Odwrócony Świat - 1

Uciekała. Szybko! Uciekała tak szybko jak tylko potrafiła. Droga przed nią zdawała ciągnąć się w nieskończoność, zaś to co znajdowało się za plecami wywoływało przerażenie zmuszające ją do niezaprzestawania szaleńczego maratonu. Nie mogła się odwrócić. Nie chciała się odwrócić. Drapieżnik był tuż za nią. Niemalże czuła jego gorący oddech na swoim karku. Wiedziała, iż mimo ogromnego zmęczenia, nie może przystanąć i odpocząć. Czuła jak delikatne skrzydełka drętwieją, a serce podskakuje do gardła. Intuicyjnie obniżyła lot w nadziei, że zdoła ukryć się w wysokiej trawie. Nie wątpliwym plusem sytuacji w jakiej się znalazła był jej niewielki rozmiar, a minusem cała reszta. Wizualnie, bezowa panienka, przypominała pospolitą wróżkę z tą różnicą, że była znacznie milsza od istotki, którą wszyscy kojarzą z bajkami, byciem uprzejmym i pomocnym nierozgarniętym księżniczkom. I taką też definicję podawał słownik Kotletburgera z dopiskiem łacińskiej nazwy "saccharum femina". Bezowa panienka, poza niewielkim rozmiarem, miała bardzo jasne włosy z wary cukrowej, pulchne policzki, śnieżnobiałą sukienkę w kształcie bezy i delikatne skrzydełka ubite z białek, które z ledwością podtrzymywały ją nad ziemią, bo warto zaznaczyć, że była ciężka jak na swój rozmiar. Będąc tak drobnym, a zarazem smacznym świat stawał się wyjątkowo niebezpieczny, a przed każdym wyjściem z domu należało uprzednio przygotować ostatnią wolę.

Fakt iż prawdopodobnie zostanie zjedzona przez krzyworyja nie był krzepiący. Mogłaby się pogodzić ze śmiercią, gdyby wpadła między zęby jakiegoś przystojnego księcia, albo rozpuściła się na deszczu, ale skończyć w przewodzie pokarmowym krzyworyja pospolitego? Błagała niebiosa, aby na drodze wyrósł automat z batonikami, albo stoisko z czekoladą na wagę, które mogłoby zainteresować drapieżnika na tyle, aby zaprzestał pościgu za nią, ale nie! Na polnej drodze takich rzeczy nie było. Beznadzieja.

- Mniam! Mniam! - słyszała ciężkie odgłosy wydawane przez potwora.

- Wybacz, moja pani! - zawołała rozpaczliwie.

W tamtym momencie wiedziała już, że to koniec. Misja, którą powierzyła jej księżniczka Albertyna zakończy się fiaskiem. I sama myśl o tym, że losy całego Odwróconego Świata zależą od posiłku krzyworyja była wyjątkowo dołująca. Przez moment zastanawiała się, czy drapieżnik nie mógłby darować jej, ale istota o brzydkim uzębieniu, nieciekawej facjacie i rzadkich włosach zdawała się wyżej stawiać swój obiad od pokoju na świecie. No cóż... Każdy miał jakieś priorytety, a los chciał, aby ich różniły się od siebie znacząco.

Bezowa panienka nie mogła pozwolić, aby wszystko zakończyło się w taki sposób. Potrzebowała pomocy. Niczym maratończyk w sztafecie musiała przekazać komuś pałeczkę i mieć nadzieję, że jej następca dokończy misję. To było ryzykowne, ale czy miała inny wybór? Nie mogła dłużej się zastanawiać. Z każdą chwilą traciła siły. Teraz albo nigdy.

Postanowiła użyć resztek swojej słodkiej mocy, aby przekazać wiadomość komukolwiek. Na płocie na końcu łąki zauważyła wróbla. Wydawał się świetnym kandydatem. Jako że potrafił latać mógł szybko dotrzeć do Strażników Bulwaru i poinformować ich o planie księżniczki, o którym ze względu na złożoność historii na razie wspominać niewolno.

- Cukrowa potęgo! Przenieś moją świadomość do wróbla i niech on dokończy moją misję!

Wróbel jako że był ptakiem i raczej zwisały mu intrygi dworskie wzbił się w powietrze i tym samym perfekcyjnie wyminął zaklęcie bezowej panienki skierowane w niego.

- Kurwa - przeklęła pod nosem słodka istotka.

I to były jej ostatnie słowa, gdy niknęła w paszczy krzyworyja.

- Mniam! Delicje! Pyszny obiadek - zapiszczał podekscytowany stwór i pohasał przed siebie w poszukiwaniu innych kalorycznych istotek.

Tymczasem zaklęcie świadomości bezowej panienki odbiło się od płotu i trafiło w pokrzywę rosnącą pod nim.

Jednak obdarzona mocą roślina zdawała się mieć to gdzieś. Chociaż nie bardziej od wróbla, bo przynajmniej pozwoliła rzucić na siebie urok. Po prostu rosła sobie pod płotem i tyle. Czasem kogoś oparzyła i większych aspiracji nie miała. Nie wspominając już o ratowaniu świata, ale zaklęcie się rzekło i magiczna moc słodyczy powoli zaczęła wypełniać pokrzywie serduszko dobrocią. Pokrzywa zyskała ręce, nogi, włosy i biust. Niestety cała moc wyczerpała się na urodę pokrzywy, która nie była oszałamiająca, wystarczy powiedzieć, że z ledwością mieściła się w normach pospolitości. Niestety zaklęcia nie starczyło na przywołanie w pamięci misji, którą miała wypełnić bezowa panienka.

Pokrzywa rozejrzała się na prawo i lewo (pierwszy raz w ciągu swego życia mogła poruszać głową). Czuła się dziwnie. Z jednej strony nie pamiętała niczego ze swojego życia, a z drugiej pamiętała, że całe życie spędziła w miejscu, w którym właśnie się znajdowała i jako to wśród czego teraz się znajdowała. Szybko uświadomiła sobie, że stanie nago wśród innych pokrzyw nie jest najmądrzejsze. Niczym oparzona wyskoczyła na drogę drapiąc się przy tym po tyłku.

- Ała! - wydobyła z siebie pierwsze w życiu słowo. - Piecze – wymówiła drugie w życiu słowo.

Chyba... Chyba miałam coś zrobić? - pomyślała. - Nie. Z pewnością nie.

Ruszyła polną drogą. Skoro miała nogi i oczy to wypadałoby pozwiedzać trochę. Nagość jej nie przeszkadzała. Całe życie była naga i nikt z tego powodu wielkiego szumu nie robił. I w ten sposób powędrowała w stronę miasta.

Następne częściOdwrócony Świat - 2

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • alfonsyna 17.11.2015
    Ależ się cieszę, że trafiłam na ten tekst! Lekko, przyjemnie, z humorem, który akurat bardzo mi odpowiada :) Bardzo skuteczny poprawiacz nastroju, oby było takich jak najwięcej. Nie widzę żadnych rzucających się w oczy błędów, zostawiam 5 i na pewno będę śledzić, gdyż widzę w tym opowiadaniu całkiem duży potencjał :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania