opowieść o nastroju

Opowieść o nastroju

Nie chciałbym w pamięci zagubić żadnego płatka tamtego śniegu — drżało się z obawy po każdym przebudzeniu. Podbiec do okna zamalowanego mrozem, wbić oko w wychuchaną szybę i zobaczyć, że spadł, że nareszcie leży. Razem pędzić z bratem Tadeuszem w najbielszą biel i gasić nią tęsknotę większą niż pragnienie. Mieć ten obraz na zawsze w środku samego siebie.

Czy ty jeszcze pamiętasz nasz stary Dom pulsujący Wigilią i Świętami? Zapach ciasta ze starego chlebowego pieca? I mamę przy stolnicy, brytfannie — i wszędzie...

Pamiętasz?

- Chłopcy nie plączcie się pod nogami...Zobaczcie czy wzeszła już pierwsza gwiazdka. Tylko nie przegapcie.

- Mamusiu, jeszcze nie, jeszcze nie.

Tadeusz namawia: - Zjedzmy po jednym cukierku - tym na choinkę - albo po jednym orzechu. I jeszcze dzisiaj czuję jakie to było trudne do odparcia kuszenie. Powiedziałem: - Szkoda sreberka, A on, że w sreberko zawiniemy papierki i te nasze oszukane cukierki i orzechy będą wyglądały jak prawdziwe. Że niby później z naszych podarków dołożymy.

- Widziałeś już podarki...

-Nie, nic nie widziałem -brat bił się w piersi.

-Widziałeś – wpierałem mu.

- Powiem tacie, żeś taki, a tata powie Gwiazdorowi. Niech ci dołoży kilka rózg pod choinkę.

Nie poskarżyłem, a on odstąpił mi swoje dawno zaklepane wieszanie bombek.

Złoto, srebro, purpura. Delikatność piankowego szkła w oczach. Kulistość z lekkością w jeszcze małych pacholęcych dłoniach. A na policzkach wypieki od ostrych żywicznych igiełek . W nosie zapach wszystkich prawdziwych łakoci i tych bajkowych, o których na dobranoc czasami czytała nam babcia.

Tylko tam wysoko, pod białym sufitem, malowanym wapnem, długie palce ojca zatkną niedosiężną gwiazdę betlejemską.

Z opłatkiem w paluszkach opływamy nasz duży, okrągły stół. Z kolan na kolana. Urzeczeni iluminacją kilkunastu różnokolorowych świeczek. Oczy wszystkich skrzą się ich płomykami. Tylko przy jednym nakryciu czeka puste krzesło.

- Mamusiu — pyta Tadek- czy rybią zupę tam nalejesz? Nałożysz pierogi z grzybami ?

- Tak, tak — wspieram go niewiele jeszcze rozumiejąc.

Ojciec tłumaczy nam wigilijny obyczaj. Tadeusz kiwa głową jakby coś więcej niż ja zrozumiał.

Cisza grającą Wigilią. Wszyscy w zadumie.

Ojciec myśli o bracie Kostce. Zmarł na tyfus w Bezołuku, już w polskim mundurze. Czy zasiada teraz na pustym krześle? Ciotka widziała tam swojego męża Łukasza. Wywleczono go z domu w pierwsze święta wojny — do Dachau.

Z żoną Aleksandrą jedziemy do dorosłej córki za granicę. Na Wigilię. Nie będzie świeczek, nie będzie ani moich, ani żony rodziców. Będzie jednak puste nakrycie dla wszystkich, którzy odeszli.

- Będziemy ich wspominać.

- A nasze małe wnuki? - Pewnie marzą o prezentach, jak brat Tadek i ja — bardzo dawno temu.

 

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Józef Kemilk 24.12.2020
    Całkiem dobre, świąteczne.
    "Opowieść o nastroju" wyrzuciłbym jest w tytule. Zamiast myślników, powinny być półpauzy.
  • Tjeri 24.12.2020
    Bardzo nastrojowe. Czuć tęsknotę Autora i udziela się ona czytelnikowi. Tradycja, nawet jeśli dba się jej o zachowywanie, z każdym pokoleniem się nieco rozmywa, zmienia. To smutne i niesmutne jednocześnie. U nas każdy kto "wchodzi" do rodziny wnosi coś nowego, swojego. Zwyczaje zmieniają się w ten sposób nieco, ale i ubogacają. Piękny zwyczaj wspominania zmarłych przy pustym miejscu – prastary sięga jeszcze pogańskich Szczodrych Godów (miejsce dla niespodziewanego gościa doszło znacznie później), jak sama Wigilia zresztą (Szczodra Wieczerza). To niesamowite pomyśleć, że zachowujemy coś z taką tradycją. Choć oczywiście znaczenie i wydźwięk się zmienił.

    Przyjemnie mi się czytało, tekst wprowadził mnie w bardziej świąteczny nastrój, niż non stop brzdąkające "christmasy" w radio.
  • Tjeri 24.12.2020
    Wesołych Świąt!
  • Jerzy 26.12.2020
    Jakże mi miło. Życzę spokoju i pogody ducha.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania