Ona to woda.
Śniłyście mi się obie, osnute jeziorem
po kostki, pachnące nikotyną.
A przecież ona nie pali, nie piecze nawet
w policzki, wypełnione po brzegi płynną magmą,
która zastyga w pół zdania.
Zwłaszcza, że wszystkie słowa skierowane są
na nią,
a ty stoisz tylko, gładzisz taflę koniuszkami palców
i uspokajasz, jak nikt...
Nigdy.
Jakby do tej pory same sztormy, tsunami,
a ty, to latarnia morska pośrodku mroźnej zimy.
Ona to świetlik, ta część ogniska która
szybuje w ciemną noc i wypala się zaraz,
zostawiając powidoki.
Zamykasz oczy na chwilę, a jej już nie ma,
choć pod powiekami pozostają białe plamy,
jak gwiazdy, jak niebo ubrane w chmury.
Ale to tyle zaledwie.
Tylko i aż, skoro milkniesz a jezioro
nagle przestaje istnieć.
Jest tylko piach, który pamięta wilgoć.
Choć to raczej pamięć mięśniowa,
echo, warkocz komety, która zabliźnia tkanki,
jak plaster nalepiony na popękaną, suchą ziemię.
A ty stoisz pośrodku, z palców kapie ci proch,
który zamienia się w magmę, płynie strumieniem
wprost do moich ust.
Śniłyście mi się obie, osnute jeziorem
po kostki, pachnące rozgrzanym piaskiem,
nikotyną.
A teraz wciągasz mnie do płuc i szepczesz bezgłośnie,
wypuszczając iskry.
.
.
.
.
Z cyklu: Derma.
Listopad, tego roku.
Marcin Lenartowicz
Komentarze (26)
Stuknięta żeś dziewczyna
/A teraz wciągasz mnie do płuc i szeptasz/ – szepcesz – może lepiej by szeptało
cul8r
Najważniejsze, to chyba żeby nie być nagrodą pocieszenia... każda inna nagroda, warta świeczki.
A co do walki...
Te są różne. Ja np, nie potrafię nie walczyć, odpuścić sobie... Byleby wzajemność jakaś w tym była, poczucie, że jest o co :)
Dzięki tak czy inaczej.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania