Koszmarny ten los przedwięzienny.
Dobrze napisane, a ta karciana gra? Heh, super i jestem ciekawa, czy sam to wymyśliłeś, czy skądś wziąłeś? Dalszy ciąg, hmm, nie wiem, nie zakładam końca oczywistego
No gości miał Bohdan nie byle jakich, jeden lepszy od drugiego :)
Ja sama tak często piszę i uwielbiam narrację pierwszoosobową. Mam cały czas wrażenie, że opowiadasz to tylko mnie i tym samym wszystko wydaje mi się prawdą. Prawdą w sensie, że większość tych rzeczy w rzeczywistości doświadczyłeś. Tak realne się wydaje.
Bardzo ciekawa część, a gra przednia, choć wiem, że dobremu nie służyła.
Kolejną już jurto połknę. Pozdrawiam i 5 :)
Miałem na to przynajmniej dziesięć minut" - kropki brakło
"— Po prostu chcę ci pomóc — Doleciały" - i tu
"Doleciały do mnie gumowe słowa" - i tu
"Ten wydawał różne biipy i pipy" - irytuje mnie, że "biipy" są przez dwa i, a "pipy" przez jedno, ale to może nerwica natręctw
"Zupełnie jak na filmach" - hm, może "w* filmach" (?)
"Co prawa, nie ukształtował" - co prawda*
„mi mały przedmiot — Najlepiej” – tu chyba „najlepiej’ z małej
„Dla mnie JA jestem calutkim światem” – nie jestem zwolenniczką caps locka, napisałabym „Dla mnie ja sam jestem calutkim światem” czy jakoś tak, luźna sugestia
„(DOŚĆ)” – upartyś tu na caps locka widzę, i to w nawiasie, z jakimiś aktami w sztuce mi się kojarzy, a z drugiej strony być może jest wymowne, nie mam sprecyzowanego zdania
"— Po co… - powtórzył za mną. Głos mu odbijał się echem. Lawirował. Jakby usta wypuszczały słowa z opóźnieniem. Raz ciszej, raz głośniej, na przemian. Popieprzone wrażenie nierealności w każdym calu" - to mi się widzi
"W końcu bardziej przy pomocy siły niźli techniki wpuściła do środka światło" :D to ja, roleta mi na łeb spada co najmniej raz w tygodniu
"zaszczebiotał. Jakieś paskudne rzeczy działy się z jego gardłem. Coś bulgotało" :D
"— Więc posłuchaj uważnie. Wielka ognista kula pożera świat i nikt ci nie poświęci ni sekundy" - hm... ciekawe
Dobra, szczerze, a propo pierwszej część tekstu, tej ambulatoryjnej - poprzedni "rozdział" był lepszy. Tutaj ciut za dużo dialogu, ciut za mało akcji. Dialog dobra rzecz, ale jakoś deczko rozwlekle jak na Ciebie. I jak mam Ci pisać takie rzeczy jak Ty mnie tak wychwalasz pod niebiosa, hę?
Polipa mi brak w tym więźniu.
Sorks, jak mi coś czasem wejdzie w łeb, to nie wypędzisz.
Potem druga część tekstu - i tu już bardziej, opowieść o matce, smutna i życiowa, wychowanam na wsi, nienawidzę wsi, każdy każdego zna, każdy się interesuje, jednocześnie mając Cię w dupie, jprdl, niet.
"Pięć kilometrów przeszła w marcowym błocie, taszcząc wielką walizę. Kilka samochodów ją minęło. Nikt nie stanął, choć przecież wszyscy się znali" - no właśnie
I opowieść o ojcu - też kupuję, wspomnienia trza umieć dozować – niezbyt ckliwie, ale tak, by emocję wyłapać, tu jest w punkt.
Karciane zabawy - spoczi. U mojego sąsiada (na wsi) w ramach podobnych zabaw libacyjnych urządzili sobie kiedyś jazdę na świni. Doprawdy spektakularne.
"Jestem pewny, że gdyby nie było dzieci, wzięłaby dupę w troki i odeszła. Dzieci było jednak już dwoje i ja w drodze" - a kurwa, nawet z piątką berbeci bym poszła w pieron od pijusa.
A być może łatwo się mówi.
"Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zjawił się także brat matki i obiecał dopomóc w sprzedaży domu" - rodzina, taa
"Kacper był słaby i zadymione powietrze mu nie służyło. Umarł po roku" – Boże
„. Pierdolone słońce już nas nie kocha i przekonamy się o tym za kilka godzin” – ha, wiedziałam, Nie ma słońca mi chodziło po głowie od tego „"— Więc posłuchaj uważnie. Wielka ognista kula pożera świat i nikt ci nie poświęci ni sekundy" momentu, ale zachodziła obawa, że też przez fiksację na punkcie tamtego tekstu, tak interpretuję. Ok, czyli zmieniasz klimat, być może dobrze, ale ten więzienny z poprzedniej części też mi się widział.
„Gdy był przy samych drzwiach, odwrócił się i przez zamglone oczy ujrzałem jego facjatę. Siną, purpurową maskę od dawna martwą. Pajęczynę bladoniebieskich żył przecinającą szyję i zakręcającą przez policzek, aż na skronie. Czarne, ogromne oczy. Żadnych tęczówek” – cudne, cała końcówka cudna.
Ok. reasumując, Pierwsza i trzecia część (tego tekstu), czyli te szpitalne, czy tam ambulatoryjne zaciekawiają wiszącą w powietrzu katastrofa, ale są zbyt rozwlekłe w dialogu według mnie, przez co tracą na mocy. Tu widzę rozwój jak na dłoni, bo już Barry w pierwszych częściach Rury miał lepszą gadkę. Kazał chłopakowi opowiadać kawały, pamiętam jak wczoraj.
Środkowa część, wspomnienia – ok, bez zarzutu, bardzo prawdziwie, lubię.. Całość straciła jednak więzienne smaczki, ubolewam, bo czuję, że bezpowrotnie, w sensie, że fabuła pójdzie w zupełnie innym kierunku, ale obadamy. Katastrofa mnie ciekawi z wiadomych względów :D Max szczerości panie Canie :)
Polip, Saracen, Wiwat i Merlin w więźniu! Plis. Pastisz samego siebie.
Ty, to nie głupi pomysł. Przerzucę Maxa do Włoch, a Cesare będzie wyłupywał oczy w obliczu zagłady. Kiedyś jak bedzie mi się nudziło... :D
Hm, gorzej, bo raczej nigdy mi się nie nudzi.
"Dobra, szczerze, a propo pierwszej część tekstu, tej ambulatoryjnej - poprzedni "rozdział" był lepszy. Tutaj ciut za dużo dialogu, ciut za mało akcji. Dialog dobra rzecz, ale jakoś deczko rozwlekle jak na Ciebie. I jak mam Ci pisać takie rzeczy jak Ty mnie tak wychwalasz pod niebiosa, hę?" - tak, tak. Dokładnie tak. W końcu!!!! - Na miliard procent się zgadzam, że liptonik.
"Całość straciła jednak więzienne smaczki, ubolewam, bo czuję, że bezpowrotnie, w sensie, że fabuła pójdzie w zupełnie innym kierunku, ale obadamy. Katastrofa mnie ciekawi z wiadomych względów :D Max szczerości panie Canie :)" - Tak, niestety tak. Ulegnie przeobrażeniu. Dzięki. W końcu ktoś podziela moje myśli, że to kasztaństewko trochę.
Super.
Uff. ;)
Pozdro, Łita
Ritha - no wiem, wiem. Ok. To jest długie i zjebane. Piałem schowany w kącie śpiąc na lotnisku. Większość z tego, co napisałem odtąd, to, hmmm - w pół widziałem ;)
Cóż... NA początku zapowiadało się trochę nie w moim klimacie... więzienny klimat itd.
A ty mi tu kuźwa nagle wyskakujesz z — końcem świata... jakąś bombą co to wybuchła i wszystko zjara...
Od tej chwili jestem "napalona", że się tak obrazowo wyrażę. Wlazłeś w "mój klimat". Jest pięknie, w pewnym sensie.
Dygresja: to chyba sci-fi bardziej, albo przynajmniej fantastyka... Nic mnie tak nie martwi, że ktoś-coś wstawi tutaj ciekawego, ale zamiast porządnie to zaklasyfikować, wklei w "Różne" i... mnie ominie, bo nie zwrócę uwagi.
Pozdrowionka
Generalnie na moment odfrunąłem, ale potem opis jego życia i wróciłem na drogę. Piszesz raz tak, że kumam wsio, a czasami tak, że nic nie łapie. To tak jakbyś miał dwie osobowości totalnie przeciwstawne. Ale może tak i lepiej, bo ciekawiej. 5+ Lecę dalej.
Komentarze (22)
Dobrze napisane, a ta karciana gra? Heh, super i jestem ciekawa, czy sam to wymyśliłeś, czy skądś wziąłeś? Dalszy ciąg, hmm, nie wiem, nie zakładam końca oczywistego
Ja sama tak często piszę i uwielbiam narrację pierwszoosobową. Mam cały czas wrażenie, że opowiadasz to tylko mnie i tym samym wszystko wydaje mi się prawdą. Prawdą w sensie, że większość tych rzeczy w rzeczywistości doświadczyłeś. Tak realne się wydaje.
Bardzo ciekawa część, a gra przednia, choć wiem, że dobremu nie służyła.
Kolejną już jurto połknę. Pozdrawiam i 5 :)
Thx.
"— Po prostu chcę ci pomóc — Doleciały" - i tu
"Doleciały do mnie gumowe słowa" - i tu
"Ten wydawał różne biipy i pipy" - irytuje mnie, że "biipy" są przez dwa i, a "pipy" przez jedno, ale to może nerwica natręctw
"Zupełnie jak na filmach" - hm, może "w* filmach" (?)
"Co prawa, nie ukształtował" - co prawda*
„mi mały przedmiot — Najlepiej” – tu chyba „najlepiej’ z małej
„Dla mnie JA jestem calutkim światem” – nie jestem zwolenniczką caps locka, napisałabym „Dla mnie ja sam jestem calutkim światem” czy jakoś tak, luźna sugestia
„(DOŚĆ)” – upartyś tu na caps locka widzę, i to w nawiasie, z jakimiś aktami w sztuce mi się kojarzy, a z drugiej strony być może jest wymowne, nie mam sprecyzowanego zdania
"— Po co… - powtórzył za mną. Głos mu odbijał się echem. Lawirował. Jakby usta wypuszczały słowa z opóźnieniem. Raz ciszej, raz głośniej, na przemian. Popieprzone wrażenie nierealności w każdym calu" - to mi się widzi
"W końcu bardziej przy pomocy siły niźli techniki wpuściła do środka światło" :D to ja, roleta mi na łeb spada co najmniej raz w tygodniu
"zaszczebiotał. Jakieś paskudne rzeczy działy się z jego gardłem. Coś bulgotało" :D
"— Więc posłuchaj uważnie. Wielka ognista kula pożera świat i nikt ci nie poświęci ni sekundy" - hm... ciekawe
Dobra, szczerze, a propo pierwszej część tekstu, tej ambulatoryjnej - poprzedni "rozdział" był lepszy. Tutaj ciut za dużo dialogu, ciut za mało akcji. Dialog dobra rzecz, ale jakoś deczko rozwlekle jak na Ciebie. I jak mam Ci pisać takie rzeczy jak Ty mnie tak wychwalasz pod niebiosa, hę?
Polipa mi brak w tym więźniu.
Sorks, jak mi coś czasem wejdzie w łeb, to nie wypędzisz.
Potem druga część tekstu - i tu już bardziej, opowieść o matce, smutna i życiowa, wychowanam na wsi, nienawidzę wsi, każdy każdego zna, każdy się interesuje, jednocześnie mając Cię w dupie, jprdl, niet.
"Pięć kilometrów przeszła w marcowym błocie, taszcząc wielką walizę. Kilka samochodów ją minęło. Nikt nie stanął, choć przecież wszyscy się znali" - no właśnie
I opowieść o ojcu - też kupuję, wspomnienia trza umieć dozować – niezbyt ckliwie, ale tak, by emocję wyłapać, tu jest w punkt.
Karciane zabawy - spoczi. U mojego sąsiada (na wsi) w ramach podobnych zabaw libacyjnych urządzili sobie kiedyś jazdę na świni. Doprawdy spektakularne.
"Jestem pewny, że gdyby nie było dzieci, wzięłaby dupę w troki i odeszła. Dzieci było jednak już dwoje i ja w drodze" - a kurwa, nawet z piątką berbeci bym poszła w pieron od pijusa.
A być może łatwo się mówi.
"Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zjawił się także brat matki i obiecał dopomóc w sprzedaży domu" - rodzina, taa
"Kacper był słaby i zadymione powietrze mu nie służyło. Umarł po roku" – Boże
„. Pierdolone słońce już nas nie kocha i przekonamy się o tym za kilka godzin” – ha, wiedziałam, Nie ma słońca mi chodziło po głowie od tego „"— Więc posłuchaj uważnie. Wielka ognista kula pożera świat i nikt ci nie poświęci ni sekundy" momentu, ale zachodziła obawa, że też przez fiksację na punkcie tamtego tekstu, tak interpretuję. Ok, czyli zmieniasz klimat, być może dobrze, ale ten więzienny z poprzedniej części też mi się widział.
„Gdy był przy samych drzwiach, odwrócił się i przez zamglone oczy ujrzałem jego facjatę. Siną, purpurową maskę od dawna martwą. Pajęczynę bladoniebieskich żył przecinającą szyję i zakręcającą przez policzek, aż na skronie. Czarne, ogromne oczy. Żadnych tęczówek” – cudne, cała końcówka cudna.
Ok. reasumując, Pierwsza i trzecia część (tego tekstu), czyli te szpitalne, czy tam ambulatoryjne zaciekawiają wiszącą w powietrzu katastrofa, ale są zbyt rozwlekłe w dialogu według mnie, przez co tracą na mocy. Tu widzę rozwój jak na dłoni, bo już Barry w pierwszych częściach Rury miał lepszą gadkę. Kazał chłopakowi opowiadać kawały, pamiętam jak wczoraj.
Środkowa część, wspomnienia – ok, bez zarzutu, bardzo prawdziwie, lubię.. Całość straciła jednak więzienne smaczki, ubolewam, bo czuję, że bezpowrotnie, w sensie, że fabuła pójdzie w zupełnie innym kierunku, ale obadamy. Katastrofa mnie ciekawi z wiadomych względów :D Max szczerości panie Canie :)
Ty, to nie głupi pomysł. Przerzucę Maxa do Włoch, a Cesare będzie wyłupywał oczy w obliczu zagłady. Kiedyś jak bedzie mi się nudziło... :D
Hm, gorzej, bo raczej nigdy mi się nie nudzi.
"Całość straciła jednak więzienne smaczki, ubolewam, bo czuję, że bezpowrotnie, w sensie, że fabuła pójdzie w zupełnie innym kierunku, ale obadamy. Katastrofa mnie ciekawi z wiadomych względów :D Max szczerości panie Canie :)" - Tak, niestety tak. Ulegnie przeobrażeniu. Dzięki. W końcu ktoś podziela moje myśli, że to kasztaństewko trochę.
Super.
Uff. ;)
Pozdro, Łita
A ty mi tu kuźwa nagle wyskakujesz z — końcem świata... jakąś bombą co to wybuchła i wszystko zjara...
Od tej chwili jestem "napalona", że się tak obrazowo wyrażę. Wlazłeś w "mój klimat". Jest pięknie, w pewnym sensie.
Dygresja: to chyba sci-fi bardziej, albo przynajmniej fantastyka... Nic mnie tak nie martwi, że ktoś-coś wstawi tutaj ciekawego, ale zamiast porządnie to zaklasyfikować, wklei w "Różne" i... mnie ominie, bo nie zwrócę uwagi.
Pozdrowionka
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania