Motyl

Przyszedł czas na sprawowanie swojej części opieki. Postanowiłem odwiedzić moich rodziców, pokazać dzieciom, dziadków i rodzinny dom. Spacerowaliśmy po moim miasteczku, podziwiając wszystko z sentymentem, lecz przeliczyłem się co do moich dzieci. Nosy w telefonach, “kiedy jedziemy do domu, niezły cringe, lol”.

No i tak spacerujemy już od trzech dni. Wspaniały wyjazd. Emocjonujący.

Wtedy zobaczyłem, że ulica od strony rynku swobodnym lecz pewnym krokiem zbliża się dziewczyna. Blond włosy, wysoka smukła sylwetka. Skóra delikatna niemal błyszcząca. Delikatna jedwabna koszulka opinała luźno doskonale kształtne młode piersi. Pachniała. Nie był to ani szampon ani perfum. Po prostu pachniała. Rysy twarzy wydawały się znajome i mnie oświeciło.

Jak miałem 15 lat, kolega z liceum chwalił się, że ma nową córeczkę. Pamiętam, jak później, jako mała dziewczynka śmigała na rowerze pomiędzy blokami. Minęło jakieś dwadzieścia lat i ona dziś jest już kobieta o wyjątkowym pięknie. Spytałem:

- Część! Czy Ty czasem nie jesteś siostra od Tadka?

Zatrzymala się i z delikatnym, ledwo widocznym uśmiechem skinęła głową.

- Wypieknialas odkąd Cię widziałem ostatnio raz.

Prychnela śmiechem równie delikatnie co wcześniej, lecz nie zawstydziła się. W zasadzie biła od niej pewność siebie. Mimo to kontynuowałem.

- Przepraszam. Nie chcę wprawiać cię w zakłopotanie. Po prostu jestem trochę zaskoczony. Jak cię ostatni raz widziałem, to miałaś lizaka we włosach a tu proszę. Dorosła, piękna kobieta.

- Nie o to chodzi. To co powiedziałeś jest faktycznie w pewien sposób zabawne, ale cieszę się, że to powiedziałeś. To miłe.

- No to chyba kamień mi spadł z serca. Co tam u braciszka?

Spytałem, chcąc uniknąć dalszego komplementowanie, żeby nie pomyślała, że flirtuje, ale uśmiech jakby zniknął z jej twarzy. W sensie uśmiech pozostał, ale jakby radość znikła. Jakby się rozczarowała.

- Tadek? No, żyje. Pracuje. Rodzinę założył. Nie wiem na jakim jesteś etapie, w końcu to twój kolega. A co u ciebie? To twoje?

wskazała na dwóch odklejonych od rzeczywistości chłopaków, którzy stojąc koło siebie nawet o tym nie wiedzieli. Zakryłem oczy dłonią i wymamrotalem spod nosa.

- Tak jestem dumnym tatą.

Nie czekając nawet sekundy wypaliła:

- A gdzie ich mama?

- Cóż, to długa historia… w każdym razie nie ma jej dzisiaj tutaj. Nie będę cię zanudzać. A ty dokąd dzisiaj zmierzasz?

tu troszkę jakby spochmirniala, posmutniała. Chwilkę jej zajęło zanim pozbierała słowa i w końcu podniosła pełne powagi oczy w moją stronę. Szorstki i sucho przekazała informacje.

- Idę na trening bokserski mojego chłopaka.

- Rozumiem. Nike od ciebie entuzjazmem.

- Po prostu nie lubię tam chodzić. Jego koledzy się ciągle do mnie przyzwalają. On mi mówi, żebym się nie przejmowała bo nikt mnie tam nie ruszy, ale mnie to irytuje, że mnie tam traktują jak mięso.

- To nie idź. Jesteś przecież dorosła. Nie musisz robić czegoś na co nie masz ochoty, żeby inni byli zadowoleni. Pamiętam, że lubiłaś pływać i pływałaś świetnie. Tadek mówił, że nawet jakieś sukcesy na zawodach miałaś. Trenujesz dalej?

Spochmurniala jeszcze bardziej. Jakby chciała coś powiedzieć, ale ja zatkało, więc kontynuowałem:

- Chyba byś nie chciała się obudzić pewnego dnia z myślą, że inni wybrali ci życie.

Wybuchła, jej oczy zapłonęły i zabłysnęły. Niemal krzycząc wycedziła:

- Pilnuj swojego nosa. Zajmij się swoją rodziną i swoimi sprawami, a nie mieszaj innym w głowach.

ale nie odeszła.

- Wiesz nie staram się układać ci życia, ani mówić co co masz robić, a na pewno nie zamierzałem cię urazić w żaden sposób. Zwyczajnie przeszedłem w życiu ten etap, że wybrałem innych zamiast siebie i teraz widzę ile mogłem zrobić i jak nieszczęśliwy z tego powodu się stałem.

Przez chwilę milczeliśmy patrząc na moich dwóch chłopaków. Po chwili zapytałem, masz ochotę się przejść po parku, mogłabyś mi opowiedzieć co się zmieniło w. Naszym miasteczku chwilę mnie nie było, ale ona schyliła głowę i powiedziała:

- Nie, mój chłopak to idiotą. Będzie ci chciał zrobić krzywdę.

- Staremu dziadowi, z dwójką dzieci? Nie sądzę, ale gotów jestem zaryzykować, w końcu też trenowałem. Jeśli nie przeszkadza ci moje towarzystwo, to mi będzie bardzo miło.

- A tam, staremu dziadowi… Co najwyżej tatuśkowi w rozsądnym wieku. - zachichotała i dodała: - no dobrze. Chodźmy. I tak jestem na niego wkurzona.

Spacerowaliśmy i gadaliśmy o tym co się do tej pory wydarzyło w naszych życiach. O tym jakie plany mieliśmy, jakie szanse zmarnowaliśmy i dlaczego. W końcu sielankę przerwały moje chłopaki. Zaczęły wołać jeść. Zapytałem jeszcze czy zje z nami pizze, ale na horyzoncie pojawił się jej chłopak i zaczął coś tam sobie machać pięściami, odgrażał się i pokrzykiwał. Nic się nie odzywałem, tylko patrzyłem na nią ze zrozumieniem. W kocu szarpnął ją za rękę i porwał pośpiesznie, że ledwie udawało się jej nadążyć przebierać długimi smukłymi nóżkami. Gdzieś z oddali na zakręcie rzuciła mi tylko spojrzenie pełne rozczarowania i żalu. Nie mogłem przestać o tym myśleć.

Na wieczór zapowiadali deszcz, więc kiedy dzieciaki poszły spać, zabrałem parasol i poszedłem na spacer, gdzieś tam w środku pchany nadzieją, że ją spotkam znów, ale szczerze wątpiłem. To było bardzo przyjemne kilka godzin spaceru w towarzystwie wspaniałej kobiety. Wycinek z życia, którą postanowiłem zapisać, żeby nie zapomnieć.

Rozmyślałem, o przeszłości, o znajomych, którzy już nie żyją. O tych, którzy pewnie jeszcze żyją, ale mamy kontaktu już ćwierć wieku. O szkolnych sympatiach i wakacjach nad brzegiem rzeki. Zdałem sobie w pewnym momencie, że zaszedłem pod dom Tadka rodziców. Coś mnie tu przyciągnęło podświadomie.

Na balkonie na drugim piętrze stała ona i paliła papierosa. Mimo nocnych ciemności, chmur i coraz mocniej padającego deszczu, widać było smutek na jej twarzy, który jakby ustąpił kiedy mnie zobaczyła.

- Co ty tu robisz?

Troszkę się zmieszałem, odniosłem wrażenie, że tak naprawdę ona widziała mnie dużo wcześniej. niż ja ją zobaczyłem i to pytanie, które padło w moją stronę było bardziej wysycone w złości.

- Wyszedłem na spacer. Mam duży parasol. Może masz ochotę się przejść.

Zagasiła papierosa i zniknęła w mieszkaniu. Przez dłuższy czas stałem tak, zastanawiając się czy słyszała pytanie, może po prostu jest zła na mnie i na to, że się dzisiaj zjawił z butami w jej życiu, krzyżując plany. Właśnie miałem odchodzić, kiedy zapaliło się światło na klatce schodowej, drzwi wejściowe do budynku otworzyły się i wybiegła z nich smukła sylwetka okryta ortalionową bluzą z kapturem, w glanach i krutkich spodenkach. Podbiegła pod mój parasol i wyhamowała wpadając na mnie.

- Dałeś mi dzisiaj radę, żebym zaczęła robić to na co mam ochotę i dla siebie nie dla innych i teraz mam ochotę wyjść na spacer. Z tobą.

Skinąłem w milczeniu, wystawiłem do góry łokieć ręki trzymającej parasol. Chwyciła mnie kurczowo i ruszyliśmy wolnym krokiem. Kontynuując rozmowę o spełnianiu marzeń.

Mniej więcej po dwóch godzinach, deszcz zmienił się w burzę a silny podmuch wiatru wywrócił parasol w kielich. Zanim zdążyliśmy podbiec do najbliższego schronienia, stanowiącego arkady hotelu, zmokliśmy niemal doszczętnie. Na szczęście czerwiec był gorący, więc nie było nam zimno. Tylko śmialiśmy się z pogiętej parasolki. Zapytała:

- To jakie jest twoje marzenie, którego pewnie nigdy nie spełnisz i dlaczego?

- Nie powiem ci, będziesz się śmiała.

- No. Śmiech to zdrowie.

- Ok. - nabrałam powietrza - Ludzie w naszym kraju są strasznie pruderyjni i musiałbym wiele zmienić w swoim życiu.

- No dobrze, ale co to takiego?

- Ech, zawsze chciałem zagrać w filmie porno.

Wybuchnęła śmiechem.

- Wiedziałem, że się będziesz śmiała. W sumie to głupie.

Przestała się śmiać, popatrzyła na mnie i powiedziała spokojnie.

- Może po prostu nie znalazłeś jeszcze odpowiedniej osoby, żeby spełnić swoje marzenia. A ja się zaśmiałam, bo chciałam powiedzieć dokładnie to samo.

I tak patrzyliśmy na siebie przez chwilę bez słowa. Patrzyliśmy na siebie, aż w końcu zdaliśmy sobie sprawę z tego, że stoimy dosłownie przy wejściu do hotelu. Spojrzałem na drzwi. Spojrzałem na nią. Ona skinęła z wyrazem twarzy mówiącym wiele nieprzyzwoitych rzeczy. Wzięliśmy, więc pokój i odkąd wsiedliśmy do windy rzuciliśmy się na siebie ze zwierzęcą dzikością.

Oszczędzę wam pikanterii, bo jeden z czytelników coś wspominał o niskich lotów porno. Jednak zapewniam, że noc była ostra jak żyletki.

Rano kiedy piliśmy wodę prosto z kranu, zaczęliśmy się śmiać, że nikt nie włączył kamery i wróciliśmy do łóżka na kolejne kilka godzin.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • il cuore 4 miesiące temu
    /Nike od ciebie entuzjazmem./ – zapewne – bije
    /ani mówić co co masz robić/ – to co masz
    I takie tam tego rodzaju usterki.
    Tak ogólnie, brakuje dużo tzw. znaków diakrytycznych, zbyt wiele aby wyszczególniać, itp.

    Tekst jest dosyć ciekawy, a więc szkoda, że niedopracowany pod względem zapisu.
    Serdecznego
  • Poncki 4 miesiące temu
    https://youtu.be/SF_18nmUm1E?si=S5g2WOG_Dg9EzpBO

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania