Nowoczesny Romeo
Wieczór. Julka rzuciła siaty przed drzwiami swojego domu. Gdy szukała w kieszeni kluczy, z cienia wysunął się mały, podstarzały Chińczyk.
– Ładna pańcia, czterdzieści pięć zloti prosiem – powiedział człowieczek i strzelił uśmiech jak z reklamy pasty do zębów.
Kobieta w pierwszym momencie się wystraszyła, po chwili jednak odpowiedziała.
– Przepraszam nie rozumiem. O co chodzi?
Chińczyk powtórzył, niczym zacięta płyta na trzeszczącym gramofonie.
– Ładna pańcia, czterdzieści pięć zloti prosiem. – I znów reklama pasty do zębów.
W pierwszej chwili Julka sądziła, że coś źle zrozumiała, jednak kiedy Chińczyk powtórzył tę samą sentencję drugi raz, odpowiedziała:
– A idźże człowieku swoją drogą, żadnej kasy nie dostaniesz!
Sądząc, że rozmowa została zakończona, odwróciła się, ignorując natręta i zaczęła celować kluczem w dziurkę zamka. Kiedy trafiła w odpowiednie miejsce, poczuła, że coś ciągnie ją delikatnie za połę płaszcza. Odwróciła głowę i doznała nieodpartego
wrażenia, że przechodzi coś w rodzaju de ja vu.
– Ładna pańcia, czterdzieści pięć zloti prosiem. – Tym razem uśmiech był tak wielki, że niemal oślepił kobietę, odbitymi światłami latarni. Julka odniosła wrażenie, że na pewno coś jest nie tak z twarzą, oraz głową małego człowieczka, który wyglądał, jakby dostał skurczu po porażeniu prądem.
– Kurwa! Spierdalaj psycholu! – Wpadła przez drzwi, które, gdyby jej się nie udało otworzyć, najprawdopodobniej, wyrwałaby z futryną.
Na szczęście dała radę również wciągnąć swoje zakupy do środka. Natychmiasy zamknęła drzwi z hukiem, przczym niemal odcięła żółtej twarzy, nieproporcjonalnie duży nos. Spojrzała przez wziernik. Z drugiej strony patrzyło na nią skośne oko.
– No kurwa, nie wierzę! Co za jebany dzień! Najpierw ten chuj, mój szef a teraz jeszcze to! Ludzie!
Mówiąc, ciągle patrzyła przez wizjer, jednocześnie lewą ręką zasuwała kolejne zamki w swoich antywłamaniowych drzwiach. Kiedy uznała, że jest bezpieczna postanowiła zignorować natrętne pukanie.
Z wnętrza mieszkania dochodziły ją dźwięki rozgrywanego meczu, dobiegające z telewizora.
Weszła do salonu, na stole leżały pudełka po jedzeniu na wynos z resztkami jedzenia i z pustą butelką po winie.
– No Lewy, no dawaj… ty patałachu! – Usłyszała głos męża.
– Cześ kochanie. Co to za bałagan na stole? Mógłbyś przyciszyć telewizor?!
– Cześć Julsia. Zaraz mecz się kończy, możesz być ciszej, bo mnie rozpraszasz… No strzelaj kurwa! Strzelaj!
Zdenerwowana Julia stanęła przed telewizorem i zaczęła krzyczeć.
– Roman kurwa! Możesz ze mną porozmawiać! Jestem zmęczona, głodna i wkurwiona gorzej niż kiedykolwiek! – Stanęła między mężem a telewizorem.
– Możesz… – Roman wykonał gest ręką niczym Lord Vader, próbując za pomocą mocy, przesunąć kobietę. Nie zdołał.
– W pracy mnie wkurwiali! – Julia nie dała zbić się z tropu. – Jakiś chinol chciał mnie napaść, przed moim własnym domem! Teraz, jeśli tego nie zauważyłeś, własnie się do nas dobija i drze mordę z zewnątrz!
– Co…?! Odsłoń bo mecz…
– Do tego przychodzę a w domu syf! Co to za burdel, możesz mi to wyjaśnić?!
Zapalony kibic próbując dostrzec cokolwiek w zasłonionym przez żonę telewizorze, odpowiedział:
– Kochanie, po co te nerwy? – Popatrzył na stół, który wrzeszcząc, wskazała małżonka.
– To nasza kolacja, zapomniałaś, mamy rocznicę ślubu? Przecież wiesz, jaki ze mnie romantyk.
– Romantyk?! Zżarłeś sam wszystko!
– No ten… rozumiesz? Leci mecz i jakoś tak się zjadło.
Julia westchnęła ciężko i zrezygnowana pomaszerowała do kuchni. Roman szczęśliwy, że znów widzi kolejną akcję w rozgrywanym meczu zaczął ponownie dopingować swoich.
– No dawaj! Był faul! No był! Ślepy baranie! Gwiżdż chuju! – Po chwili, jakby się zreflektował, zwrócił się z miłością do żony: – Kochanie wszystkiego najlepszego z okazji naszej ro... No strzelaj, kurwa!
– Coś mówiłeś Roman? – Julia sprzątając w kuchni, oderwała się od pracy i wyjrzała za mężem.
– Co? A, ten koleś na zewnątrz… – Mężczyzna najwyraźniej nie mógł się skupić z powodu meczu.
– No?! Co z nim?!
– Najdroższa, mogłabyś zapłacić za naszą kolację? Na podwórku czeka dostawca.
Sędzia odgwizdał zakończenie gry. Roman wrócił do rzeczywistości i rozglądając się za ukochaną, podrapał swój wspaniałe wychodowany brzuch.
– No i dobra robota chłopcy! – Mruknął najwyraźniej zadowolony z wyniku i spojrzał zaskoczony na żonę, pochyloną nad walizkami. – Kochanie a czemu się pakujesz?
– Siebie? Nie pakuję siebie…
Komentarze (13)
Podoba mi się tekst. Fajny.
Cieszę się, że przypadło do gustu:)
Dzięki za komentarz i wizytę :)
"Spojrzała przez wziernik." - chyba miałeś na myśli "wizjer"
"Stanepa między mężem a telewizorem." - Stanęła
"Roman wykonał gest ręką niczym Lord Vader próbując za pomocą mocy, przesunąć kobietę, nie dał rady." - inaczej skonstruować to zdanie - w takiej formie zupełnie się nie klei
"Oddloń bo mecz…" - Oddloń? To literówka czy jakieś słowo?
"Zapalony kibic próbując dostrzec cokolwiek [bez przecinka] w zasłonionym przez żonę telewizorze [przecinek] odpowiedział:"
Opowiadanie spoko. Dość zabawne i sympatyczne
Bardzo dziękuję za wskazania, za poświęcony czas za przeczytanie i komentarz. To wszystko, mimo że opowiadanko dość lekkie i pisane na szybko, jest dla mnie cenne.
Kłaniam się i pozdrawiam :)
Dzięki DD za przybycie i komentarz :)
https://www.opowi.pl/powracajacy-maurycy-i-literkowa-a83635/
Jutro o północy mija termin... Jeszcze masz czas. Liczymy na ciebie.
Literkowa
Ubawiłem się, nie powiem, bardzo fajne opowiadanko
Cieszę się, że tekst przypadł do gustu.
Pozdrawiam serdecznie!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania