Poprzednie częściNocne Miasto - cz.1

Nocne Miasto - cz.2

- Nathan! Xavery! Czekajcie! - krzyczałam biegnąc za nimi.

Nigdy nie byłam zbyt szybka. Z naszej paczki to ja zawsze zostawałam w tyle.

- Nie mamy czasu! - warknęła na mnie Susan znajdująca się na samym czele.

Zdenerwowana ich zachowaniem zatrzymałam się i próbowałam wyrównać oddech.

- Jebał Was pies! - krzyknęłam za nimi.

Wybuchli śmiechem.

~~~~~~

Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Zmarszczyłam brwi i rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w maleńkiej celi. Ściany, sufit jak i podłoga były wykonane z betonu. Jedynie na ziemi leżało trochę porozrzucanej słomy.

- Cóż za miłosierdzie - prychnęłam podnosząc się z ziemi.

Zapewne przespałam cały dzień. Młodzież należąca do sfer ,,rozrywki" nie była wypuszczana z podziemi, jedynie Ci, którzy należeli do wschodu, południa, zachodu, pólnocy lub monopolis mogli wracać do miasteczka. My byliśmy tylko zwierzątkami do zabawy.

- Obudziłaś się? - usłyszałam głos dobiegający zza ściany.

Podeszłam do krat przede mną, ale ujrzałam tylko długi korytarz. Osoba mówiąca do mnie musiała znajdować się w klatce obok.

- Kim jesteś? - zapytałam.

Nieznajomy tylko prychnął głosem i nic więcej nie mówił.

Pulsująca głowa nie dawała mi spokoju, widocznie ogłuszyli mnie nim mnie tu wprowadzili. Kolejne kilka godzin spędził siedząc na betonowej ziemi i patrząc z zamyśleniem w ścianę. Analizowałam moją sytuację i to jak bardzo mam teraz przejebane. Wiedziałam, że walki są na śmierć i życie. Miałam do wyboru kogoś zabić lub zginąć. W końcu ponownie zasnęłam.

~~~~

Obudził mnie głośny krzyk. Zapewne była to Karen.

- Wstawać robaki! Zaczynami walki!

Nim zdążyłam zrozumieć co się dokładnie dzieje ktoś otworzył moją celę i wyciągnął mnie za włosy na korytarz. Krzyknęłam z bólu. Karen podeszła do mnie. Spojrzała na mnie z nieskrywaną pogardą.

- Dziś twój debiut.

Po czym założyła mi worek na głowę i zaprowadziła w tylko sobie znane miejsce. Nie wiem ile szłyśmy, zdawało mi się, że trwało to w nieskończoność. W końcu gdy zdjęli mi worek z głowy zauważyłam, że stoję przed wielkimi metalowymi drzwiami.

- Powodzenia - warknęła Karen i popchnęła mnie w stronę drzwi w momencie, gdy te podniosły się do góry. Gdy oszołomiona minęłam je zamknęły się niemal od razu za mną. Stałam na wielkiej arenie niczym z rzymskich walk z lwami. Na ziemi był jedynie piasek, po bokach metalowe ściany tworzące okrąg, na górze trybuny. Młodzież wiwatowała z agonią w oczach. Spojrzałam przed siebie. Mój przeciwnik był niemal o głowę wyższy ode mnie. Jego czarne oczy patrzyły na mnie mrożąc mi krew w żyłach. Przegram to.

Oblizał wyschnięte usta patrząc na mnie. Dookoła rozbrzmiał gong oznaczający rozpoczęcie się walki. Ludzie zaczęli krzyczeć jeszcze głośniej. Czarnowłosy ruszył na mnie, a ja stałam w miejscu oszołomiona. Dopiero, gdy wyciągnął rękę w kierunku mojej szyi instynktownie wykonałam unik, niestety chłopak był szybszy uderzając łokciem w moje żebra. Skrzywiłam się z bólu. Spojrzałam na trybuny ze łzami w oczach. Wszyscy mieli rację, jestem za słaba. Spojrzałam na trybuny i nagle dostrzegłam te żółte wygłodniałe oczy. To był Nathan. Patrzył na mnie z grobową miną pokazując kieszeń swojej kurtki. Nie miałam czasu zastanawiać się czemu mi pomaga. Sięgnęłam do swojej kieszeni. Znajdował się tam nóż. Gdy czarnowłosy probówał uderzyć mnie pięścią instynktownie złapałam jego rękę i nachyliłam się wbijając nóż w sam brzuch. Chłopak odskoczył ode mnie kaszląc krwią. Nie wiele myśląc podbiegłam do niego jeszcze raz ponownie zadając cios tym razem w okolice serca. Chłopak spojrzał na mnie swoimi czarnymi oczami, z których powoli ulatywało życie i upadł na ziemię.

Stałam nad nim nic nie słysząc. Spojrzałam na swoje dłonie, które były całe we krwi, a potem na jego martwe ciało.

- Zabiłam go - wyszeptałam.

Zaczęło mi się robić niedobrze, a oddech przyspieszył. Ukucnęłam łapiąc się za głowę i wrzeszcząc. Czułam jak ktoś łapał mnie za ręce i zabierał z sali. Później znowu założono mi worek na głowę i wpakowano do mojej celi. Gdy zamknięto drzwi patrzyłam pustym spojrzeniem na moje ręce. To wszystko stało się tak szybko. Czułam się jak w koszmarze.

- A więc żyjesz - odezwał się ponownie głos z celi obok.

Tym razem to ja nie odpowiedziałam.

,,Zabiłam człowieka" - tylko ta myśl krążyła mi po głowie.

- Nie mam zbyt wiele czasu, słuchaj mnie Rose, jeśli wygrasz jeszcze dwie walki możesz prosić o ponowny przydział do starej frakcji. Dasz radę. Musisz. Słyszysz mnie?!

Nie docierały do mnie te słowa. Wpatrywałam się pusto w moje zakrwawione dłonie. Dookoła rozległ się tupot czyichś butów, a potem dźwięk otwieranych drzwi. Zabierano osobę z celi obok. Skąd znał moje imię? Dopiero, gdy zobaczyłam twarz chłopaka, który mijał moją celę prowadzony przez Karen zrozumiałam kim był i dlaczego znał moje imię.

- Xavery! - krzyknęłam za nim, ale był już za daleko. Nie usłyszał mnie. Co on tu robił? Czy on właśnie mi pomógł? Mój kochany Xavery wystawiany na walki. Przecież to nie może być prawda.Resztę nocy jak i dnia spędziłam myśląc o tym co się stało.

- Susan, ja, zabiłam go, zabiłam człowieka - powtarzałam w kółko mówiąc sama do siebie. Jestem potworem takim samym jak oni wszyscy. Momentami, gdy się uspokajałam wracałam myślami do Xaverego. Nie wrócił do celi. Co jeśli to był ostatni raz jak go widziałam? To miało być nasze pożegnanie? Po policzkach spływały mi łzy. Pomógł mi nawet w momencie, gdy szedł na możliwą śmierć. Wróciłam tu by wszystko naprawić, ale co jeśli nie zdążę? Co jeśli wszyscy umrą nim mi się uda, albo ja sama oszalaję?

Gdy nadchodziła noc przyprowadzili z powrotem Xaverego. Odetchnęłam z ulgą.

- Boże ty żyjesz! - krzyknęłam, gdy Karen i jej goryle odeszli dość daleko.

- Chłopak, którego zabiłaś nazywał się Borys - mówił cichym i zmęczonym głosem.

Załkałam.

- Trafił tu za zabójstwo na jednej z dziewczyn z zachodu, to nie był dobry człowiek - kontynuował.

,,Ale nie do mnie należy sądzenie go" - pomyślałam.

- Czemu do cholery wróciłaś, Rose?! - wykrzyczał.

Zacisnęłam pięści i powoli odpowiedziałam drżącym głosem.

- Do Was, chciałam wszystko naprawić.

Westchnął.

- Do cholery, dziewczyno, my już nie jesteśmy tymi ludźmi, których znałaś. Zabiłem już 10 osób na arenie z zimną krwią, bez wyrzutów sumienia.

Przez dobre piętnaście minut milczałam, aż w końcu zdobyłam się na odwagę by mu odpowiedź:

- Wyciągnę nas z tego Xavery, obiecuję.

Wybuchł śmiechem i tak skończyła się nasza rozmowa. Tej nocy ani on ani ja nie byliśmy wzywani na arenę. Jedynie jakiś strażnik przyniósł nam talerz jakiegoś starego mięsa i kaszy. Byłam tak głodna, że mimo okropnego smaku zjadłam wszystko.

Przed zaśnieciem zaczęłam myśleć o moim przetrwaniu. Znów będę musiała kogoś zabić.

Następne częściNocne Miasto - cz.3

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Kapelusznik 12.04.2019
    Ok... nadal dobre, ale NADAL - klimacik upada przez niedopatrzenia w konstrukcji tekstu - kilka spacji i przecinków zniknęło.
    Opisy też mogą być bardziej kolorystyczne.
    A i masz błąd logiczny - cios w brzuch nie spowodowałby kasłania krwią - cios w plecy z przebiciem płuc tak - tu z opowieści militarnych - jakakolwiek rana w brzuch jest niesamowicie bolesna i z zasady zabójcza - bo rozcina się jelita (flaki) a kał powoduje wewnętrzne zakażenie i z zasady - dość pewną śmierć - chłopak nie kasłałby krwią, ale ból najpewniej rzuciłby go na kolana.
    Nadal akcja leci za szybko - przez co umyka klimat
    Za dużo postaci zostaje wprowadzonych w zbyt krótkim czasie
    Jak na razie utrzymuje się opowiadanie na poziomie 4, ale mam coraz większe wątpliwości
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania