Para boli
Raz, najbliżsi sobie.
Jakby niezniszczalni.
Słowa – słodkie, ślicznie,
nawet cisza między nimi miękka.
Paluszki wędrujące brzuszkiem, szyją, brodką, czółkiem,
jakby chciały zapamiętać każdą fakturę skóry.
Łaskotki, śmieszki i uśmieszki.
Noski–noski, buzi–buzi.
Oczy – jedne odbite w drugich,
wiedzące. Bez pytań.
Usta – elektryzujące,
pełne obietnic, szeptów, przyszłościówek.
Ciało w ciało, zmysły w ruch.
Tarcie, ciepło,
oddechy sklejone w jedno tchnienie.
Och–ach–owanie.
##################
Raz, najdalsi.
Nieoperowalni.
Słowa gorzkie,
kłujące, gryzące, tnące –
podrywające się do krzyku.
Palce bez uczuć,
zastygłe w niemocy,
niezdarne w szukaniu kontaktu.
Maski i grymaski,
kąski–kąski, bluzgi–bluzgi.
Oczy puste –
bez odbicia, bez czułości, bez pewności.
Tylko błysk w witrynie chłodu.
Usta nie słodzące.
Nienawistki,
plujące dawnym bólem jak trucizną.
Ciała sztywne, napięte, zimne w dotyku.
Ciała obce.
A niby tak bliskie.
JVI

Komentarze (28)
Jejku! wszystko na kuchni, takie rzeczy?
Ładny wiersz.
Pozdro:)
Spokojnego 😊
Podoba mi się ta dwoistość, to, że odpisujesz to co chyba każdy już kiedyś albo kiedyś.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania