrzanej o nielegalny handel marihuaną.
Twarz Felicjana pobladła. Filemon usiadł obok niego.
- Mało tego. Ten dziwny facet spytał, czy może przejść się po posesji wuja Filareta.
- Przecież on ma u siebie plantację marihuany - jęknął Felicjan.
- No właśnie. Ale spokojnie, wujek uprawia to na kilku hektarach pola, które jest chyba kilometr od jego domu, nie wiem.
- Przeniósł plantację?
- Tak. Nie wiem, jak to zrobił, ale się udało.
- Kupił to pole?
- Tak.
Felicjan pokręcił głową, sięgając po kubańskie cygaro.
- Chcesz? - spytał, podsuwając jednego synowi.
- A może i tak.
Panowie zapalili swoje smakołyki. Felicjan spojrzał w okno.
- Szlag by to trafił.
- Taa... Wuj Filaret prosił wujka Filadelfa, żeby nam przekazał, że mamy być w stanie szczególnej ostrożności. Mogą tu przyjechać.
- Ooo... Tylko na rodzinę można na tym świecie liczyć, tylko na rodzinę! Obcemu człowiekowi za nic w świecie nie można zaufać, choćby kochał wszystkich naokoło. O! Taki to najpoważniejszy kandydat na szpiega i zdrajcę! Czego my się doczekaliśmy...
- Tak to bywa - Filemon powoli wypuścił dym, z zamyśleniem przyglądając się ojcu - Nie ma sprawiedliwości na tym świecie...
- A no nie ma.
- I co teraz zrobimy?
- Muszę pomyśleć... Dobrze byłoby pojechać do Filareta... Przyda mu się wsparcie.
Filemon z cygarem w ustach wyszedł zaparzyć herbaty. W tym czasie zadzwonił telefon Felicjana.
- Słucham?
- Feli? - Filadelf zawsze go tak nazywał, uwielbiał ten skrót - Gdzie jesteście?
- A gdzie mamy być? W domu. Co tak dyszysz? Zacząłeś uprawiać jogging? - Felicjan parsknął śmiechem.
- Posłuchaj mnie uważnie! Potrzebuję pomocy!
- O co chodzi? - mężczyzna natychmiast wstał, poważniejąc.
- Pod moim domem stoi czarny mercedes z przyciemnianymi szybami. Nie wiem, o co chodzi, ale obawiam się, że znaleźliśmy się w sieci pająka.
- Co? Ktoś cię śledzi?
- Bardzo możliwe. Słuchaj, musicie po mnie przyjechać, błagam.
- Spokojnie. Zaraz będziemy.
- Ale absolutnie nie pokazujcie mi się z przodu! Zajedźcie od tyłu, cicho i szybko.
- 10 minut. Czekaj na nas - Felicjan przerwał połączenie - FILEMON!
- Co jest?
- Ubieraj się!
- Co się dzieje?! - chłopak wbiegł do pokoju z mokrą ściereczką w dłoni.
- Mamy przesrane.
Kilka minut później obaj siedzieli w swoim czarnym, starym mercedesie okularniku. Z przyciemnianymi szybami. No cóż, dilerka wymagała własciwego sprzętu.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania