Nowy wspaniały świat (cz.1 z 3)

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku życzę wszystkim użytkownikom portalu opowi. Niech zbliżające się święta będą przepełnione rodzinną atmosferą i radością, a Nowy Rok 2020 niech będzie lepszy od mijającego.

****

Leciała holograficzna powtórka ,,Blade Runnera", gdy Garncewicz spadł z kanapy. Jego prawa ręka zaczęła iskrzyć na całej swojej srebrnej powłoce. Cybernetyczna proteza znowu uległa awarii. Tępy ból przeszywał całe ciało Jana. Garncewicz był wysokim dobrze zbudowanym mężczyzną o bladej cerze, niebieskich oczach i gładkiej twarzy. Rękę stracił podczas trzeciej wojny światowej. Służył wtedy jako sierżant w Wojsku Polskim. Bitwa, podczas której stracił kończynę była jedną z najkrwawszych tego konfliktu.

— Kurwa!!! — krzyczał, tarzając się po podłodze — X3!

Nastąpiło krótkie syknięcie. Szare drzwi rozsunęły się, do pokoju wszedł robot. Mierzył prawie dwa metry. Przypominał swoją aparycją człowieka. Pokryty był cały specjalnym tworzywem koloru białego. Tak zwanym liberytem. Tylko w łączeniach międzystawami oraz na brzuchu prześwitywały spod powłoki metalowe części. Jan kupił go prawie pięć lat temu od handlarza złomu. Był w opłakanym stanie, gdyż miał uszkodzone moduły przestrzenny oraz motoryczny. Naprawiał go prawie rok, ale opłaciło się, robot posiadał wygraną zaawansowaną wiedzę medyczną. Dzięki temu mógł bardzo szybko pomóc Janowi, gdy proteza zaczynała wariować. Robot podszedł do niego i zaczął oglądać kończynę.

— Znowu awaria rdzenia fuzyjnego — powiedział metalicznie robot.

Rdzenie fuzyjne wyparły już dawno wszystkie akumulatory oraz baterie przez to, że były od nich znacznie efektywniejsze. Są to niewielkie pojemniki, w których znajduje się miniaturowy reaktor jądrowy.

— Jak tak dalej będzie... Musisz ją wymienić.

— Ciekawe za co... — odparł wściekle Jan.

Pracował kilka lat w biurze megakorporacji. Zarabiał wtedy krocie. Mógł pozwolić sobie na wiele rzeczy. Kupił ogromny apartament. Wyposażył go w najdroższe meble oraz sprzęt. Jednak po pewnym czasie przyszły chude lata dla firmy. Nastąpiły zwolnienia. Jan musiał sprzedać swoje mieszkanie i przenieść się do mniejszego w obskurnej dzielnicy Szczecina. Nowe lokum było bardzo malutkie, miało zaledwie dwa pokoje w tym jeden połączony z kuchnią. Metraż wynosił dwadzieścia metrów kwadratowych. Po pewnym czasie zaczęły się problemy z protezą.

— Oferta Pana Blake jest dalej aktualna — przypomniał mu robot.

— Aaa!!! — wrzasnął Garncewicz, gdy maszyna zaczęła puszczać impulsy elektromagnetyczne ze swoich palców, aby ustabilizować rdzeń.

Chwilę to trwało. Robot w końcu przestał. Proteza przestała iskrzyć. Pomógł Janowi wstać z podłogi. Usadził go na kanapie.

— W czymś jeszcze mogę pomóc Sir? — spytał metalicznie robot.

— Nie — odrzekł zmęczony Jan — Wracaj do siebie.

Robot skierował się do drzwi. Nastąpiło krótkie syknięcie. Po chwili jego plecy zniknęły zza zamykającymi się skrzydłami. Garncewicz został sam w pokoju. Na ścianach koloru szarego znajdowały się liczne plakaty krajobrazów miast takich jak Berlin, Warszawa, Moskwa, Paryż, Tokio. Pod lewą ścianą stała drewniana komoda z projektorem hologramów. Było to kwadratowe małe urządzenie ze specjalną lampą, która wyświetlała kolorowe obiekty w trzecim wymiarze. Staromodna telewizja już dawno została wyparta przez takie rozwiązania. Na środku pokoju stała kanapa koloru czarnego a przy niej drewniany stolik kawowy. W lewym rogu obok drzwi znajdowała się malutka kuchnia z paroma podniszczonymi szafkami, lodówką, zlewem oraz płytą grzewczą. Jan położył nogi na stół.

— Twój facet to dupa? Wymień go na prawdziwego boya! — zaczął wrzeszczeć hologram.

Garncewicz spojrzał w jego kierunku. Była to reklama jakieś aplikacji randkowej. Holograficzna kobieta średniego wzrostu o pięknych kształtach oraz prześlicznej twarzy narzekała na swojego ukochanego może nawet męża. Niskiego owrzodzonego faceta o krągłościach. Nagle pojawiała się jej przyjaciółka, która właśnie tymi słowami zaczynała mówić o tej aplikacji.

— Asystent! Ścisz hologram! — krzyknął Jan — Coraz bardziej badziewne te reklamy.

Wszystkie domy oraz mieszkania zostały u standaryzowane. Wyposażono je w specjalne asystenty reagujące na głos. Te urządzenia były naturalnym rozwinięciem koncepcji smart domu. Dawały wiele wygód, ale też miał mroczną stronę.

,, Hmm. Tajemniczy Pan Blake..." — zaczął rozmyślać Jan.

***

Wysoko w górę pięły się ogromne wieżowce o najróżniejszych kształtach. Zbudowane prawie w całości ze szkła oraz liberytu. Na ich ścianach znajdowały się holograficzne bilbordy reklamujące produkty oraz lokale. Olbrzymy te koloru białego lub szarego przysłaniały cały horyzont, przez to nawet za dnia na ulicach panowałby mrok, gdyby nie latarnie przytwierdzone do słupów podtrzymujących kolejkę miejską i neony sklepów. Co jakiś czas nad ulicą przelelatywał czterowirnikowy policyjny dron. Jan szedł powoli chodnikiem. Nad jego głową z hukiem przemknęła kapsuła kolejki miejskiej. Wielka i szklana tak jak większość Szczecina. Wiozła ludzi do pracy, domów, bliskich lub na zakupy. Obok chodnika biegła czteropasmowa droga po której pędziły luksusowe samochody pokroju Porsche, Jaguar. Jan musiał przeciskać się przez tłum ludzi oraz robotów idących tym wąskim deptakiem. Pędzili oni za swoimi codziennymi sprawami i sprawunkami. Każdy mijający człowiek ubrany był w jednoczęściowy szaro-bury kombinezon, tylko nieliczni mieli niebieskie mundury policyjne.

,, Nowy wspaniały świat..." —rozmyślał z goryczą Jan.

Neony nadawały ulicy wyjątkowy klimat. Zewsząd dochodziły niebieskie, czerwone, zielone i pomarańczowe światła, które gryzły się z białymi latarnianymi. Przed ogromnymi witrynami rozmaitych lokali zostały postawione większe projektory. Reklamy już lata temu przestały unikać tematów tabu, dlatego hologramy zapraszające były często właśnie nagie lub skąpoubrane. Piękne kobiety oraz przystojni mężczyźni nawoływali do wstąpienia w skromne progi lokali. Jan szedł dalej, nie zwracając uwagi na nie. Skręcił w ulicę przy której stały jeszcze kamienice pamiętające czas, gdy Szczecin był niemieckim miastem. Ze wszystkich odchodził tynk. Te z nich pozbawione go odsłaniały piękne czerwone cegły. Niestety czas zrobił swoje i budynki rozsypywały się, ulica była nie tylko węższa oraz pozbawiona jezdni, ale też mnie tłoczna od poprzedniej. Nieliczni przechodnie szybko znikali w klatkach schodowych. Panował tutaj też półmrok. Większość latarni została porozbijanych lata temu. Nie było na tej ulicy również prawie żadnych neonów. Jedyny koloru czerwonego znajdował się w oknie baru mlecznego. Jan zwolnił. Rozglądał się na wszystkie strony i próbował odtworzyć w pamięci obraz tego miejsca sprzed lat. Niestety wspomnienia nie chciały powrócić. Nie ukazał mu się wygląd porozbijanych witryn sklepowych. W puste oczodoły domów nie powróciły okna. Słońce nie rozświetliło ulicy, a budynki rozsypywały się dalej. Jan stanął nareszcie u celu swojej podróży, której był wcześniej wspomniany bar. Mieścił się w trzypiętrowej kamienicy mającej wszystkie okna oraz prawie kompletne otynkowanie. Budynek był koloru szarego. Neon w oknie lokalu przedstawiał jakieś dnie na talerzu. Jan do tej pory nie potrafił zgadnąć co to za potrawa. Podszedł do metalowych drzwi mających jeszcze klamkę. Nacisnął ją. Popchnął do środka i wszedł. Jego oczom ukazała się ogromna sala zastawiona kwadratowymi stołami i drewnianymi krzesłami. Na podłodze położone były czarno-białe płytki pamiętające jeszcze czasy PRL-u. Ściany dawniej białe teraz szarawe nie posiadały żadnych ozdób, przez co lokal stawał się bardziej przygnębiający. Pod sufitem biegły dwie ogromne świetlówki, które oświetlały swoim białym światłem całą salę. Naprzeciwko wejścia znajdowało się małe okienko z interkomem, gdzie składano zamówienia. Kawał pleksu wstawiony tam zamiast szkła został nadszarpnięty przez ząb czasu. Przybrudzony oraz popękany pogłębiał klimat tego miejsca. Kto by pomyślał, że to właśnie ten bar serwuje najlepsze jedzenie w Szczecinie. Wolne od trendów współczesnej kuchni. Ze względu na to, że była pora obiadowa w lokalu przebywało trochę osób. Jan zamówił pierogi ruskie i usiadł przy stoliku na samym końcu sali pod ścianą. Włączył projektor hologramów w swoim smartbandzie i zaczął przeglądać ogłoszenia o pracę w internetowych gazetach. Mała bransoletka z wyświetlaczem znacząco ewoluowała od lat 2010-2020. Nie była już tylko dodatkiem do telefonu, ale także jego pełnoprawnym następcą. Oprócz wszystkich funkcji swojego poprzednika miała projektor hologramów, pokazywała wszystkie informacje o właścicielu i wiele więcej. Niestety podobnie jak asystent miała mroczną stronę.

— Nie. To też nie — mówił, przesuwając kolejne ogłoszenia.

— Witam — usłyszał wymówione spokojnym tonem.

Jan wzdrygnął się, a potem rozejrzał, aby zlokalizować nadawcę tych słów w panującym gwarze. Jego oczom ukazał się nie za wysoki, chudy starszy mężczyzna ubrany inaczej niż wszyscy, których dzisiaj mijał. Zamiast szaro-burego kombinezonu miał na sobie najprawdziwszy czarny garnitur oraz fedorę. Z tłumu wyróżniał go nie tylko ubiór, lecz również jego twarz i dłoń, które były metalowe lub liberytowe. Jan nie umiał dokońca tego stwierdzić. Jego czerwone oko wraz ze spokojnym tonem głosu obcego budziły niepokój w Garncewiczu.

,, Cyborg w takim miejscu?" — zdziwił się Jan.

Cyborgi były połączeniem ludzi i robotów. W dużej mierze to tylko maszyny pozbawione jakichkolwiek uczuć ludzkich stanowiące idealnych kandydatów na zawodowych zabójców dzięki swoim cybernetycznym i mechanicznym ulepszeniom. Nie odczuwają głodu, pragnienia ani popędu seksualnego. Często cyborgizacja powodowała również problem z agresją u osób poddanych temu zabiegowi.

— Można się dosiąść? — rzekł bardzo spokojnym tonem nieznajomy.

— Oczywiście.

— Gdzie moje maniery?!? Nazywam się Pan Blake — powiedział nieznajomy, podając rękę.

— Jan Garncewicz — odpowiedział mu, ściskając dłoń.

,, Co to za durne imię i nazwisko? A może to pseudonim?" — pomyślał.

Blake kontynuował:

— Widzę przyjacielu, że masz problem z protezą i znalezieniem pracy.

Garncewicz odruchowo spojrzał na swoją prawą rękę. Nie iskrzyła. Skąd więc on wie o problemach z nią? Jej awarie nie były odnotowywane przez żadnego lekarza. Wzdrygnął się. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale Blake przeszkodził mu.

— Mam do zaoferowania pewną pracę — rzekł, odpalając cygaro.

Skołowany Jan milczał dłuższą chwilę. W jego głowie zakotłowały się myśli. O co tu chodzi? Gdzie jest haczyk? Kim jest ten koleś? Dym z palonego cygara unosił się w powietrzu. Blake strzepał jego spopieloną część do glinianej popielniczki znajdującej się na stoliku. Spoglądał na Jana.

,,Potrzebuję pieniędzy, ale coś mi tu nie gra. Musi być gdzieś haczyk. W ogóle ta sytuacja może sprowadzić mi na łeb Duchy.A może on jest jednym z nich? Nie takie tricki stosowały." — pomyślał.

W końcu Garncewicz odezwał się tonem zahaczającym o gniew.

— Gościu czy ta cyborgizacja rzuciła Ci się aż tak na mózg? Proponujesz pracę obcej osobie!

— No i? — odparł Blake spokojnym tonem.

— Ty serio jesteś tak głupi czy tylko udajesz? Zaraz złoży ktoś donos z dopisaną historyjką. Ciebie i mnie zgarną Duchy! — wrzasnął Jan, uderzając pięściami o blat stołu.

Zwrócił tym uwagę wszystkich znajdujących się w barze. Blake zgasił niedopałek cygara. Wrzucił go do popielniczki. Wstał. Podszedł do Jana. Uśmiechając się, rzekł spokojnym tonem.

— Nie doniosą. Uwierz mi — Blake spojrzał na znajdujących się w sali, którzy natychmiast zaczęli odwracać wzrok — Daje Ci tydzień na zastanowienie. Jeżeli się zdecydujesz, przyjdź pod ten adres.

To mówiąc, wręczył Janowi kartkę. Widniał na niej napis zapisany drukowanymi literami: RESTAURACJA U MICHAŁA UL. SZPITALNA.

***

Ciąg dalszy nastąpi

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (21)

  • Klaudunia 23.12.2019
    Bardzo fajne. Chociaż za nic w świecie nie chciałabym tak żyć : )
  • Klaudunia 23.12.2019
    Ale czegoś nie rozumiem.
    Podejrzewam, że to dzieje się wiele lat później. Zatem jak to możliwe, że do tych czasów przetrwało coś, co pochodzi prawdopodobnie jeszcze z czasów drugiej wojny światowej?
  • slawko00 23.12.2019
    O garnitur i fedore chodzi? Bo nie rozumiem o jakiej rzeczy mowa
  • Klaudunia 23.12.2019
    slawko00 Bo na przykład piszesz, że w tym barze na podłodze są płytki pamiętające czasy PRL-u.
  • slawko00 23.12.2019
    Klaudunia aaa dobra. Hmm. Właściciele po prostu starali się dbać o nie jak o sam budynek i przetrwały. To tak przykładowo
  • Klaudunia 23.12.2019
    slawko00 Spoko, dla mnie to nie problem. Taka tylko uwaga, bo sam przyznasz, że to trochę dziwne : )
    Mi nie przeszkadza
  • slawko00 28.12.2019
    Klaudunia no przyznam ale na potrzeby opowiadania może być
  • Puchacz 23.12.2019
    Tytuł z powieści s-f Huxleya.
  • slawko00 23.12.2019
    Przed Twoim komentarzem nie miałem pojęcia o jej istnieniu ;)
  • Puchacz 23.12.2019
    slawko00 Tak myślałem, niemniej jest taki sam.
  • slawko00 23.12.2019
    Puchacz może pokazać te podobieństwa i tak mniej więcej streścić fabułe tej powieści?
  • Zaciekawiony 23.12.2019
    slawko00 Ten slogan krąży po świecie już od jakiegoś czasu, czasem serio, czasem ironicznie, nie musiałeś się zetknąć z oryginałem z lat 30. Jedna z płyt zespołu 2+1 miała taki tytuł.
  • slawko00 23.12.2019
    Zaciekawiony Wow. Nie sądziłem, że ten slogan ma aż tyle lat. Tak wgl zetknąłem się z nim przypadkiem przez jedną sytuację i tak mi pozostał w głowie. Dziękuję za informację odnośnie wgl tego określenia, sloganu. Miło czasem się czegoś nowego dowiedzieć :)
  • Puchacz 23.12.2019
    slawko00 Ja nie pisałem o podobieństwach poza tytułem i tematyką.
    Po 40 latach nie pamiętam treści.
  • slawko00 23.12.2019
    Puchacz Aaa. Ja źle zrozumiałem w takim wypadku. Mój błąd
  • Zaciekawiony 23.12.2019
    slawko00 Książka Huxleya z 1932 to antyutopia SF, po trochę krytyka komunizmu ale też z elementami krytyki kapitalizmu w ówczesnej formie. Świat przyszłości w całości zajęty przez jedno państwo, które kontroluje życie obywateli na wszelkie sposoby, począwszy od produkcji dzieci w inkubatorach, przez wychowanie polegające na praniu mózgów aż po kontrolę poglądów.

    Natomiast płytę o tym tytule polecam, choć z poszczególnymi piosenkami pewnie się zetknąłeś, to stamtąd pochodzą szlagiery "Choć pomaluj mój świat" czy "Dogonię lato". To jeden z tych przypadków gdy tytuł raczej nie był użyty ironicznie:
    https://www.youtube.com/watch?v=duSVVewQM7Y
  • slawko00 23.12.2019
    Zaciekawiony O kurde. Nie sądziłem, że te piosenki mają takie pochodzenie. A co do mojego tekstu ja bardziej starałem się zahaczyć o klimat ,,1984" Orvella i ,,Futu.re" Głuchowskiego niż tej powieść Huxleya
  • TheRebelliousOne 24.12.2019
    Nie wiem czemu, ale to opowiadanie kojarzy mi się z grą Detroit: Become Human ;p Tak czy inaczej, daję 5 i życzę Wesołych Świąt :)
  • slawko00 28.12.2019
    Dziękuję za ocenę. Ciekawe skojarzenie :)
  • Clariosis 30.05.2020
    Bardzo dobry tekst. Gdzieniegdzie można byłoby doszlifować (np interpunkcję) ale są to tylko szczegóły. Bardzo ciekawe przedstawienie nowoczesnego świata, gdzie zachowały się rzeczy pamiętające stary PRL. Ciekawe, jaką pracę zaoferował cyborg, ale o tym się przekonam czytając dalej. Ode mnie zasłużone 5, bardzo podoba mi się klimat opowiadania. :)
  • slawko00 30.05.2020
    Dziękuję za 5 :D mam nadzieję, że pozostałe części też Ci się spodobają. Z interpunkcją mam od zawsze problem?, ale staram się to niwelować używając stron do sprawdzania błędów.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania