Pan Cień
PROLOG
Tego dnia ( a był to 28 listopad) przechadzałam się jak zwykle po parku. Niebo zasnute było chmurami, z których padał drobny deszcz. Tak, wszystko zaczęło się od głupiej mżawki! Gdybym dzień wcześniej obejrzała prognozę pogody z całą pewnością nie byłoby mnie wtedy tam i NIC by się nie zdażyło. Ach! Ile razy marzyłam, o cofnięciu czasu! Tak bym chciała, aby zdarzenia z owego dnia okazały się tylko snem... lecz niestety wszystko było prawdziwe, a czasu cofać nie umiałam.
Mżawka stopniowo przechodziła w ulewę. Naciągnęłam kaptur na głowę, próbując uchronić się przed uporczywymi kroplami, a że nie przyniosło to żadnego efektu ( Wrrr) skuliłam się pod gałeziami obszernego kasztanowca, chluby parku. I zabrawszy się za odlepianie przylepionych do czoła włosów, układałam w głowie dalszy plan ewakuacji przed deszczem.
Zadrżałam z zimna. Stałam tu od godziny, a deszcz nie dawał za wygraną.
- Padaj sobie !- warknęłam- proszę bardzo! Nie jestem z cukru, przeżyję!
" Ale za to jakim kosztem..." - dodałam w myślach rozczesując palcami, skołtunione brązowe loki.
I wtedy to się stało... podszedł do mnie wysoki, młody blondyn, mniej więcej w moim wieku. Miał pociągłą twarz,o ostrych rysach. Cerę miał śniadą, a oczy błyszczały złowrogim blaskiem. Wyglądał przerażająco, zwłaszcza gdy uśmiechał się, ukazując rząd lśniących zębów. Złotych zębów.
Zapewne uciekłabym jak najdalej lub też zamarła z przerażenia, gdyby nie przedmiot w jego ręce! Jedyny przedmioy, który mógł teraz mnie wybawić- parasol.

Komentarze (6)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania