Newsowy dance macabre

Pierwsze dni wojny Rosji z Ukrainą budziły żywe, spontaniczne, naturalne i niewymuszone reakcje; z przyjemnością śledziłem ponoszenie strat przez agresora. Cieszyła mnie każda jego klęska. Lecz gdy mijał pierwszy tydzień walk, a rosyjska furia przybierała na sile, a ukraiński opór okupiony był coraz bardziej niewyobrażalną ceną ludzkich ofiar, zacząłem mieć dość.

Wszystkie komunikatory rozpoczynały swoje informacyjne serwisy od relacji z ukraińskich frontów. Telewizje pokazywały zrujnowane miasta, masowe groby, zburzone domy, dantejskie sceny brutalny gwałt.

Radio emitowało relacje z cudzych nieszczęść. Mnożyły się sprawozdania naocznych świadków. Fachowe i nieprofesjonalne komentarze, trafne i denne przemyślenia cywilnych i wojskowych strategów. W namiętnych podrygach, podskokach i podfruwach odbywały się sabaty gadających głów, złotoustych i krzywogębnych rozmówców wynajętych do tokowania.

Trwoga, lęk, bezustanne życie w niepewności, strachu i zagrożeniu, wszystko to jęło mi przypominać grę w premedytację; miałem niepokojące wrażenie, iż niektóre telewizje, gazety i rozgłośnie uwzięły się, by mnie przerazić, uczuciowo rozchwiać i zapędzić w posępny, bezwyjściowy kąt.

*

W Pierwszej parze medialnego poloneza szedł covid 19 siejąc przerażenie. Do boju ruszyły tematy maseczek, dystansów i respiratorowych afer. W kółko i na okrągło bębniono na temat handlu zdrowiem, obostrzeń i śmiertelności. Problemy były jak najbardziej ważne, lecz, poruszane bez umiaru, zastąpiły i przywaliły swym ciężarem inne. Jakby nic ważnego nie działo się obok.

A po covidowej zarazie, na tapetę wskoczył klimat. A razem z nim przypałętały się efekty cieplarniane. I, jak na trwogę, rozległy się ostrzegawcze brzęczyki, złowróżbne dzwonki, werble karzące się bać. W przekaziorach ukazały się zdjęcia burz, z gestapowskimi błyskawicami, nawałnice i trąby powietrzne.

W internecie i pozostałych kurwizjach zaroiło się od speców od wieszczenia klęsk. Panie i panowie pogodynkowie zanosili się od złych prognoz i upierdliwych zmian ciśnienia. W konsekwencji owego festiwalu horrorów miałem przygnębiające imaginacje: za dnia przymulał mnie strach przed rozwaloną chałupą, nocą gnębiły chagallowskie widziadła fruwających traktorów.

Zacząłem sprzeciwiać się narastaniu trwogi, tłumaczyć sobie, że sprawozdawcy i komentatorzy nieszczęść, szerząc przerażenie i rozrzucając defetystyczny nawóz, zarabiają w ten sposób na utrzymanie głodujących rodzin, że ich programy i kontrowersyjne wypowiedzi służą podnoszeniu słupkowego prestiżu tej czy tamtej stacji. Temu czy tamtemu nadawcy. A główny problem, to mroczna rozrywką dla nieczułej gawiedzi; dodatek do zaistnienia.

*

Nieprzerwany korowód nieszczęść, ciągłe szokowanie zachodzącymi kataklizmami, zapaścią i emocjonalną pląsawicą, zjawiska te, w zależności od światowego zainteresowania, znajdują się na liście przebojów lub z niej spadają.

Moment rozpoczęcia rosyjskiego blitzkriegu wygryzł covid i naraz szpitale zaświeciły pustkami. Jak gdyby ciężko chorzy przestali zawracać gitarę przemęczonej Służbie Zdrowia. Zaparli się w sobie i znienacka wyzdrowieli. Siłą zwiotczałych charakterów zrezygnowali z dalszego leczenia, a reszta ozdrowieńców wyrzekła się rehabilitacji.

O ile w początkowych okresach pandemicznej psychozy, różne kraje rozmaicie reagowały na zarazę, o tyle teraz przestały dostrzegać jej obecność. Jak za sprawą mody na zajmowanie się aktualnym problemem, wałkowało się zagadnienia szczepionek i namawiało społeczne piranie na procedery zgodne z lekarskimi perswazjami, tak po wygaśnięciu zainteresowania szczepionkami, na publiczną estradę wgramolił się nadciągający niż i susza zastąpiła opady.

*

Gdy zmusza się ludzi do widoku rozpaczy i bez przerwy bombarduje obrazami rozczłonkowanych ciał, tym częściej dopada ich intensywne zobojętnienie. Wszelki nadmiar owocuje przesytem. Do teraz mam w tyle głowy tragiczne zdarzenia ataku na WTC. Na ekranie wspomnień wyświetlają mi się sceny skaczących z wież, fotografie strażaków poszukujących ciał. Do teraz mam w uszach ostatnie komórkowe rozmowy, definitywne pożegnania z rodzinami.

Widok rozpadających się budynków i samolotów rozbijających się o ich ściany, obrazy te utkwiły we mnie na zawsze. Powtarzane w każdym dzienniku, przeważnie w tych samych, najdrastyczniejszych ujęciach, odcisnęły na mnie piętno. Do tego stopnia wypaliły mi w sercu trały uraz, że kiedy patrzę na film rozgrywający się w Nowym Yorku, to machinalnie, automatycznie i poniekąd bezwiednie ich poszukuję. A po tym, czy są lub nie, określam datę jego powstania.

Po Buczy i Charkowie, Donbasie i Lwowie, po nieustających i coraz brutalniejszych relacjach z ukraińskiej wojny, doszedł mi nowy objaw: syndrom zdziwienia. Polega to na tym, że ilekroć oglądam zdjęcia, zamiast Luwru, wieży Eiffla czy Manhattanu, dostrzegam strzępy czegoś, co było całe. A zamiast budowlanych arcydzieł Gaudiego, pojawia się koszmar wbitych szyb i osmolonych kikutów.

Jakakolwiek przesada znieczula. Powoduje, że intencje mają odwrotny skutek od zamierzonych. Im więcej ciągnięto mnie za mózg do obowiązkowej przyjaźni z ZSRR, im natarczywiej namawiano mnie do miłowania wroga, tym większy narastał sprzeciw i tym bardziej pragnąłem wydobyć się z bajora.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Targówek dwa lata temu
    Nie chcesz to nie czytaj
    Niektórzy po prostu chcą być na bieżąco z sytuacją
  • Agnieszka Gu dwa lata temu
    Spisany świetną techniką, kawał (jak sądzę) bardzo rozsądnych przemyśleń.
    Psychologicznie podchodząc, tak reagujemy na nadmiar czegokolwiek - obojętność bywa naturalną, instynktowną reakcją obronną przeciążonego bodźcami organizmu.
    Pozdrawiam
  • nerwinka dwa lata temu
    Targówek
    nieczytanie, owszem, ale kiedy chcesz obejrzeć, czy wysłuchać wiadomości, nie da rady ustrzec się tematu. Wojna powinna być na ich końcu. Zaczyna się koszmar, to zmieniam stację, ale wiem, co się dzieje w świecie
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Już od jakiegoś czasu telewizje produkują informacje zgodnie z zamówieniem zaprzyjaźnionych opcji politycznych. Czy to złe? Tak. W efekcie nie ogląda się wiadomości w TV, gdyż są one na tyle wykoślawione, że nie warto prać sobie mózgu. Teraz na tapecie jest wojna i może być to nużące. Co jednak, gdy ona do nas zapuka? A co będzie jak przyjdzie mocno prawdopodobny głód? Cóż wiadomości zejdą na dalszy plan, a zacznie się walka o życie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania