Poprzednie częściNa palcach - 1/3

Na palcach - 3/3

Znów unosili się wysoko, a chmury płynęły jeszcze wyżej nad nimi. Tak, że w dole było widać wszystko.

 

Miasto, które na ziemi wydawało się nieskończone, teraz stanowiło tylko szarą plamę, która z tej odległości wyglądała nieruchomo, choć tak naprawdę tętniła życiem.

Na początku nie rozumiał, skąd to błogie uczucie. A potem to do niego dotarło.

 

Cisza.

 

Nie słyszy ich. Nie słyszy maszyn. Nawet szmeru tych pracujących nocą, które ktoś wychowany wśród nich uważał za ciszę.

 

– Dużo o nich mówiłeś, więc chciałem cię zabrać tam, gdzie ich nie słychać.

 

To prawda, że mówił, ale nigdy nie powiedział wprost, jak bardzo mu przeszkadzają. Już dawno przestał wierzyć, że to coś zmieni.

 

Nie potrafił znaleźć słów, ale jego twarz stanowiła chyba dostateczny wyraz wdzięczności, bo jego przyjaciel uśmiechnął się i odwrócił wzrok.

 

*

Dopiero, kiedy poczuł się już zupełnie i absolutnie szczęśliwy, zapytał:

 

– Dlaczego właśnie teraz?

– Bo to szczególny lot. – Nie patrzył na niego. – Pożegnalny.

 

*

 

Pęd wyciskał mu łzy z oczu – a może naprawdę płakał?

Głos jego przyjaciela – nie, nie był nim, już nigdy więcej – ścigał go poprzez przestrzeń, ale kiedy tylko się przybliżał, on zmieniał gwałtownie kierunek, stopniowo zwiększając też wysokość. Im wyżej, tym mniej do niego docierało. I dobrze. I tak wiedział, co tamten do niego mówi.

 

Nigdy nie rób tego sam.

 

Dlaczego?

 

Uszy wypełniał donośny, jednostajny szum, kontury zanikały, a kolory zdawały się krzyczeć. Coś się działo. Nieważne.

– Nikt inny…! Nie… zabierze… mnie… wyżej… – zaczynało mu brakować tchu; wyciągnięta przed siebie ręka pozostawała tak chyba tylko dzięki sile woli, ale i ona za chwilę przestanie wystarczyć; bolało go całe ciało.

 

Mignął mu obrazek widziany kiedyś w książce. Przedstawiał chłopca ze skrzydłami u ramion. Ale te skrzydła rozpadały się, pióra były wszędzie dookoła, a on spadał w dół z przerażeniem w oczach. Odcyfrował podpis, bo nie składał się z trudnych słów. Upadek Ikara.

 

Ostatnim, co do niego dotarło, był paniczny krzyk.

 

A potem uczucie, jakby coś – ktoś – ktoś o dużych, silnych, ale delikatnych ramionach go pochwycił.

 

Przecież tego nie było w książce.

 

*

 

Otaczało go wiele postaci. Dorośli, dzieci, starsi ludzie. Ale wszyscy współdzielili coś w wyrazie twarzy. Coś, co już dobrze poznał u…

 

– Tak, to my. – Znajoma postać wysunęła się przed szereg. – Zrobiłeś niezłe wrażenie.

 

*

 

– Nie mieli pojęcia, że tak jakby cię… przygarnąłem.

 

|Nigdy nie patrzyli, gdzie latam. Nawet nie kłamałem.|

 

– Czyli… to wszystko było tylko przypadkiem?!

 

Największa przygoda jego życia była czyjąś zabawą, drobnym nagięciem Zasad, które każą obserwować i czekać na właściwy moment?

 

Trybikiem w maszynie.

 

– Trybiki w maszynach są strasznie głośne. Sam mi to powiedziałeś.

 

*

 

– Nie dawaj im znać, że nadchodzimy – szepnął mu do ucha.

To było zupełnie jasne. Wiedział, że nie zrozumieliby. On sam ledwo pojmował, a tyle już zobaczył.

 

Któż może ich winić?

 

*

– Nie zasnę.

 

Nie zasnę.

 

Nie… za…

 

Zasnął.

 

***

 

wiele lat później

 

Dotarł do znajomej polanki między drzewami. Będąc tam, można było uwierzyć, że to gdzieś głęboko w lesie. Dopóki nie natrafiło się na wyraźny ślad, który przypominał, że to tylko nieużytek wciśnięty pomiędzy asfaltowe drogi, zakład pracy i wyjeżdżone do połysku tory kolejowe.

 

Odgłosy maszyn nadal tu były – ale teraz, kiedy nauczył się je rozumieć, nie napawały go już lękiem i nie zakłócały spokoju. Jego zdolność do rozpoznawania najlżejszych zmian w brzmieniu czyniła z niego eksperta. Obecnie pracował też nad technologią, która miała sprawić, że będą cichsze – z myślą o dzieciach takich, jak on.

 

Wiedział już, co oznaczają te trudne słowa z książek.

 

Od dawna nie miał ani jednego koszmaru.

 

Tamten lot rzeczywiście był ostatnim, ale wkrótce zrozumiał, że cel nauki został osiągnięty. Nie musiał już uciekać, wspinając się na palce. Wystarczy, że potrafi to teraz zobaczyć w zwykłej, gotującej się wodzie.

 

Ale mimo to od czasu do czasu przychodzi tutaj, gdzie nikt go nie widzi – i wspina się na palce. Żadnych metafor – zwyczajnie staje na palcach i zamyka oczy, zapraszając wspomnienia pod powieki.

 

Z pewnych rzeczy nigdy się nie wyrasta. A przynajmniej pewni ludzie z nich nie wyrastają.

 

Nie martwcie się. Nie dam im znać, że nadchodzicie.

 

|Kim jesteśmy?

 

I kim będziemy?

 

Może nikim szczególnym.

 

Może świat niczego nie zauważy.

 

Nie musi.|

 

KONIEC

 

______________________

I won't fall asleep

 

who can blame them

 

don't let them know we're coming

 

they never look to see me fly, so I never have to lie

 

nobody else can take me higher

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Droga_we_mgle↔Trudno mi ów szczególny tekst - i pozostałe części - złożyć w konkretną całość.
    Wszystko jest takie "nieoczywiste" niczym skryte za mgłą. Wiele różnych myśli, pytań, kołacze.
    Sprawę maszyn, też można zrozumieć niejednoznacznie. Jakby inne światy, zachodzące na siebie.
    Tak czy siak, to jeden z lepszych tekstów jakie czytałem. Może właśnie z uwagi na taką specyfikę treści.
    Zresztą Twoje teksty, takie są. I dobrze! Przeczytam całość jeszcze raz:)↔Pozdrawiam😁
  • droga_we_mgle dwa lata temu
    Dekaos Dondi ✎bardzo dziękuję. Odnoszę wrażenie (potwierdzone odbiorem), że jest to tekst trafiający do dość niewielkiej grupy odbiorców, ale takie też są potrzebne i cieszy mnie to niezmiennie :)

    Z maszynami jest tak, że nie chciałam ich czynić ostatecznie złymi - one po prostu są, a prawdziwymi antagonistami są ludzie, których nie obchodzi cudza wrażliwość i perspektywa. I pokazanie, że zrozumienie - ludzi i maszyn - pomaga.

    Dziękuję jeszcze raz :))
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Droga_we_mgle↔Dzięki za info😁 Chyba zrozumiałem więcej, tym moim pokręconym mózgiem:) Co do maszyn, jakbyś kiedyś zechciała, ale nie musisz:~)
    https://www.opowi.pl/lbnp35eka-a62418/
  • droga_we_mgle dwa lata temu
    Dekaos Dondi ✔nie dzisiaj jeszcze, ale zechcę
  • marok 5 miesięcy temu
    Myślę, że pisanie w taki sposób też wymaga pewnego drygu ku temu. Bo pisać słowa dla samego pisania nie sztuka. A tutaj gra mi ten sposób prowadzenia historii. Nawet jeśli czasami nie skumam pojedynczych aspektów :)
  • droga_we_mgle 5 miesięcy temu
    Dzięki za przeczytanie całości i komentarze :)
    Cieszę się, że się podobało ~

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania