Ostatni guzik wszystko dopina
Szła ze stołkiem. Miała wielką nadzieję, że mąż nie zdąży dostrzec brakującego mebla, który poniekąd zdobił kuchnię.
Doczłapała. Taboret był naprawdę ciężki. I ucieszył ją fakt, że wreszcie może postawić go w swoim ulubionym miejscu. Tutaj zawsze rankiem koncertowały ptaszki. Tutaj wiatr pobudzał do życia niesforne kosmyki jej długich włosów. Tutaj chichotała za młodu, a także wylewała łzy, gdy potrzebowała ukojenia. Stojąc przy najcudowniejszym dębie.
Powolnymi krokami weszła na pierwsze piętro i zniknęła za drzwiami własnego mieszkania. Niebywałe, ile wspomnień pojawiło się w jej głowie. Każda rzecz skrywała swoją tajemnicę. Żaden przypadkowy przedmiot nie został przeniesiony przez próg tego azylu.
Wzrokiem omotała twarz męża, który walczył z opadającymi powiekami. Całą noc przetrwonił na rozmowy z butelką, którą nadal opróżniał. Łyk po łyku. Lubił wódkę. Wódka lubiła też jego i był tego niemalże pewien. Wystarczyła chwila, aby głowa mężczyzny opadła. Na tym fotelu zawsze zasypiał.
Kobieta poczekała, aż chrapanie wypełniło swą niewinnością cały pokój i zabrała małżonkowi sprzed nosa niedopitą flaszkę. Dla jego dobra. I dla dobra córeczki.
Butelkę wywaliła przez okno, choć nie miała w zwyczaju śmiecić. Nie było słychać, jak szło się roztrzaskuje. W porę zamknęła okno.
Chciała dopiąć wszystko na ostatni guzik. Byli przecież cudowną rodziną. "Kryzysy dopadają każdego" wmawiała sobie.
Wcisnęła w dłoń męża wcześniej przygotowaną karteczkę i złożyła na jego czole pocałunek. Kochała go bezgranicznie. Wierzyła, że już niebawem zrezygnuje z alkoholu. Skoczyłby dla niej z bloku. Ona również nie wahałaby się. W imię miłości.
Zawędrowała jeszcze do pokoju córki. Gdy ujrzała twarz swojej małej dziewczynki, uroniła łzę. Kto by pomyślał, że miała już za sobą jedenaście wiosen. Śladem tej jednej łezki poszły pozostałe. Płakała najciszej jak tylko potrafiła. Ściągnęła z palca pierścionek zaręczynowy i położyła go na szafce nocnej, tuż obok łóżka córki. Ileż to lat temu powiedziała magiczne "tak"?
Gdy schodziła po schodach, musiała przytrzymywać się balustrady. Przez załzawione oczy ciężko było cokolwiek dostrzec. Opuszczenie rodziny było cholernie trudnym zadaniem. Najboleśniejszym. Pokonując stopnie, upewniła się, że wszystkie konieczne czynności już wykonała.
Pozbyła się pochowanych przez męża butelek z procentami. Zrobiła zakupy, które powinny starczyć na minimum tydzień, uprała brudne ubrania, zmyła naczynia, pierścionek i list zostawiła, a portfel wyjęła z torebki i położyła na stole. Wszystko dopięte prawie na ostatni guzik. Żadna opieka społeczna się nie przyczepi.
Znowu była pod drzewem. Pod tym dębem, z którym dzieliła całe swoje życie. Przetarła rękawem bluzki oczy i stanęła na stołku. Złapała za pętlę, którą już wczoraj przygotowała. Zakładając ją na szyję, ze strachu dławiła się własną śliną.
Spojrzała w górę na bujną koronę. Liście, pieszczone przez wiatr, lekko szeleściły. Szczególną uwagę zwróciła na gałąź, do której przymocowała linę. Musiała się mocno nagimnastykować, aby tego dokonać. Znajdą ją najwcześniej jutro. Do tej pory mąż wytrzeźwieje. Wszystko napisała w liście. Będzie dobrze.
Lekko uśmiechnęła się i zeskoczyła ze stołka, jednocześnie przewracając go.
Teraz wszystko było dopięte na ostatni guzik. Dzień zaczynał się jak każdy inny, lecz ptaki przestały śpiewać.
Komentarze (36)
Drobne uwagi:
"Miała wielką nadzieję, że mąż nie zdąży dostrzec brakujcego mebla, który poniekąd zdobił kuchnię." - brakującego;
"Wzrokiem omotała twarz męża, który walczył z opadającymi powiekami." - omiotła?;
"Złapała za pętle, którą już wczoraj przygotowała." - pętlę;
Piątka jak ta lala! ;)
Zostawiła dziecko z pijakiem, w nadziei, że ten się zmieni...
nie lubię tekstów o słabych kobietach.
to nie jest świat dla słabych ludzi.
nigdy nie był.
A tak, poza ty z naprawdę bardzo ładny tekst.
Tragedia odmalowana naturalnie
"jak szło się roztrzaskuje" - > literówka, powinno być "jak szkło się roztrzaskuje".
Bohatrka bardzo romantyczna, skrajna idealistka. Nie wiem, czy normalna matka zostawiłaby jedenastoletnie dziecko z mężem pijakiem. Predzej zaniosłaby pijaka pod ten dąb i założyła mu wieczysty krawacik.
Ale przecież opowiadanie nie musi tyczyć wyłącznie normalności.
Pod względem nastroju, kreacji, roamntyczności wręcz "gotyckiej" (goci są wsród nas ;)
mnie się bardzo podobało.
Pozdrawiam.
Dobrze ująłeś, że opowiadanie nie musi tyczyć się normalności. Ja już tak mam, że lubię wplatać między wątki jakiś absurd.
Dziękuję serdecznie za tak wartościowy komentarz i pozdrawiam!
Nie wiem, czy takie rozwiązanie przyniesie jakiś dobry efekt, ale ładnie napisane. Przeczytałam z przyjemnością.
Pozdrawiam :)
Dziękuję, Karolu. Miło mi bardzo, że mnie odwiedziłaś. Również pozdrawiam.
Można by mówić dlaczego ona? Może on opamięta się. Smutna, choć mogła się wydarzyć. Martwiła się o brakujący stołek, który był ostatnim guzikiem dopinającym całość.
Pozdrawiam i miłego dzionka
I ostatnio jest chyba jakaś moda na opisywanie trudów bycia kobietą. Kompletna bzdura. Każda ma takie życie na jakie się zgodziła. Zawsze można wcisnąć hamulec i wszystko zmienić. ZAWSZE.
Tekst pozostawiam bez oceny, bo choć dobrze napisany za bardzo wyprowadził mnie z równowagi.
Pozdrawiam :)
Pozdrawiam, gwiazdki - wiadomo
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania