Marie, cz.1

Stoję przed lustrem i wpatruję się w moje odbicie. Widzę bladą twarz z podkrążonymi oczyma, różowe, spierzchnięte usta i rudawe włosy w nieładzie. Wyglądam nie najlepiej i również tak się czuję.

- Marie, a ty jeszcze nie wyszłaś? Przecież się spóźnisz! - Słyszę dobiegający z korytarza piskliwy głos mamy. Nagle wchodzi do mojego pokoju i uważnie lustruje mnie wzrokiem. - Nie wpatruj się tak w to lustro, bo zaraz pęknie.

Udaję, że jej nie słyszę. Podchodzę do biurka i zarzucam torbę na ramię.

- Spokojnie zdążę - odpowiadam jej ze stoickim spokojem, po czym opuszczam pokój.

W drodze do szkoły zastanawiam się nad tym, czy aby na pewno wzięłam zeszyt z matematyki. Przypominam sobie również, że po szkole muszę odwiedzić ciocię Silvie. Byle tylko nie zapomnieć.

Wchodzę do szkoły i już od progu wita mnie gwar. Jakiś blondyn siedzi na parapecie popijając coca colę cherry, dwóch kolegów przegląda zdjęcia jakieś panienki na portalu społecznościowym głośno je komentując i śmiejąc się. Ciemnowłosa Tifanni z równoległej klasy chwali się swoim przyjaciółeczkom nowymi paznokciami.

Jak ja nienawidzę tej szkoły. I tych ludzi. Są tacy puści, nijacy, nudni. Każdy jest kopią kogoś, kto jest kopią kogoś innego. Czy jest w ogóle w tym jakiś sens?

Podchodzę do szafki i nagle spostrzegam Louise. Przytulam ją na przywitanie, jak to mamy w zwyczaju i standardowo pytam co u niej.

- Nico zaprosił mnie na imprezę. W końcu. Musiałam tyle czekać na ten moment. Myślałam, że nigdy mi tego nie zaproponuje. Powiedział, że możesz przyjść ze mną.

- Och, co za zaszczyt. Nicolas Moreau wie o moim istnieniu. Nie pomyślałabym.

Lou przewraca teatralnie oczyma.

- Już tak nie ironizuj. Ty. Ja. Dziś wieczór. Mieszkanie Nico. Impreza.

- Czuję się naprawdę wyróżniona, że ktoś taki jak Nico zaprosił mnie na swoją balangę, jednak muszę odmówić. Mam dużo nauki. Poza tym nie chcę cię potem wlec do domu, bo nie będziesz w stanie dojść o własnych siłach. Nigdy ci nie wybaczę twoich rzygów na moich nowiutkich butach.

- Och, nie wywlekaj zdarzeń z tak zamierzchłej przeszłości.

- Złotko, to było tydzień temu.

- Nie marudź. Idziesz ze mną i tyle. Ubierz coś ładnego. I najlepiej seksownego. Nico ma fajnych i przystojnych kolegów. Kto wie, może któremuś zawrócisz w głowie.

- Żebym zaraz ci nie zawróciła w glowie, jak ci przywalę.

- Nie złość się, Mar. Chcę po prostu pójść na imprezę i dobrze się bawić wraz z moją przyjaciółką, jak i przyszłym chlopakiem.

- Przyszłym chlopakiem? Daleko wychodzisz już w przyszłość, hoho!

- Przemyśl to, czy chcesz ze mną iść. Ja tym razem zmykam na lekcję. Ciao!

Odchodzi. Maszeruje w kierunku sali od fizyki. Mnie teraz czeka historia. Zostawiam zbędne rzeczy w szafce i udaję się do klasy. Przez całą lekcję próbuję udawać, że wiem o czym opowiada pani Poutrie. Nie mogę się skupić. Źle się czuję. Ból głowy znowu mi doskwiera.

Czy wzięłam tabletki?- pytam samą siebie w myślach. Kiedy rozbrzmiewa dzwonek obwieszczający przerwę, szybko opuszczam klasę i kieruję się w stronę łazienki. Muszę pobyć chwilę sama, zamknąć się w kabinie. Ból powinien po chwili zniknąć. Jednak na drodze staje mi Louise.

- Namyśliłaś się? - Pyta mnie.

Nie mam ochoty na konwersację z nią w tym momencie. Chcę być s a m a.

- Okej, pójdę z tobą. Zgadamy się później.

Mówię szybko, nie patrząc na nią, po czym szybko ją wymijam i idę do łazienki. Ona jeszcze coś mówi, jednak nie słyszę co.

Zamykam się w kabinie łazienkowej i osuwam się na podłogę. Opieram czoło o ściankę i przymykam powieki. Czekam, aż ból się zminimalizuje.

Następne częściMarie, cz.2

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • alexandra_xxx 31.10.2016
    Podoba mi się, chętnie przeczytam dalej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania