Poprzednie częściMaciek cz.1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Maciek cz. 7

Kiedy się obudziłam, za oknem było już szaro, ale nie byłam pewna, jak wczesna to godzina. Musiałabym wstać, by sięgnąć po komórkę, a było mi tak dobrze, że nie miałam ochoty podnieść się z łóżka. Przed chwilą śniło mi się, że mój cudowny kochanek, przytulony ciasno do moich pleców, powoli porusza się we mnie. Dobrą chwilę zajęło mi uzmysłowienie sobie, że to nie sen, że to naprawdę się dzieje.

- Mmm, jaka słodka pobudka. – Przesuwam dłonią po jego udzie.

- Dzień dobry, dziewczynko! Cieszę się, że ci się podoba – mruczy z ustami tuż przy moim uchu.

Rozleniwiona snem i ciepłą pościelą pozwalam się dziś pieścić powoli i czule. Delektuję się lekkimi ugryzieniami, sunącymi wzdłuż obojczyka, poprzez szyję, aż do płatka ucha. Kołyszę powoli biodrami w rytm jego ruchów. Podoba mi się delikatny masaż piersi i brzucha. W końcu ręka Maćka zsuwa się niżej, pomiędzy moje uda, a palce zaczynają masować najbardziej czułe miejsce. Teraz już czas zaczyna przyspieszać, a ja usiłuję złapać rytm.

- Uklęknij, proszę – szepce mi do ucha. W tej pozycji może wejść we mnie głęboko, a jednocześnie przyspieszyć, trzymając mocno za biodra. Od czasu do czasu przesuwa ręką od piersi, przez brzuch, aż po wilgotne płatki. W końcu zaciska mocno dłoń wokół mojej kobiecości i pulsującego wewnątrz niej penisa. Rozkosz, która nadchodzi, jest tak wielka, że osuwam się, omdlała, na brzuch, pociągając go za sobą. Leżymy tak chwilę, nie chcąc tracić ani milimetra tej bliskości. W końcu Maciek przekręca się na bok i odwraca mnie do siebie.

- Dobrze było? - patrzy mi prosto w oczy. W odpowiedzi całuję go tak długo, aż zaczyna brakować mi tchu. Wtedy kładę głowę na jego piersi i przymykam oczy. Mogłabym tak leżeć „do końca świata i jeden dzień dłużej”. Ale on nie pozwala mi zbyt długo leniuchować.

- Idziemy pod prysznic? - próbuje mnie zmobilizować.

- Idź pierwszy. – protestuję – Ja jeszcze nie doszłam do siebie. Daj mi parę chwil więcej.

Uśmiecha się wyrozumiale i znika w drzwiach łazienki, a ja wtulam się w pościel pachnącą nami i seksem, czując jeszcze łagodne pulsowanie całego ciała. Wkrótce Maciek wraca okręcony tylko ręcznikiem, z kroplami wody na skórze, prowokujący do grzechu samym wyglądem.

- Muszę uciekać, bo nigdy nie wyjdę z tego łóżka – myślę. Otulam się białym, puszystym szlafrokiem, który mi rzucił, zbieram porozrzucaną garderobę i znikam.

- Może pożyczysz mi jakąś swoją bluzę, żebym nie musiała paradować w tej idiotycznej sukience – wołam jeszcze po drodze. Nie wiem, czy to dobry pomysł. Ubrana tylko w obszerną, za dużą na mnie bluzę i siatkowe pończochy, budzę u Maćka tak samo grzeszne myśli, jak u mnie jego widok w bokserkach i koszulce.

- Nie sądziłem, że to zestawienie może być takie seksowne – kręci głową z podziwem.

- To odwróć się i nie patrz! Teraz będziemy rozmawiać - przykazuję surowo. Przed chwilą równie stanowczo wyrzuciłam go z łazienki, kiedy przyniósł mi bluzę i koniecznie chciał umyć mi plecy. Daleko tak nie zajedziemy, a w końcu najwyższy czas się czegoś dowiedzieć.

- No to siadaj. Zamówiłem nam śniadanie, zaraz przyniosą, a póki co możesz pytać. Albo nie, zanim zaczniemy, ja zapytam cię tylko o jedno. Czy wtedy – zastanawia się przez chwilę – czy kiedy wróciłaś i zorientowałaś się w końcu, że mnie nie ma, byłaś bardzo zła? Co sobie właściwie o tym wszystkim myślałaś? Bo zakładam, że szukałaś mnie choć trochę?

- Ty draniu! - udaję święte oburzenie – powinnam powiedzieć, że w ogóle cię nie szukałam, obraziłam się od razu, kiedy nie przyszedłeś mnie przywitać i znienawidziłam cię tak, że nie chciałam więcej o tobie słyszeć. Ale nie chcę ci „ściemniać”. Tak, szukałam cię. Próbowałam zrozumieć, co się stało, wydawało mi się, że musi być jakieś racjonalne wytłumaczenie tej sytuacji, ale jakie? Czasami myślałam sobie, że to co było między nami, to tylko jakieś moje mrzonki; byłam dla ciebie jedynie kumpelą jakich wiele i dlatego nie musiałeś się przede mną tłumaczyć. Nie powinnam ci tego mówić, ale mimo wszystko nie byłam na ciebie zła. Bardziej - zawiedziona? Rozczarowana? - szukam właściwego słowa. - W końcu zamiast rozpaczać, postanowiłam pielęgnować miłe wspomnienia... A teraz ty mów po kolei, jak naprawdę było!

Maciek przysiada obok mnie, bierze mnie za rękę, jakby chciał dodać tym otuchy – mnie? Sobie samemu?

- Zwróciłem na ciebie uwagę na tym dworcu w Suchej – zaczyna swoją opowieść – bo przypominałaś mi moją siostrę. Byliśmy ze sobą bardzo zżyci; kiedy zdecydowała się wyjechać z Polski na stałe, wszyscy byliśmy wściekli. Uważaliśmy, że powinna najpierw skończyć studia, a potem starać się o jakiś staż na zagranicznej uczelni. Ale ona uznała, że po studiach może nie mieć żadnych szans na wyjazd, więc wyjedzie od razu i spróbuje studiować tam. Interesowała się genetyką, w Polsce ten temat dopiero raczkował. Było jej ciężko, musiała pracować, żeby zarobić na te studia, ale dała radę. Dziś jestem z niej dumny... - zamyśla się.

- To ciekawe, nigdy wcześniej nie opowiadałeś za wiele o siostrze. - Korzystam z okazji, żeby wtrącić – Ale teraz mieliśmy mówić o tobie.

- To tylko pozornie bez związku. - kontynuuje spokojnie – bo moje marzenia o pracy za granicą były podobne, tylko sposób realizacji inny. Kiedy się poznaliśmy, byłem już dawno zwerbowany przez izraelskie służby. Nie, nie żaden Szin Bet, Aman, czy komandosi. Interesowały ich moje dokonania naukowe, a muszę się pochwalić, że w kole naukowym opracowywałem ciekawe pomysły, które później rozwijałem w ramach magisterki i doktoratu.

- Ale jak to, jak do tego doszło? – ledwie jestem w stanie wyjąkać.

- Wiedziałem, że moje pomysły są obiecujące, ale w Polsce nie ma i może nigdy nie będzie pieniędzy na ich realizację. Więc kiedy zwrócili się do mnie z propozycją, żebym dla nich pracował, nie zastanawiałem się długo. Przeszedłem testy psychologiczne i podstawowe przeszkolenie i podpisałem zgodę. Od tego momentu już nie ma odwrotu. Miałem zrobić doktorat, a potem czekać, gdzie los mnie rzuci – może do Izraela, może na jakąś uczelnię w Stanach, gdzie pewnie zajmowałbym się także białym wywiadem...

- Ale jak do ciebie dotarli? I co na to twoja rodzina?

- Myślę, że niejeden wywiad obserwuje, co dzieje się na uczelniach i jakie badania mogą być dla nich obiecujące. A dlaczego akurat Izrael? Myślę, że pewne znaczenie mógł mieć fakt, że moja mama z pochodzenia jest Żydówką, choć nigdy w domu nie przywiązywało się do tego żadnej wagi. Nie obchodziliśmy żadnych świąt żydowskich, nie kultywowaliśmy tradycji, mama nie miała żadnych znajomych z tamtych kręgów. Ale też nie kryła się ze swoimi korzeniami. A co do mojej decyzji – uważali, że jestem dość dorosły, żeby iść własną drogą, dopóki to nie jest niebezpieczne i dopóki nikogo nie krzywdzę. A wydawało się, że nie.

- Wydawało? - wtrącam.

- Mówiłem już, że początkowo zobaczyłem w tobie siostrę, której tak bardzo mi brakowało. Poza tym dużo czasu zajmowały mi moje badania, nie miałem czasu na randkowanie z dziewczynami. Naiwnie myślałem, że zrobię doktorat, wyjadę i gdzieś tam w świecie poznam jakąś miłą Żydówkę, z którą się ożenię. Ale...

- Ale?.

- Ale jakieś takie małe licho – przytula mnie i całuje w czubek głowy – robiło do mnie słodkie oczy i okręciło mnie sobie dookoła palca. Kiedy się zorientowałem, że wpadłem po uszy, było już za późno. Zdawałem sobie sprawę, że nie powinienem zawracać ci głowy, bo przyjdzie dzień, kiedy będę musiał wyjechać i wtedy będzie dużo gorzej. Moja mama.... ona cię bardzo lubiła, wiesz? Powiedziała mi, że im prędzej z tobą zerwę, tym łatwiejsze to będzie dla nas obojga. I nawet próbowałem raz to zrobić. Pamiętasz, jak kiedyś przyniosłem ci bez?

- Pamiętam, to było takie niespodziewane!

- No właśnie. Miałem ci powiedzieć, że bardzo cię lubię, ale nic więcej, tylko tyle, żebyś nie robiła sobie złudnych nadziei. Ale nie dałem rady. Pomyślałem wtedy, niech się dzieje co chce, będzie co ma być, a może los wszystko sam rozwiąże.

- Tylko czemu nie próbowałeś powiedzieć mi prawdy, przecież może zechciałabym wyjechać z tobą i bylibyśmy razem. Zdecydowałeś za mnie, nie pytając nawet o zdanie! - Zaczynam się denerwować.

- Tego się właśnie obawiałem. Że postanowisz być ze mną za wszelką cenę, nie licząc się z niczym. A przecież ja nie miałem ci nic do ofiarowania. Nie wiedziałem, gdzie mnie wyślą i co będę robił. Nie chciałem cię wciągać w ten pokrętny świat.

- A może ja bym chciała, żebyś mnie wciągnął w swój świat, jaki by on nie był?

- Teraz tak mówisz. Przecież wiesz, że wtedy były zupełnie inne czasy. Może już nigdy nie mogłabyś przyjechać do domu, do rodziny. Czy poradziłabyś sobie z tym gdzieś daleko w świecie? Pół biedy w Stanach, ale w Izraelu? Obcy język, kultura, alfabet. Nie umiałabyś nawet nic przeczytać. A w ogóle jaki jest twój stosunek do Żydów? Tego też nie wiedziałem.

- Nie dzielę ludzi w zależności od pochodzenia, czy religii – burczę oburzona.

- Nie złość się. – Całuje mnie we wnętrze dłoni. - W Polsce różnie z tym bywa. Tak czy inaczej, nie widziałem dla nas przyszłości. Co innego, gdybyś ty sama zdecydowała się wyjechać na Zachód. Nawet miałem cichą nadzieję, że zostaniesz w tych Stanach. Wtedy na pewno starałbym się ciebie odszukać.

- Strasznie to skomplikowałeś. Przecież gdybyś mi powiedział, że możemy razem urządzić się na Zachodzie, inaczej bym do tego podeszła. Sama nie chciałam tam zostawać. Zniszczyłeś wszystko zupełnie bez sensu..

- Tylko że ja chciałem, żeby to była twoja samodzielna decyzja, a nie pod moim wpływem. Bo gdyby nam nie wyszło, miałabyś pretensje, że to przeze mnie tam zostałaś.

- Asekurant! - mówię z goryczą. - Trzeba było się starać, żeby nam wyszło. Ale teraz nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Tych lat już nikt nie cofnie.

- Wybaczysz mi? - pyta cicho, patrząc mi w oczy.

- Chyba już ci wybaczyłam, skoro tu przyszłam i nawet nie chciałam wcześniej poznać prawdy. - Wzruszam ramionami trochę zła na siebie samą, że nie potrafię nawet się złościć. - Ale powiedz mi jeszcze jak to się stało, że kiedy wróciłam, nie było nikogo z twojej rodziny?

- Ach, to akurat taki przypadek. Ojciec dostał propozycję kontraktu w Szwecji. Początkowo miał jechać sam, aż nagle mama stwierdziła, że w tak morskim kraju na pewno znajdzie się jakaś praca dla oceanologa. Wzięła urlop bezpłatny w Instytucie i pojechała z nim. A ja.... po prostu stchórzyłem! Nie miałem odwagi z tobą zerwać, więc wybrałem ucieczkę. Wydawało mi się, że tak będzie mniej bolało.

- A twoja praca?

- Badania miałem już skończone, wystarczyło tylko siąść, napisać i przyjechać na obronę. Uczelnia poszła mi w tym na rękę. A potem uciekać jak najdalej stąd, żeby nic mnie nie kusiło do powrotu.

- A kusiło? Nie chciałeś na przykład zobaczyć się ze mną, kiedy przyjechałeś na obronę?

- Wiedziałem, że nie powinienem. Ale wyobrażałem sobie czasem, że wpadamy na siebie przypadkiem. No, nie chcesz wiedzieć jakie kosmate myśli miałem wtedy!

- A to ciekawe.... Właściwie chyba chciałabym wiedzieć – uśmiecham się znacząco.

- Bardzo chętnie ci zaraz zademonstruję – mruczy, wsuwając ręce pod bluzę, którą założyłam zamiast skąpej sukienki. - A wiesz, co zrobiłem zaraz po obronie pracy? - kontynuuje, wodząc palcami wzdłuż koronki pończochy. - Poprosiłem o wysłanie na pustynię, na najcięższe szkolenie dla komandosów, jakie mają. Chciałem, żeby raz na zawsze wybili mi cię z głowy... i z tyłka!

- Pomogło? - śmieję się.

- O matko! Myślałem wtedy, że zginę na tej pustyni, a moje kosteczki rozwłóczą szakale. Wiedziałem, że będzie ciężko, ale nie sądziłem, że aż tak. Ale oni tam mają dobrych psychologów, którzy co wieczór oceniają, komu jeszcze można przykręcić śrubę, a kto ma już dość. No i przeżyłem i rzeczywiście wszystko, co było przedtem, stało się mniej ważne. Ale to nie znaczy, że zapomniałem...

Pocałunek, który pewnie byłby wstępem do dalszego pokazywania, jak kosmate mogą być myśli, przerywa obsługa ze śniadaniem.

* * *

Następne częściMaciek cz. 8

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • 1sweatdreams1 3 miesiące temu
    W końcu się doczekałam kolejnej części! ;)) Jak zawsze czyta się z przyjemnością.
  • Skorpionka 3 miesiące temu
    No cóż, dużo więcej emocji wywołała Bajka o królewiczu i dziewczynie - wyciągnięta z bardzo głębokiej szuflady, otrzepana z kurzu i troszkę tylko wygładzona.
  • 1sweatdreams1 3 miesiące temu
    Moje opowiadania też nie cieszą się popularnością. Chyba w gusta nie trafiłyśmy ;)) ciesz się, że jedynek nie masz ;))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania