Poprzednie częściO pracy

O pracy z klientami

Praca z klientami była dla mnie jednym wielkim, ekscytującym, teatralnym spektaklem. Jako doradca klienta pozwalałem sobie na zupełną swobodę. Mogłem być totalnie sobą albo mogłem wcielić się w rolę i być kimś kompletnie innym. Czułem, że nikt nie jest w stanie mnie zranić, bo nikt tak naprawdę mnie nie zna. Wiedziałem, że nawet jeśli trafię na szczególnie uciążliwego klienta, będę przebywał w jego towarzystwie tylko przez kilka minut. Następnie ta osoba całkowicie zniknie z mojego życia. Klienci pojawiali się i odchodzili. Spotykałem wśród nich ludzi wykształconych i ludzi prostych. Mądrych i głupich. Tryskających energią i zmęczonych życiem. Otwartych i zdystansowanych. Generalnie wszystkich. Obsługując kolejne osoby kierowałem się tym samym prostym założeniem – jeśli będę uprzejmy dla nich, oni będą uprzejmi dla mnie. Prawie zawsze się sprawdzało. Jeden na stu klientów był nieuprzejmy. Dziewięćdziesięciu dziewięciu było serdecznych, wdzięcznych za udzieloną pomoc i kontakt z nimi zwyczajnie sprawiał mi przyjemność.

Na co dzień jestem osobą zamkniętą w sobie. Unikałem kontaktów ze współpracownikami, ale pożądałem kontaktu z klientami. Każdy klient był dla mnie bezpieczną przystanią, w której mogłem się skryć. Nawet jeśli zrobiłem z siebie największego głupka przy kliencie to wiedziałem, że klient pójdzie sobie za parę minut i więcej go nie zobaczę. Wiedziałem za to, że jeśli zrobię z siebie największego głupka w obecności współpracownika to właśnie taki mój obraz pozostanie w świadomości tej osoby. I co gorsza, ta osoba pozostanie w moim życiu. Będzie mogła wypomnieć mi tę sytuację prędzej czy później. Może ze mnie drwić. Może plotkować na ten temat z innymi współpracownikami. Mam świadomość, że spotkam go jutro, pojutrze, za dwa tygodnie i za miesiąc. Jestem skazany na obecność tej osoby w moim życiu. W przypadku klientów sytuacja wygląda zgoła odmiennie i bardziej pozytywnie.

Relacja z klientami rządzi się określonymi regułami. Jest to relacja krótkotrwała i praktycznie zawsze są w niej elementy serdeczności. „Dzień dobry”, „Dziękuję”, „Proszę”, „Do widzenia”. Regularna rozmowa z klientem jest znacznie bardziej serdeczna niż regularna rozmowa ze współpracownikiem. Robimy coś dla klienta i klient jest nam za to wdzięczny. Znaczna większość klientów rozmawiając ze mną zachowuje klasę w swojej wypowiedzi. Robi to, bo wie, że mówi po coś i że takie są przyjęte normy społeczne. Te relacje mają znacznie lepszą energię. Mają sens i są po coś. Tymczasem relacje ze współpracownikami bardzo często są tego sensu pozbawione. To relacja dla relacji. To jałowe rozmawianie o pogodzie. Nieustanne narzekanie na przełożonych, na klientów, na warunki pracy i na pracę samą w sobie. To relacje cechujące się często kompletnie inną energią. Wśród klientów na każdym kroku czaiły się niezwykłości. Tymczasem w relacjach ze współpracownikami byłem prawie pewien, że mogę spodziewać się przeważnie tego samego. Relacja z klientami była dla mnie znacznie bardziej prawdziwa niż relacja ze współpracownikami. Wdzięczność klientów była prawdziwa. Każdego dnia miałem realną szansę spotkać nowych ciekawych ludzi. Każdy dzień mógł być źródłem satysfakcji. Pod względem fizycznym nie miałem lekko. Często byłem w ciągłym ruchu, ale to dodatkowo zapewniało mi swobodę. Będąc w ciągłym ruchu czułem, że żyję. Były momenty, że opadałem z sił, ale miałem przy tym poczucie, że jestem totalnie wolny. Czułem jak płynie we mnie życie. Rozpoczynanie pracy było jak wchodzenie do rwącego potoku, któremu totalnie się poddawałem. Nurt mnie porywał, ale miałem poczucie, że nie może spotkać mnie nic złego. Kolejni nowi klienci podchodzili i znowu na każdym kroku mogły czekać nowe niezwykłości. Paradoksalnie była to praca, która dawała mi spełnienie. Niektóre rzeczy ciężko jest wyrazić słowami. Koniec końców wszystko sprawdza się do energii.

Tutaj mógłbym zakończyć, ale jednak pojawia się dalszy ciąg historii. Jak zwykle trawa była dla mnie bardziej zielona po drugiej stronie.

Motywowany chęcią zobaczenia nowej perspektywy i lepszymi warunkami zatrudnienia, zwolniłem się z pracy i zostałem urzędnikiem. Wszedłem do innego świata. Do miejsca praktycznie bez klientów, gdzie miałem wokół siebie samych współpracowników. Po pierwszym dniu pracy chciałem się zwolnić. Po tygodniu zrobiłem to oficjalnie. Ostatecznie jednak zmieniłem zdanie, bo bałem się, że nie znajdę już innej pracy. Zdecydowałem się zostać. Zostałem wrzucony w środowisko totalnego mieszczaństwa. Nastąpił koniec niezwykłości. Mijały kolejne tygodnie i miesiące. Unikałem kontaktu ze współpracownikami. Przebywanie w ich gronie było dla mnie jedynie marnym spektaklem. Znaczna większość ludzi była dla mnie nieciekawa. Kiedy nawiązywałem kontakt z klientem robiłem to z entuzjazmem i bardzo często odwdzięczał mi się tym samym. Wychodząc z entuzjazmem do współpracownika w urzędzie w odpowiedzi otrzymuję dawkę niskiej energii. Narzekanie, plotkowanie i jałowe rozmowy o pogodzie. Wszechobecna przytłaczająca przyziemność. Czasami mam wrażenie jakbym przebywał z ludźmi, którzy duchowo umarli za życia. Snują się z kąta w kąt i przewalają sterty dokumentów. W pracy doradcy klienta działo się niezwykle dużo, ale wiedziałem, że nie może spotkać mnie nic złego. W urzędzie dzieje się nieporównywalnie mniej, ale ludzie żyją w strachu, że zrobią coś nie tak i spotka ich coś złego. Ten strach jest zaraźliwy i to najbardziej mnie martwi. Czy chciałbym więc wrócić do pracy gorzej płatnej, mniej stabilnej i cięższej? Czy chciałbym odejść z urzędu i wrócić do pracy doradcy klienta? Nie wiem. Mój zdrowy rozsądek nie chciałbym takiej zamiany. Za to serce często odzywa się i pragnie czegoś co znowu rozpali w nim ogień.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Aleks99 rok temu
    Praca w ciągłym stresie i strachu jest bardzo wycieńczająca. Ktoś może powiedzieć: rzuć ją i idź gdzie indziej. Mniej płacą, ale jest spokój.
    No ale właśnie to nie takie proste. Sam by się zastanawiał nad decyzją. Wiele aspektów trzeba brać pod uwagę. Urzędy są dość niewdzięcznym kawałkiem chleba. System biurokracji jest ciężki, zagmatwany, urzędnicy sami się mogą pogubić, bo jak tu w takim chaosie się nie zgubić.
  • droga_we_mgle rok temu
    Heh, też pracuję z ludźmi - tylko że z krwiodawcami :)
    Od niedawna, ale mam jak dotąd podobne spostrzeżenia do Twoich. Lubię swoich współpracowników, mamy świetny zespół, ale ich rozmowy też mnie czasem irytują swoją monotonią. A z dawcami czasem da się prowadzić w czasie donacji naprawdę ciekawe rozmowy.

    Fajny tekst, pozdrawiam
  • MrCookieMstr rok temu
    Praca z ludźmi jest ekstremalnie wymagająca. Z jednej strony trzeba być miłym w różnych sytuacjach, z drugiej umieć panować nad relacją, z trzeciej realizować wszelkie założenia narzucane przez organizację w której ziałamy.
  • Kamil Batko 8 miesięcy temu
    Kontakt z klientami, a co za tym idzie ta różnorodność doświadczenia trzyma mnie tak długo w obecnej pracy. Jest dobrze płatna ale nie znoszę rutyny, której też jest sporo w moich obowiązkach. Za każdym razem jak stoję pod drzwiami do których pukam zastanawiam się kogo trafię tym razem. Zazwyczaj nie jestem umówiony więc to dodaje uroku sytuacji. Żeby nie było, nic nie sprzedaję. Testuję wodę jako przedstawiciel dostawcy. Robimy wyrywkowe sprawdzenia, więc jeśli klient nie zgłaszał skargi sam pukamy do losowych domów. Większość przypadków jest powierzchowną, płytką relacją. Zdarzają się jednak od czasu do czasu na prawdę fajne rozmowy. Z jednym klientem zacząłem rozmawiać o pisaniu, o wierszach - nawet powiedział mi jego własny. Niektórzy chętnie zaczynają opowiadać o swoich pasjach, zajęciach zawodowych lub codziennych obserwacjach. Gdyby nie ten aspekt pracy, dawno rzuciłbym nią i poszukał czegoś innego.

    Uważam, że w odpowiedniej dla siebie pracy powinny być aspekty które budzą pasję. Chociażby do rozmowy czy zajęcia. Dla każdego to będzie indywidualne, więc nie ma uniwersalnego przepisu. Złożoność sprawy polega na tym, że ciężko mieć tylko same pozytywy. Ale kiedy jest coś, dlaczego warto to robić poza pieniędzmi to można płynąć z flow. Najgorsze jest utknąć w miejscu, gdzie tylko same pieniądze czy wygoda nas trzyma. To nieuchronnie prowadzi do frustracji i wypalenia. Nie ma pewnie idealnych rozwiązań, ale myślę że nie trzeba perfekcji. Bo każdy fach nawet ulubiony ma swoje wady czy coś nad czym trzeba przejść żeby kontynuować. Tak jak pisarz ma blokadę albo brak pewności siebie. Ale pisze, bo to kocha. Tylko cukierkowe wyobrażenia rzeczywistości sugerują brak problemów czy trudności. Wszystko ma swoje dobre i złe strony. To obraz całości, prawdziwy.
  • Loren_Visser 7 miesięcy temu
    Jak dostać taką pracę badacza wody? Może to moja praca marzeń...
    Ciekawe jest to co piszesz. Dobrze to ująłeś :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania