Poprzednie częściOszustka (prolog)

Oszustka (11)

Michał

 

Zamurowało mnie. Kamila wiedziała o wszystkim? Jak? Czy to możliwe, że aż tak bardzo pomyliłem się w stosunku co do niej?

- Masz pięć minut – krzyknąłem, zaciskając dłonie w pięści – żeby się stąd wynieść.

Dziewczyna obróciła się w moją stronę, wyraźnie zaskoczona.

- To nie tak – dolna warga zaczęła jej drżeć – ja ci to wszystko wytłumaczę. Tylko jej nie słuchaj, ona chce nas rozdzielić.

Najwyraźniej cierpiała na chorobę dwubiegunową.

- Słyszałem każde twoje słowo – nadal krzyczałem – nie zamydlisz mi oczu. Masz mnie za idiotę?

Zrobiła krok w moją stronę i chciała uwiesić się na mojej szyi, ale odsunąłem się stanowczo i złapałem ją za nadgarstki, mocno nią potrząsając. Byłem gotowy zrobić jej krzywdę.

- Sprawiasz mi ból – jęknęła ze łzami w oczach – puść.

Ból to ja dopiero miałem zamiar jej sprawić. Zasłużyła sobie i naprawdę żałuję, że nie usłyszałem więcej. Mogłem się jeszcze nie odzywać i poczekać na punkt kulminacyjny, ale gdy powiedziała, że moje dziecko, o którego istnieniu doskonale wiedziała, nic jej nie obchodzi; pękłem.

- Krzywdzisz mnie – starała się wyrwać z żelaznego uścisku – proszę.

- Wiesz, kim ty jesteś? - warknąłem, kompletnie ignorując fakt, że jej dłonie stają się sine – wredną, wyrachowaną suką idącą po trupach do własnego celu.

Usłyszałem cichy rozkaz Wiktorii, żebym dał spokój Kamili, ale było już za późno. Puściłem jej ręce i pchnąłem. Poleciała do tyłu, starając się utrzymać równowagę, jednak nic z tego. Upadła, uderzając przy okazji głową o metalowe, przesuwne drzwi windy.

- Coś ty zrobił? - Wiki była zaskoczona – nie rusza się.

Przeciągnąłem dłonią po włosach. Straciłem panowanie nad sobą. Zdarzenie sprzed chwili dochodziło do mnie powoli. Nie byłem w stanie się poruszyć.

- Masz – dziewczyna podała mi telefon – dzwoń na pogotowie. To był wypadek. Rozumiesz?

Posłusznie wykonałem polecenie. Wciąż byłem w szoku. Jeżeli ją zabiłem, nigdy sobie tego nie wybaczę. Dałem jej pięć minut na wyniesienie się z mojego mieszkania, a teraz stałem nad nieprzytomnym ciałem i patrzyłem, jak na manekina w czasie ćwiczeń z pierwszej pomocy. Co we mnie wstąpiło?

- Wiktoria – zasłoniłem usta dłonią – co jeżeli ja ją...no wiesz?

Przecząco pokręciła głową i podniosła się znad ciała do pozycji stojącej.

- Żyje – uspokoiła mnie – straciła na szczęście tylko przytomność. Uspokój się. Nie planowałeś tego.

Przerażający był ten spokój płynący od dziewczyny. Czy już kiedyś była świadkiem takich scen? W ilu sama brała udział? To nie działo się na prawdę. To tylko sen; przekonywałem samego siebie.

 

Czekanie na karetkę stało się wiecznością. Nie spuszczałem wzroku z Kamili w nadziei, że zdąży się ocknąć do przyjazdu pogotowia i powie im, że sama sprowokowała sytuację. Nigdy wcześniej nie podniosłem na nią ręki i nie zrobiłem żadnej krzywdy.

- Już dobrze – poczułem dłoń Wiki na ramieniu – nic jej nie będzie, wyjdzie z tego. Nie zadręczaj się już.

Była silniejsza ode mnie. Podeszła do tego z zimną krwią, ale ten jej spokój? Nie znam nikogo, kto w takiej sytuacji by nie spanikował.

- Ja nie chciałem – podniosłem spojrzenie na nią – uwierz mi.

Kiwnęła potakująco głową.

- Wierzę – odparła – to nie twoja wina.

Chyba właśnie to, podświadomie chciałem właśnie usłyszeć. To nie była moja wina, nie chciałem tego.

 

Wiktoria

 

Czułam się tak, jakbym oglądała film w zwolnionym tempie. W jednej chwili trzymał ją tylko za ręce, a już po chwili leciała niczym kukła wprost na zimny metal. W najśmielszych nawet snach nie przewidziałabym takiego zakończenia tego przeklętego spotkania. Naprawdę nie wiem, skąd znalazłam w sobie tyle siły i spokoju, by podejść do tego na trzeźwo.

- Karetka już chyba jest – powiedziałam do Michała, który wciąż patrzył na Kamilę – zaraz się nią zajmą.

Nie przechodziłam wcześniej przez kurs pierwszej pomocy. O sprawdzeniu pulsu wiedziałam tylko z telewizji, a i tak nie byłam pewna, czy dobrze sprawdziłam. Za nic na świecie nie chciałam pójść do więzienia za to, czego nie zrobiłam. Nie byłam nawet współwinna. Ja tylko stałam i patrzyłam.

- Ktoś wzywał karetkę? - na głos ratownika w czerwonej, odblaskowej kamizelce prawie podskoczyłam do góry.

Skinęłam niepewnie głową i wskazałam ręką na nieprzytomną nadal kobietę. Dlaczego nie zaczynała w dalszym ciągu odzyskiwać przytomności? Udawała? Z mojego punktu widzenia, uderzenie nie było zbyt mocne.

- To był wypadek – adrenalina, krążąca w moich żyłach powoli zaczynała odpuszczać – zwykły nieszczęśliwy zbieg okoliczności.

Wiedziałam, że zaczynam bredzić i powinnam się zamknąć.

- Jak długo się nie rusza?- drugi ratownik znalazł się przy nas nie wiadomo skąd – jak do tego doszło?

Przygryzłam wargę i niepewnie spojrzałam w kierunku siedzącego obok mnie mężczyzny. Nadal był blady i chyba sam wymagał pomocy lekarza.

- Pokłóciliśmy się – ku mojemu zaskoczeniu zabrał głos – złapałem ją za nadgarstki i puściłem, popychając w tył. Nie wiedziałem, że upadnie i uderzy głową.

Ratownicy skinęli głowami i podjęli działania ratujące ją. Wkrótce otworzyła z trudem oczy. Mogłam odetchnąć ulgą.

- Zabieramy ją do szpitali – powiedzieli chórem – będziemy musieli zawiadomić policję.

Policja? Tylko nie to. Pokręciłam przecząco głową. Nie mogłam być w nic zamieszana.

- Nie – jęknęłam – tylko nie oni.

Obaj panowie wymienili pomiędzy sobą porozumiewawcze porozumienia. Wiedziałam, co za chwilę powiedzą i wcale nie byłam z tego zadowolona.

- Przykro mi – odparł wyższy z nich – takie mamy procedury. Nie możemy ich zlekceważyć.

Nie mogli, czy nie chcieli? Dla mnie w praktyce oznaczało to, że będę musiała wykonać telefon do jedynego człowieka, który mógł pomóc. Mojego ojca. Niemal natychmiast przypomniałam sobie jego słowa, które wypowiedział, gdy przyjechałam do nich, po dłuższym czasie niewidzenia się ”jeżeli znów coś spieprzysz, nie będę ratował ci dupska. I dołożę wszelkich starań, byś już nigdy nie wyszła na wolność”. Tylko co stanie się z Leną, jeżeli dotrzyma słowa? Nawet nie chciałam o tym myśleć.

- Jestem pewna, że możemy załatwić to inaczej – starałam się ich przekonać – ona nie jest tutaj potrzebna.

Obaj pokręcili głowami.

- Jak to sobie pani wyobraża? - teraz ten niższy odezwał się pierwszy – dziewczyna ledwo żyje, w wyniku upadku mógł wystąpić u niej nawet krwiak podtwardówkowy, a wy chcecie unikać wzywania policji?

- W porządku – mruknęłam, wiedząc, że już nic nie ugram.

Obserwowaliśmy wspólnie z Michałem, jak przenoszą wpół przytomną Kamilę na noszę i zabierają ją ze sobą. Brałam wcześniej udział w niejednej niebezpiecznej akcji, ale coś takiego miało miejsce po raz pierwszy i nigdy więcej nie chciałam tego przeżywać. Jutro wszystkie gazety, będą o tym pisać. Oczami wyobraźni już widziałam te nagłówki na pierwszych stronach „milioner i córka znanego prawnika podejrzewani o usiłowanie morderstwa". Przeklinałam moment, w którym wpadłam na pomysł przyjechania tutaj. Powinnam siedzieć w swoim mieszkaniu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Elorence 30.07.2018
    Suchy tekst. Bardzo. Zero emocji. Nieprawdopodobne zdarzenia...
    W ogóle, strasznie w oczy rzuca się nienaturalność. Nie kupuję tego "pchnięcia", zachowania Michała, spokoju dziewczyny i jej zachowania przy ratownikach.
    Minia, tak szczerze, masz przemyślany każdy aspekt tego opowiadania? Bo wydaje mi się, że piszesz na bieżąco (to nie minus, broń Boże), po prostu nic się ze sobą nie łączy. A ta przeklęta nienaturalność jest straszna. Ten powyższy tekst powinien wzbudzić we mnie lekki strach, jakiś dreszczyk, cokolwiek. Powinnam zachodzić w głowę, co będzie dalej i czy Kamila przeżyje, ale...
    Nie ruszyło mnie to.
    Zostawiam bez oceny.
    Pozdrawiam :))

    PS: Pamiętaj, że moje komentarze wyrażają tylko moją własną opinię :)
  • Szczesciara 31.07.2018
    A mi się nadal podoba
  • Minia215 01.08.2018
    Tylko nawet ja zauważyłam ze elorence ma rację... Zazwyczaj jest tak, że gdy zaczyna brakować weny do dokończenia pisania to poprostu traci ono sens a wszystkie nasze założenia okazują się błędne...w każdym razie zapraszam cię do czytania twoja na zawsze....
  • Sori 23.11.2018
    Nie będzie kontynuacji? :(

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania