na kośnej łące - dyptyk
w intencji deszczu
nie rozumieć modlących się na majówce kobiet
to jak wyprzeć się z matki na amen
pozbawić jej tchnienia przy świeczkach na torcie
i rozpalaniu do końca niewyszabrowanych oczu
niektóre wzięły mnie pod wilgoć powiek
z tym co nie mogło przepalić się w piersiach
i chociaż należą już do innej modlitwy
wciąż przy mijaniu rzucają się pod nogi cieniem
i nie możemy połączyć swoich przytulić się
jak duże autystyczne dzieci
spod niezachodzących na siebie księżyców
i stąd ta susza w oczach
wotum
odchodzili zawsze o tej porze roku
kiedy słońce przesypuje smak owoców
w kielichy kwiatów przelewają się kobiety
a Pan Bóg po staremu wiąże powrósłami
jedyny koniec z końcem nasze cienie
wyłuskiwane z ławek pod domem
zostawiając zgoniny pamięci
od lat mam odpowiednią do odejścia cerę
w kolorze skrystalizowanego lipowego miodu
które to lato przez zasiedzenie na wózku
podoranego na trzy palce czasu
Komentarze (3)
Pozdrawiam.
Nooo potrafisz zachwycić:)
5!!!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania