Pięknie namalowane, nie bardzo wiem co napisać, przyszło mi do głowy że koniec możemy spotkać w prozie życia
i nie jesteśmy w stanie umknąć.
Dobrej nocy.
Trudno zaprzeczyć tym słowom
"podpisuje akt dymisji ciała
otwiera rachunek przemijania
przed którym nie ma ratunku".
Pięknie podsumowujesz jej rolę w urzędniczym żargonie, prawda pokazana jednak z dystansem.
Spodobało mi się jeszcze jedno sformułowanie:
"bezźrenicowe oczy przeszywają
osamotnienie w krajobrazie". My sami jednak nie chcemy odchodzić. Tekst dobry do przemyślenia i pięknie poetycko podany. Serdecznie pozdrawiam!
Ano. Stala towarzyszka życia. Zwykle udaje się ją trzymać za plecami, tak, żeby nie widzieć. Czasem patrzeć w twarz przez chwilę żeby coś innego docenić. A czasem trzeba się spotkac... W drugim człowieku. Kiedyś w sobie.
Pięknie napisane.
Gdyby nie przemianie i śmierć, wszystko stało by w miejscu. Na swój sposób te procesy są niezbędne.
Byłam tam, w tych wyznaczonych przez Ciebie miejscach.
Witaj szalona dziewczyno
Tak masz rację, stać w miejscu też nic by nie wniosło w nasze życie. Jednak nieraz zadajemy pytanie o czas kiedy ma się zakończyć... czy chciałabym wiedzieć? Chyba nie.
Pasjo. Ładnie i poetycko napisałaś, o tym co nieuchronne dla każdego.
Wierzę, że nie ma śmierci. Jest tylko przejście do lepszego życia, które się nigdy nie skończy.
Czasami bywa tak, że jakieś zdarzenie, z przeszłości, ma wpływ na to, w co wierzymy, lub... zaczynamy watpić.
Pozdrawiam→5
Wszystko się zgadza. Dlatego na ile mogę, mówię stóp hamulcom i konwenansom. Oczywiście - wtłoczony w żywot społeczny - nie zawsze mogę, ale próbuję.
Nikt nie powinien nam mówić jak żyć, bo nikt za nas nie umrze.
Niechętnie myślimy o swojej śmierci, a czyjąś przyjmujemy spokojnie do świadomości. To błąd, mówi wiersz, ona i nam jest pisana, wszechobecna. Gdzie najłatwiej Ją wytropić - wskazujesz. Dajesz poczuć zapach, smak, wygląd tego bliskiego "za życiem" - synestezja to wielki plus wiersza.
Mogłabym mieć pretensje, że nie 'złapałaś braku Jej przejawów, czyli: śmierć dzieci, młodych ludzi, ale... to pewnie byłby już poemat potrzebny i zmiana koncepcji utworu.
Przejmująco piszesz. Memento mori.
Hm. Tutaj coś mi zazgrzytało:
"siedzi w parkach a liście pachną pokojami starych ludzi
w sadach wciska omszałe brzoskwinie
w twarze znużonych kobiet w ślubnych ramach uwięzionych"
(4x -w-)
Może tak? Po wyeliminowaniu sadów:
siedzi w parkach a liście pachną pokojami starych ludzi
wciska omszałe brzoskwinie w twarze uwięzionych mężatek
Witaj Wrotycz
Bardzo dziękuję za spojrzenie w moje myśli. Jak często nie wiemy gdzie sens w istnieniu, a co dopiero w umieraniu. Nie znamy siebie, a potrafimy ukorzenić się w swoich przekonaniach i zniszczyć to co mamy najcenniejszego w sobie... przyzwoitość. Czy śmierć jest przyzwoita? Zastanawiamy się kiedy dostajemy od niej następna szansę.
Tez się biłam z myślami, czy umieścić zabieranie tych maleńkich istot i tych młodych gniewnych lub mniej buntowniczych. Jednak to inna śmierć, inna procedura i inna odległość życia. Trzeba to przeżyć, aby umieć to narysować. Świetnie robią to dzieci... kiedyś oglądałam rysunki czterolatka o śmierci swojej siostry bliźniaczki. Byłam zdruzgotana. Tam była śmierć, ale ładna w białej sukni i cała w kwiatach.
Wrotycz jesteś znakomita komentatorka i kobieta. Dzięki za uchwycenie chwili w mojej perspektywie nieuchronnego odejścia i zaznaczenie tak pięknej pieczęci swojego intelektu.
Poszperałam tam i ówdzie i zmieniłam... za czujne oko też dziękuję . Nie jestem dobra, jestem soso.
Zderzenie z realną, biologiczną śmiercią otwiera oczka jej wyznawcom - pięknoduchom i dzieciom. Nie mam tu na uwadze oczywiście ludzi w fazie skrajnych depresji lub innych ekstremalnych sytuacjach, gdzie wydaje się być naprawdę ratunkiem przed cierpieniem.
"zbiera omszałe brzoskwinie
i wciska pomiędzy twarze kobiet"
Żal mi obrazu wciskania owcu w twarze, bo skórka przejrzałych brzoskwiń rzeczywiście podobna jest... malujesz? Nie pierwszy raz wychwytuję w Twoich tekstach wrażliwość i celność malarskiego spojrzenia.
Wrotycz przed tym ostatnim oddechem nie ucieknie nikt. Oczy wtedy są zamknięte i ponoć całe życie przemyka przed oczami. Ale tego nikt nie wie... tylko nagie fakty.
Trochę maluję, ale brzoskwinie pamiętam z czasów lat młodzieńczych, kiedy to babcia w zapasce przynosiła ze sadu. Ich skórka z szarymi włoskami była jak twarz babci. Inne były niż te dzisiejsze.
Pozdrawiam i dziękuję
Zamykałam niezamknięte oczy umarłych, moich bliskich, śmierć różnie przychodzi. Ludzie po przeżyciu ekstremalnych sytuacji potwierdzali przemykanie życia jak w mega przyspieszonym filmie.
Inne teraz babcie, fakt.
Starość i śmierć? Może po uporaniu się z przeniesieniem świadomości w coś bez masy, coś wiecznego... może się skończą.
Wrotycz chyba każdy spotkał się ze śmiercią swoich bliskich i owszem domyka się powieki. Kiedyś kładziono na nie dwie monety, ponoć dla Charona, aby mógł przeprawić duszę przez rzekę Styks.
Starość i śmierć... pewnie taka powinna być kolejność. Jednak tak nie jest i to jest jej bezsensowność.
Ujmujący wiersz. Każdy jeden wers wybrzmiewa cudnie, jest wypielęgnowany, wymuskany z jakichkolwiek niepotrzebności czy błędów. Wszystko leży na swoim miejscu, jest starannie zaplanowane i skomponowane.
Ten fragment tutaj: "wszechobecna pani
siedzi na peryferiach miasta na betonowych mostach
na straganach warzywnych gdzie stare kobiety sprzedają orzechy
całe i łuskane
w pomarszczonych skorupach skrywają bezzębne uśmiechy".
Dla mnie najpiękniejszy. Szczególnie te bezzębne uśmiechy w pomarszczonych skorupach. Finezja jakaś.
Śmierć mnie trochę przeraża. Nie wierzę w życie po niej, więc w pewnym stopniu taki koniec, po prostu nic stanowi dla mnie pewną, niepojętą abstrakcję. Bo zawsze jest coś, tu i teraz, życie, a całkowita nicość, nieistnienie? Jak wygląda nieistnienie? Grząski grunt.
Dobra, pofilozofowała se, pofilozofowała. Piękny, majestatyczny utwór.
Pozdrawiam.
Nimfetko cóż ja mogę wobec twojej pięknej nagości pisarskiej. Młodość i elegancja, Frywolność i umiar w zadawaniu ekstazy nam czytelnikom... przez twoje paliczki.
Ja tylko mogę podziękować za miód na serce i takie słowa. Mnie czasem tez przeraża ta Pani, ale godzę się z nią bo cóż mogę z nią ugrać? Jedynie mogę być tutaj z Wami i coś pisać.
Komentarze (29)
To nieprzekupna bestia
Wrócę. Bo nie sposób nie wrócić.
i nie jesteśmy w stanie umknąć.
Dobrej nocy.
Niestety nie uciekniemy, ale możemy przełamać strach poddając się jej zasadom.
Miłego dnia
"podpisuje akt dymisji ciała
otwiera rachunek przemijania
przed którym nie ma ratunku".
Pięknie podsumowujesz jej rolę w urzędniczym żargonie, prawda pokazana jednak z dystansem.
Spodobało mi się jeszcze jedno sformułowanie:
"bezźrenicowe oczy przeszywają
osamotnienie w krajobrazie". My sami jednak nie chcemy odchodzić. Tekst dobry do przemyślenia i pięknie poetycko podany. Serdecznie pozdrawiam!
Pozdrawiam ciepło
Pięknie napisane.
Byłam tam, w tych wyznaczonych przez Ciebie miejscach.
Tak masz rację, stać w miejscu też nic by nie wniosło w nasze życie. Jednak nieraz zadajemy pytanie o czas kiedy ma się zakończyć... czy chciałabym wiedzieć? Chyba nie.
Miłego dnia
Wierzę, że nie ma śmierci. Jest tylko przejście do lepszego życia, które się nigdy nie skończy.
Czasami bywa tak, że jakieś zdarzenie, z przeszłości, ma wpływ na to, w co wierzymy, lub... zaczynamy watpić.
Pozdrawiam→5
Dziękuję za przemyślenia i miłego dnia życzę
Nikt nie powinien nam mówić jak żyć, bo nikt za nas nie umrze.
Umrzeć można tylko raz, doznawać bólu nieskończenie.
Pozdrawiam
Mogłabym mieć pretensje, że nie 'złapałaś braku Jej przejawów, czyli: śmierć dzieci, młodych ludzi, ale... to pewnie byłby już poemat potrzebny i zmiana koncepcji utworu.
Przejmująco piszesz. Memento mori.
Hm. Tutaj coś mi zazgrzytało:
"siedzi w parkach a liście pachną pokojami starych ludzi
w sadach wciska omszałe brzoskwinie
w twarze znużonych kobiet w ślubnych ramach uwięzionych"
(4x -w-)
Może tak? Po wyeliminowaniu sadów:
siedzi w parkach a liście pachną pokojami starych ludzi
wciska omszałe brzoskwinie w twarze uwięzionych mężatek
Pozdrawiam.
Bardzo dziękuję za spojrzenie w moje myśli. Jak często nie wiemy gdzie sens w istnieniu, a co dopiero w umieraniu. Nie znamy siebie, a potrafimy ukorzenić się w swoich przekonaniach i zniszczyć to co mamy najcenniejszego w sobie... przyzwoitość. Czy śmierć jest przyzwoita? Zastanawiamy się kiedy dostajemy od niej następna szansę.
Tez się biłam z myślami, czy umieścić zabieranie tych maleńkich istot i tych młodych gniewnych lub mniej buntowniczych. Jednak to inna śmierć, inna procedura i inna odległość życia. Trzeba to przeżyć, aby umieć to narysować. Świetnie robią to dzieci... kiedyś oglądałam rysunki czterolatka o śmierci swojej siostry bliźniaczki. Byłam zdruzgotana. Tam była śmierć, ale ładna w białej sukni i cała w kwiatach.
Wrotycz jesteś znakomita komentatorka i kobieta. Dzięki za uchwycenie chwili w mojej perspektywie nieuchronnego odejścia i zaznaczenie tak pięknej pieczęci swojego intelektu.
Poszperałam tam i ówdzie i zmieniłam... za czujne oko też dziękuję . Nie jestem dobra, jestem soso.
Pozdrawiam
"zbiera omszałe brzoskwinie
i wciska pomiędzy twarze kobiet"
Żal mi obrazu wciskania owcu w twarze, bo skórka przejrzałych brzoskwiń rzeczywiście podobna jest... malujesz? Nie pierwszy raz wychwytuję w Twoich tekstach wrażliwość i celność malarskiego spojrzenia.
Dziękuję, Pasja.
Pozdrawiam.
Trochę maluję, ale brzoskwinie pamiętam z czasów lat młodzieńczych, kiedy to babcia w zapasce przynosiła ze sadu. Ich skórka z szarymi włoskami była jak twarz babci. Inne były niż te dzisiejsze.
Pozdrawiam i dziękuję
Inne teraz babcie, fakt.
Starość i śmierć? Może po uporaniu się z przeniesieniem świadomości w coś bez masy, coś wiecznego... może się skończą.
Starość i śmierć... pewnie taka powinna być kolejność. Jednak tak nie jest i to jest jej bezsensowność.
Ten fragment tutaj: "wszechobecna pani
siedzi na peryferiach miasta na betonowych mostach
na straganach warzywnych gdzie stare kobiety sprzedają orzechy
całe i łuskane
w pomarszczonych skorupach skrywają bezzębne uśmiechy".
Dla mnie najpiękniejszy. Szczególnie te bezzębne uśmiechy w pomarszczonych skorupach. Finezja jakaś.
Śmierć mnie trochę przeraża. Nie wierzę w życie po niej, więc w pewnym stopniu taki koniec, po prostu nic stanowi dla mnie pewną, niepojętą abstrakcję. Bo zawsze jest coś, tu i teraz, życie, a całkowita nicość, nieistnienie? Jak wygląda nieistnienie? Grząski grunt.
Dobra, pofilozofowała se, pofilozofowała. Piękny, majestatyczny utwór.
Pozdrawiam.
Ja tylko mogę podziękować za miód na serce i takie słowa. Mnie czasem tez przeraża ta Pani, ale godzę się z nią bo cóż mogę z nią ugrać? Jedynie mogę być tutaj z Wami i coś pisać.
Pozdrawiam pięknie
Pozdrawiam.
Pozdrawiam serdecznie
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania