na kośnej łące śnieg
dla mnie pod melancholią to zaszczyt
odchodzili zawsze o tej porze roku
kiedy słońce przesypuje smak owoców
w kielichy kwiatów przelewa kobiety
krew staje się świeższa do odszumowania
a Pan Bóg żniwował po staremu
podbierając od drogi
nasze cienie wyłuskiwane z ławek pod domem
wiążąc jak powrósłem swój koniec z końcem
zostawiając zgoniny pamięci
od lat mam cerę w kolorze skrystalizowanego miodu
odpowiednią do odejścia
a zasiedziałem się
w tym podoranym na trzy palce czasie
Następne części: na kośnej łące - dyptyk
Komentarze (2)
Do reszty jeszcze wrócę.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania