Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Ośrodek (The Trumna Show), część 1.

Wojciech

 

No to właśnie dzisiaj kończę czterdzieści lat. Kiedy to zeszło - w ogóle nie mam ochoty na tak banalne przemyślenia. Siedzę na kanapie w dziurawych gaciach, oglądam jakiś gówniany film akcji na kanale, którego nazwy do dzisiaj nawet nie znałem, popijam wódkę z sokiem i właściwie nic nie robię. Myślę, na tyle, na ile pozwala mi mózg otumaniony alkoholem, antydepresantami i smutkiem. Muszę się odlać. Idę do kibla. Na szczęście jeszcze mnie stać na wynajem kawalerki dla siebie, nie współdzielonej. Przeglądam się w lustrze. Łysawy, siwy, zarośnięty, ze zmarszczkami. No, żadne ze mnie ciacho, prawdę mówiąc.

 

Wracam do pokoju, znowu się rozwalam na kanapie pamiętającej chyba jeszcze prezydenta Jaruzelskiego. Skaczę po kanałach. Mam nadzieję, że nie trafię na inżyniera Karwowskiego, bo wtedy nawet ten kineskopowy telewizor za pięćdziesiąt złotych wyśmiałby mi się w twarz. Popijam jeszcze trochę i zaczynam przysypiać. Zatrzymuję się na Magii Nagości. Wytatuowana lesbijka szuka swojej wybranki na podstawie tego, co znajduje się daleko od twarzy.

 

- A co myślisz o wargach sromowych? - prowadząca pyta wskazując na cipę jednej z uczestniczek.

 

Wszystko mi jedno, co oglądam, to jest chyba najciekawsze z tego, na co tej nocy trafiłem.

 

- Są świetne! Idealne! - słyszę główną uczestniczkę, kiedy powoli zasypiam.

 

Opiekun, w tym samym czasie

 

Właściwie nie umiałem sobie nigdy wyobrazić lepszej pracy niż ta. Zawsze chciałem łączyć przyjemne z pożytecznym i przed trafieniem do Ośrodka nigdy się mi to nie udawało. Jaką radość można czerpać z pracy na kasie, na linii produkcyjnej, w serwisie elektroniki czy agencji reklamowej? A tutaj? A tutaj - to co innego. Tutaj czuję się spełniony. Moja psychika, moja osobowość się spełniają w tym, co robię. Nie odczuwam wyrzutów sumienia, niby dlaczego? Robię, co do mnie należy, bawię się, wdrażam w życie swoje pomysły, zarabiam, utrzymuję rodzinę na przyzwoitym poziomie. Czego chcieć więcej?

 

Wojciech

 

Sertralina na myśli samobójcze. Tianeptyna na zduszenie bólu istnienia i przekierowanie na aktywizację. Lamotrygina, żebym nie odjechał. To biorę każdego ranka, tianeptynę jeszcze po południu i wieczorem. W kieszeni zawsze czeka alprazolam, kiedy będzie naprawdę źle. No, biorę go trochę za często, a mam jeszcze dwie paczki. Doktor W., złota kobieta. Przepisze mi wszystko, o co ją poproszę, a to za jedyne dwieście złotych za wizytę. Do pracy na szczęście dopiero jutro, bo jest niedziela i akurat mam wolny weekend. Co ja właściwie spieprzyłem? Gdzie popełniłem błąd?

 

Opiekun

 

Zaczyna mnie wkurwiać, że nie wolno mi nawiązywać kontaktu z obiektami, które prowadzę. To wbrew zasadom Organizacji. Dwa razy dałem dyskretnie znać obiektom, że mam na nie oko i nikt z Ośrodka ani Organizacji tego nie zauważył...albo nie dał mi o tym znać. Nieważne. Skoro mnie nie wyrzucili ani nie zabili, to znaczy, że wszystko gra. Ale tak mnie wkurwia, no tak mnie wkurwia, że nie mogę ich jeszcze dodatkowo zgnoić, bo sytuacja, w której znalazły się obiekty sama w sobie nie daje mi dostatecznej przyjemności. Zakaz to zakaz. Stary by mnie zabił. Albo i nie. Właściwie nie wiem, jak wysoko Stary znajduje się w hierarchii Organizacji.

 

Wojciech

 

Muszę iść spać, ale spać nie mogę. Jak to możliwe, że skończyłem w takim miejscu? Nauczyłem się czytać w wieku czterech lat, pisać, dodawać i odejmować w wieku pięciu lat, mnożyć w wieku sześciu. A pracuję gdzie? Na magazynie. Z ludźmi, którzy ledwie potrafią się podpisać. Gdzie popełniłem ten zasadniczy błąd? Bo to, że rodzice zginęli, kiedy miałem dziewiętnaście lat nie musi być czynnikiem decydującym. Oczywiście, utrudniło mi to edukację. Ale nie byłem tak głupi, żeby ze studiów inżynierskich wylądować na magazynie, a poza pracą w dwudziestometrowej klitce. Chyba że to cały czas ciągnie się za mną sprawa tych zdjęć na moim dysku, których nigdy nie ściągnąłem... Co prawda miałem za to tylko zawiasy, ale gdzieś to mają zapisane.

 

Opiekun

 

O Starym krążą różne ciekawe plotki. Wiadomo, że przyszedł tu ze służb. Zaczynał jeszcze za nieboszczki komuny i wiadomo, że nie ma sensu się mu sprzeciwiać. Wiele razy przypominał nam o całkowitym zakazie jakiegokolwiek kontaktu z obiektami. A mnie to wkurwia, że nie mogę ich jeszcze trochę pognębić. Co mi z tego, że ktoś im jebie życie, skoro nie wiedzą, że to jest robione z premedytacją? Uwielbiam patrzeć, jak zastanawiają się, co poszło nie tak. Gówno poszło. Po prostu upatrzyła ich sobie Organizacja.

 

Cztery litery O, dwie czarne wpisane w największą. Najmniejsza jest szara. Logo Organizacji. Organizacja, ośrodek, opiekun, obiekt. Jeśli porównać naszą firmę do matrioszek, które tak uwielbia Stary, to ja jestem środkową babą. Nie jestem jak ci niżej, choć tam zaczynałem. Śmieszy mnie, jak pierdolą i dorabiają legendy o Starym, którego nigdy nie widzieli. Drogi pamiętniczku, wyobraź sobie, oni myślą, że Starego przysłali prosto z Rosji jako tak zwaną matrioszkę, jedną z tych, o których miał podobno wiedzieć Jaroszewicz. Albo że jest amerykańskim agentem prosto z CIA, żeby przećwiczyć gnębienie arabskich terrorystów, tych prawdziwych i tych rzekomych. Jest w tym ziarenko prawdy, owszem, ale te ich wymysły są zwykłym bullshitem. Śmieszą mnie spekulacje tych ćwoków, którzy wczoraj zdali maturę. Moje położenie jest wygodne. Jestem na tyle nisko, żeby nie obserwować i nie rozliczać moich poczynań non-stop, lecz na tyle wysoko, aby nie było tak łatwo się mnie pozbyć. Pisząc ten pamiętnik ryzykuję - wiem o tym. Organizacja ma oczy i uszy wszędzie, Ośrodek w naszym mieście też nie śpi. Zakamuflowali się doskonale. Biuro rzekomego call-center na piątym, najwyższym piętrze na pół opustoszałego obskurnego biurowca po jakiejś komunistycznej fabryce. Nie wiem, co to była za fabryka, nie pochodzę stąd, do głowy by mi nie przyszło przeprowadzić się do tej dziury, gdyby nie pewne życiowe komplikacje. Oficjalnie jestem psychologiem, choć nie skończyłem żadnych studiów. Nawet moja żona nie ma o tym pojęcia. Gdyby znała prawdę, moje życie ległoby w gruzach. Myśli, że pomagam ludziom i zostaję po godzinach, żeby pomóc również tym nadplanowym. I niech tak zostanie.

 

Zabijanie jest prostackie. Nie lubię tego robić, choć Organizacja i Stary czasami tego ode mnie wymagają. Za to doprowadzić kogoś do tego, aby sam zrobił za mnie brudną robotę i pozbył się sam siebie - to co innego. A do tego czasami konieczne jest nawiązanie kontaktu. Tego kontaktu, którego Stary i Organizacja kategorycznie zakazują. Wiesz co, pamiętniczku? Na samym początku miałem coś w rodzaju wyrzutów sumienia, o ile coś takiego posiadam. Ale później? Przecież mi też ktoś zniszczył życie. Owszem, nie ukarałem go za to. Nie dożył tego, nie zdążyłem. Znasz tę bajkę o Chrystusie, który na krzyżu poniósł karę za winy wszystkich ludzi? Jeśli znasz, to wiesz, że Obiekty 73, 107, 131, 259 i parę innych odkupiło grzechy tych, którzy mnie skrzywdzili. Teraz kolej na obiekt 179. To będzie akt litości, nie zemsty. Nic osobistego. To zaszło za daleko i nawet, jeśli Organizacja jutro przestałaby istnieć, to już tyle napaskudziliśmy, że sam by się rzucił pod pociąg, gdyby o tym wiedział.

 

List od Opiekuna

 

Drogi 179 (aka Wojciechu),

 

Obserwuję Cię od dłuższego czasu, od jak długiego, nie będę wspominał. Obchodziłeś właśnie czterdzieste urodziny i zapewne dokonałeś pewnego podsumowania. Zgaduję, że nie jesteś zachwycony swoim życiem, prawda? Zastanawiasz się, gdzie popełniłeś zasadniczy błąd? Ja Ci to wyznam. Właściwie poza paroma drobniejszymi potknięciami z własnej winy nie powinieneś wylądować w tym miejscu, w którym jesteś teraz i przejść tego, co przeszedłeś. To, czego się dowiesz może być dla Ciebie sporym szokiem, więc przygotuj się dobrze na te informacje.

 

Zacznijmy może od wątku, który najbardziej Cię boli, a przynajmniej bolał swego czasu. Pamiętasz, kiedy miałeś dziewiętnaście lat i wpadłeś w ciężką depresję po tym, jak w wypadku samochodowym zginęli twoi rodzice? Jak wyrzucałeś sobie, że nie pojechałeś z nimi? Może gdybyś prowadził zamiast ojca, do wypadku by nie doszło? Bullshit. Zginąłbyś razem z nimi lub został kaleką. "Auto marki Fiat Cinquecento z niewyjaśnionych przyczyn zjechało na lewy pas jezdni i czołowo zderzyło się z ciężarówką MAN. Na miejscu zginął około 50-letni mężczyzna i kobieta w podobnym wieku. 32-letni kierowca ciężarówki nie odniósł poważniejszych obrażeń." Niewyjaśnione przyczyny. Cóż, tą niewyjaśnioną przyczyną byłem ja i moi przełożeni z organizacji, o której nie wiesz, choć steruje ona całym twoim życiem od czasu dorastania. Może nawet wcześniej już się tobą zajmowaliśmy, choć ja przejąłem nad tobą kontrolę, kiedy miałeś szesnaście lat. Mieszanie przy układzie kierowniczym i hamulcowym do dziś wspominam jako jedną ze swoich bardziej ryzykownych i udanych akcji. To nic osobistego, naprawdę. Po prostu mi za to płacą. Poza tym, kto normalny wybiera się fiatem cinquecento na ponad pięćsetkilometrową trasę?!

 

Po okresie żałoby nie stałeś się, niestety, szczęśliwym posiadaczem spadkowego M-3 w bloku. Otóż było zakładowe, a tych się nie dziedziczy... Twoi rodzice mieli trochę pieniędzy na kontach, coś tam w akcjach i prawdę mówiąc dziwiłem się, że jeżdżą cinquecento, czym tak ułatwili mi robotę. Gdyby jeździli czymś porządniejszym, to może do dziś cieszylibyście się swoim towarzystwem, kto wie... Choć pewnie Organizacja kazałaby mi ich sprzątnąć w inny sposób. Jeśli chodzi o resztę spadku, to nim zajęła się już twoja dalsza kochana rodzinka i poza podsunięciem im dobrego prawnika i rabatu, którego im udzielił, nie musiałem robić właściwie nic. Czyli zostałeś prawie zupełnie goły, mimo to udało ci się skończyć studia inżynierskie. Czapki z głów! I tak ci to nie pomogło. Popatrz, gdzie skończyłeś i wylądowałeś. Magazyn, minimalna, dwadzieścia metrów, za które zalegasz, no i długi. Oczywiście, nie mogę powiedzieć, że się poddałeś i nie próbowałeś. Tylko co to mogło dać, skoro prędzej czy później dowiedzieli się, za co dostałeś zawiasy? Takich osób nikt nie chce w swoim otoczeniu. Tak, wiem, ty nie jesteś taki. To też ci podrzuciliśmy.

 

A co z miłością? Trochę się w pewnym momencie bałem, że jesteś gejem. Z nimi jest zawsze mniej zabawy. Żadnych rozwodów, alimentów, walki o dzieci, rozstania też mniej dramatyczne... Przecież ty do osiemnastki nie spotykałeś się z żadną dziewczyną, miałeś tylko bliskiego przyjaciela. Bardzo bliskiego, prawda? Przez chwilę, przed wypadkiem, przygruchałeś sobie jakąś. Nawet dobra dupa, sam ją też bzykałem. Nie do końca dlatego, że by tego chciała, ale niespecjalnie się tym przejąłem. Później jednak przyszedł wypadek i byłeś nie do życia, więc sama z tobą w końcu zerwała. Później byłeś przez jakiś czas z facetem, następnie znalazłeś sobie kobietę i planowaliście ślub. I wtedy wpadłem na pomysł tych zdjęć. Sam się tym brzydzę, więc nie było to łatwe, no ale Organizacja ma swoje zasoby, więc nie był to wielki problem, aby ci to podrzucić. Z czymś takim w papierach nie miałeś szans na dobrą pracę ani związek z normalną osobą. Tłumaczyć, że to nie twoje mógłbyś do woli, kto uwierzy zboczeńcowi? Sam ich nienawidzisz, więc sam wiesz. Kiedy zawiasy się skończyły, nic nie przeskrobałeś, choć łatwo mogliśmy to spreparować, mieliśmy jednak jeszcze inną tajną broń. Spotykałeś się też z facetami i mieliśmy na to dowody. Chciałeś założyć rodzinę i raz nawet byłeś blisko. Na to pozwolić nie mogliśmy, bo nie dostaliśmy zgody na rozszerzenie opieki nad inne obiekty. I wiesz już teraz, dlaczego tamta cipa zerwała z tobą kontakt. Wiesz, w jakim kraju żyjemy i jak mocną kartą są zdjęcia i nagrania, kiedy ciągniesz druta. A stojąca przed tobą otworem kariera inżyniera w dużej, niemieckiej firmie? No sorry, mogłeś nie walić konia przed kamerkami, bo jak już wiesz, może się to dostać do osób, które nie są zainteresowane tym widokiem. Prosto z twojej osobistej skrzynki e-mail kontrolowanej przez nas.

 

Zaznaczam, to nic osobistego. Zostałeś wytypowany jako obiekt przez nasz Ośrodek, a Organizacja nad nami to zatwierdziła. Naginam zasady, żebyś o tym wszystkim wiedział, bo uważam, że tak będzie lepiej. Jeśli wyznaczą ci innego opiekuna prowadzącego, to Organizacja i tak nie da ci spokoju. Wiesz, co sugeruję. Tak będzie lepiej dla ciebie.

 

PS ta sesja zdjęciowa z wypadku na bestgore, wiesz która, to też moja sprawka.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Sufjen 10 miesięcy temu
    Podobało mi się. Konstrukcja zachęca do dalszego czytania. Technicznie bardzo zacnie. Pozdrawiam:)
  • wiorstyimorgi 10 miesięcy temu
    Dziękuję, ciąg dalszy powinien dziś wejść, to znaczy druga (nie ostatnia) część, a jakby co, to już jest na t3. Pozdrawiam:)
  • wiorstyimorgi 10 miesięcy temu
    Err: dalsza część innego opowiadania (Tłusty Kotlet), nie tego, wybacz błąd.
  • Sufjen 10 miesięcy temu
    wiorstyimorgi Spoczko, odwiedzę :) Zapraszam też do odwiedzin swojego profilu :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania