Poprzednie części: Obłoczni
Obłoczni
Pośród brwi zadziwionych, znad zmrużonych oczu,
kędy szeptem wybrzmiewa, dosięgając szczytów.
Niżej, w rozbłyskach cienie przyczajone czyta,
delikatnym pomrukiem przez piersi przetoczy.
Wnet, błękitem rozmaże szarości przedsenne,
by rozbudzić w ramionach wichrowym uściskiem.
Zagrzmią śmigłe pioruny, nim ulewa tryśnie,
zamaczając pościele, sadzawkę wypełni.
Rzęsa się zazieleni, zmarszczy czoła, bowiem
przez powierzchnie na styku uwolni iskrami.
Spłyną dłonie jak liście, a my w nich skąpani,
wśród burzowych uniesień, zatoniemy w sobie.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania