O hrabi co miał całe życie za sobą
Droga do zamku ginęła na brzegu jeziora, po bokach którego wznosiły się strome góry, pokryte gdzie okiem sięgnąć strzelistym świerkiem i rzadziej wiekową jodłą, rosnącą tym majestatyczniej. Jedynym sposobem dalszej podróży była przeprawa łodzią, zacumowaną na przystani. Na jej pokład, po drabince, pomagając sobie laską, wszedł mężczyzna w średnim wieku. Ubrany był w brązowy frak oraz galoty sięgające za kolana, aż po chude łydki okryte białymi pończochami. Na głowie miał trójgraniasty kapelusz z filcu, spod którego wyzierała para niebieskich oczu, okolonych jasnymi, upudrowanymi włosami, na końcu związanymi czarną kokardą.
— Tędy proszę, jaśnie wielmożny panie hrabio.
Przewoźnik pomógł mu usiąść na ławce zaścielonej grubym kocem, pod płóciennym daszkiem chroniącym od słońca, które paliło niemiłosiernie. Gdy tylko hrabia usadowił się na miejscu, przewoźnik złapał za wiosła, pociągnął nimi kilka razy i skierował łódź w stronę przeciwległego brzegu. Wiosłujący patrzył na znikającą w tyle przystań, odwrócony plecami hrabia zatopił wzrok daleko przed siebie, tam gdzie połyskiwały zamkowe mury, osadzone wysoko w wapiennej skale. Odpłynęli już spory kawałek, wtedy hrabia przeniósł wzrok na brzeg jeziora: wyrastające z wody trzciny, żółte główki kaczeńców, wszędzie wyglądały jednakowo, jakby łódź w ogóle nie posuwała się do przodu, a czas zatrzymał się w miejscu. Hrabia dyskretnie spojrzał na przewoźnika. Widok ociekającej potem twarzy, skromne i znoszone ubranie, napawały go pogardą, a nawet obrzydzeniem, lecz okoliczności nie pozwalały patrzeć na nic, co mogłoby sprawić choćby odrobinę przyjemności.
— Yhy — odchrząknął, bo mu zaschło w ustach — czy osoba czytuje książki? Na przykład coś Rousseau, bo o nim właśnie teraz głośno.
Tym wstępem próbował zachęcić przewoźnika do rozmowy, chociaż zwracać się w jego pozycji do kogoś tak niskiego stanu było dalece niestosowne i hrabia nigdy nie pozwoliłby sobie na taki afront, gdyby nie konieczność zabicia czasu. Przewoźnik poruszał w milczeniu wiosłami i mimo świdrującego wzroku hrabiego, nie reagował na jego pytanie.
„To napisać choćby i krótki wiersz, tym bardziej” — wydedukował hrabia bez niczyjej pomocy, nie kryjąc przy tym rozczarowania.
— Kto nie zagląda do książek ma jedną czwartą życia za sobą — oświadczył na głos, lecz przewoźnik zrobił minę, jakby niczego nie słyszał.
Byli już mniej więcej pośrodku jeziora, kiedy na niebie pojawiła się ciemna, kłębiasta chmura, oraz zadął stamtąd wiatr, pod którym taflę jeziora pokryły zmarszczki. Hrabiemu się zdawało, że w wodzie na słońcu migoczą łuski olbrzymiej ryby. Obserwował to zjawisko zaintrygowanym wzrokiem, dopóki nie uznał, że to sprawka kapryśnej pogody.
— A w temacie wojny siedmioletniej osoba orientuje się nieco? — wznowił monolog. — Nie? To osoba ma pół życia z głowy.
Ostatnie słowa powiedział po francusku, żeby ukryć, a może właśnie spotęgować ich miażdżący efekt. Jednak na przewoźniku słowa te nie zrobiły najmniejszego wrażenia, pomyślał tylko, że skoro hrabia lubi rozmawiać sam ze sobą, nie będzie mu w tym przeszkadzać. Spojrzał kątem oka na chmurę i przyspieszył ruch wiosłami. Chmura dotknęła płaskim spodem górskich krawędzi, a wówczas powierzchnia jeziora nabrała szarej, nieprzyjemnej barwy. Łodzią zaczęło kołysać, materiał nad ławką nabrał kształtu żagla, od uderzeń fal zaskrzypiały deski na burtach. Hrabia poruszył się niespokojnie, ale na widok niewzruszonej twarzy wioślarza, odzyskał równowagę. Badając zmierzwioną wiatrem toń jeziora, powrócił do rozwiązywania zagadki: Co takiego chłopski umysł jest w stanie ogarnąć? Nagle twarz mu się rozjaśniła.
— To może coś z przyrody? — Wskazał laską kontur lasu ciemniejący daleko na brzegu.
Przewoźnik popatrzył w tamtym kierunku, lecz jego oczy nie wyrażały żadnego zainteresowania, co hrabia prędko podsumował melancholijną refleksją: „Młody, ale już trzy czwarte życia ma za sobą”.
Dalsze rozmyślania przerwał ogłuszający grzmot pioruna. Z nieba lunął deszcz, woda w jeziorze się zakotłowała, jak pod młyńskim kołem. Dookoła zrobiło się ciemno i strasznie, płynących ogarnął upiorny mrok, rozjaśniany blaskiem błyskawic, zewsząd dochodziło złowieszcze wycie wiatru i łoskot fal. Łódka zamiast płynąć w wyznaczonym kierunku, kręciła się wokół własnej osi, szybko nabierała wody, tonęła rufą. Wkrótce ludzie znaleźli się w głębokiej otchłani.
— Pływać umiesz? — zawołał przewoźnik.
Lecz na to pytanie nie otrzymał odpowiedzi. W miejscu gdzie przed chwilą widział hrabiego, unosił się na falach trójgraniasty kapelusz, zdobiony pięknie złotą nitką przy krawędziach.
„To masz całe życie za sobą” — skwitował przewoźnik, gramoląc się na brzeg.
Komentarze (53)
Pouczająca opowiastka ??
5
— Niezły start.
A kiedy uczeń odpowie poprawnie tylko na jedno z dziesięciu pytań, zachęcisz go:
— Nie zrobiłeś tego zbyt cholernie dobrze.
Takich pedagogów nam potrzeba!
„Do zamku droga ginęła”
Dziwna konstrukcja. Gdyby było „od zamku” to ok. A tak to chyba lepiej: droga do zamku
„Znudzony Hrabia”
Raczej: hrabia
„się kołysać, materiał nad ławką napiął się jak żagiel, od uderzeń fal zaskrzypiały deski na burtach. Hrabia poruszył się”
3 x się
Bardzo zgrabna opowiastka, rozbudowałeś ją świetnie o ten klimat styku upalnego dnia z nadchodzącą gwałtowną burzą. Czuć i ciepło i wiatr i deszcz.
A pan hrabia zamienił się w wodnika i przewoźnik niech lepiej uważa, bo nigdy nie wiadomo kiedy się znów spotkają, żeby jednak pogadać ?
Czekam na Twoją dalszą twórczość. Piątka
"Yhy — odchrząknął, bo mu zaschło w ustach — czy osoba czytała coś Rousseau?
Tym pytaniem próbował zachęcić przewoźnika do rozmowy. W jego pozycji, zwracać się do kogoś tak niskiego stanu było dalece niestosowne, lecz hrabia uznał to za jedyny sposób zabicia czasu. Jednak przewoźnik nie reagował i w milczeniu wiosłował dalej."
A więc, panie Narratorze, jaśnie wielmożny pan hrabia serdecznie zaprasza na kolejne teksty: "Narodowa patologia" i "Ustawa Zasadnicza" (nie wiem dlaczego tego drugiego tekstu nie ma na stronie głównej).
Łukasz Jasiński
Takie zakończenie, jakkolwiek niekonwencjonalne, jest bardzo ciekawe: Wszechstronny hrabia — instruktor nurkowania na duże głębokości i mistrz maratonów pływackich.
„nie wiem dlaczego tego drugiego tekstu nie ma na stronie głównej” — dlatego, że na stronie głównej zamieszczają maksimum dwa teksty jednego autora w ciągu 24 godzin (nie mylić z kalendarzowym dniem!), a Szanowny Pan zamieścił trzy:
1. O moim szwadronie śmierci 26.02.22 22:54 → ten się ukazał
2. Narodowa patologia 26.02.22 13:34 → ten również się ukazał
3. Ustawa Zasadnicza 26.02.22 13:36 → ten się nie ukazał, ponieważ został opublikowany 14 godzin 42 minuty po tekście nr.1. Powinieneś zaczekać z publikacją 9 godzin i 18 minut. Na tym portalu należy pracować ze stoperem w ręku.
A pływać umiem bardzo dobrze: nad Jeziorkiem Czerniakowskim skakałem z mostu, raz uratowałem brata, który tonął w Nowym Mieście - u znajomych na wsi.
Łukasz Jasiński
Dobrze pływa tylko rekin i inne rybki; przeczytaj „Siedlisko Ptasząt”, https://www.opowi.pl/siedlisko-ptaszat-a66987/
A co do problemów z publikacją, musi to być błąd w sztuce programowania, ale darowanemu samochodowi nie wypada zaglądać pod maskę.
Łukasz Jasiński
Łukasz Jasiński
Szczerze, to olewam rankingi oraz statystykę, bo jak powiadają: można się utopić w stawie o przeciętnej głębokości jednego metra, a idąc z psem na spacer mamy średnio po trzy nogi.
ADM (Automatic Decision Making) software ustala co jest dobre, co złe, kto ma być ministrem, kto woźnym, a kto bezdomnym. Wystarczy zmienić w życiorysie kilka słów, a jego wartość skacze o kilka tysięcy. Taka przyszłość nas czeka.
Czytam mało i najczęściej nie do końca, gdyż jestem leniwy, nie potrafię się długo koncentrować na jednej rzeczy, lubię przebierać w różnych zajęciach naraz.
Ale polecam dopiero co opublikowany tekst „I tak już dawno ubyłem o siebie”, gdyż proza pana Miętusa bardzo mi się podoba.
Łukasz Jasiński
a jednak już w roku 1997 superkomputer o nazwie Big Blue wygrał z mistrzem szachów Garry Kasparowem. Człowiek to mimo wszystko maszyna. Na początku był wodór, z niego wszystko powstało. Wodór to jest ciało, wodór to jest umysł, wodór to jest dusza. A człowiek naśladuje środowisko, w którym żyje, bo nic innego nie potrafi. Człowiek patrzy na kamienie i buduje liczydło, potem suwak logarytmiczny, później maszynę liczącą. Człowiek patrzy na ptaka i buduje samolot. Człowiek popełnia błędy, mnóstwo błędów, na jedno poprawne rozwiązanie przypada kilkanaście nieudanych, jednak niezaprzeczalnie człowiek się uczy. Gdyby jaskiniowiec ujrzał szybującą wysoko rakietę, cóż by sobie pomyślał? Jesteśmy jaskiniowcami XXI wieku, nie mamy pojęcia co przyniesie przyszłość, a skoro tak niczemu nie powinniśmy kategorycznie zaprzeczać.
Łukasz Jasiński
ale po co się dręczyć tak straszną wizją!
Nie wyłączą, a nawet jeśli, to nie każdemu i nie na długo. A i przed taką ewentualnością można się zabezpieczyć.
Kilkanaście lat temu pracowałem w softwarowej firmie WiseTech Global https://www.wisetechglobal.com/. Właściciel firmy był tak przezorny, iż w piwnicy zainstalował prądnicę zasilaną silnikiem wysokoprężnym oraz zaopatrzył się w duży zapas oleju napędowego, zapewniającego ciągłość operacji w sytuacji braku elektryczności przez kilka dni. Miał tam również pomieszczenie dźwiękoszczelne, pełniące rolę studia do nagrywania reklam, w którym ponadto mógł zastrzelić niewygodnego pracownika co „robił za mało, ale wiedział za dużo”.
Często mnie zapytywano, czy się nie boję być ukąszonym przez węża, ugryzionym przez jadowitego pająka, pożartym przez żarłacza ludojada, bądź rozszarpanym przez słonowodnego krokodyla, na co odpowiadam, że te zdarzenia są równie prawdopodobne, co wzięcie na rogi przez barana na krakowskim rynku, czy wybicie oka korkiem z butelki od szampana, otwieranej w sylwestrowy wieczór na Placu Zamkowym w Warszawie.
Doprawdy, Panie Łukaszu, nie należy być aż takim pesymistą :)
Łukasz Jasiński
Łukasz Jasiński
Łukasz Jasiński
Widziałem kiedyś w telewizji program o facecie, który golił sobie jaja, a od tego golenia porobiły mu się bąble większe niż jaja. Gdy siadał na krześle było mu miękko jak na poduszce :)
Tego nie pokazali. Sądzę, że używał 'gillette the best a man can get' lub równie fajnej marki, ale nawet i na to musiał mieć zbyt wrażliwą skórkę.
To takie pisanie w myśl zasady: Zanim zaczniemy pisać przyzwoicie, musimy pisać okropnie, a zanim zaczniemy pisać okropnie, trzeba pisać beznadziejnie. Arcydzieło do razu nie powstanie.
Dziękuję za komentarz :)
O ile w ogóle ? Oczywiście mam na myśli wyłącznie siebie.
Szczególnie z tą chmurą, obrazowo?⏰?↔Pozdrawiam:)↔%
To miała być alegoria, że w końcu chmura bierze górę nad wszystkim, tylko dużym wyzwaniem jest to pokazać należycie.
Miło, że zwracasz uwagę na takie detale :)
Gdyby np; założyć, że owa "chmura" jest symbolem "jakiejś siły nad" i owa siła nie lubi, jak jakiś hrabia, gardzi maluczkim, to nic dziwnego, że przewoźnik przeżył, a hrabia, miał już "za sobą"
No ale oczywiście, w życiu jak w życiu. Czasami jak w "rzyci" Giną i dobrzy i źli i wszyscy.
To jeno skojarzenie me, co dziś mnie napadło:)
proszę o wybaczenie za bałagan pod pańskim tekstem, tych agresywnych jegomości nie zaprosiłem tutaj: z niewiadomych mi przyczyn - sami chodzą za moją piękną pupą i nie wiem czego tak naprawdę ode mnie chcą, jednak: jak już pan zauważył - potrafię być ostry i dosadny, a oni nawet nie potrafią używać merytorycznych argumentów - takich typków najlepiej ignorować, zresztą: czy stado much, które leci do kupy - ma rację (chodzi o maski i szczepionki), zresztą: maski noszą ludzie, którzy nie mają zębów - nie korzystają z usług stomatologicznych, tak: próchnica to nic innego jak krew i ropa - może wtedy dojść do zakażenia.
Z pozdrowieniem
Łukasz Jasiński
umiem bardzo dobrze walczyć, dajmy przykład z realnego życia: niedawno otrzymałem pismo od prywatnego podmiotu (handlarza prądem), abym złożył wniosek o tarczę antyinflacyjną, więc? Kto tu kogo wykorzystuje? Wolny rynek instytucje publiczne, a może instytucje publiczne wolny rynek? Oczywiście, pismo podarłem i wyrzuciłem do kosza - nie było to pismo urzędowe, dajmy inny przykład: złożyłem wniosek o pracę w Muzeum Sztuki Nowoczesnej i zostałem odesłany do Państwowego Funduszu Osób Niepełnosprawnych, więc? Kto tu kogo wykorzystuje? Przecież znam własne prawa, jeśli mam pracować, to: obowiązkowo muszę mieć umowę o pracę (mogę pracować tylko siedem godzin i na odpowiednich warunkach) i jeśli mam płacić czynsz - obowiązkowo muszę mieć umowę najmu, mało tego: na poczcie wirtualnej i skrzynce pocztowej - non stop wrzucają mi reklamy - śmiecie, więc: usuwam je jako spam i wyrzucam do kosza!
Pnie Narratorze, niech pan zobaczy co robią w moich komentarzach (w tym wypadku: "Porządek wśród bałaganu"): z tchórzostwa nie używają własnej godności - imienia i nazwiska, tym bardziej: nic nie publikują (nie wspominając już, że temat jest nieaktualny - nie zwracają po prostu jakiejkolwiek uwagi na datę powstania danego tekstu) - takie zachowanie jest charakterystyczne dla katolickich i systemowych niewolników, mają ogromną frajdę jak małe dzieci (charakterystyczne dla tych osób jest myślenie magiczne, zamiast: logicznego - przyczyną i skutkiem) - jeżdżąc sobie po mojej osobie, pewnie: liczą na to, iż wyprowadzą mnie z równowagi i będę im odpowiadał we własnych komentarzach (są w ogromnym błędzie), zapominając o tym: celowo i świadomie takich buraków ignoruję i to ich piekielnie boli - cały czas muszą być w centrum uwagi - nic w zamian nie proponując (to nic innego jak żywe trupy i wampiry energetyczne), a lokal socjalny otrzymałem w lipcu zeszłego roku i jest to lokal jednoosobowy na czwartym piętrze - płacę dwieście złotych miesięcznie, poza tym: w moim "Życiorysie" znajdzie pan, panie Narratorze, moje dane kontaktowe - wyślę panu zdjęcia mojego mieszkania (lokalu socjalnego), jeśli już im na czymś zależy, to: powinni iść do pracy - nie będę utrzymywał tych darmozjadów, oczywiście: mam prawo kogoś zaprosić na kawę, seks i zabawę - tylko na trzy dni, jeśli ktokolwiek będzie chciał ze mną zamieszkać - będę musiał tą osobę zgłosić administracji, tak: wtedy rosną koszty, więc: jako zabezpieczenie z góry biorę pięć tysięcy złotych i pięćset złotych miesięcznie, znam tych typków: chcieliby w moim mieszkaniu (lokalu socjalnym) mieszkać za darmo, srać, spać i żreć - oglądając przy okazji telewizję (telewizora nie mam i nie chcę mieć), sęk w tym: kto za to wszystko miałby płacić? Ja? Ja, utrzymując darmozjadów: z czego miałbym potem żyć? Dojdą jeszcze do tego długi darmozjadów, które pójdą na moje konto i administracja wtedy będzie musiała mnie wyrzucić, więc: gdzie ja wtedy pójdę? Pod most? Przecież wiadomo, że darmozjady uciekną do mamusi i tatusia - taka jest okrutna i bolesna prawda - realizm życia.
Łukasz Jasiński
Za bałagan nie musisz przepraszać, bo to bałagan wirtualny — nie przeniesie się do mojego domu. Wystarczy się odłączyć od Internetu i problem z głowy. Panu również radzę zrobić to raz na jakiś czas. Mam nadzieję, że pańskie mieszkanie jest dobrze zabezpieczone i że „darmozjady” nie przyjdą wyjeść panu zawartości lodówki, nie będą spać w pańskim łóżku.
Problemy jakie pan opisał występują chyba na całym świecie. Ja również zaciągnąłem olbrzymią pożyczkę i długie lata żyłem na kredyt. Musiałem pracować w nadgodziny, robić nie to co chcę, ale to za co mi płacą, często wbrew sobie. Czułem się jak prostytutka, a nawet gorzej, bo prostytutka sprzedaje ciało zachowując czystość duszy, a ja sprzedawałem swój umysł i duszę, bo za ciało nie dostałbym grosza. Dla kawałka chleba i dachu nad głową człowiek jest gotów upadlać się całe życie. O tym Elia Kazan napisał książkę 'The Arrangement' („Układ"), polecam ją z głębi serca.
A na tym portalu szczerze radzę ze wszystkimi czytelnikami żyć w zgodzie; to naprawdę mili ludzie. Czyż sam fakt, że piszą po polsku nie powinien napawać nas radością? :)
Łukasz Jasiński
Łukasz Jasiński
oby ktoś nas uratował przed brudem z twojego pępka.
mam dość wykonywania tych śmiesznych czynności
- i wrócił na swoje pokoje oddawać się myślom
które mogą pomóc ludzkiemu gatunkowi
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania