Madzia opowiada - Choroba Maleństwa
Ta bajka, to część Bitwy 16, ale skoro ją już napisałam, postanowiłam dodać z małymi poprawkami w kategorii ,,Dla dzieci''
Miłego wspominania dzieciństwa :)
Pewnego dnia wczesnej jesieni spotkali się chłopiec i jego przyjaciel miś. Chłopiec to ośmioletni, blondwłosy Krzyś, a miś to Kubuś Puchatek. Przeżyli już razem mnóstwo przygód, które wspominali z innymi przyjaciółmi, mieszkańcami Stumilowego Lasu, jednak, w tak doborowym towarzystwie, każdy dzień to nowa przygoda.
Krzyś w drodze powrotnej ze szkoły spotkał Mamę Kangurzycę. Powiedziała mu coś frapującego i kiedy dotarł do wielkiego dębu, gdzie był dom Kubusia, opowiadał.
– Miałem dzisiaj przyjemność…
– I co z nią zrobiłeś, Krzysiu? – przerwał mu Puchatek.
Chłopiec roześmiał się, mrużąc oczy.
– Przyjemność to nie jest rzecz, Puchatku – tłumaczył cierpliwie – a uczucie. To wtedy, gdy na przykład się kogoś spotka, kogo się lubi, a dawno się go nie widziało. I tak ja – tłumaczył dalej – spotkałem dzisiaj Mamę Kangurzycę i to była ta przyjemność, ale ona powiedziała mi coś nieprzyjemnego.
– Co ci powiedziała, Krzysiu? – Puchatek zadał pytanie, ale krzątał się po domu, jakby wcale nie był zainteresowany odpowiedzią.
– Maleństwo jest chore – odparł stanowczo Krzyś. – Zachorowało na świnkę.
Kubuś stanął jak zamurowany, zapominając, czego właśnie szukał.
– Na świnkę? – zdziwił się. – A co to takiego?
Krzyś ujął wyciągniętą w niedowierzaniu Kubusia łapkę.
– Wiesz, Puchatku – wyznał strapiony – też nie wiem dokładnie, ale Kangurzyca powiedziała, że puchnie i zmienia kształt.
Miś pokręcił na boki główką, pomyślał, choć myślenie sprawiało mu nie lada kłopot, a jego ,,mały rozumek’’ podpowiadał mu, że skoro zmienia kształt, to kiedy choroba minie, Maleństwo już nie będzie Maleństwem, a świnką, ale nie podzielił się tym z przyjacielem.
– Wiesz, Krzysiu, tak sobie pomyślałem, że jak Maleństwo jest chore, to powinniśmy je odwiedzić.
– Ja teraz nie mogę iść, Puchatku, ale może pójdzie z tobą Prosiaczek – zaproponował.
Kubuś szedł ścieżką na południe w głąb Stumilowego Lasu do starego buku w samym jego środku, gdzie mieszkał Prosiaczek. Mruczał sobie coś po drodze i myślał o tym, że kiedy Maleństwo zamieni się w świnkę, Prosiaczek pewnie będzie wolał je bardziej od niego.
– Prosiaczku, Maleństwo choruje na świnkę, musimy iść je odwiedzić – wyrzucił z siebie jednym tchem, kiedy tylko dotarł na miejsce.
– Na świnkę? A co to oznacza, Puchatku? – spytał Prosiaczek i poprawił nerwowo szaliczek, który zwykł nosić w chłodniejsze dni.
– Mama Kangurzyca mówiła Krzysiowi, że puchnie i zmienia kształt – objaśniał – i tak sobie myślę, że on zamieni się w świnkę.
– O! W świnkę. Tak myślisz? To może dobrze, bo gdyby zachorował na słonicę, to zamieniłby się w słonia, a tych się bardzo boję – wyznał piskliwym głosikiem, ale nie zastanawiał się długo, tylko ruszył z misiem odwiedzić chorego.
Idąc w stronę domku kangurów, Prosiaczek myślał o tym, że kiedy Maleństwo zmieni się w świnkę, Kubuś polubi je bardziej od niego. Wspominając smakołyki, jakimi Kangurzyca częstuje gości, nabrał pewności w swoim przekonaniu.
– Tu raz, dwa, a tu będzie na jeden krok – dobiegł ich głos Królika, a kiedy podeszli bliżej, ujrzeli szaraka odmierzającego odległości pomiędzy marchewkami.
– Witaj, Króliku – odezwał się Puchatek.
– Nie, nie, nie! – rozkrzyczał się poirytowany Królik. – Znów ktoś mi przeszkodził, mam tyle roboty, a ciągle ktoś coś ode mnie chce! Czego chcecie?
– Niczego, Króliku – odparł piskliwie Prosiaczek, kuląc po sobie uszy. – Tylko przechodzimy, wybieramy się odwiedzić Maleństwo.
– To i bardzo dobrze, że już idziecie, bo marchewki nie mogą czekać, muszę je przesadzić równiutko, żeby pięknie rosły.
Nie mówiąc nic więcej, minęli marchewkowe pole i szli dalej, kiedy na ich drodze ni stąd, ni zowąd stanął Kłapouchy. Stał tak na środku leśnej ścieżki z opuszczoną głową i zwieszonymi uszami.
– Witaj, osiołku – zagadał Kubuś jak wcześniej Królika – czemu tak tu stoisz?
– Bo… – zaczął powolnie osiołek – bo, chyba znów odpada mi ogon, a nie chciałbym go znowu zgubić.
Faktycznie. Ogonek Kłapouchego trzymał się na koniuszku gwoździka, którym kiedyś Krzyś przybił młoteczkiem to znalezisko. Kubuś, niewiele się zastanawiając, podszedł do zadka osiołka i wcisnął wysunięty gwoździk.
– Gotowe – oznajmił. – Musiałbym go znowu szukać, znów Sowa mogłaby wykorzystać go jako dzwonek i pewnie byłby cały w chwaścikach – wspomniał miniony czas.
– A my idziemy odwiedzić chore Maleństwo – ujawnił cel wędrówki Prosiaczek. – Pójdziesz z nami?
– Hmm, chyba nie. – Pokręcił wolno głową, dodając ponuro: – Daleko i nikt tam na mnie nie czeka, ale wy idźcie, a ja podumam nad własnym losem.
Ruszyli więc dalej tylko we dwóch, jednak niedaleko uszli milcząco, bo do ich uszu wdarł się znajomy dźwięk Tygrysich podskoków.
– A dokąd to się wybieracie? – spytał Tygrys chrypliwym głosem, obskakując spotkanych na sprężynowym ogonie.
– Idziemy w odwiedziny do Maleństwa – wyznał Prosiaczek. – Chcesz iść z nami?
Nie trzeba go było prosić, by przystał na propozycję, już pierwszym bryknięciem skierował się w stronę domu kangurów.
– A ja byłem u Królika, ale on przesadzał marchewki – opowiadał, brykając – i przegonił mnie łopatą, mówiąc, że znowu mu przeszkadzam.
Droga wiodła ich tędy i owędy, natrafiali na rzeczy, których w innych miejscach nie było i nie było tam rzeczy, które były w innych miejscach, ale byli coraz bliżej zamierzonego celu. Dotarli wreszcie do domu Maleństwa. Mama Kangurzyca przywitała ich z uśmiechem i zaprosiła do środka. Maleństwo siedziało w wielkim łóżku przykryte kraciastym pledem po samą szyję, ale Prosiaczek od razu zauważył, że tkwi na niej czerwony szalik. To pierwsza oznaka przemiany, pomyślał, upodabnia się do mnie. Pewnie Kubuś polubi je bardziej ode mnie i stracę ,,najlepsiejszego'' przyjaciela.
– Chodź pobrykać, Maleństwo! – zawołał rozbawiony Tygrysek, ale kangurek zaprzeczył kiwnięciem głowy.
Tygrys nie dawał za wygraną, podskakiwał, kręcił młynki i machał mu łapami jak skrzydłami wiatraka przed samym nosem. Jednak kangurek zignorował zaczepki, choć serce bolało.
– Jestem chory, Tygrysie, nie mogę.
– A kiedy będziesz mógł? – dopytywał, nie wykazując ni krzty skruchy i współczucia.
– Jak tylko gorączka minie i zejdzie opuchlizna z szyi – poinformowała Kangurzyca, wnosząc miodowe babeczki.
– A czy Maleństwo zmieni się w świnkę? – spytał nieśmiało Prosiaczek, spoglądając na sięgającego po słodkości Puchatka.
– Ależ skąd ci to przyszło do głowy, Prosiaczku? – roześmiała się Kangurzyca. – To tylko nazwa choroby, a Maleństwo dalej będzie kangurkiem.
Prosiaczek odsapnął z ulgą, opowiedział o swoich obawach i wszyscy się głośno śmiali. Kubuś wyznał, że też tak podejrzewał i to on zasugerował tę myśl Prosiaczkowi. Zajadał się przy tym babeczkami, masował po rosnącym brzuszku i nie zwracał zupełnie uwagi na to, że, i tak już krótki, czerwony kubraczek sięga mu pod pachy.
W drodze powrotnej Tygrys brykał za siebie i Maleństwo, i tym samym robił to, co tygrysy lubią robić najbardziej, przyozdabiając dźwięki lasu o miarowe deng, deng. Nie spotkali ani ponurego Kłapouchego, ani narzekającego Królika. Marchewki w jego ogródku stały w równych rzędach, a ich nać strzeliście prężyła się ku górze. Prosiaczek z Puchatkiem cieszyli się, że ich przypuszczenia były błędne. Dalej wszyscy są sobą i nadal są przyjaciółmi, a droga, choć była kręta i wyboista, a wczesnojesienne słońce wybierało się do snu, minęła im jak mrugnięcie okiem.
Komentarze (55)
Takie wspominanki zawsze mają swój swoisty urok. Dla mnie jakoś przedziwnie najsympatyczniejszą postacią (poprzez te słitaśne maskotki) jest Kłapouchy i nawet taka wisiała przez jakiś czas z tyłu plecaka, co budziło czasem dziwne komentarze. Fajne opko... no i ta małostkowa zazdrość wśród zwierzaków; chyba przeniosła się na ludzi, bo przecież nie odwrotnie. Pozdro. ;)
,,wspominali z innym przyjaciółmi" - ,,innymi";
,,każdy dzień, to nowa przygoda" - bez przecinka;
,,Kubuś szedł ścieżka na południe" - ,,ścieżką";
,,Tu raz, dwa, a tu będzie na jeden krok – Dobiegł ich głos Królika" - tu napisałabym ,,dobiegł" z małej litery, mimo że to nie jest czynność związana z mówieniem, ale myślnik jest po prostu pauzą w zdaniu i jednak te didaskalia wskazują bezpośrednio na tę treść...;
,,Kubuś (przecinek) niewiele się zastanawiając, podszedł do zadka osiołka";
,,Hm, chyba nie (kropka) – Pokręcił wolno głową";
,,czerwony kubraczek, sięga mu pod pachy" - bez przecinka. 5 :)
"cały w chwaścikach – wspomniał" (co to są chwaściki?)
"...i stracę najlepsiejszego przyjaciela" ( może najlepszego?)
Dałem 5.
Pozdrawiam!
MC
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za piękną bajkę. 5
Może też czytając trochę się odmłodzić :)
Pozdrawiam :)
"Droga wiodła ich tędy i owędy, natrafiali na rzeczy, których w innych miejscach nie było i nie było tam rzeczy, które były w innych miejscach, ale byli coraz bliżej zamierzonego celu" - przecudne. Dużo było godnych uwagi wyimkow, ale zdecydowałem się na ten. Kapitalny opis.
Teoretycznie silną i czasem nawet nadrzędną rolą POGROMU jest rozprawianie o technicznych aspektach sprawy. Tylko na co zwrócić uwagę w tekście, w którym nic nie zgrzyta?
Szukać na siłę?
Nie.
Drugą rolą POGROMU jest odkopywanie zapomnianych perełek i zakładam, że to właśnie to przyświeca ło Sir Karawanowi, kiedy wklejał Twój tekst.
Świetna, naprawdę świetna historia.
Miło było przeczytać.
Pozdrówki.
Po przeczytania powyższego komentarza sprawdziłam i faktycznie :) Nie gniewam się oczywiście i bić nie będę, wręcz przeciwnie, bardzo się cieszę, dziękuję, Karawanie :)
Miło też przeczytać taki komentarz. Chyba aż się zaczerwieniłam, dobrze, że nikogo nie ma w domu (jak w czeskim filmie)
Dziękuję, Can :)
Pozdrawiam obu panów :)
Pogrom czas zacząć
Bajki dla mnie to jedna z najbardziej wartościowych tekstów, a szczególnie takie które zawierają morał. Kubuś Puchatek to jedna z takich właśnie bajek, gdzie pod pozorem czasami prostych zdarzeń i dialogów kryją się ukryte głęboko prawdy. Czytając twój tekst niestety nie mogę być obiektywny.
Dlaczego ?
Odpowiedź jest bardzo prosta. Napisałaś znakomitą bajkę, a do tego aż mi się łezka w oku kręci kiedy sobie przypomnę jak najpierw z synem, a później z córką oglądałem Kubusia i tłumaczyłem im to co chciał autor przekazać słowami czy to Puchatka, czy Tygryska albo Kłapouchego itd.
Tu słowo pogrom nie pasuje, bo moim zdaniem nie ma się do czego przyczepić.
Reasumując znakomita uczta, taki Bażant po Staropolsku podany ze śliwkami i miodem. Kobieto masz dar i powinnaś pisać bajki (kurde aż Ci zazdroszczę). To dla mnie najlepszy tekst zapodany na pogrom.
Swoją wizytą zrobiłeś mi ogromną przyjemność, dziękuję serdecznie :)
Pozdrawiam :)
Przybywam z Pogromu :)
„Ta bajka, to część Bitwy 16” – słynna Bitwa nr 16 :D
„– Przyjemność to nie jest rzecz, Puchatku – tłumaczył cierpliwie – a uczucie” – urocze :)
„– Na świnkę? – zdziwił się. – A co to takiego?
Krzyś ujął wyciągniętą w niedowierzaniu Kubusia łapkę.
– Wiesz, Puchatku – wyznał strapiony – też nie wiem dokładnie, ale Kangurzyca powiedziała, że puchnie i zmienia kształt” :D
„a jego ,,mały rozumek’’ podpowiadał mu, że skoro zmienia kształt, to kiedy choroba minie, Maleństwo już nie będzie Maleństwem, a świnką, ale nie podzielił się tym z przyjacielem” – jaka słodka rozkmina *.*
„Ruszyli więc dalej tylko we dwóch, jednak niedaleko uszli milcząco, bo do ich uszu wdarł się znajomy dźwięk Tygrysich podskoków” – tu mi się fonetycznie „uszli” i „uszu” gryzie
„Jednak kangurek zignorował zaczepki, choć serce bolało.
– Jestem chory, Tygrysie, nie mogę.
– A kiedy będziesz mógł? – dopytywał, nie wykazując ni krzty skruchy i współczucia.
– Jak tylko gorączka minie i zejdzie opuchlizna z szyi – poinformowała Kangurzyca” – zastanawia mnie, bo „Kangurzyca” jest z dużej („Tygrysek” zresztą też), a „kangurek” z małej, czy nie lepiej byłoby, gdyby to ujednolicić i wszystkie zwierzaczki zapisać z dużej? Luźna sugestia.
Chociaż ten kangurek nazwany dostał „Maleństwo”, ok, to niechaj zostanie, tak jak jest, cofam tamto :)
Boże, Karolka, ta bajeczka jest prześwietna. Kojąca, poprawiająca nastrój, słodka i urocza. Jak słoneczko wychodzące zza chmurki.
Nie mam się czego doczepić.
Cieszę się, że tu trafiłam, warto było przeczytać.
Pozdrawiam :)
Fajnie, że ukoiłam i poprawiłam nastrój i cieszę się z Twojej wizyty i miłych słów. Dziękuję :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Pozdrawiam :)
Tak, tak, ja też w ramach POGROOMU ;)
Przyznam, nigdy nie czytałem „Kubusia Puchatka”, oglądałem jedynie w tv. Teraz mam dylemat, bo brak mi punktu odniesienia, czyli: na ile Twój tekst jest w zgodzie z pierwowzorem, na ile kontynuuje język książki i sposób opowiadania. Pech to pech.
Tech-aid:
„Chłopiec to ośmioletni, blond włosy Krzyś...” – blondwłosy. Poza tym trochę nie pasuje fajnie bajkowy wstęp do tego suchego „Chłopiec to ośmioletni, blond włosy Krzyś, a miś to Kubuś Puchatek”, ale jak już napisałem, nie mam punktu odniesienia, być może oryginał też się podobnie zaczyna.
„Powiedziała mu coś frapującego...” – zastanawiam się, czy „frapujący” nie jest zbyt trudnym słowem? W końcu to bajka dla dzieci.
„...to[,] kiedy choroba minie, Maleństwo już nie będzie Maleństwem...” – dodałbym tu przecinek, traktując „kiedy choroba minie” jak wtrącenie w zdaniu „to Maleństwo już nie będzie Maleństwem...”.
„...kiedy Maleństwo zmieni się w świnkę, Kubuś polubi go bardziej od niego.” – cały czas kłóci mi się „Maleństwo” i „go”. W końcu to „to Maleństwo”, więc powinno być „polubi je”. Pewnie brak punktu odniesienia... itd., i tra la la.
„...ze zwieszoną głową i wiszącymi w dół uszami.” – sugeruję zmienić „zwieszoną” na np. „opuszczoną”, żeby nie było tyle tego wieszania w jednym zdaniu (zwieszoną/wiszącymi).
„Ogonek Kłapouchego trzymał się na koniuszku gwoździka, którym kiedyś Krzyś przybił młoteczkiem znalezisko” – trochę niejasno. Mam wrażenie, że znalezisko, to jakaś inna rzecz, to coś znalezione przed ogonem. Gdyby dodać „to” czyli „to znalezisko”, naprowadziło by to czytelnika na ogon, tak myślę.
„Hm, chyba nie. – Pokręcił wolno głową, dodając ponuro[:]...” – tu wypadałoby dopisać kto. Wcześniej masz kwestię Puchatka, potem Prosiaczka, a Osiołek mówi następny. Jeśli nie dopiszesz, kto to mówi, naturalnie wyjdzie, że Puchatek. Poza tym po „dodając ponuro” powinien być dwukropek.
„– Ależ skąd ci to przyszło do głowy, Prosiaczku[?]” – to jednak pytanie, chociaż skwitowane śmiechem.
„...Tygrys brykał za siebie i Maleństwo[,] i tym samym robił to...” – myślę, że przecinek przez drugim „i” jest wskazany choćby po to, żeby odróżnić oddzielenie zdania składowego od zwykłego wyliczania.
Poza tym: z wdziękiem i leciutko. Te postacie malują się w oczach same, bo – nawet jeśli ktoś nie czytał książki – oglądał wersję animowaną. Więc temat do pisania na jego temat jest bardzo wdzięczny ;) A i do czytania również.
Pomysł ze „świnką” również fajny (ciekawe, jak ta choroba nazywa się po angielsku? Coś tam próbowałem w tłumaczach, ale dla nich świnka to tyle co świnia – zwierzę. Zdilitować wszystkie debilne tłumacze!).
Bardzo miło się czytało.
Pozdrawiaki ;)
Co do dziwnego słownictwa (frasobliwego) nie poprawiałam, bo oryginał jej podobno pełny takich słów (podpieram się internetowym przekazem). Dlatego też nie poprawiłam pierwszej uwagi.
Też nie wiem jak brzmi ,,świnka'' po angielsku i pewnie nie ma w tej nazwie nic na świnkę wskazującego, tym samym bajka jest tylko dla polskich dzieci :)
Cieszę się, że pomimo odrywania się, miło się czytało :)
Pozdrawiam :)
Właśnie czegoś takiego potrzebowałam... Nie najlepiej ze mną ostatnio, a bajki... kurczę, mają w sobie coś magicznego. Tam nigdy nie dzieją się złe rzeczy, a kiedy już jakimś cudem dzieją, to zawsze wszyscy wychodzą cali i zdrowi, nikt nie cierpi. Taki urok mają bajki i za to je kocham. Teraz, jak mam własne dziecko, to z jeszcze większą ochotą sięgam po literaturę dla najmłodszych. Czasami, pomiędzy wersami są rzeczy, na które zwrócą uwagę tylko dorośli. Może to przypadek, może zamysł autora.
Nigdy nie przepadałam za Kubusiem Puchatkiem, ale jeśli miałabym wybrać najsympatyczniejszą postać to byłby nią Kłapouchy. Zawsze taki smutny, że aż chciało się go przytulić i pocieszyć.
Ale wróćmy do tego, bo to POGROM. Moim zdaniem, wszystko jest na miejscu. Jest puenta, był pomysł i taki prosty język, bardzo przystępny dla dziecka. Myślę, że jak mój szkrab będzie ciut starszy to sięgnę po Kubusia, i z pewnością również po Twoją bajkę :)
Bardzo poprawiłaś mi humor. Dziękuję.
Pozdrawiam cieplutko! :)
Czytać taki komentarz, to wielka przyjemność. Cieszę się, że pomimo iż nie gustowałaś nigdy w tej bajce udało mi się Ciebie ująć :)
Pozdrawiam :)
Z poślizgiem, ale jestem, również pod szyldem Pogromu.
"Wiesz, Krzysiu, tak sobie pomyślałem, że jak Maleństwo jest chore, to powinniśmy go odwiedzić."
Nie powinno być zamiast "go" "je"?
Bo Maleństwo ma rodzaj nijaki, więc "je" samo się nasuwa. Taka refleksja.
"Mruczał sobie coś po drodze i myślał o tym, że kiedy Maleństwo zamieni się w świnkę, Prosiaczek pewnie będzie wolał je bardziej od niego."
Jejku, jak to prawdopodobnie brzmi! Dzieci mają taki tok myślenia, na pewno szybko by to podłapały.
"Pewnie Kubuś polubi go bardziej ode mnie i stracę najlepsiejszego przyjaciela."
Kolejny ukłon w stronę dzieci. Przechodzisz na ich język.
Tylko pytanie, czy to faktycznie jest dobre dla dzieci. Czy nie lepiej ich uczyć naszego, wyprowadzać z błędów.
Rodzice kochają wspominać te błędy, ale wiesz - w ten sposób by się nie nauczyły.
Ot, taka dygresja niezwiązana z tekstem.
Ojej, ale przyjemnie mi sie czytało. Lubiłam Kubusia Puchatka. Nie cierpiałam tylko tego wznowienia, gdzie na siłę wcisnęli Hefalumpa. To nie było fajne.
Uśmiechnęłam się kilka razy z sympatią. Teraz mi tak ciepło na sercu.
Myślałam, że tu byłam, ale okazuje się, że byłam pod innym Twoim tekstem.
Ten jakoś bardziej do mnie przemówił. W ogóle, świetnie jest to napisane, bardzo pod dzieci. Jestem pewna, że trafiłoby do większości.
Dzięki Karola, za to ciepełko ba sercu. Dzięki.
Jeżeli chodzi o je, masz rację. Tu sugerowałam się, że to kangurek i tak gdzieś tkwił w mojej głowie i był ,,go'' - poprawię z samego rana, czyli, kiedy się obudzę :)
W kolejnym przykładzie domyślam się, że chodzi ci o słowo ,,najlepsiejszego'' i tu zdradziłaś, że nie pamiętasz tego słynnego powiedzenia zaczerpniętego dosłownie z oryginału, a co za tym idzie, pozostaje, jak jak jest :)
Fajnie, że tyle osób wnikliwie sprawdziło tekst, bo ja teraz mogę nie tylko go poprawić, ale cieszyć się Waszym ,,ciepełkiem na sercu'' po przeczytaniu :)
Dziękuję za miłe słowa :)
Pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania