Poprzednie częściObłęd III

Obłęd II

Śmieszy mnie twoja postawa. Bez względu na to, kim jesteś, jakiego stanu i majątku, śmieszy mnie twoja postawa. Myślisz, że coś ci powiem? A owszem, zrobię to. Więc usiądź wygodnie i posłuchaj, choć nie wiem, czy zdołasz usiedzieć w bezruchu. Oczekujesz zapewne historii o mojej Arce. Znalazłem ją, to prawda. Zatopiła mnie, miast ratować.

Ludzie różnie reagują słysząc moją historię. Miejscowa Żuleria z podziwem podnosi swe drżące ręce, czasem unosi spity wrzask. Starsze panie z politowaniem trzęsą głową i wzrokiem gardzą. Poeci tworzą namiętne ballady, malarze malują namiętne obrazy. A ksiądz, jak to ksiądz, stwierdził, że szerzę herezję, przez co niechybnie trafię do piekła. A może on spokojnie i mądrze z nutką ironii i smutkiem oczu pełnym żałości za los jaki mu życie zgotowało powiedział odczyń się chłopcze, odczyń, a będzie ci dane?

Czy ja kiedykolwiek się odczynie?

Och, naprawdę, nie wiem, czy żałość mym słowom wydźwięk nadaje, czy to ból straty, ból ciała. A może to jest zwykła i najzwyklejsza miłość. Taka pełna uroku, oprószona namiętnością i doprawiona kłamstwem. Z wisienką na torcie w postaci fascynacji.

Najpierw przychodzi namiętność. Później miłość. Pytasz, co jest na końcu? Śmierć.

Wyśmiewałem te słowa, gardziłem człowiekiem je prawiącym. Boże, jak bardzo się myliłem… ale zacznę od początku. Akt I, Namiętność. Kurtyna w górę!

Ona- ideał piękna, kolejne już wcielenie wielkiej Beatrycze, z mądrością największych filozofów i namiętnością Lukrecji Borgii. A ja, o zgrozo, to naprawdę brzmi jak ballada, zwykły szlachcic, legitymujący się tym tytułem jedynie ze względu na majątek. Brak herbu, brak rodowego przysłowia. Nie wiem, co pchnęło ją w moje ramiona, Afrodytę dla swego Hefajstosa. Nie była to żądza pieniędzy. Nie był to zwykły, zwierzęcy pociąg, ni romantyczne zauroczenie.

Czymże jestem? Ledwie obrazkiem na tle nieskończoności świata. Robakiem w tłumie innych podłych stworzeń. A mimo to jest jedna osoba, która w wymieszaniu przeróżności potrafi mnie odnaleźć, jakby jakaś poświata okalała me ciało. Pomimo mej przeciętności bez problemu wyłapuje znajomą sylwetkę, przyciąga w swoją stronę.

Czy ona od początku darzyła mnie miłością?

Nie! Nie pozwolę błogim myślom zniszczyć mego mitu. Stała się ze mną jednością ze względu na niedostateczne starania jej męża, a kwestią przypadku było to, że mieszkałem tuż obok.

Nie pamiętam okoliczności, w których się spotkaliśmy, pamiętam jednak nasze pierwsze zbliżenie, jakbyśmy robili to właśnie teraz.

Podeszła do mnie, powoli, z iskrą podniecenia w jednym oku, lodowatym dotykiem niepewności w drugim. Już po chwili oczy rozbłysły jej wielkim ogniem.

Wyszukaną sztukaterią- mądrym językiem odszukała mój. I wiesz co? Ja wcale nie oponowałem.

Później sprawy nabrały tempa. Ma Beatrycze, niekontrolowana przez swego męża będącego na wojennej tułaczce straciła wszelkie zahamowania.

Znasz ciało kobiety? To festiwal przeciwieństw, istna dodekafonia przeróżności. Twarde, miękkie. Miękkie, twarde. Twarde jest czoło wraz z nosem, miękkie są usta. Twarda szyja i obojczyki. A dalej niechaj poniesie Cię wyobraźnia, mój drogi, o takich rzeczach nie winno się mówić otwarcie.

Wielki jest ból Raju Utraconego. Człowiek nie zdaje sobie z tego sprawy, dopóki rana nie zacznie się jątrzyć, a stare winy naszych przodków nie powrócą z równą siłą.

Ale nie trzymasz mnie tutaj, aby wysłuchiwać filozofii. Chciałeś, bym się przyznał, to już dostałeś. Czego jeszcze oczekujesz? Smaku kary już doznałem, każdego dnia staje się coraz gorsza.

Walka z tęsknotą jest jak walka z powietrzem. Są takie kobiety, które pojawiają się i znikają niczym obłok. Takie, które prędzej weźmiesz do łóżka niż ustawisz na piedestał. Jest też wąska grupa kobiet, które zostają w twoich myślach i marzeniach sennych na zawsze. Człowiek spotyka taką jedną, czasem dwie. Najgorsze jest to, że ową klasyfikację gatunkową poznaje się dopiero po rozstaniu.

Garnąc wszystko, co dobre i przyjemne zapominamy o konsekwencjach. Bo po cóż zaprzątać sobie głowę czymś brudnym, gdy wszystko wokół jest takie piękne, czyste? Dopiero później dochodzi do nas świadomość beznadziejności odpowiedzialności.

Wiesz, że miłość niczego nie żałuje. Miłość warta jest wszelkich skarbów, tronów i mitr. To, że Beatrycze nie zaznała miłości od ciebie tylko otworzyło moje wrota do Raju.

Ha! Myślisz, że ciosy twej ręki mają jakieś znaczenie? Sięgną najgłębszych zakamarków mej duszy?

Pogwałciłem wszelkie prawa, ludzkie i boskie. Tylko czy to jest złe? Przecież pomogłem bliźniemu osiągnąć pełnię szczęścia. Czy to mnie rozgrzeszy? Jeśli nie w oczach ludzkości, to chociaż w Jego? Czy moja Beatrycze mi wybaczy?

Och, czy te wielkie, złote oczęta wybawią mnie od złego?

Bardzo chciałbym cofnąć czas, naprawić wszelkie błędy i kleksy na papierze. Kto wie, może romantyczne porwanie rzeczywiście działa? Teraz chyba nie dam rady tego zrobić. Siedzisz tu, naprzeciw mnie. Nie wyjdę z tego pomieszczenia, prawda? Odetniesz mnie od niej, pozbawisz nasze dziecko-miłość wszelkich minerałów potrzebnych do życia?

To nie zadziała. Wygłodzone uczucie pożera od środka. Bliskie śmierci przejdzie w stan uśpienia. I kiedyś, wychudzone, słabe i zniewolone odezwie się pełnią nienawiści, którą budowało przez lata rozłąki. I ciebie dosięgnie jego płomień.

Już nigdy jej nie odzyskasz. Nieważne, ile łez złości przelejesz, jak wiele ciosów spadnie na nią czy na mnie. Poznała już smak wolności, bezgranicznego zaufania i romantycznej miłości. Jedząc owoc zdobyła klucz do Edenu. Sądzisz, że zechce powrócić do rzeczywistości?

Gardząc mną nic nie wskórasz. Pozwól mi stąd wyjść, połączyć się z moją połówką. Nie możesz być tak zapatrzony w siebie, by nie widzieć jej nieszczęścia. Zależy ci na jej spełnieniu, prawda? Tylko ze mną będzie jej dobrze.

Ach! Moje słowa odbijają się od ściany! A może byłem tylko przygodą, jednym z wielu kochanków na drodze do szczęścia? I tak jak moich poprzedników, wykorzysta i wyrzuci me ciało wyssane z duszy.

Bij, zabij! Ukróć me cierpienia w tej słabej skorupie, pozwól mi wyzwolić się i uratować resztki rozsądku. Pozwól mi odejść i błagać Boga o wybaczenie mych czynów. Choć zło uczyniłem, zapytam o łaskę.

 

Proszę, pozwól mi umrzeć.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Juels Horseman 31.08.2021
    Niezłe! Miałem wrażenie, że ociekasz patetyzmem w tym tekście, co mnie osobiście raczej nudzi, niż wprawia w zachwyt. Niemniej Tobie się udało poprowadzić narrację w taki sposób, że z przyjemnością doczytałem do końca. Pozdro, czekam na więcej!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania