Poprzednie częściOstra gra - Prolog + rozdział 1

Ostra gra - rozdział 3

:)

__________________

 

Do końca dnia na wszystkich lekcjach siedziałam z Iris. Czułam, że znalazłam z nią wspólny język i ona też tak myśli. W sumie cieszyłam się, że znalazłam osobę, która nawet w najmniejszym stopniu nie przypominała moich znajomych z poprzedniego miejsca zamieszkania. Szczerze to byłam wdzięczna rodzicom, że podjęli decyzję o przeprowadzce, bo powoli zdawałam sobie sprawę, że gdyby nadal zadawała się z tamtym towarzystwem, to nie miała bym przyszłości. Co prawda – najczęściej piłam z nimi alkohol i wygłupiałam się w taki sposób, że gdyby policja nas złapała, skończylibyśmy w więzieniu, ale wiedziałam, że oni biorą narkotyki oraz inne rzeczy, o których składzie pojęcia nie mają. Byłam pewna, że w końcu dałabym im się namówić na wzięcie czegoś i prawdopodobnie stałabym się po jakimś czasie wrakiem człowieka.

– Hej, Alice. – Przede mną znienacka pojawiła się Iris. – Może chcesz się wybrać dzisiaj na karaoke? Ja nie koniecznie lubię śpiewać, ale lubię słuchać ludzi – powiedziała, wzruszając ramionami.

Uśmiechnęłam się do niej, zadowolona propozycją.

– Chętnie – odpowiedziałam. – Tylko musiałabym pogadać z rodzicami, więc jeśli to po szkole, to raczej...

– Nie! – Machnęła ręką. – Karaoke zaczyna się o czwartej po południu. Jeśli chcesz, to wymieńmy się numerami. Zadzwonisz co i jak, a ja ewentualnie po ciebie przyjdę.

Przytaknęłam głową i wyciągnęłam telefon z torebki. Po wypadku jego szybka lekko się stłukła, ale mimo to nadal coś było na nim widać.

Pożegnałam się z Iris i poszłam do domu, wiedząc, że kiedy powiem rodzicom o dziewczynie, zrobią mi przesłuchanie na jej temat. Dobrze, że nie będę musiała kłamać...

Wchodząc do domu, rzuciłam torbę w kąt i skierowałam się do kuchni, gdzie mama zmywała szklanki.

– Cześć, mamo – powiedziałam, zaplatając włosy w warkocz; bardzo nie lubiłam, kiedy wpadały mi do oczu. – Poznałam dzisiaj dziewczynę i pytała się mnie, czy nie chciałabym wybrać się z nią na...

Zanim skończyłam z ręki mojej mamy wypadła szklanki, tłukąc się na kilka kawałków. Szybko do niej podbiegłam i zaczęłam zbierać szkło, następnie wyrzucając je do śmietnika.

– Ddziewczynę? – spytała, jakby niedowierzająco.

– Tak, ale spokojnie – powiedziałam szybko i zaprowadziłam mamę na krzesło. – Dosiadła się do mnie na pierwszej lekcji i okazało się, że bardzo dobrze się dogadujemy. Ona absolutnie nie przypomina któregokolwiek z moich poprzednich znajomych. Jest normalną, siedemnastoletnią dziewczyną.

– Naprawdę?

– Tak, mamo, postanowiłam zmienić nie tylko siebie, ale i towarzystwo w jakim do tej pory się obracałam.

Moja mama uśmiechnęła się przez łzy i niespodziewanie mnie przytuliła.

Przełknęłam ślinę, bo w pierwszej chwili nie wiedziałam, jak powinnam zareagować. Później natomiast zdałam sobie sprawę, że najlepszym wyjściem będzie po prostu odwzajemnienie uścisku.

– To ja idę na górę się przygotować – powiedziałam, gdy oderwałam się od mamy i pobiegłam do swojego pokoju, po drodze dając potwierdzenie Iris.

Przejrzałam swoją szafę i wydymałam usta, bo za cholerę nie wiedziałam, w co się ubrać. Prawda – miałam bardzo dużo rzeczy, ale większość była w kolorze czarnym, którego nie chciałam zakładać. Po jakimś kwadransie zdecydowałam się na ciemne (nie czarne) rurki i brązową bluzkę z długim rękawem.

Kiedy wyszłam na zewnątrz, Iris już na mnie czekała. Swoją drogą dziwne, że jej się chciało tu iść...

– Mam dla ciebie złą i dobrą wiadomość. Od której zacząć? – spytała na starcie.

– Od dobrej.

– Przyjdzie jeszcze kilku znajomych, których – jestem pewna – polubisz. A teraz zła – powiedziała i pokazała na dom, znajdujący się naprzeciwko mojego. – Tutaj mieszka Kastiel.

– Co?! – spytałam, chyba za bardzo się unosząc, ale nie wierzyłam, że ten gbur będzie moim sąsiadem i prawdopodobnie będę go bardzo często mijała... chociażby w drodze do i ze szkoły.

– Ale rzadko kiedy wychodzi, więc możliwe, że nie będzie tak źle.

Oby, pomyślałam.

Po rozmowie ruszyłyśmy na karaoke. Bardzo się z tego cieszyłam, bo zanim poznałam tamtych znajomych, dużo czasu spędzałam na lekcjach śpiewu. I lubiłam to. Przestałam, bo każdą wolną chwilę (niekiedy zarywałam szkołę) spędzałam z nimi. Nie wiem, naprawdę, co mi do głowy strzeliło. Byłam chyba bardzo zagubiona i mocno szukałam akceptacji...

Wchodząc do środka, przyrzekłam sobie, że dzisiaj na pewno zaśpiewam przynajmniej jedną piosenkę. Nie wiedziałam, czy mój głos nadal przypomina ten sprzed jakiegoś czasu, ale chciałam wznowić swoje hobby i sądziłam, że jak nie teraz, to nigdy.

Iris wzięła sobie szklankę soku, a ja wody – aby nawilżyć struny głosowe. Usiadłyśmy najbliżej sceny i czekałyśmy na ustawienie sprzętu.

Po chwili dołączyły do nas trzy osoby, o których wspominała Iris.

Przywitałam się ze wszystkimi, ale moją uwagę przykuł tylko złotowłosy chłopak, który przedstawił się jakoś główny gospodarz Liceum Słodki Amoris. Raz, że był przystojny, ale dwa... przedstawiać się w ten sposób poza szkołą?! Musi być naprawdę dumny z tego, kim jest.

– Alice – zwrócił się do mnie Nataniel – więc dołączyłaś niedawno do naszej szkoły? Dziwne, że nie miałem jeszcze okazji cię poznać.

– Tak, a dokładniej dzisiaj był mój pierwszy dzień – odpowiedziałam, uśmiechając się. – Moi rodzice wszystkie formalności załatwili zaraz po przeprowadzce, więc sama już nie musiałam nic robić; być może dlatego się nie poznaliśmy wcześniej.

– Tak, możliwe – powiedział i uśmiechnął się miło.

Właśnie teraz wpadła mi do głowy myśl, że przecież Iris mówiła, iż Kastiel nie lubi się z głównym gospodarzem. I powiem szczerze, że patrząc na złotowłosego, widziałam kompletne przeciwieństwo tego gbura.

Przeprosiłam na chwilę osoby przy stoliku i skierowałam się do łazienki – woda zrobiła swoje.

Wychodząc z pomieszczenia, wpadłam na kogoś. Gdyby nie jego ręka, która mnie złapała w pasie, wylądowałabym na tyłku. Już miałam podziękować, kiedy zobaczyłam, na kogo wpadłam i kto mnie teraz trzymał. Szybko się wyrwała, stając na równe nogi.

– Co tutaj robisz? – spytał Kastiel, przechylając lekko głowę.

– Przyszłam z kilkoma znajomymi na karaoke – odpowiedziałam, chcąc wiedzieć, co on tu robi.

– Na karaoke? Czyli będę miał okazję usłyszeć twój głos. – Kąciki jego ust uniosły się delikatnie, a ja zaczęłam mieć wątpliwości, czy występować, bo jak już wspomniałam – nie wiem w jakim stanie znajduje się mój głos; czy jest czysty, czy nie zafałszuję... – A kto z tobą przyszedł? – spytał po chwili.

– Iris, Kentin, Nataniel...

– Jest tu ten kretyn?! – przerwał mi Kastiel. – Muszę z nim poważnie porozmawiać – dodał i wyminął mnie, kierując się do stolika moich znajomych.

Szybko pobiegłam za nim, wyczuwając złość Czerwonowłosego. W końcu nie przepadali za sobą, a Bóg jeden wie, co zrobi ten gbur.

Kastiel zaczął krzyczeć, a Nataniel powoli wstał i zaczął spokojnie do niego mówić. Przyglądałam się całej sytuacji z pewnej odległości.

W pewnym momencie Kastiel się zamachnął i uderzył Złotowłosego w twarz, który poleciał do tyłu, obijając się o stolik.

– Powiedz swojej siostrze, że jeżeli jeszcze raz przyjdzie pod mój dom, gorzko tego pożałuje. I nie żartuje!

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Caroline 29.10.2017
    Główny gospodarz liceum? Że w sensie przewodniczący szkoły?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania