Narodziny potwora część 3 - Mięso i wino
Następnego dnia spotkali się przy śniadaniu. Soleil miała na sobie czarną, prostą suknię z długimi rękawami, sięgającą ziemi, sprawiającą, że jej postać wyglądała jeszcze bielej niż poprzedniego dnia. Suknia wyglądała na niej niemal biednie w porównaniu do bogactw otoczenia.
Pokój jadalny był prosty, choć pełen dyskretnego przepychu. Długi stół i tuzin krzeseł wykonany z różanego drzewa na środku dużego pomieszczenia, przepiękny kandelabr zwisający z sufitu, niemal dotykający blatu, i szafki z przeszklonymi drzwiami, pełne porcelanowych zastaw, ustawione pod ścianami.
Mięso bliżej nieokreślonego pochodzenia stało przed nim razem ze srebrnym kielichem pełnym wina. Jadł, nie czując smaku, myśląc tylko o tym, żeby poznać dalszą część historii.
– Wygląda pan na niewyspanego – delikatny niczym aksamit głos oderwał go od gmerania widelcem w mięsie. – Pokój nie sprostał pańskim wymogom? Łóżko było za twarde? Proszę powiedzieć słowo, a dopilnuje, żeby pana pobyt w moich progach był niczym poza przyjemnością.
– Nie musi się panie…
– Soleil – przerwała, zanim zdążył nazwać ją „panienką”.
Poczuł na plecach zimny dreszcz, jakby śliski ślimak pełzł wzdłuż jego kręgosłupa. Przez chwilę jej oczy nie wyglądały na łagodne. Pojawił się w nich wyraz, który zniknął, nim zdążył go nazwać. Miraż, ułuda. Prawdziwsze jednak od jej delikatnego uśmiechu.
Odchrząknął, skupiając się jedynie na historii.
– Nie masz powodów do obaw Soleil. Pokój, w którym pozwoliłaś mi zostać, jest bardziej niż komfortowy.
– A jednak sprawia pan wrażenie, że nie spał pan przez całą noc – upiła łyk czerwonego wina ze swojego kielicha.
– Całą noc przepisywałem notatki, nie zorientowałem się nawet, kiedy wzeszło słońce.
– Jest pan wyjątkowo oddany swojej pracy – nieruchomy wzrok obserwował, jak Alexander przecierał swoje zmęczone oczy. – Może powinniśmy zrobić przerwę? – zaproponowała po dość długiej chwili milczenia.
– Przerwę? – zwrócił na nią swój pytający wzrok. – Dzień się dopiero zaczął.
– Miałam na myśli przerwę od opowieści. Nie sądzę, że jest pan w stanie się skupić. Może najpierw pan odpocznie i…
– Nie! – przerwał jej gwałtownie, niemalże podskakując na swoim krześle. Zorientowawszy się, jak przesadzona była jego reakcja, odchrząknął, jego policzki odrobinę zaróżowione. – Proszę o wybaczenie.
Soleil jedynie skinęła głową. Nie wyglądała ani na urażoną, ani zaskoczoną jego reakcją.
– Rozumiem zatem, że przerwa jest poza dyskusją – upiła łyk swojego wina. – W takim razie będziemy kontynuować po śniadaniu.
– Byłbym wdzięczny – ze wciąż lekkim zażenowaniem Alexander zaczął jeść swoją porcję bliżej nieokreślonego mięsa.
Nie patrzył na Soleil, jedzącą, chociaż lepszy tutaj by był termin skubiącą, dużo mniejszą zawartość własnego talerza. Więcej piła niż jadła, nie wydając przy tym żadnych dźwięków. Pisarz czuł się jak niezgrabny, mlaszczący wieśniak, nieznający podstawowej etykiety w jej towarzystwie. Pani domu nie komentowała jego sposobu spożywania posiłku, nie zerkała nawet w jego stronę, zbyt skupiona na wpatrywaniu się w las za wielkim oknem.
W końcu przełknął ostatni kęs, odsunął od siebie talerz i otarł usta białą serwetką. Dopiero wtedy niezwykłe oczy, których koloru nie mógł określić, spoczęły na nim.
– Mam nadzieję, że cieszył się pan pierwszym posiłkiem w moich progach? – upiła kolejny łyk wina.
– Było przepyszne – uśmiechnął się delikatnie. – Jeśli mogę spytać, jakiego zwierzęcia było to mięso?
– Jeśli się pan najadał, proponuje abyśmy przeszli do salonu. Ciekawi pana dalsza część historii, mam rację?
Zwrócił uwagę, z jaką swobodą uniknęła tematu śniadania, jednak tego nie skomentował. Zamiast tego wstał i pozwolił zaprowadzić się do małego saloniku, w którym rozmawiali poprzednim razem. Pergamin, kałamarz i pióro już na niego czekały, razem z kielichem wina, tym razem przeźroczystym, oraz półmiskiem winogron.
– Nie musiałaś…
– Powinniśmy zaczynać – usadowiła się w tym samym fotelu, w którym siedziała poprzednio.
On także usiadł, wziął pióro w dłoń, gotowy do pisania.
– Skończyliśmy na tym, że zrozpaczony ojciec zabrał syna i uciekł, zanim wieśniacy z księdzem pojawili się w chatce – skinął głową.
Soleil powróciła do przerwanej historii, wpatrując się w czerwoną ciecz w kryształowym kielichu.
Komentarze (1)
"Nie patrzył na Soleil, jedzącej, chociaż lepszy tutaj by był termin skubiącej, dużo mniejszą zawartość własnego talerza" - jedzącą, skubiącą
Pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania