Poprzednie częściObóz wojskowy i elfy

Obóz wojskowy i elfy 2

-Ooobiad!!! - ryk generała rozbrzmiał donośnie po całym ośrodku. Grupa ztyranych przekopywaniem ziemi chłopców i dziewcząt popędziła w kierunku stołówki. Wszyscy byli tak wygłodniali, że nikomu nie przyszło do głowy narzekać na konsystencję wątpliwej jakości zupy ziemniaczanej.

-Hej, Ile już minęło odkąd jesteśmy na tym obozie zagłady? - rzucił Hasen, najlepszy kumpel Firra siadając obok niego.

-Nie wiem, chyba ze trzy tygodnie.

-Patrz, Hermes tu lezie. Czy ten mieszaniec nie może znaleźć sobie innego towarzystwa?

-Nie przesadzaj, nie jest taki zły. Pamiętasz jak zwędził nożyce przed drugim strzyżeniem?

-No. A potem noże do jedzenia były całe w kłakach.

-Hej, obczajcie co mam!- powiedział białowłosy chłopak gdy usiadł z drugiej strony Firra.

-Co?

Hermes uśmiechnął się lekko i pokazał im pod stołem bryłkę brązowego cukru.

-Skąd to masz?!

-Cicho, debilu! Chcesz żeby wszyscy się zlecieli? Strumykiem, wiesz, tym przy murze, płynął kawał na wpół przerobionej trzciny cukrowej, pewnie w gurze rzeki jest fabryka. To chcecie czy nie?

Trójka chłopaków przez najbliższe piętnaście minut lizała na zmianę przekazywaną skrycie pod stołem słodką bryłkę, dla niepoznaki zagryzając obiadem. Jednak chwilowe upojenie zostało przerwane już w trakcie popołudniego biegania, kiedy zdyszany młodszy od Firra i Hasena o około rok chłopak dogonił ich i z miejsca zaczął mówić:

-Chłopaki, słuchajcie, ale akcja! Mój brat mówi, że będzie wojna z elfami!

-Co? Niby jaki to ma związek z nami?

-Nie czaicie?! Jeżeli to prawda, to by znaczyło, że ta cała resocjalizacja to przykrywka, a z nas chcą po prostu zrobić tanią armię!

-Nie pieprz, niby skąd twój brat miałby to wiedzieć?

-On teraz awansował, bo wykrył jak ktoś próbował robić alkochol.

-Phi, zwykła papla. Pewnie zmyśla.

-Nie, on nie zmyśla! A poza tym ostatnio ktoś zapytał się generała kiedy wracamy i dostał za to po twarzy.

Już podczas wieczornych ćwiczeń w robieniu bunkrów cały obóz huczał od tej sensacyjnej wiadomości. Chłopak który zapytał się wcześniej o termin powrotu z obozu z dumą opowiadał o swoim niesamowitym wypadku tym którym udało się podkraść bliżej niego, ci z kolei powtarzali historię tym swoim kolegom, którzy nie byli na tyle odwarzni by spróbować odejść na chwilę od swojego bunkru. Firr natomiast prowadził ożywioną dyskusję z Hermesem i Hasenem.

-Jak myślicie, czy to prawda?

-Co ty, oszalałeś? Czegoś takiego by nie zrobili, to pewnie tylko plotka.

-Słuchajcie, trzeba...

-Hej, wy! - zza ich pleców ni z tego ni z owego wyłonił się generał - Kopać, nie gadać!

-Moim zdaniem- kontynuował szeptem Hermes gdy ciężkie kroki olbrzymich buciorów oddaliły się na drugi koniec pola- trzeba zwiać. Tutaj chcą nas zwyczajnie wykończyć. A jeszcze jeśli mają nas trzymać do najbliższej wojny, to wolałbym już zgnić w rowie.

-Ale jak niby chcesz stąd uciec?

-Zobaczysz...

Przez najbliższe kilka tygodni sporo się zmieniło. Podczas gdy niektórym udawało się awansować, lub dostać do nowoutworzonej brygady medycznej, trójka chłopaków miała już ułożony plan. Wszystko było przygotowane, teren wybadany, potrzebne rzeczy związane w tobołek pod pryczą Hasena, a wszystkie elementy planu idealnie zsynchronizowane w czasie. Ucieczka była zaplanowana na trzecią rano. Jednak gdy Firr się obudził odrazu zorientował się, że coś jest nie tak. Jego świadomość dopiero po pięciu sekundach ogarnęła, że jak na dowolną porę w tym obozie jest za głośno, za jasno i... za gorąco. W jednej chwili zerwał się z pryczy i jego oczom ukazał się palący wszystko na zewnątrz jego baraku ogień i biegający we wszystkie strony ludzie. Jego koledzy z sąsiednich pryczy obudzili się mniej więcej w tym samym momencie co on i ledwo zdążyli wszysy wybiedz z baraku tuż przed tym jak zawalił się jego dach. Zaraz potem oczom Firra ukazał się płonący od strzał ośrodek resocjalizacyjny i przedzierające się przez mur elfy. Jeden z nich pobiegł w kierunku grupki w której stał Firr, co zmusiło stojących w niej chłopców do rozpierzchnięcia się na wszystkie strony. Odskakując w kierunku najbliższego nie zajętego przez ogień obszaru Firr usłyszał krzyk, jednak nie miał już czasu na oglądanie się za siebie. Po kilku kolejnych unikach między strzałami i gorejącymi bunkrami Firr poczuł uderzenie, po czym w nastempnej chwili leżał na ziemi z nogami przygniecionymi jakąś oderwaną deską.

-Nie ruszaj się, jestem z brygady medycznej!- usłyszał i zobaczył drobną, popielatowłosą dziewczynę pochylającą się nad jego zakrwawionym kolanem.

-Powiedziałam, nie ruszaj się! Dobra, teraz spróbój wstać!

Nim zdążył poruszyć nogą, zobaczyli nad sobą postać elfki z napiętym łukiem wycelowanym prosto w niego. Po kilku długich jak godziny sekundach elfka upadła pod ciężarem żucającego się na nią Hermesa. Jakby tego było mało obok nich spadł wielki kawał czegoś płonącego, a opatrunek na kolanie zerwał się. Hermes wyrwał komuś przebiegającemu obok wiadro wody i wylał wszystko na siebie, Firra, dziewczynę z brygady medycznej i elfkę, która z jakiegoś powodu się nie ruszała. Ostatnim co Firr zapamiętał zanim zemdlał z upływu krwi był szaleńczy bieg w stronę wyrwy w murze i przeciskanie się przez kolczaste krzewy byle dalej od źródła ognia.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Prue 30.11.2014
    Czekam na dalszą część.
  • T. Weasley 30.11.2014
    Fajnie, ale nie wiem czy kontynuować bo ten tekst ma mało odsłon.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania