MIŁOŚĆ? MŁODOŚĆ? NIE! ŚMIERĆ. część 14

Otwieram oczy, czuję się okropnie! Jakby pociąg po mnie przejechał. Na dodatek obok mnie leży jakiś nieznany facet i jesteśmy nadzy. Czy my…? Nie pamiętam za wiele z wczoraj. Wiem, że siedziałam przy barze i piłam wódkę z jakimś czterdziestoletnim biznesmenem. Co mi w ogóle odbiło? Myślałam, że to będzie świetna zabawa, a tymczasem niczego nie pamiętam. Siedzę jak głupia na łóżku, tymczasem mój kolega budzi się.

- Widzę, że wstałaś – podnosi się i zagaduje do mnie.

- Tak. Ani słowa. Nic nie pamiętam i pęka mi głowa… - odpowiadam ze zirytowaniem.

- Nie pamiętasz jak bardzo się nachlałaś? I o tym, że potem tańczyliśmy i chciałaś iść do mnie? A przede wszystkim jak mogłaś zapomnieć o naszym gorącym seksie? – pyta żartobliwie, podnosi się i ubiera bokserki. Ja też coś zakładam.

- Monika, jak ci nie wstyd – mówi. Przecież ja nie mam na imię Monika!

- Monika?

- Tak masz na imię. Tak mówiłaś podczas naszego tańca, a czy pamiętasz moje imię?

- Nie… Dobra nie ważne. Bądź dżentelmenem i odwieź mnie do domu – mówię do niego. Ból głowy wciąż mi dokucza i jeszcze jestem zła na siebie, bo nie pamiętam co robiłam wczoraj w nocy. Dlaczego powiedziałam mu, że mam na imię Monika?

- Ja mam na imię Jarek. Jarek teraz idzie zrobić jakieś śniadanie i poszukać czegoś na ból głowy Monice – mówi do mnie i idzie do kuchni. W sumie zachowuje się dość kulturalnie.

Ja idę do łazienki ogarnąć się i zrobić te wszystkie ludzkie, odświeżające, poranne czynności. Właśnie myję twarz i zauważam, że ma on dwie szczoteczki do zębów. Otwieram szafkę, która jest pod zlewem, chodź może nie powinnam i ku mojemu zdziwieniu jest tam parę sówek, oraz szczotka do włosów. Na pewno jakiejś kobiety! Nie, że jestem zazdrosna czy coś w tym stylu… Ale to jednak trochę nie przystoi, kraść chłopaków. Ale nie ważne bo kogo to obchodzi? Na pewno nie nową mnie, która teraz będzie po prostu dobrze się bawić.

Wychodzę z łazienki i idę na te jego śniadanie do kuchni. Pachnię naleśnikami. A konkretnie z dżemem i białym serem. Mmm pycha.

- Umiem dobrze gotować, a to jedno z moich popisowych dań – siedzi przy stole i śmieje się do mnie. Wygląda tak niewinnie i bosko!

- Naleśniki to twoje popisowe danie? Żartujesz? Nawet dziecko je zrobi – śmieję się z niego i dosiadam się.

- Udam, że tego nie słyszałem. Nie psuj atmosfery i usiądź. Nałożę ci.

- Oh, jaki dżentelmen – flirtuje z nim.

- A tu twoja tabletka na ból głowy – podaje mi pastylkę, a ja już jem naleśnika.

- Dziękuję. Szczerze mówiąc myślałam, że to będzie szybka sprawa. Szybki seks i… Koniec. Nie spodziewałam się śniadania… I w ogóle tego, że będziesz miły…

- Renata nie wiem ile masz lat, ale.. - mówi, jednak ja nie pozwalam mu dokończyć.

- To była tylko przygoda. Nie martw się. Zresztą poszukuję przygód ostatnio. A teraz proszę odwieź mnie – odpowiadam, wstaje z krzesła, dziękując za śniadanie i idę do sypialni po moją kurtkę. Zakładam ją.

- Gotowa? - pyta, trzymając w ręce klucze od swojego samochodu.

- Pewnie. Chodźmy.

Pogoda jest taka trochę w kratkę. Deszcz i te sprawy… Mimo to nie porzucam planów na dzisiejszą sobotę. Planów - których jeszcze nie mam.

Jesteśmy już na miejscu.

- Dziękuję za podwiezienie. Aha, zapomniałabym… Pozdrów narzeczoną – mówię i wysiadam z samochodu. Idę do mieszkanie. A ta jego zdziwiona mina była niesamowita! Otwieram drzwi i od razu padam na sofę. Jestem taka zmęczona… Tragedia normalnie. Koszmar i masakra. Ale jest rano. Dziesiąta rano. Do wieczora wydobrzeje i pójdę do baru znowu. Po prostu muszę. Muszę, bo już… Nie mogę… Wchodzę na swoje konto na facebook -u i widzę ten stos wiadomości od Łukasza, Wiktorii, Pawła, cioci Magdy i Aurelii. Ostatnia napisana wczoraj… Nie mogę w to uwierzyć! Minął już ponad rok, a oni nadal nie odpuścili! Ale ja też nie odpuszczę! Dosyć tego.

Wściekła kładę się do łóżka i zasypiam. Budzę się po południu, uczę się i jem coś. Potem robię się na bóstwo. Czerwona mini, wysokie, czarne szpilki i moje piękne rozpuszczone włosy. Do tego jakaś kopertówka, płaszcz i seksowne perfumy. Gdzie idę? Do baru. Tego wieczoru do innego, ale równie popularnego i eleganckiego.

- Poproszę wódkę – zamawiam.

- Dopiero osiemnasta… - mówi kelner.

- Żartujesz? Daj mi coś bo zaraz popadnę w depresję.

- Nie wydaje mi się żebyśmy przeszli na ty – wymądrza się do mnie, a ja naprawdę nie mam ochote na kłótnię i to jeszcze z barmanem. Źle się czuję.

- Przepraszam… Po prostu mam ciężkie życie. Serio. A poza tym to mój wybór co i kiedy piję – odpowiadam z wyjątkowo uroczym głosem.

- Proszę – podaje mi, ma chyba czas na pogawędkę ze mną, bo nie ma tu ruchu jeszcze. - Studiujesz za pewne. Brakuje ci na czynsz za małą kawalerkę i rzucił cię chłopak. Jesteś zła na rodziców, a twoja najlepsza best friend forever jest na ciebie zła – próbuję zgadnąć jak wygląda moje życie. Nie sądziłam, że można mieć taką wyobraźnię. - To klasyka. Ale jesteś młoda dasz radę – pociesza mnie. A ja nie wiem czy powiedzieć prawdę, a może chodź raz udawać zwykłą dziewczynę? Ze zwykłymi problemami?

- Zdziwię cię „kelnerzyno”. Nie masz racji, ale nie mam sił opowiadać ci o tym. Po prostu daj jeszcze jeden kieliszek jakiegoś dobrego drinka.

- „Kelnerzyno”? Nie jesteś dobra w wymyślaniu wyrazów – żartuje sobie ze mnie i podaje mi nowego drinka. - Ktoś tu się upije – mówi do mnie, wyglądając co najmniej jak wróżbita.

- Wczoraj piłam do upadłego. A potem skończyłam w łóżku z nieznajomym facetem. Fajnym facetem – chwale się. Nie wiem czemu, ale robię to.

- Chyba się już opiłaś, wyluzuj, bo nie wyrwiesz nikogo. Wyjdź się przejdź, może ochłoniesz.

- Nie pozwalasz sobie czasem na zbyt wiele? Traktujesz mnie jak gówniarę, a jestem twoją klientką! Nie podoba mi się to – wściekła wychodzę z baru. Co to w ogóle za koleś?! Chyba jakiś porąbany, jeśli sądzi, że można traktować w ten sposób klienta. Zadzwonię lepiej po taksówkę i pojadę do baru, w którym byłam wczoraj.

Jak zwykle siedzę przy barze. Piję cole tym razem. Po prostu jest jeszcze wcześnie i nie chcę się upić tak szybko jak wczoraj.

- Ciężki dzień? - koło mnie siada jakiś chłopak. Chyba też student.

- Nie dzień, a tydzień, który już jutro, na szczęście, się kończy – odpowiadam patrząc przed siebie. On chyba patrzy na mnie. Jest przystojny.

- Studiujesz? - pyta.

- Tak – odpowiadam.

- Co?

- Medycyna.

- Wow, no proszę taka zdolna! Dlaczego się nie cieszysz? Który to rok?

- Pierwszy.

- Chyba żartujesz? Pierwszy rok, a ty siedzisz w barze zamiast zakuwać?! Nie możesz zawalić, bo cię wyrzucą. Pierwszy rok jest bardzo ważny – poucza mnie. Czy on ma mnie za małą dziewczynkę?!

- Jestem dorosła i wiem co robię. A ty panie wymądrzający się, studiujesz? - pytam go irytującym głosem.

- Teraz mam praktyki, Jestem adwokatem – oznajmia mi. Mówi to tak wyraźnie i ostro… Tak jakby chciał powiedzieć „dziewczynko ucz się ode mnie”.

- Gratuluję. Ale nie mam ochoty na rozmowę z tobą. Żegnam – odpowiadam ze zdenerwowaniem!.Wychodzę z kolejnego baru i dzwonię po taksówkę. Dość tego, wracam do mieszkania! Wściekła wsiadam do taksówki. Płacę od razu i podaje adres mieszkania.

- Czy coś się stało? - pyta taksówkarz. No pewnie jeszcze tego brakowało! Czy wyglądam na, aż tak zdruzgotaną??

- Wszyscy mnie pouczają i traktują jak bachora. Dosłownie – z żalem w oczach oznajmiam.

- Jest pani młoda. Kiedyś pani im wszystkim udowodni, jak bardzo się mylili – daje mi radę.

 

*** *** ***

 

Minęło już sporo czasu, jednak nic ciekawego się nie działo. Norma, czyli nauka i takie tam… Na przykład zdawanie prawa jazdy… Udało mi się. Nie ważne, że za piątym razem. Kupiłam też samochód – Audi A4. Zdałam wszystkie egzaminy dotąd no i nadeszła wiosna. Zwykła, ładna wiosna. Ptaki śpiewają, kwiatki rosną, a drzewa i trawa są wyraziście zielone, po tegorocznej bardzo mroźnej zimie. Aczkolwiek właśnie idę na spacer, samotnie. No po prostu potrzebuję powietrza. Mam już dość zakuwania. Na szczęście zasługuję na małą przerwę. Mam na sobie czarną i dopasowaną do mojej szczupłej figury sukienkę i koturny. Plus torebka, rzecz jasna. Moje bardzo jasne i proste włosy dużo urosły, więc mam je dość długie. Pogoda jest naprawdę piękna jak na kwiecień, wręcz idealna. Z tego powodu spaceruję sobie po jednym z Warszawskich parków. Wybrałam właśnie ten bo jest duży i pełno tu drzew, kwiatów. Ma urok. Ludzie także tu spacerują. Z psami, albo zabierają dzieci ze sobą. Inni ćwiczą, czytają gazetę na ławkach, są też tacy jak ja, czyli spacerują w samotności. Ale ja potrzebuję tego, co prawda Norbert nalegał na randkę, ale nie. Nie chcę. Nagle słyszę czyjeś kroki. Podbiega do mnie ktoś.

- Renata? Nie wierze to naprawdę ty?! - jest taki szczęśliwy. Boże! Ja też nie mogę uwierzyć, że to on. Tak, Łukasz. Mój były ukochany. Ten, który pokochał mnie szczerze. Ten z którym spędziłam pierwszy raz i ten, który był przy mnie w najtrudniejszych chwilach.

- Łukasz… - odpowiadam i zamieram. Bo co mam mu powiedzieć, że zrobiłam wszystko, aby uciec od przeszłości?

- Minęły prawie dwa lata. Dlaczego nam to zrobiłaś? Porzuciłaś przyjaciół, mnie, rodzinę, sprzedałaś dom… gdzie byłaś? Dlaczego nie odpisywałaś na setki mejli, wiadomości? - krzyczy do mnie. I tak. Nie jest to piękne powitanie z pocałunkiem i przytuleniem. To nie scena z filmu, a okropna rzeczywistość.

- Ja… Bardzo ciężko pracowałam i się uczyłam. Teraz studiuję. Posłuchaj… Usiądźmy, wszystko ci wyjaśnię – próbuję mu to wytłumaczyć.

- Nie, Renato… Mogłaś studiować w Krakowie. Mogłaś zamieszkać z ciocią Magdą i nie zostawić nas. Skończyć spokojnie szkołę… Ale wybrałaś co innego.

- Nie mogłam słuchać jak ciotki obrażają moich rodziców! Miałam dość tego cholernego miejsca, które przyniosło na mnie tyle nieszczęść! Nie ogarniasz? Śmierć rodziców, okropna i tragiczna impreza. Nawet związek z tobą przyniósł mi wiele cierpienia… A po ciotkach nie mogłam spodziewać się niczego dobrego.. I jeszcze ta sprawa z moją niby kuzynką i jednocześnie przyrodnią siostrą! - po twarzy spływają mi łzy.

- Nic cię nie usprawiedliwia. Mogłaś dać znać. Ciocia Magda nie była niczemu winna. Ja, Wiki, Paweł też nie… Zniszczyłaś wszystko. A teraz jesteś zupełnie inna. Poznałem cię tylko po twarzy. Co ty ze sobą zrobiłaś? Co to za ciuchy i włosy? Przecież nienawidzisz sukienek i obcasów! - krzyczy do mnie. Ludzie patrzą na nas.

- Posłuchaj porozmawiajmy gdzieś indziej – proponuję mu.

- Niedaleko jest kawiarnia. Chodź – ciągnie mnie za rękę.

- Jak ty mnie traktujesz? Sama pójdę. Nie jestem dzieckiem.

- A przyjechałem tu w odwiedzinach do kuzyna. Kto by pomyślał, że ukryłaś się w Warszawie.

 

Siedzimy już przy stolę w kawiarni i pijemy kawę. Patrzy na mnie z żalem w oczach. Co najmniej jakbym zabiła kogoś, kogo kochał.

- No oświeć mnie swoją opowieścią – mówi do mnie, popijając łyk kawy.

- Dwa lata temu przyjechałam do Poznania. Poszłam tam do liceum, aby je skończyć. Pracowałam i dużo się uczyłam. Dostałam wymarzone stypendium na studia, na które dostałam się do Warszawy. Teraz kończę pierwszy rok medycyny i mam prawo jazdy, samochód, własne mieszkanie. Pełno znajomych. Jestem bardzo szczęśliwa, a ty próbujesz to zniszczyć – kłamię. Nie chcę żeby znał prawdę. Nigdy mu nie powiem, że przeżywam piekło. Nie wyjawię jak bardzo tęsknię za nim, Wiktorią, Pawłem… Za Krakowem i starym domem. Za tym prostym i „trudnym życiem”. Tak bardzo mi ich wszystkich brakuję. Ale nie dałam rady. To miejsce… Po prostu przyniosło wiele złych wydarzeń. Mimo, że tam poznałam ludzi, którym na mnie zależy wolę żyć tu… Na nowo.

- Kłamiesz – oznajmia, patrząc mi prosto w oczy. Skąd to wie? - Znam cię. Jak nikogo… Jesteś nieszczęśliwa. Próbujesz coś udowodnić. Starasz się, a żeby nie myśleć o Krakowie całą swoją energię pochłaniasz na naukę i na niby atrakcyjne życie tutaj. Bardzo cierpisz. Twój uśmiech jest nieszczery, a słowa tak fałszywe, że… Brak mi słów – mówi i wstaje z krzesła. Na stole kładzie banknot, aby zapłacić. Chce odejść.

- Łukasz, proszę zostań… - mówię to tak ponuro… Ale on ma to gdzieś.

- Kogo próbujesz oszukać? - pyta, nie chcąc znać odpowiedzi. Odchodzi.

Średnia ocena: 3.3  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Czekałam z niecierpliwością na tę część, super, 5
  • anonimowa kasia 13.07.2016
    Dziękuję :) Jeszcze będzie wiele części.
  • Margerita 13.07.2016
    Pięć
    powiedziała, że ma Monika czyli go okłamał
  • anonimowa kasia 13.07.2016
    Tak, okłamała go. Dziękuję :)
  • Margerita 13.07.2016
    anonimowa kasia
    bardzo nie ładnie postąpiła
  • anonimowa kasia 13.07.2016
    Margerita tak, ale on też, bo ma dziewczynę :)
  • Margerita 13.07.2016
    anonimowa kasia
    Czy nawzajem się okłamali
  • anonimowa kasia 13.07.2016
    Margerita tak jak jest napisane sprawa nie jest do końca wyjaśniona. Renata widziała rzeczy jakiejś kobiety, A sama pid wpływem alkoholu wczoraj go okłamała. Sama nie rozumie dlaczego ale jak widać nie wyjaśnili sobie niczego.
  • Kajamoko 14.07.2016
    Fajne. Ale to zjebała. Dałabym 5.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania