Poprzednie częściMój Adamie - prolog

Mój Adamie - cz. 4

-Cóż ... - podrapał się w brodę Saunders zakłopotany.

-Jak rozumiem, Armstrong nie był prywatnym lekarzem pana Williamsa? - spytał John.

-Williams nie miał swojego lekarza, Armstrong jest ze szpitala. Ale nie myślisz chyba, że ...

-Tylko rozważam - wtrącił Lewis - Trzeba będzie o to spytać - detektyw wyjrzał przez okno - Wynoszą ciało.

-Mhm - zamruczał komendant patrząc w podłogę. Lewis przyglądał mu się kątem oka.

-Śledczy sprawdzali już pokój?

-Tylko ja z dwójką młodych rzuciliśmy okiem. Wtedy znaleźliśmy wiersz.

-Gdzie był dokładnie?

-Wciśnięty między belki pod łóżkiem.

John Lewis pokiwał głową.

-Dość dokładnie rzuciliście tym okiem - zaśmiał się lekko detektyw - Kiedy przybędzie grupa śledczych?

-Dzisiaj o 17.00 - rzekł sucho ignorując poprzednią zaczepkę Saunders.

-Mamy 15.14 - spojrzał na zegarek - Rozejrzę się tam przed nimi. Jak oni coś znajdą, to zabiorą ze sobą, a to nam śledztwa nie ułatwi - powiedział wstając z krzesła.

-Mam iść z tobą?

-Dam sobie radę. Jeśli możesz, to przygotuj mi listę wszystkich podejrzanych. Przesłuchamy ich po kolei w tym gabinecie. To dobre miejsce.

-Nie warto gabinetu także przeszukać? - zasugerował z dumną miną Saunders.

-Zrobimy to, ale z czasem - odparł krótko i wyszedł.

Kierując się po schodach na górę, Lewis natknął się na roztrzęsionego lokaja.

-Dobrze, że jesteś ... Henry - przypomniał sobie w ostatniej chwili imię mężczyzny.

-Czym mogę służyć? - mówił nadal drżącym głosem.

-Powiadom wszystkich domowników oraz służbę, że zostaną przesłuchani. Niech przypomną sobie istotne fakty minionego wieczoru, szczególnie o panu Adamie. Każda informacja będzie mi potrzebna.

-Oczywiście ... oczywiście rozumiem - odparł Henry.

-Dziękuję - powiedział Lewis i skierował się w stronę pokoju. Przed nim spotkał tym razem jednego policjanta, który domyślił się, że detektyw chce zajrzeć do środka. Gdy John to potwierdził, czarnoskóry, wysoki policjant otworzył drzwi i zamknął je cicho za Lewisem.

 

Przywitał go ten sam zapach, który wtedy. Silna woń kwiatów przyprawiła go o lekki zawrót głowy, a w pomieszaniu z krwią nie należała do najprzyjemniejszych. Detektyw westchnął, założył jednorazowe rękawiczki wyjęte z kieszeni i ruszył przed siebie.

Zaglądał do wszystkich półek, szafek i szuflad. Nie znajdował tam niczego innego poza pamiątkami rodzinnymi, ubraniami i książkami. Zajrzał pod łóżko, próbując naśladować komendanta. Nic więcej tam nie znalazł. Ciemne zasłony dodawały tylko niepokoju i nie pomagały w poszukiwaniach. Gdy John je odsłonił, nie dostrzegł niczego zaskakującego. Za oknami rysował się wielki ogród właściciela, a na parapetach kolejne kwiaty. Może to właśnie w nich znajdzie coś ciekawego? Niestety, i tym razem poszukiwania spełzły na niczym. W szafce nocnej Adama Williamsa, znalazł tylko leki nasenne, kilka długopisów i czystych kartek. Zrezygnowany wyszedł z pokoju.

Gdy podziękował policjantowi, udał się ponownie do gabinetu. Minął się z policjantem, który udał się na pocztę, z dwójką kucharek i ogrodnikiem. Wszyscy przywitali go nieprzyjemnym spojrzeniem.

-I? - spytał Saunders gdy Lewis wszedł do gabinetu.

-Nic ciekawego - odparł. Razem z komendantem usiadł po jednej stronie stołu, zostawiając wolne krzesło po drugiej. Zauważył listę sporządzoną przez Saundersa i przejrzał ją.

-Od kogo zaczynamy? - spytał komendant.

-Weźmy naszego lokaja od "reżysera zbrodni" - wspomniał Lewis.

-Zgadzam się.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • DEMONul1234 24.04.2020
    Czytałeś może "Zdradę" S.J Parris? Mam dziwne wrażenie, że twoje opowiadania są podobne(motyw listu, lekarz , niejednoznaczne morderstwo, duża ilość podejrzanych). To tylko takie moje spostrzeżenie, mogę się mylić :))
  • Lincoln 24.04.2020
    Nie znam niestety ;/ jestem fanem Agathy Christie
  • DEMONul1234 24.04.2020
    Lincoln List mi się podobał nawet, gdyż dawałeś w miarę dobre opisy i nie było drętwej narracji. Tutaj polecałbym dodać kilka opisów do rozmowy na początku rozdziału. Seria zapowiada się dobrze.
  • Shogun 24.04.2020
    Jest dobrze, no, troszku więcej opisów by nie zawadziło ;) Co do rozdziału, to większych błędów nie znalazłem. No nic, czekam na dalszy rozwój wydarzeń ;)
  • Bajkopisarz 27.04.2020
    „podrapał się w brodę Saunders zakłopotany”
    Saunders zakłopotany podrapał się w brodę
    „Tylko ja z dwójką młodych rzuciliśmy okiem”
    Albo tu jest duży skrót, albo czegoś nie załapałem. Przed chwila padła informacja, ze wynoszą ciało. Teraz dowiadujemy się, ze pokój został tylko pobieżnie sprawdzony. Jak więc można wynieść ciało i nie sprawdzić dokładnie miejsca zbrodni? A gdzie podstawowa zasada: niczego nie dotykaj! W tym ciała.
    Alb nie zrozumiałem i tu chodzi o coś innego.
    „Nie warto gabinetu także”
    (A) Nie warto by gabinetu także
    „zapach, który wtedy.”
    zapach, jak wtedy
    „policjantowi, udał się ponownie do gabinetu. Minął się z policjantem, który udał się”
    policjantowi – udał się – policjantem – udał się = powtórki

    Ja wiem, że mamy zwracać uwagę na szczegóły, ale by to robić skutecznie, musi być zachowany realizm. Jeśli moja obawa, że zabrano ciało, depcząc ślady, a śledczy dopiero mają się pojawić, okaże się prawdziwa, to niestety cały realizm leci na pysk.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania