Moje własne - Shogun

Ech i znowu przylazł ten młodzik. Po raz kolejny chce mnie przepytywać i tylko jazgotać dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Jakby mu się płyta zacięła. Dobra chce rozmawiać, to porozmawiamy - mówię sam do siebie.

Siedziałem w małym szarym pomieszczeniu bez okien. Ściany były uspokajająco szare, a w każdym kącie pokoju znajdowała się kamera. Standard.

Przede mną przy ciężkim metalowym stoliku usiadł młody, dwudziestosześcioletni chłopak, świeżo po studiach. Miał czarne kędzierzawe włosy, opadające mu lekko na oczy. Te z kolei, błyszczące, młode, pełne życia. Choć poeci mawiali, mawiają i będą mawiać, że narząd wzroku się nie starzeje, to jednak nie mają racji. Bledną one z biegiem czasu, gdy człowiek staje się coraz bardziej zmęczony rzeczywistością. W sumie byłem w jego wieku, gdy sam się zmęczyłem. Oby się chłopak z nią również nie przeliczył. Nie wiem, może dlatego miałem do niego, pewnego rodzaju sentyment i sympatię? Z rozmyśleń wyrwał mnie jego głos:

- Witam pana, panie Grzegorzu - powiedział z uśmiechem na ustach.

- Witam Mateuszu - odparłem z lekkim rozbawieniem.

- Mam do pana kilka pytań.

- Wiem, zawsze masz.

- Tak, nie da się ukryć - rzekł i roześmiał się.

- W takim razie pytaj, na co czekasz?

- Więc zacznijmy od początku... - zaczął, lecz nie dokończył, gdyż wszedłem mu w słowo.

- Ech, od początku? Znowu?

- Tak, jak najbardziej. To bardzo ważne - powiedział poważnie.

- Dobra, niech będzie. Co chcesz wiedzieć psychologiczny Sherlocku?

- Po pierwsze, wiem, że zabił pan swojego kolegę z pracy i trafił do więzienia na dwadzieścia lat. Jednak jedna rzecz nie daje mi spokoju, gdyż po tychże dwudziestu latach odsiadki, zabił pan po raz kolejny i znów trafił do więzienia, tym razem na dożywocie. Dlaczego więc zabił pan ponownie, wiedząc, że jest pan recydywą i, że inaczej niż dożywociem, to się nie skończy?

- Słuchaj Mateusz, przecież to dziecinnie proste. Ktoś taki, jak ty, powinien to już rozgryźć.

- Mam jednak problemy - powiedział lekko zawiedziony. - Możesz mi o tym opowiedzieć? - spytał i spojrzał mi w oczy. Dostrzegłem lekki zanik błysku w jego gałkach ocznych. O nie, nie, nie, nie będzie ci tu dusza blednąć chłopcze - pomyślałem.

- Dobra, opowiem ci wszystko jeszcze raz od początku, ale słuchaj uważnie.

Mateusz kiwnął głową i sięgnął do kieszeni marynarki po notes oraz długopis. Jak zwykle chciał robić notatki.

- Otóż jak to się zaczęło? Jak doszło do tego, że jestem tutaj. Hmm, to proste. W pewnym momencie rozczarowałem się rzeczywistością. Zdałem sobie sprawę, że świat zewnętrzny nie jest moim domem - mówiłem, a on znów kiwał głową i zapisywał wszystko na małych kartkach notesu. Miałem wtedy tyle samo lat, co ty, ale wiesz? Wiesz, jak to się zaczęło? Cóż, kiedyś byłem obiecującym architektem. Pracowałem nawet w dość dobrze prosperującej firmie. Dostałem do wykonania pewien projekt. Pracowałem nad nim rok. Liczyłem, że dzięki niemu uzyskam awans. Włożyłem w niego całe swoje serce, umiejętności i talent. I jak myślisz, co się stało? - Mateusz podniósł głowę, popatrzył na mnie i zamyślił się - Tak, dokładnie to, o czym teraz myślisz. Tak szuja kaprawa, mój niby „kolega” z pracy, podpierdolił mi mój projekt. Przedstawił go jako własny, a gdy próbowałem protestować, nikt nie zwracał na mnie uwagi. Chuj zgarnął wszystkie laury, no to co? Miałem siedzieć z założonymi rękami, gdy jakiś śmieć ukradł mi mój rok życia? Zatłukłem gnidę, tymi gołymi rękami - powiedziałem i pokazałem mu swoje dłonie. Wtedy już bowiem wiedziałem, że w tym zewnętrznym świecie nie istnieje coś takiego, jak przyjaźń, nagroda za ciężką pracę, uznanie, czy też inne wartości. Liczyła się tylko kariera, pogoń za pieniędzmi wszelkimi metodami, nawet po trupach i za cenę własnego honoru. Dostałem za gnidę dwadzieścia lat odsiadki i tak oto wylądowałem tu pierwszy raz. Wtedy wszystko się zmieniło. Poznałem inny, lepszy świat... - chciałem mówić dalej, lecz Mateusz się wtrącił.

- Dlaczego lepszy, przecież to więzienie - powiedział zdziwiony.

- Tak, więzienie. Na pierwszy rzut oka nie różni się niczym od świata zewnętrznego. Jesteś zmuszony codziennie wstawać o odpowiedniej porze, zapieprzać do roboty, wracać, kłaść się spać i tak w kółko. A jednak istnieje jedna zasadnicza różnica. W świecie zewnętrznym zapierdalasz na innych, nie jesteś nikim więcej, jak tylko małym trybikiem w maszynce do robienia pieniędzy. Człowiek zredukowany jest tam do minimum człowieczeństwa. Przypomina robota, automat, który robi to, co każą. W więzieniu jest tylko tak różnica, że klawisze ci o tym przypominają. Na zewnątrz pamiętasz o tym sam, bo masz wyprany przez obietnicę bogactwa mózg. Na końcu okazuje się, że i tak gówno dostajesz i tylko zdychasz na śmietniku zapomnienia jako narzędzie niezdatne do dalszego użytku. W więzieniu jest inaczej. W więzieniu jesteś człowiekiem. Istnieją tam wartości, takie jak przyjaźń, honor. Kolega, z którym siedzisz w celi, nigdy cię nie zdradzi i nie wsypie, gdy szmuglujesz jakiś towar. Jeszcze ci chłop pomoże. W więzieniu istnieją gangi, to prawda. Lecz one opierają się na wartościach, na wspólnocie. Takie małe społeczności. Nigdy nie zostaniesz odrzucony. Zawsze znajdziesz taką, która cię przyjmie, bo więźniowie trzymają się razem, aby przetrwać. Może się to wydawać śmieszne i nierealne, ale tak właśnie jest. Sam zostałem królem tego więzienia, bowiem tutaj doceniają siłę i łeb na karku... - znów mi przewał.

- Jak to królem? - spytał zszokowany.

- No normalnie. Wspominałem, że w więzieniu istnieją gangi, tak? Otóż to jest wyjątkowe. Tutaj nie ma gangów. Zjednoczyłem wszystkich i zapobiegłem wyniszczającym ludzi wojnom, gdyż mimo to, że grupy trzymały się razem, to konflikty istniał. Zresztą jak wszędzie. To rzecz naturalna. Jednak wystarczyło im po prostu wytłumaczyć to, co teraz tłumaczę tobie. Oczywiście musiałem pokonać kilku niepokornych „szefów” gangów. Możesz myśleć, że to wbrew wartościom, o których mówię, ale prawda jest taka, że bez wojny nie ma pokoju.

- I tak to trwało przez dwadzieścia lat? - spytał nagle Mateusz.

- Dokładnie - odparłem.

- I co było potem?

- Potem wyszedłem na wolność.

- Więc jak ponownie tutaj trafiłeś? Dlaczego?

- Ponieważ po raz kolejny się zawiodłem. Pytasz dlaczego? Prosta sprawa. Byłem już jakiś czas na wolności. Z moich wiadomości wynikało, że na całe szczęście, w więzieniu wszystko było w porządku.

- No to dlaczego trafiłeś ponownie do więzienia? - spytał zniecierpliwiony.

- Spokojnie daj mi dokończyć - upomniałem go. Wspominałem już, iż drugi raz się zawiodłem. Otóż wracałem sobie późno już nocą do domu. W pewnym momencie zauważyłem w małym zaułku, jak jakiś gnój gwałci młodą dziewczynę. Tego było już za wiele. Tak się wkurwiłem, że aż krew we mnie zawrzała. Podbiegłem do gościa, złapałem go za ten pusty, zdziczały łeb i po prostu skręciłem kark. Strzeliło tak, jakbym złamał patyk. W przypływie kolejnego gniewu wrzuciłem ścierwo do śmietnika stojącego obok. Dziewczyna mi podziękowała i uciekła. To był mały promyk nadziei, na to, że ten świat nie był jeszcze do końca stracony. Jednak było już za późno. Trafiłem tu po raz kolejny. Tym razem na dożywocie. Już stąd nie wyjdę, jednak jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy, a wiesz dlaczego? - spytałem chłopaka.

- Dlaczego?

- Ponieważ zdałem sobie sprawę, że to jest moje miejsce, mój prawdziwy dom. A teraz idź chłopcze i znajdź własne miejsce, miejsce, które nazwiesz domem - powiedziałem do niego, kończąc swą opowieść.

Następne częściMoje miejsce - Pomidor

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Anonim 03.05.2020
    Kocwiaczek?
  • Shogun 07.05.2020
    Pudło Antoni :)
  • Kocwiaczek 03.05.2020
    Shogun? :)
  • Shogun 07.05.2020
    Takie trochę niepewne, ale zgadza się Koci ;)
  • Pasja 03.05.2020
    Moim zdaniem to Antoni Grycuk
  • Pasja 05.05.2020
    ? Potwierdzam
  • Shogun 07.05.2020
    pasja tym razem byłem to ja ;)
  • Shogun 05.05.2020
    Antoni Grycuk?
  • Anonim 08.05.2020
    Chciałbym, ale nie :)
  • Akwadar 05.05.2020
    Tym razem nie jestem pewny, ale stawiam na Shoguna.
  • Shogun 07.05.2020
    Widzę Pan Wodniak potrafi wyczuć Shoguna ;)
  • Dekaos Dondi 07.05.2020
    Shogunie→Z ręką na sercu prawdę piszę. Zapomniałem wpisać→Shogun. Jeno na kartce notka jest.
    Ale to się rzecz jasna→nie liczy:))
  • Shogun 07.05.2020
    Tak właśnie podejrzewałem, gdyż również zastanawiałem się, gdzie do Dondi się podziewa, iż jeszcze Shoguna nie zdemaskował :D Teraz już tajemnica rozwiązana :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania