Poprzednie częściMag - Rozdział I

Mag - Rozdział IV

Zajęło mi dłużej niż sądziłam. Bardzo przepraszam wszystkich, którzy czekali ^^.

 

Rozdział IV

 

Arc obudził się w ciemnym pomieszczeniu. Jedynym źródłem światła była pochodnia rzucająca słabe światło na korytarz za kratami. Chłopak trząsł się niemiłosiernie, czuł głód i pragnienie, a do tego wszystkiego ponownie został rozdzielony ze swoim przyjacielem. Zwlekł się z pryczy, na którą ktoś wcześniej musiał go położyć. Jego głowa zaczęła wirować. Podtrzymał się najbliższej ściany, ale zawroty nie chciały ustąpić. Spojrzał w głąb ciemnego korytarza. Na jego końcu majaczyły dwa cienie. Wkrótce po tym, jak je dostrzegł, dobiegły do niego też głosy.

- Co rada zamierza zrobić z tym chłopakiem?

- Gówno mnie to obchodzi i tak go napiętnujemy.

Kruczowłosy po głosach poznał, że to mężczyźni, najpewniej strażnicy. Już po pierwszych zdaniach, wyrobił sobie o nich zdanie. Pierwszy z nich był wyraźnie bardziej opanowany, drugi zaś, porywczy i mało cierpliwy.

W kącie celi zauważył misę z wodą. Podszedł do niej, nachylił się i ochlapał twarz zimną cieczą. W tafli zamajaczyło odbicie jego twarzy. W mroku celi jego karnacja wydawała się ciemniejsze niż zwykle. Zielone oczy, szkliły się jadeitowym blaskiem, tworząc mocny kontrast z ciemną celą.

Arc usłyszał dźwięk ciężko stawianych kroków. Ponownie powędrował spojrzeniem w stronę korytarza. Dwie sylwetki strażników zbliżały się do celi. Chłopiec cofnął się pod samą ścianę, nie mając pojęcia, co dwójka strażników będzie chciała z nim zrobić. Ich zbroje chrzęściły przy każdym kroku. Zatrzymali się przed jego więzieniem.

Kruczowłosy poczuł, jak zimny pot spłynął mu po plecach. Straż Świątynna nie ma litości dla takich jak on. Onyks mu opowiadał okropne rzeczy. Każdy odszczepieniec – mag, który nie jest zapisany w rejestrze i nie podjął odpowiedniej nauki, kończy w Kryle. W obozie, z którego nie ma powrotu. Są tam torturowani, wykorzystywani do najcięższych prac znanych człowiekowi, a w razie wojny wysyłani na front jako mięso armatnie. Dlatego Arc ukrywał się przez tyle lat, podróżował z wioski do wioski. Jego rodzice zginęli, zostawiając go bez przyszłości, czy szansy na normalne życie. Miał tylko Onyksa, a teraz nawet jego już nie ma.

- Hej, dzieciaku! - ostry głos strażnika dotarł do uszu Arca.

- Rudy nie strasz go, jest wystarczającą przerażony.

- Każdy odszczepieniec jest taki sam! Zamknij się i daj mi wykonywać swoją robotę!

Strażnik tylko westchnął.

- Odwróć się twarzą do ściany i połóż na niej ręce! - Drugi mężczyzna, który najwyraźniej był wiecznie w gorącej wodzie kąpany, cały czas się wydzierał, a echo jego głosu niosło się po korytarzach lochów.

Chłopak spojrzał błagalnym wzrokiem na mężczyznę, który wcześniej próbował go bronić.

- Po prostu rób, co mówi. - Odezwał się do niego łagodnym tonem. W jego oczach malowało się współczucie.

Kruczowłosy nie chcąc wystawiać na próbę cierpliwości porywczego strażnika, zrobił to, co mu kazano.

- I bez żadnych numerów!

Rozległ się szczęk otwieranego zamka. Mężczyźni weszli do środka. Jeden z nich podszedł do odszczepieńca i wprawnymi ruchami założył mu kajdany na ręce.

- Pójdziesz z nami.

Arc kątem oka dostrzegł twarz łagodnego strażnika. Mężczyzna zdawał się dokładnie mu przyglądać.

Kruczowłosy postanowił nie wydać z siebie choćby pisku. Wiedział, jak źle mogłoby się to dla niego skończyć. W akcie rezygnacji poddał się woli porywczego Strażnika i dał wyciągnąć z celi.

Szli ciemnymi korytarzami. Stalowe buty Straży Świątynnej ciężko stąpały po kamiennej podłodze. Z każdym krokiem chłopak czuł, jak strach powoli wyjada go od środka. Co jakiś czas jego zawroty głowy powracały, zmuszając mężczyzn do podchwycenia go pod ramiona i ciągnięcia za sobą. Nie miał pojęcia, dokąd idą ani co się z nim stanie, gdy dotrą na miejsce. Na razie próbował sobie przypomnieć, co stało się w opuszczonym mieszkaniu. Pamiętał, że Onyks go tam wrzucił, pamiętał nawet ich rozmowę. Jednak gdy próbował sięgnąć dalej w odmęty swojej pamięci, na drodze stawało mu oślepiające światło. Został uderzony… Czymś. Magicznym pociskiem? To wydawało się najbardziej prawdopodobne, w końcu w skład Straży Świątynnej wchodzą też magowie. Swoją sytuację zawdzięczał zapewne temu świńskiemu kupcowi.

Nagle ciszę przerwał okropny wrzask. Arc mimowolnie się zatrzymał, wpadając przy tym na jednego z mężczyzn. Drugi z nich ominął ich, jakby nic nie zauważył. Strażnik mocno złapał go za ramiona. Głos zdawał się dochodzić z pomieszczenia, które znajdowało się na końcu tunelu.

- Musisz być dzielny – wyszeptał i lekko popchnął go do przodu.

Chłopiec podreptał za Rudym, nadal zachowując ciszę. Mężczyzna idący za nim trzymał się blisko.

Arc z przerażeniem w oczach spoglądał na drzwi, które zbliżały się nieubłaganie. Zrobiło mu się niedobrze. Po cichu wciąż łudził się, że jego przyjaciel pojawi się i ponownie wyciągnie go z opresji. Powinien go posłuchać i opuścić wioskę wcześniej. Teraz jest za późno. Nie ucieknie stąd. Trafi do Kryle albo jeszcze gorzej, zbiją go. Nagle zrobiło mu się zimno. Podziemne korytarze stały się bardziej nieprzyjazne, wręcz przerażające. Nogi zaczęły uginać się pod nim, odmawiając posłuszeństwa. W końcu potknął się i wylądował twarzą na ziemi. Próbował się podnieść, ale skrępowane ręce uniemożliwiły mu to.

- Podnieś się do cholery!

Jakimś cudem Strażnik idący przed nim, znalazł się tuż przy chłopaku. Arc nie zdążył nawet zareagować, gdy poczuł ból w prawym boku. Mężczyzna wymierzył mu solidnego kopniaka, który rzucił go na ścianę.

- Rudy co do…!

- Nie zapominaj Rick, kto jest twoim przełożonym! To ja decyduje jak ich traktować, jasne?!

Kruczowłosy splunął krwią. Rick tylko zacisnął pięści. Podszedł do chłopca i pomógł mu wstać. Rudy odwrócił się na pięcie i pognał w głąb korytarza. Zatrzymali się przy pochodni, więc chłopak mógł wreszcie bliżej przyjrzeć się Strażnikowi. Miał sięgające do ramion, brązowe włosy z tyłu związane w luźny kucyk. Niebieskie oczy wpatrywały się w niego, ale nic nie mógł z nich wyczytać. Na brodzie wyhodował sobie kozią bródkę. Jego rysy twarzy był ostre, wyglądał na co najmniej trzydziestkę. Arc sięgał mu zaledwie do pasa. Kciukiem wytarł strużkę krwi, która spłynęła mu z kącika ust. Nic nie mówiąc, poklepał go po ramieniu i kiwnął głową na znak, żeby się ruszył. Co prawda nadal czuł ból w boku i kręgosłupie, ale dzielnie ruszył naprzód.

- Dziękuje… – wyszeptał nieśmiało.

Rick nic nie powiedział.

Dotarli w końcu pod tajemnicze drzwi. To właśnie stamtąd wydobył się przeraźliwy krzyk. Odszczepieniec zatrzymał się przed drewnianymi wrotami. Przez myśl mu przeszło, że zasłużył sobie na cokolwiek, co znajduję się dalej. Jednak coś mu podpowiadało, że jego przyjaciel by się z nim nie zgodził. Przez cały czas Onyks starał się chronić chłopca, choć Arc sam nie wiedział do końca dlaczego. Nigdy też nie miał okazji go o to zapytać.

Błękitnooki Strażnik podszedł do niego i mocno chwycił za ramiona. W tym samym momencie drzwi otworzyły się na oścież. W progu pojawił się barczysty, brodaty mężczyzna. Miał na sobie szarobury, poplamiony fartuch. Jego twarz wykrzywiła się w dziwnym grymasie, gdy spostrzegł stojącego przed nim chłopca.

- Jeszcze jeden? - burknął gniewnie.

W prawej ręce trzymał coś w rodzaju pogrzebacza zakończonego dziwnymi, przechodzącymi przez siebie okręgami.

Chłopak poczuł nagle jeszcze większą ochotę ucieczki. Rick, który wzmocnił swój chwyt, prawdopodobnie to przewidział.

Brodacz odsunął się na bok, robiąc im przejście.

- Wchodźcie – rozkazał stanowczym głosem.

Wnętrze pomieszczenia przypominało małą kuźnię. Jednak Arc zwrócił uwagę tylko na jedną rzecz, gdy został niemal wepchnięty do środka. Na środku pomieszczenia stał stalowy stół, na jego blacie były przyczepione pasy. Przy ławie znajdowało się krzesło, na jego podłokietnikach także przypięto pasy. Całość wyglądała jak jakieś miejsce tortur. Obok tego wszystkiego stał Rudy.

- Henk, pozwól, że ja to zrobię. - Uśmiechnął się krzywo w stronę Arca.

Mężczyzna w fartuchu podszedł do niego i przekazał mu pogrzebacz. Strażnik odwrócił się i przyłożył go do pobliskiego kominka. W tym samym czasie błękitnooki szarpnął kruczowłosym i zaciągnął w stronę ławy. Usadowił go na krześle i przypiął jego ręce do podłokietników. Później złapał go za tył głowy i mocnym ruchem przechylił go do przodu. Poprawił go tak, by jego policzek dotykał zimnej stali.

Odszczepieniec zaczął panikować. Począł wyrywać się. Starał się wyzwolić z więzów. Na myśl o tym, co zaraz go spotka, ogarniał go amok. Pasy boleśnie wbijały się w jego nadgarstki i kark. Przez tę całą szamotaninę z dużą siłą łupnął łbem o stół. Na chwile go zamroczyło. Ktoś złapał go za głowę i przycisnął do ławy.

- No już mały szczylu. Nic na to nie poradzisz – Rudy roześmiał się złowieszczo. Od razu dało się zauważyć, że zadawanie cierpienia takim jak on, sprawia mu przyjemność.

Strażnik nie patyczkował się z nim. Przycisnął rozgrzane żelazo do policzka Arca. Powietrze przeciął koszmarny wrzask chłopca. Czuł, jak pogrzebach zagłębiał się coraz to dalej w jego skórę, rozpalając ją do czerwoności. Czerwona posoka spłynęła na stół.

- Nie proszę, nie! Przestań!

Rick odwrócił wzrok.

Kruczowłosy wydzierał się wniebogłosy. Rzucał się, próbując desperacko uciec od cierpienia. Rudy użył całej swojej siły, by utrzymać chłopaka na miejscu.

Coś zapadło się w jego wnętrzu. Nagle Arc został otoczony przez całkowitą ciemność.

Chłopak przestał się ruszać. Strażnik odłożył pogrzebacz na bok.

- Stracił przytomność? – jego kącik ust uniósł się do góry – Co za słabeusz.

Jednak jego towarzysz nie był co tego przekonany. Bacznie przyglądał się odszczepieńcowi. Nie musiał czekać długo, żeby potwierdzić swoje podejrzenia. Jakaś dziwna bariera zaczęła się formować wokół kruczowłosego, rosła i rosła wypełniając pomieszczenie jasnym blaskiem.

- Co do…

Porywczy strażnik odwrócił się w stronę chłopca. Jednak za nim którykolwiek z obecnych mężczyzn mógł coś zrobić, magiczna bariera eksplodowała.

Następne częściMag - Rozdział V Mag - Rozdział VI

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Onew 12.08.2016
    Katra Gej
  • Katra 13.08.2016
    Yukki serio? XD
  • little girl 12.08.2016
    Od czego zależy, czy ktoś jest w rejestrze, czy nie? Rozdział bardzo ciekawy, zwłaszcza zakończenie wzbudziło we mnie ciekawość :D Masz świetne opisy. Czekam na kontynuację, 5 :)
  • Katra 13.08.2016
    Co do rejestru to jeszcze będzie o nim mowa :P. Ciesze się, że się podobało i że nadal czytasz :D.
  • Katherine531 13.08.2016
    uuu, zapowiada się ciekawie :D Arc, daj im popalić!
  • Katra 13.08.2016
    Witam nową czytelniczkę :D Jest mi miło, że ci się spodobało :).
  • Margerita 13.08.2016
    pięć
  • Katra 13.08.2016
    Dziękuje :).

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania