Niezwykłe Przygody W Dużym, Przyoceanicznym, Podzwrotnikowym Mieście

Opowiadanie

 

"Niezwykłe Przygody W Dużym, Przyoceanicznym, Podzwrotnikowym Mieście"

 

gatunek: fantastyka/surrealizm/czas wolny/podróże/imprezy/akcja/przygoda

 

Kinoteatr w Dużym, Przyoceanicznym, Podzwrotnikowym Mieście. Scena, koncert muzyki jazz. Rok 1991. Wieczór.

 

Fortepianista i saksofonista zagrali piękną melodię, trwającą zaledwie kilka sekund.

 

Przedmieścia Dużego, Przyoceanicznego, Podzwrotnikowego Miasta. Rok 1992. Środek dnia.

 

Po wielkim moście jechał zabawnie wyglądający samochód osobowy w kształcie bajkowego wieloryba. Czasami stał na dwóch kółkach, a czasami na jednym. Kiedy znalazł się między potężnym łukiem a gwarnym i słonecznym centrum ogromnej miejscowości, zatrzymał się. Wyszedł z niego trzydziestokilkuletni Plażowowyspowypoczywacz. Był ubrany w luźną, żółto-pomarańczową koszulkę i spodenki w beztrosko powiewające liście palm kokosowych, a zamiast butów miał niezwykłe płetwy, dzięki którym mógł nie tylko szybciej oraz zwinniej pływać, ale także fruwać, teleportować się i przenikać przez ściany.

 

Pośród drzew oraz palm siedziały papuga i kukabura.

 

— Ło-o-o-o-o-o-o! — krzyknęła zaskoczona papuga.

— Huhuhuhuhuhahahahaha! — odpowiedziała rozbawiona kukabura.

— He-he-he! — zaśmiała się papuga.

— Hehehehehehahahahaha!

 

W rzece pływały żółwie, manaty, delfiny, rekiny oraz krokodyle, a pośród nich szybko przemykały ławice kilkucentymetrowych i bardzo kolorowych rybek, liczące po kilka do około stu osobników.

 

Mężczyzna poszedł w głąb miasta, gdzie spotkał swoich dwóch kolegów-rówieśników. Nazywali się Podróżomen i Imprezomen. Oni także byli ubrani podobnie jak on, tylko że ich stroje miały inne kolory, jednak pozostawały tak samo bardzo zabawne i klimatyczne. Troje wyluzowanych gości szło powoli po chodnikach oraz placach miasta wesołym, tanecznym krokiem, aż tu nagle zauważyli dziwny pojazd. Był to beżowy kamper, na którego bokach widniały narysowane szare spodki, jasnoniebieskie promienie świetlne i zielone ludziki. Na jego dachu był zainstalowany wielki, żółto-pomarańczowy talerz satelitarny, skierowany prosto w stronę dalekiego kosmosu.

 

Trzej spacerujący podróżnicy zatrzymali się, a wtedy zauważyli, że jedna z dwóch osób w kabinie jest cała fioletowa, a druga - ciemnozielona.

 

— Wychwyciliśmy kosmiczny sygnał satelitarny! — oznajmiła zielona postać.

— Włączamy promień? — spytała fioletowa istota.

— Włączamy! — odpowiedziała zielona.

 

Z anteny satelitarnej wystrzeliły w stronę nieba dwa jakby pioruny. Jeden był żółto-granatowy, a drugi miał fioletowo-szary kolor. Zderzyły się one z flotyllą nadciągających statków kosmicznych w kształcie spodków, kiedy te znajdowały się w już atmosferze planety. Wkrótce pozaziemskie pojazdy zjawiły się na niebie.

 

Na ich widok, Plażowowyspowypoczywacz, Podróżomen i Imprezomen szybko pobiegli do jednego z dziesiątek otaczających ich wieżowców, po czym pojechali windą aż na dach, gdzie wysiedli. W ich kierunku nadlatywał jeden ze spodków. Trzej koledzy wyciągnęli zza swoich pleców po dwa karabiny maszynowe i zaczęli strzelać do nadciągającego intruza, świecącego im w oczy dużą, rażącą wiązką światła. Niezidentyfikowany obiekt ciskał też w nich czerwonymi pociskami zabójczego, laseropodobnego światła, ale ci jakimś cudem uniknęli bycia postrzelonym, a na dokładkę zestrzelili kilkanaście pojazdów należących do złowrogich istot pozaziemskich.

 

Nagle wydarzyła się kolejna niezwykła rzecz. Stwory przestały strzelać, a jeden z pozbawionych załogi spodków wisiał nieruchomo w powietrzu, tuż nad głowami ludzi. Ci skoczyli wzwyż i dotknęli chmur, po czym pojazd delikatnie opadł na pusty parking, znajdujący się tuż obok drapacza chmur.

 

Plażowowyspowypoczywacz, Podróżomen i Imprezomen wdrapali się na różowo-fioletowe obłoki. Tam spotkali kwiatowo-owocową wróżkę, wyposażoną w skrzydła podobne jak u ważki, a w zielonej jak liść dłoni trzymającą żółto-pomarańczową, błyszczącą różdżkę w kształcie gwiazdki z nieba.

 

— Wyślę was do pięknego, wygodnego i spokojnego miejsca, gdzie wypoczniecie przed waszą kolejną misją! — oznajmiła na ich widok istota, która następnie rzuciła na nich jakiś magiczny, bajeczny urok, w wyniku którego ludzie rozpłynęli się w powietrzu, pozostawiając po sobie trzy fruwające straszyki w barwach tęczy, zlatujące z chmury na ziemię, na egzotyczne drzewo o dużych jak kabaczki liściach, mających kształt przypominający owoce awokado.

 

Przedmieścia, jeden z dziesiątek otoczonych ogrodami domów. Zachód słońca.

 

Trzej mężczyźni odpoczywali, leżąc na leżakach stojących na tarasie, popijając drinki pomarańczowo-ananasowe, podziwiając ogród i niebo oraz rozmawiając między sobą o tym, że marzą im się pełne przygód oraz imprez, romantyczne wycieczki z koleżankami, które teraz są gdzieś daleko stąd.

 

Tymczasem trzy ćmy tańczyły na tle zachodzącego słońca, podczas gdy pięć motyli i cztery komary krążyły w kółko oraz wykonywały ósemki nad wesołymi kwiatami doniczkowymi, na których siedziały zrelaksowane szarańczaki, roześmiane karaluchy i rozbawione chrząszcze, a w międzyczasie ślimaki pełzały po trawniku, drzewach, płotach oraz ścianach. W stawie rechotały rzekotki, a po żywopłotach spacerowały jaszczurki.

 

Ludzie wstali z leżaków i weszli do wnętrza domu. Na trawniku, cztery pelikany oraz trzy flamingi tańczyły, machając swoimi skrzydłami, nogami i dziobami, oraz kołysząc się na boki. Z nieba zleciało około trzydzieści świecących, pomarańczowo-żółto-różowych kul, wyglądających jak słońca, ale będących wielkości piłek do siatkówki. Tajemnicze obiekty sferyczne zajrzały do okien, a te w większości były szerokie i do połowy zasłonięte żaluzjami. Promienie światła, wytwarzane przez dziwne kosmiczne kule, przedostawały się do kuchni, łazienki, salonu, gabinetu, sypialni, przedpokoju i piwnicy. Sprawiały, że pomieszczenia były pięknie oświetlone. Przez cały budynek przenikały fruwające kwiaty polne oraz barwne motyle, a nawet śpiewające ryby z tropikalnych jezior.

 

— Aaauuu! — zaśpiewały ryby, które powoli przeleciały przez środek kuchni, salonu, gabinetu i sypialni, przeskakując z jednej ściany do drugiej, a towarzyszył temu odgłos pluskającej wody, niczym w stawie albo w fontannie.

 

Późny wieczór i środek nocy.

 

Późnym wieczorem, gdy słońce już zaszło, tajemnicze kule skończyły oświetlać wnętrze domu i pofrunęły za horyzont. Wtedy Plażowowyspowypoczywacz, Podróżomen i Imprezomen wyszli na zewnątrz i poszli zwiedzać centrum miasta, które nigdy nie zasypiało.

 

Chodnik, po którym szli trzej koledzy, grał, śpiewał, wyglądał jak tęczowa szachownica i był sprężysty jak trampolina. Obok nich przejechał wesoły klaun, którego rower zmieniał kształty jak ameba i wydawał dziwne dźwięki, podobne do takich, jakie są obecne w niektórych utworach muzycznych z gatunku pop psychodeliczny, a poza tym działał normalnie. Na niektórych drzewach rosły podłużne płaskie lizaki, a świeciły jak latarnie uliczne.

 

Nad wesołym korowodem kolorowych samochodów przefrunęło siedem zielonych samolotów pasażerskich, błyszczących dzięki światłu wydobywającemu się z pięciu księżyców kołyszących się jak huśtawki albo hamaki.

 

Pod liśćmi ananasów, dyń, papai, i brukselek, rosnących w jednym z przydomowych ogrodów, tańcowały szczury z karaluchami, a szop, skunks, niedźwiedź, maskonur i trzy ćmy, przechodzące właśnie obok, pomachały im, radośnie się uśmiechając. Pomidor zzieleniał, a ogórek się zaczerwienił. Nad miastem przefrunęły cztery złote gwiazdki, a każda z nich zasłaniała jedną ósmą tajemniczego, nocnego nieba.

 

Znaczna większość budynków była otoczona tropikalnymi ogrodami. Obok jednego z parterowych domów, mającego taras, garaż, czerwono-granatowo-fioletowy dach i beżowe ściany, przeszedł krocionóg. Spotkał na swej drodze tańczącego jeża ze źdźbłem trawy trzymanym w łapce i z kapeluszem słomianym na głowie. Później jeszcze zastał kreta, który udał się na spacer po ogrodzie w samym środku gorącej, tropikalnej nocy. Napotkał także rosówkę, stonkę i ryjówkę.

 

Tymczasem na dachu siedziały: mewa, sowa, papuga oraz tukan. Rozmawiały o powodzie, dla którego istnieje życie, oraz o sensie istnienia. Nagle przed sobą zauważyły, jak wysoko w powietrzu tańcował żółty trójkąt, czerwona kula i niebieski kwadrat. Przez nie przefrunęła wielka para oczu. Nad głowy czworga zwierząt nadleciała chmura, w której można było zobaczyć metaliczny, mechaniczny sześcian, składający się z różnych części, jakby pochodzących od jakichś maszyn, między innymi niewielkich samolotów z wczesnego dwudziestego wieku i pojazdów gąsienicowych z przełomu dwudziestego oraz dwudziestego pierwszego wieku. Obłok, skrywający w sobie coś dziwnego, przefrunął nad domem i ogrodem, a wtedy szybko odleciał za horyzont.

 

Wschód słońca.

 

Plażowowyspowypoczywacz, Podróżomen i Imprezomen siedzieli w kuchni. Nad ich głowami przefrunęły kartonowo-papierowe samoloty, przenikając przez ściany. Za oknami, gdzie znajdował się taras, przejechał starodawny parowóz, który zagwizdał radośnie. Ze ścian zwisały zielistki, na których wypoczywały małe srebrne chrząszcze. W łazience coś zatrąbiło. To pięć karaluchów zagrało na puzonach. Tymczasem pod żyrandolem, trzynaście ciem zatańczyło w kółku. Na wysepce kuchennej siedem jajek rozmawiało z dwiema rodzynkami, a seler spacerował z kalarepką i rzodkiewką.

 

Środek dnia.

 

Trzech wyluzowanych ziomków, lubiących imprezy, podróże oraz przygody, biegło przez centrum miasta, gdzie w powietrzu unosiła się muzyka z gatunku new wave, disco, funk i rap. Mężczyźni podbiegli do dużego, kanciastego samochodu osobowego, stojącego na parkingu otoczonym palmami, hibiskusami oraz apartamentowcami. Otworzyli drzwi, wsiedli do pojazdu i odjechali, a w międzyczasie na jednym z pobliskich drzew liściastych siedziały dwa piękne stworzenia: czerwono-zielona papuga oraz pomarańczowo-żółty paw. Pierzaste zwierzaki gdakały, kiedy nagle z palmy na drzewo przefrunął gwarek, który najpierw zaklekotał, a potem uśmiał się. Następnie, wszystkie trzy skrzydlate stworki zaśmiały się niczym kukabura, po czym poleciały, każdy w inną stronę.

 

W międzyczasie, trzej mężczyźni jeździli po ulicach miasta, kiedy nagle kierowca innego samochodu, mającego kształt podobny do jajka, zaczął do nich strzelać z pistoletu, wyglądającego jak taki, jakimi posługiwano się w środkowo-zachodniej części Europy podczas drugiej wojny światowej. Ten kierowca wyglądał tak, jakby był przebrany za jakiegoś gada, może dinozaura albo aligatora. A może był genetycznie zmodyfikowaną hybrydą ludzko-zwierzęcą, lub gościem nie z tego świata. Tak czy inaczej, Podróżomen i Imprezomen wyciągnęli rewolwery oraz otworzyli ogień w kierunku ścigającego i atakującego ich agresora, podczas gdy Plażowowyspowypoczywacz kierował pojazdem. Intruz wylądował w ścianie jednego z apartamentowców po tym, jak zostały przestrzelone jego opony w prowadzonym przez niego aucie. Dziwny wygląd tej postaci spowodował, że przelatujący właśnie nad miastem spodek kosmiczny zabrał pokonanego napastnika na inną planetę. Wkrótce po tym incydencie, duży kanciasty samochód osobowy zajechał na szczyt łagodnego, porośniętego zadbanym trawnikiem wzgórza w dużym parku na przedmieściach. Koledzy wyszli z pojazdu, a wtedy przywitał ich piękny zachód słońca, na którego tle przefrunęły dwa morświny i trzy jeżozwierze.

 

Noc, podczas której dało się słyszeć pohukiwania sów i piski nietoperzy, trzech ludzi spędziło w swoich domach z ogrodami na przedmieściach.

 

Następny wschód słońca.

 

Plażowowyspowypoczywacz, Podróżomen i Imprezomen spotkali się niedaleko portu jachtowego. Na pobliskiej plaży kąpały się trzy trzewikodzioby oraz dwa marabuty. Miały dziwne wrażenie, że są z ukrycia obserwowane przez niektóre z okolicznych mew. Tymczasem trzech ludzi weszło do portu. Wskoczyli na jeden ze średniej wielkości jachtów motorowych i odpłynęli nim w głąb morza, podczas gdy tuż pod powierzchnią wody pływała fioletowa ośmiornica, różowy kalmar oraz zielony węgorz.

 

Popołudnie.

 

Koledzy dopłynęli do turystycznego miasteczka na niedużej, tropikalnej wyspie z plażami i wielkimi palmami, na których wiecznie relaksowały się nosacze oraz pawiany. Trzej podróżnicy zostawili jacht w miejscowym porcie i przeskoczyli na ląd. Pobiegli na znajdującą się nieopodal plażę koloru żółtawo-beżowego. Spacerowały po niej kraby, mewy, flamingi oraz papugi. Ludzie dobiegli do dwóch spośród kilkudziesięciu leżaków i usiedli na nich, a wtedy sięgnęli po czekające na nich napoje owocowe oraz zaczęli je pić, podziwiając nadchodzący zachód słońca i przepływający po morzu jacht motorowy, podobny do tego dzięki któremu się tu znaleźli, a kilkadziesiąt metrów za pojazdem wodnym zjawiły się dwa kilkunastometrowe plezjozaury. Jeden był jasnozielony, a drugi jasnofioletowy. Oba stwory morskie zaczęły podążać za jachtem.

 

nastrojowa muzyka:

 

Foreigner - Waiting For A Girl Like You (Original Instrumental Version)

Gary Numan - Cars

Ken Laszlo - Tonight

Duran Duran - Save A Prayer (2009 Remaster)

Corey Hart - Sunglasses At Night

Peter Schilling - Major Tom (Coming Home)

The Psychedelic Furs - Love My Way

Toto - Africa

Mr. Mister - Broken Wings

Wang Chung - Gance Hall Days

Wang Chung - Everybody Have Fun Tonight

Peter Gabriel - Sledgehammer (Instrumental)

The Cure - Just Like Heaven (Istrumental Version)

 

Koniec.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Bożena Joanna 01.12.2020
    Jakże chciałabym pospacerować po plaży, gdzie chadzają flamingi ! Tańczący jeż, piękne, w sam raz aby utopić smutek.
    Pozdrowienia!
  • Piotrek P. 1988 01.12.2020
    Dziękuję za piękny i wesoły komentarz, pozdrawiam :-)
  • Dekaos Dondi 05.12.2020
    Piotrek P 1988↔Znowu miałem ''tekstową wyżerkę''a ''jadło smakowite"
    Czasami trochę później czytam, ale zawsze docieram. Bo warto:))
    Nawet trochę inwazji obcych było:))↔Pozdrawiam:)↔5
  • Piotrek P. 1988 05.12.2020
    Dziękuję za wesoły i przebojowy komentarz oraz za ocenę, pozdrawiam :-)
  • kigja 05.12.2020
    A ja mam wrażenie, że Piotrek przybył z przyszłości i opisuje nam swój świat, który widzi na codzień.
    Wszystko jest takie malownicze, pięknie opisane, że chyba człowiek by tego ot tak nie wymyślił!
    Przyznaj się, jesteś z przyszłości, prawda? Nie powiem nikomu, ale powiedz prawdę...

    Pozdrawiam serdecznie :)))
  • Piotrek P. 1988 05.12.2020
    Dziękuję za pozytywnie niezwykły, a także inspirujący komentarz. Inspirację do moich opowiadań czerpię ze snów, marzeń, filmów, seriali, teledysków, gier komputerowych, książek, czasopism, i z mojej wyobraźni, czasami z niewielką domieszką prawdziwych wspomnień.
    Na przykład: wycieczka z przed lat, bliższa lub dalsza, połączona z wyobraźnią, ówczesną i obecną, może zaowocować podobnym do snu albo filmu opowiadaniem fantastyczno-przygodowym o podróży na inną planetę, albo do alternatywnej rzeczywistości. Pozdrawiam :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania