Poprzednie częściLustro - Prolog

Lustro - Rozdział 3

Wielki, biało-beżowy dom Filadelfa robił wrażenie. Podobno nawet był uznawany za najpiękniejszy budynek na tej ulicy. Nic dziwnego. Duży, jasny, pełen specjalnych zdobień był marzeniem każdego, kto mieszkał w tej okolicy.

Ten dom był wyjątkowy. Wyglądał na zupełnie nowy, ale liczył sobie nieco ponad 50 lat. Aż trudno uwierzyć, że tak długo przetrwał. W tym czasie przechodził sporo zmian, nowi właściciele burzyli niektóre części domu, inni je dobudowywali, a jeszcze inni dbali o to, aby pewnych jego elementów nigdy nie zmieniono. Na przykład z tyłu domu znajdował się piękny taras, którego nikt nie ruszył od czasu, gdy go nieco odrestaurowano.

Właśnie na ten taras weszli Felicjan i Filemon, gdy przyjechali na miejsce.

- Coś tu dziwnie pachnie - chłopak pociągnął nosem.

- Farba. Chyba coś malowali.

Początkowy plan zakładał, że w tym domu zamieszka Felicjan. Mężczyzna był jednak zainteresowany innym lokum. Był to starszy od domostwa Filadelfa budynek, należący niegdyś do ich ojca. Pierwszym właścicielem był prawdopodobnie któryś tam jego pradziadek. Felicjan wolał to miejsce z dwóch powodów - po pierwsze, należał on kiedyś do jego ojca, a z nim mężczyzna był szczególnie związany, a po drugie - dom stał w pięknej okolicy, bardziej spodobała się ona Felicjanowi. Było tam więcej drzew, dzięki czemy dom z kilku stron był niemal całkowicie zakryty.

Filemon zapukał do drzwi. Otworzyły się cicho, ale z niewielkim skrzypnięciem, które zmroziło Filadelfowi krew w żyłach.

Mężczyzna był wysoki, podobnie jak reszta rodziny niezbyt szczupły, ale też nie otyły. Miał kręcone, puszyste loki w kolorze węgla, tu i ówdzie poprzecinane srebrnymi pasemkami - nie naturalnymi, zrobił je sobie u fryzjera, lubił ten rodzaj fryzury. Oliwkowa cera idealnie współgrała z szaro-zielonymi oczami. Zwykle one były ciągle uśmiechnięte, ale teraz czaił się w nich strach.

- To wy! - ucieszył się Filadelf - Dziękuję, że tak szybko przyjechaliście! Myślałem już, że o mnie zapomnieliście.

- No co ty - Filemon poklepał go po plecach - O tobie? Niemożliwe!

- Chodźmy stąd, dobrze?

- Zaczekaj - Felicjan stanął na progu - Pokaż mi ten samochód.

- Tylko ostrożnie! - piskliwie szeptał Filadelf, prowadząc ich do salonu - Nie pokazujcie się za bardzo, bo jeszcze was zobaczą!

Felicjan i Filemon przyczaili się przy oknie. Faktycznie, pod domem stał czarny mercedes z przyciemnianymi szybami.

- Kurde - szepnął Filuś - Jaki on jest podobny do naszego!

- No - Felicjan lekko odsunął firankę - Bardzo. Można by je pomylić.

Filadelf niecierpliwie podskakiwał na jednej nodze, przygryzając wargi.

- Błagam was, chodźmy stąd!

- Już, już - Felicjan zasłonił okno, wyciągając z kieszeeni spodni kubańskie cygaro.

- Chcesz? - Filadelf niepewnie wyciągnął rękę.

- Dzięki.

Panowie powoli wycofali się na taras z tyłu domu. Właściciel dokładnie zamknął drzwi i na palcach pobiegł do samochodu.

- To co robimy teraz? - spytał, gdy już wszyscy bezpiecznie siedzieli w mercedesie.

- Nie mam pojęcia - przyznał Felicjan - To się robi niebezpieczne. Znaleźli nas. Jesteśmy, że tak powiem, na celowniku.

Zapadła cisza, przerywana tylko nerwowym sapaniem Filadelfa. Próbował palić cygaro, ale ledwo mógł je utrzymać w drżącej dłoni.

- Może się gdzieś schowamy? - zaproponował nieśmiało.

- No co ty - Felicjan wyjął ze stacyjki klucze i zaczął je przerzucać z jednej ręki do drugiej - Żartujesz? Wiedzą, gdzie mieszka Filaret, wiedzą, gdzie mieszkasz ty. Na pewno znają też nasz adres. Tam nie będziemy bezpieczni.

- Mam pomysł - rozpromienił się Filemon - A gdyby tak ich oszukać?

- Co masz na myśli? - Filadelf aż zakrztusił się dymem z napięcia.

- Oni na nas czekają. Wiedzą, że jesteśmy inteligentni i będziemy się przed nimi ukrywać. Będą czekać. Tak długo, aż któryś z nas popełni błąd i się pokaże. Straszą nas, składając nam tajemnicze wizyty i waletując pod naszymi domami. Wiedzą, co robimy, bo wiedzą, że się im nie pokażemy.

- No i? - bracia wyraźnie byli zaintrygowani.

- No właśnie. Bawią się z nami. To taka gra. Jak długo wytrzymamy napięcie. Jak długo damy radę uciekać. Czy damy się zastraszyć. Rozumiecie?

Panowie zgodnie pokiwali głowami.

- To gra. Teraz to oni prowadzą, ale to w każdej chwili może się zmienić. To my możemy przejąć kontrolę nad sytuacją.

Felicjan westchnął.

- Dobrze, ale jak?

- Jak to jak? - uśmiechnął się Filemon - Załatwimy ich z pomocą ich własnej broni. Wpadną w swoją własną pułapkę. I stracą kontrolę nad grą. Panowie! Szykuje się misja stulecia!

Felicjan dumnie się wyprężył.

- Moja krew - uśmiechnął się.

- No to co robimy? - spytał zachwycony Filadelf.

- Musimy zaangażować parę osób z rodziny.

- Nie ma problemu. Ale jak się z nimi skontaktujemy? Gdzie? Nie powinniśmy jechać do naszego domu - Felicjan pokręcił głową.

- Wiem! Jedźmy do taty! - zawołał Filadelf.

- Świetnie - jego brat wsadził kluczyki do stacyjki i przekręcił je - Na pewno nam pomoże.

- Ale fajnie! - pisnął Filadelf.

Felicjan powoli wycofał auto i wjechał na drogę. Cicho i jakby niewidzialnie.

- O kur** - Filemon przycisnął głowę do szyby.

- Co? - zaniepokoił się Felicjan.

- Jadą za nami!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Joanna Gebler 21.11.2019
    Przeczytałam wszystkie rozdziały i bardzo mi się spodobało. Będzie może jakaś dalsza kontynuacja, czy już nie?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania