Poprzednie częściNa psa urok (drabble)

Na psa urok (drabble)

Nie kojarzył tej twarzy. Lekko rozmyta w gorącym powietrzu nie pozwalała na przypisanie do jakiegokolwiek imienia. Owinięta czymś dziwnym, może nawet prześcieradłem, nie odpowiedziała na jego dzień dobry, snując się niby duch, od furtki do furtki, nie rzadko zaglądając do okien. Domokrążca - pomyślał. Albo inna zaraza.

 

Nie spał tej nocy. O dwunastej miejscowe baby, uzbrojone w traktory z doczepionymi doń pługami, zupełnie nagie, zabrały się za oborywanie wsi. Janek zaś, wyguglawszy co trzeba, przystąpił do klecenia osikowych krzyży. Obsiał też bruzdy konopią. Indyjską, bo - "Nie ma to jak mleko od szczęśliwej krowy" - zarechotał, krzesząc pod stogiem sołtysa całkiem świeży ogień.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania