Otwarta furtka część pierwsza

To był jeden z ostatnich dni października. Miałem wtedy jakieś siedemnaście lat. Wróciłem ze szkoły wyjątkowo wcześnie – z powodu choroby nauczycielki historii, skończyliśmy lekcje o jedenastej trzydzieści. Mama miała przyjechać z pracy dopiero wieczorem, więc wpadłem na pomysł, że zrobię jej niespodziankę i uprzątnę ogród.

Zrobienie kupek z liści nie zajęło mi zbyt wiele czasu. Kiedy zacząłem umieszczać je w materiałowych workach, dostrzegłem mojego jedenastoletniego brata. Dominik – jak zawsze uśmiechnięty, dumnie wmaszerował do domu ze swoim czerwonym tornistrem na plecach. Byłem pewny, że zaniesie plecak do swojego pokoju i za chwilę przyjdzie mi pomóc. Możecie wyobrazić sobie, jak się wówczas wkurzyłem, widząc, jak mój brat wychodzi na dwór z piłką i zaczyna trenować strzały na plastikową bramkę, ustawioną w rogu ogrodu. Już miałem do niego podejść i zasugerować mu, żeby pomógł mi trochę w jesiennych porządkach, gdy nagle dostrzegłem jakąś postać, zbliżającą się w stronę domu.

– Dominik! – krzyknąłem. – Znowu nie zatrzasnąłeś za sobą furtki. Przez ciebie wlazła nam tu jakaś cyganka.

Mój brat spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem niewiniątka, przez który zawsze wychodził z największych opresji. Oparłem grabie o drzewo i ruszyłem w stronę nieproszonego gościa. Zdziwiłem się trochę, gdyż już dawno nie było u nas żadnej cyganki, a ta kobieta za pewne nią była. Ubrana w czarną spódnicę, znoszony fioletowy polar, oraz czarne, dziurawe półbuty, przystanęła na mój widok, podpierając się o laskę. Nie wiem ile mogła mieć lat, ale wyglądała na naprawdę starą. Kiedy tak stała przygarbiona, dostrzegłem dwa szczegóły, które do dziś nawiedzają mnie w najgorszych koszmarach. Pierwszym z nich były jej paznokcie – długie, pożółkłe i powykręcane, przypominające bardziej szpony jakiegoś ptaka. Kiedy przyjrzałem się jej pomarszczonej twarzy, dostrzegłem drugi szczegół – cyganka posiadała szklane oko. Było ono dużo większe od naturalnego oka. Poza tym sztuczną tęczówkę wyróżniał jej czerwony kolor. Mój brat stanął obok mnie, kiedy starsza kobieta odezwała się niskim, charczącym głosem – przypominającym bardziej głos mężczyzny.

– Babcia chce jeść. Dajcie babci jeść.

– Przykro mi, ale nie mamy nic do jedzenia – odparłem. – Proszę stąd odejść.

– Jak to nie mamy? – wtrącił nagle mój genialny brat. – Przecież mama upiekła wczoraj szarlotkę. Możemy panią poczęstować.

Pamiętam, że zmierzyłem Dominika groźnym spojrzeniem, po czym odrzekłem

– Niech tu pani chwilę poczeka. Zostawiłem w ogrodzie klucze od domu, zaraz wracam.

Jak powiedziałem, tak też zrobiłem – poszedłem do ogrodu, wyciągnąłem z kieszeni bluzy pęk kluczy i wróciłem przed dom. Przeraziłem się, widząc, że zarówno cyganki jak i mojego brata nigdzie nie ma, a drzwi do domu są szeroko otwarte. Wpadłem czym prędzej do środka, wyobrażając sobie, że zastanę cygankę szperającą po szufladach kredensu. W mieszkaniu panowała jednak cisza. Zastanawiało mnie, jakim cudem ktoś otworzył drzwi. Minąłem po cichu mały przedpokój, następnie przeszedłem długi korytarz i wszedłem do kuchni. Ujrzałem starszą kobietę, siedzącą przy stole. Przed nią na talerzu leżał spory kawałek ciasta. Mój brat siedział naprzeciwko cyganki. Kiedy zbliżałem się do stołu, zauważyłem, że kobieta trzyma za rękę mojego brata i coś mu szepcze. Kiedy jednak mnie zobaczyła, zmarszczyła brwi i puściła rękę Dominika.

– Jak tu weszliście?! – zawołałem, na co mój brat odpowiedział

– Ja otworzyłem drzwi, przecież mam własne klucze.

Dopiero wówczas przypomniałem sobie, że rodzice kazali dorobić zestaw kluczy dla Dominika, aby po powrocie ze szkoły nie musiał pożyczać ich od babci, mieszkającej dwa domy dalej.

Poczekałem, aż cyganka dokończy konsumpcję ciasta i gdy wstała, spojrzała na mnie i szeroko się uśmiechnęła. Był to niby zwyczajny uśmiech, ale jakoś przeraziło mnie wówczas to spojrzenie.

– Smakowała szarlotka? – spytałem.

– O tak, smakował. Bardzo mi zasmakował.

Pamiętam, że nic nie odpowiedziałem. Odprowadziłem cygankę do drzwi i kiedy minęła próg, odwróciła się i ponownie się uśmiechnęła tym swoim koszmarnym uśmiechem. W jej wielkim, sztucznym oku, dostrzegłem własne odbicie.

– Zasmakował mi, zasmakował – powtarzała charczącym głosem, oddalając się w stronę otwartej furtki.

Wróciłem do domu i poczułem smród, jaki zostawiła po sobie staruszka. To była mieszanka potu, moczu, stęchlizny i jeszcze czegoś cuchnącego. Pomimo silnego wiatru i deszczu, który dosłownie kilka minut wcześniej zaczął padać, otworzyłem kilka okien, aby pozbyć się tego zapachu. Oczywiście nakrzyczałem na Dominika, żeby nigdy więcej nie wpuszczał obcych do domu. Spytałem go także, co mówiła do niego cyganka wtedy, kiedy wszedłem do kuchni i zastałem ją, jak trzymała brata za rękę. Przyznam, że wydało mi się to co najmniej dziwne. Dominik spuścił głowę i nic nie odpowiedział.

Mój brat od zawsze był dzieckiem radosnym i pełnym energii. Tamtego dnia, a dokładnie po wizycie cyganki coś się zmieniło. Chłopiec cały dzień przesiedział w salonie, patrząc w okno. Pytałem go co jakiś czas, czy źle się czuje, jednak on odpowiadał, że nie.

Mama wróciła z pracy przed dwudziestą. Zrobiła dwa wielkie omlety i tak w trójkę spędziliśmy wieczór. Nic nie zapowiadało tej przeklętej tragedii, jaka miała wydarzyć się w nocy. Dominik był jakiś osowiały, ale myślałem wtedy, że to ten silny wiatr tak na niego działa. Kiedy miał osiem lat, nasz tata zginął przygnieciony drzewem, przewróconym w skutek wichury.

Po skończonej kolacji pozmywałem naczynia, a następnie poszedłem się myć. Mama położyła się wcześniej tego wieczoru, twierdząc, że boli ją głowa. Kiedy w szlafroku zmierzałem do swojego pokoju, dostrzegłem, że w pokoju Dominika pali się światło. Zdziwiło mnie to, gdyż było sporo po dwudziestej pierwszej i o tej porze mój brat zwykle spał już w najlepsze. Kiedy zajrzałem do pokoju Dominika, zastałem go siedzącego na skraju łóżka, ze spuszczoną głową. Po tym, jak zorientował się, że wszedłem do jego sypialni, podniósł głowę i spojrzał na mnie smutnym – wręcz przygnębionym wzrokiem.

– Ej, wszystko w porządku? – spytałem, siadając na łóżku obok brata.

– Tak, chyba tak – odparł Dominik cichym, łamiącym się głosem.

Jedenastolatek był wyraźnie rozpalony na twarzy. Pomyślałem, że ma gorączkę. Przyłożyłem swoją dłoń do jego czoła, co tylko upewniło mnie w swoich przypuszczeniach. Wstałem z łóżka, powiedziałem bratu, żeby się kładł, oraz aby nie szedł następnego dnia do szkoły – chyba, że rano poczuje się lepiej. Zgasiłem światło i już miałem wyjść z pokoju, kiedy Dominik zawołał

– Zaczekaj!

Nie zapalając światła, stanąłem w progu pokoju i zapytałem

– Tak, o co chodzi?

– Muszę cię o coś spytać – odparł mój brat, siadając ponownie na łóżku.

– Pytaj, tylko szybko, bo prawdę mówiąc strasznie jestem już śpiący.

– Myślisz, że umieranie może być fajne?

Pytanie brata sprawiło, że nogi się pode mną ugięły.

– Co ty powiedziałeś? – spytałem.

– Uważasz, że umieranie może być przyjemne?

– Dominik, myślę, że nie. Śpij już.

Gdy wyszedłem z pokoju brata poczułem się jakoś dziwnie. Jego głos brzmiał tak poważnie. On nigdy wcześniej się tak nie zachowywał. Pomyślałem, że z powodu gorączki ma jakieś omamy. Nie chciałem budzić mamy, więc udałem się do swojego pokoju. Zasnąłem dość szybko w przekonaniu, że rano będę musiał poważnie porozmawiać z Dominikiem.

W środku nocy obudził mnie jakiś krzyk, oraz przenikliwy ziąb. Wstałem z łóżka, spoglądając na zegar, wiszący na ścianie – było kilka minut po drugiej. Dość szybko zorientowałem się, że to był krzyk mojej mamy. Stała w przedpokoju i widząc mnie spytała, czy otwierałem jakieś okno. Odparłem, że nie, po czym schodząc na dół zauważyłem że drzwi frontowe są otwarte.

– Boże, ktoś włamał się do naszego domu! – krzyknęła moja mama, wpadając tym samym w panikę.

Chciałem prędko zadzwonić na policję, jednak coś mnie tknęło, aby sprawdzić, czy z Dominikiem wszystko w porządku. Kiedy wszedłem do jego pokoju, zesztywniałem, widząc puste, posłane łóżko.

– O Jezu! Gdzie jest twój brat! – wrzasnęła mama, stając obok mnie i chwytając się za głowę.

Wszedłem w głąb pokoju i gdy wyjrzałem przez okno, zauważyłem, że w drewutni w ogrodzie pali się światło.

Po kilkudziesięciu sekundach pędziliśmy z mamą przez ogród, w strugach deszczu i w porywach lodowatego wiatru. W pewnym momencie ujechałem i upadłem prosto do błota, dzięki czemu mama wyprzedziła mnie i jako pierwsza dotarła do drewutni. Po tym jak wstałem i powoli zacząłem zbliżać się w stronę gospodarczego domku, usłyszałem krzyk mojej mamy. Chociaż nie. To nie był krzyk. To był wrzask – taki, jakiego jeszcze nigdy nie słyszałem. Przeciągły, przeszywający, mrożący krew w żyłach wrzask. Stanąłem jak wryty, kiedy mama wyszła z drewutni, z wybałuszonymi oczami, zasłaniając usta rękoma. Padła na mokrą trawę i wijąc się wrzeszczała wniebogłosy. Minąłem ją i gdy wszedłem do środka, poczułem silny ścisk w żołądku i ponadto zakręciło mi się w głowie. Mój brat wisiał. Jakieś pół metra nad ziemią. Bose stopy, pidżama z Kubusiem Puchatkiem, sznur zawieszony wokół szyi i ta twarz – sina, zapuchnięta. Wybałuszone oczy, patrzące prosto na mnie. Ale w nich nie było już życia. Wiedziałem to – dlatego odruchowo zgasiłem światło, wyszedłem z drewutni i zacząłem wymiotować. Mama wrzeszczała. Ja wymiotowałem.

Następne częściOtwarta furtka część druga

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Ritha 17.11.2018
    Witam :)
    Zaczęłam czytać i wciagneło mnie.

    " Nic nie zapowiadało tej przeklętej tragedii, jaka miała wydarzyć się w nocy" - nie wiem czy to zdanie potrzebne, byloby wieksze zaskoczenie, gdyby to wywalić

    Wciagnęło mnie to mało powiedziame, od pewnego momentu czytalam jednym tchem.
    Batdzo mi sie podobało.
    Piątak i pozdrowienia :)
  • jesień2018 17.11.2018
    O rety. Naprawdę wciągające. Namalowałeś ponury, sugestywny obraz. Teraz muszę się dowiedzieć, co się wydarzyło. Co ta staruszka mu powiedziała?! Na pewno wrócę.
  • Ritha 17.11.2018
    Co nie?
    Też jestem ciekawa, co mu powiedziała. Tez zajrzę do drugiej.

    A jeszcze, Feliks, przypomina mi sie jedno opowiadanie Ketchuma, "Pudełko" bodajże, tam byl podobny motyw. Świetne niedopowiedzenie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania