Pasztet

Czterdzieści w cieniu. Okna pootwierane. Wiatrak pracował bez przerwy. Pisałam właśnie list, kiedy usłyszałam pukanie w szybę. To niemożliwe – pomyślałam. Puk, puk, puk. Poderwałam się z krzesła, a ono zaskrzypiało – jestem już stare, mam ciebie dość. Zamknij się. Za oknem stał chudzielec, którego znałam z widzenia, z codziennych spotkań – niespotkań na ulicy. Jakąś szmatką wycierał czoło.

– Co się stało? – zapytałam przerażona i poczułam, że przebiegają po mnie dreszcze. Jeszcze nigdy nie widziałam go z bliska.

– Wody – powiedział spokojnym, cichym głosem i popatrzył mi w oczy. Otworzyłam drzwi. Zaprosiłam do domu. Usiadł. Westchnął. Zdjął kapelusz. Zwrócił twarz w kierunku wiatraka i zamknął oczy. Był mokry od potu. Koszula przylepiała mu się do ciała. Kurz na policzkach, spodniach, butach. Przyniosłam drugą szklankę. Piliśmy, przyglądając się sobie nawzajem. Przecież cię znam, nie boję się ciebie. Przecież mnie znasz, nie bój się mnie. Dziękuję. Proszę.

 

Wyjęłam z komody świeży ręcznik. Rzuciłam. Złapał. Kiwnęłam palcem. Podniósł się. Kiedy w łazience zmywał z siebie kurz i zmęczenie, poszłam do kuchni. Nie wiem, dlaczego, ale pomyślałam, że jeszcze dzisiaj nic nie jadł. Wrócił bosy, trampki w ręku. Wskazałam mu miejsce.

 

– Częstuj się.

– Co to? – pochylił się nad talerzem stojącym na ławie.

– Eksperyment. Mój wypiek. Pierwszy od siedmiu, może ośmiu lat.

– Wygląda jak pasztet.

– Bo to pasztet. Z cukinii.

– Z cukinii?

– Tak.

Rozparł się na poduszkach, jakby bywał u mnie codziennie, jakby wręcz ze mną mieszkał. Białe stopy zwisały z krawędzi kanapy, talerz oparł o pierś. I jadł.

– Chcesz, to opowiem ci o tej cukinii.

Popatrzył na mnie z uwagą, jakby zastanawiał się, czy naprawdę jestem aż taką wariatką, żeby opowiadać komuś o warzywie. Kiwnął głową. Bez przekonania.

– A więc..

 

– A więc słuchaj. To była duża cukinia. O, taka – rozstawiłam dłonie. Spojrzał. – Ale wiesz, nie chciało mi się nic z niej robić. Byłam nawet zła na sąsiada, że mi ją przytargał. Znasz Witka?

– Mieszka za wiaduktem.

– Tak. I ma ogród. No więc wczoraj...

 

I zaczęłam mu opowiadać, jak ułożyłam na stole tarki o dwóch rozmiarach oczek, nóż, stolnicę, cztery marchewki, dwie cebule, trzy ząbki czosnku, kawałek żółtego sera, pięć jajek, mikser do ubicia piany, a także sól, cukier i pieprz. I bułkę tartą w nierozpoczętej torebce. I koperek.

Opowiadałam, jak podczas tarcia zrezygnowałam z połowy porcji, bo zaczęła mnie ta praca wkurzać. Jak umyłam tarkę, a później znów pobrudziłam, bo nagle zobaczyłam ser, który ukrył się za pudełkiem z kawą. Jak zanurzyłam rękę w chłodnej masie i łączyłam ze sobą warzywa, bułkę, przyprawy, żółtka. Jak obracałam miską, zgarniałam białe i pomarańczowe wiórki  z krawędzi do środka. Jak wszystko ładnie się zespalało. Jak dodałam olej, a później jeszcze delikatnie wprowadziłam pianę z białek. I jak w końcu ułożyłam wszystko w foremce wysłanej papierem i wstawiłam do piekarnika. Opowiadałam o zapachu, który zaczął wypełniać całą kuchnię, a jednocześnie patrzyłam, jak mój gość zbiera z talerza ostatnie okruszki pasztetu i wkłada sobie do ust. Patrzyłam, jak słucha. Z uwagą. Jakby był dzieckiem. Jakbym opowiadała mu ciekawą baśń.

 

– A teraz już idź – westchnęłam. – Mam coś ważnego do zrobienia. – I odwróciłam się na krześle, które rozpaczliwie zaskrzeczało – mam dość. Zamknij się. Wróciłam do pisania listu. Nie oglądałam się, ale czułam przez chwilę jego wzrok na moich plecach, a później niemal widziałam, jak powoli wkłada i sznuruje  trampki, bierze do ręki kapelusz, podnosi się z kanapy i zamyka za sobą drzwi. Puk, puk.

– Pani Małgorzato! Jest tam pani?!

Podbiegłam do okna. Listonosz wyciągał do góry rękę z listem.

– Cześć, panie Leszku! 

– Zwykły! I pocztówka z piękną górą!

– A może szklankę wody?

– Nie, nie! Mam swoją.

– Ale góra!

– No właśnie! Piękna jak marzenie! Do widzenia!

I wtedy mnie olśniło. Złapałam tę cukinię, która od wczoraj leżała na stole, bo nie wiedziałam, co z nią zrobić i wybiegłam z domu.

– Panie Leszku!!! Panie Leszku!!! Niech pan zaczeka!!!

Zatrzymał się.

– Nie zechciałby pan cukinii? Całkiem ładna – wyciągnęłam przed siebie ręce z zielonym ciężarem.

– Czemu nie. Ale mam jeszcze sześć domów. Zajdę, jak będę wracał.

 

Położyłam ją znowu na stole. Była naprawdę ładna. Ciemna, zdrowa, w żółte cęteczki. Jeden koniec szeroki, drugi węższy. Zgrabnie wygięta. Uśmiechnęłam się na myśl, że dobrze jej tak leżeć bez ruchu i jeszcze być owiewaną strumieniem powietrza. Wróciłam do komputera. 

Usunęłam wszystko, co napisałam wcześniej. I zaczęłam od początku.

„Droga Kasiu. Jestem wykończona. Upał mnie rozwala i zabija. Wyobraź sobie, że dzisiaj, kiedy zaczęłam pisać do Ciebie, przywidziało mi się, że ktoś zapukał w szybę otwartego okna...”

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (41)

  • MartynaM dwa lata temu
    "nawzajem" - razem

    Fajne opowiadanko... podoba mi się pomimo że przyziemne. 5
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Podpowiedz, w którym akapicie jest ten błąd, to poprawię. Nie chcę czytać całości, bo już dzisiaj się naczytałam i bolą mnie oczy.
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Był w pierwszym akapicie. Znalazłam i poprawiłam. Dziękuję za zwrócenie uwagi.
  • MartynaM dwa lata temu
    Trzy Cztery, chcesz porozmawiać o treści, napisać Ci co widzę?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    MartynaM, o, czemu nie. Napisz.
  • Narrator dwa lata temu
    Trzy Cztery

    Naciskasz Ctrl-F i w okienku u dołu wpisujesz poszukiwany tekst: nawzajem. Akurat tutaj to słowo zapisane jest łącznie, czyli poprawnie.

    W ten sposób możesz łatwo wychwycić rażące powtórzenia i błędy stylistyczne.

    Jeszcze nie przeczytałem całości, ale już jestem pod wrażeniem. Tylko początek mnie rozśmieszył: czterdzieści stopni to dla mnie normalka, no ale co kraj, to obyczaj. ☺️
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Narratorze, nie znałam tej sztuczki. Ja najbardziej lubię 18 stopni i deszcz (taką pogodę miałam u siebie wczoraj). A w słoneczne dni - do 25.
  • MartynaM dwa lata temu
    Ten chudzielec - on tu jest najważniejszą postacią, bardzo bliską, skoro przyszedł we śnie... i na tyle ważną, że zwykła cukinia stanowiła problem, wyzwalała wspomnienia, dlatego trzeba było szybko się jej pozbyć... coś na kształt tabl przeciwbólowej.

    Nie rozpisuję detalicznie, nie mam czasu, a i nie lubię za bardzo... chyba wiesz dlaczego.

    Nie jest przyziemny, chciałam sprowokować Ciebie do reakcji... sorry!
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Bardzo fajna interpretacja.
    I nawet miło, że przyznałaś się prowokacji. Dobrze, że zignorowałam.
    Dziękuję za sympatyczne komentarze.
  • MartynaM dwa lata temu
    Trzy Cztery, prowokacja, to jedna z moich wad i wątpię, że najmniejsza... ?

    Miłego dnia!
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    MartynaM, weź, nałóż większy kapelusz, bo zaczynam się bać... Żartuję. Miłego, Tobie również.
  • Narrator dwa lata temu
    Czytając to ujrzałem ogródki działkowe latem, działkowiczów szukających schronienia przed słońcem we wnętrzu drewnianych, odrapanych, rozklekotanych altan. Przypomniałaś mi cenną uwagę z „Końca wakacji” Domagalika: najlepsza na upał herbata z odrobiną soli. ?

    Jak zwykle w Twoich opowiadaniach jakiś anty-mężczyzna (chudzielec), posłaniec przebrany za listonosza, no i bohaterka pragnąca się dzielić wszystkim ze wszystkimi.

    A cukinia to najskromniejsze ze wszystkich warzyw — rośnie spokojnie gdzieś pod płotem w otoczeniu pszczół i słonecznych promieni, aż ktoś zamieni ją w pasztet zjadany w milczeniu przez niespodziewanego gościa.

    Piękne. ?☺️
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Narratorze, napisałeś tak pięknie, że... nie wiem. A co do chudzielców - żadni z nich anty-mężczyźni. Chudzielcy, zwłaszcza wysocy, a jeszcze lepiej - przygarbieni, to mężczyźni wyraziści, często - intelektualiści. Jeśli oglądałeś stare polskie filmy, to może ich widziałeś. Chodzili w rozciągnietych swetrach, okularach, i palili papierosy.
  • Narrator dwa lata temu
    Trzy Cztery

    No właśnie: przygarbieni... w rozciągniętych swetrach, okularach — anty-mężczyźni.

    Dziś liczą się muskuły, kwadratowa szczęka i ręce majsterkowicza (zdaniem współczesnych kobiet).
    ?☺️
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Moja bohaterka nie zaprosiłaby do domu takiego gościa. Nawet we śnie!
  • Narrator dwa lata temu
    Trzy Cztery

    Znam na tyle Twoje bohaterki, że nie musisz mi o tym przypominać.
  • Pobóg Welebor dwa lata temu
    Super. Baśń o pasztecie bardzo mi się podoba. No i to jest jeden z tych snów, którym (dajmy na to że) mózg wyjaśnia sobie słyszane dźwięki przez sen bądź wrażenia. W ciągu kilka sekund czasu "rzeczywistego" trwa sen pół godziny "nierzeczywistego"... Fascynujące to. Fajnie, że o tym napisałaś.
    Pozdrawiam ?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Ciekawe, co napisałeś o śnie. Dzięki za komentarz.
  • rozwiazanie dwa lata temu
    Muszę przyznać, że przysiadłam się do chudzielca u Ciebie na kanapie i razem z nim słuchałam.

    "Była naprawdę ładna. Ciemna, zdrowa, w żółte cęteczki. Jeden koniec szeroki, drugi węższy. Zgrabnie wygięta. Uśmiechnęłam się na myśl, że dobrze jej tak leżeć bez ruchu i jeszcze być owiewaną strumieniem powietrza." Tutaj cukinia nabrała charakteru i aż szkoda ją zetrzeć na tarce.

    Czytam Cię z przyjemnością(5) ?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Bardzo mi miło, że opowiadanko sprawiło przyjemność. Dzięki za komentarz, rozwiazanie.
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    TrzyCztery↔Teraz wybywam do podwieczorku. Przeczytam na spokojnie, gdy wrócę, bo wiem, że warto.
    Nie chcę na szybcika?:)
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Dekaos Dondi, zapomniałam o tym słowie: podwieczorek. A teraz przypomniał mi się budyń na koloniach. Był waniliowy, rozlany na płaskim talerzyku, miał delikatny kożuszek, i polany sokiem malinowym tworzącym czerwony zawijas. Oto klasyczny podwieczorek. Albo... racuchy drożdżowe. Narobiłeś mi apetytu tym słowem.
  • Tjeri dwa lata temu
    Robię pasztet z cukini chyba z tego samego przepisu. I też miewam poczucie winy wobec niewykorzystanych podarków. :))
    Całość sprytnie napisana, przyjemna w odbiorze.
    A cukinię uwielbiam! Może sama w sobie jest skromna i się nie narzuca, ale ma zdolność przyjmowania smaków "otoczenia". A to znaczy, że można wyczarować z niej wszystko, łącznie z deserem!
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Tjeri, a czy wiesz, że w tym przepisie można zastąpić cukinię dynią? Wtedy pasztet jest bardziej kolorowy: pomarańczowy, poprzetykany igiełkami koperku. Lecz z dyni to najbardziej lubię zupę na słodko - rozgotowana dynia, trochę mleka, cukier waniliowy i małe kluseczki z mąki. Nikt u mnie w domu jej nie lubi, to gotuję małą porcję tylko raz w roku, jedynie dla siebie, wstawiam do lodówki i jem "na zimno" przez trzy dni po miseczce:)
    Jak trafi się rok bez tej zupy, bo przegapię sezon, to jest to dla mnie... rok stracony:)
  • Tjeri dwa lata temu
    Trzy Cztery
    Dynią nigdy nie zastępowałam! Za zupą na słodko nie przepadam, choć czasem robię, bo mam w domu amatorów. Lubię w klimacie meksykańskim – na ostro, kmin, fasola itp. takie rozgrzewające jesienne danie. I curry z dyni uwielbiam!
    No i robiłam tort czekoladowo dyniowy, bardzo bardzo dobry. :))
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Tjeri, ja zrobiłam w życiu tylko jeden tort, i w ogóle - ciasta to raczej kupuję. Dwa lata temu zwariowałam po Covidzie, i w ciągu miesiąca upiekłam chyba dziesięć różnych szarlotek, bo z jabłonki na podwórku spadło ze dwieście jabłek. Przepisy brałam z Internetu. Nawet szarlotka z budyniem mi wyszła. Później uznałam, że wyczerpałam limit pieczenia na długo.
    W tym roku patrzę na tę starą jabłonkę, a na niej znowu zatrzęsienie jabłek. Na szczęście ktoś z rodziny powiedział, że ma wyciskarkę soku i trochę zabierze:)
  • Tjeri dwa lata temu
    Trzy Cztery
    Zobacz jak świetnie zabrzmi, jak powiem, że ja tortów zrobiłam pięć razy więcej od Ciebie :D
    Ale do szarlotki mam słabość. Na kruchym cieście z bezą... Z dużą ilością cynamonu. Uwielbiam.
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Tjeri, brzmi imponująco. A jaka jest prawda, wiemy tylko Ty i ja.
    Cynamon to uwodzicielka przyprawa. Bardzo lubię.
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    TrzyCztery↔?:)Nie śmiej się jeno, ale pierwsza myśl ma... na którym piętrze mieszka, skora tak się zdziwiła?:)
    Fajny też opis w środku, o znęcaniu się kulinarnym nad biedną cukinią tudzież nad innymi współbieżnymi dla posiłku.
    Co do chudzielca, to też można zrozumieć, że on, dotyczy opowiadania z listu, a listonosz, należy do realu.
    Tym bardziej, że upał doskwierał. Krzesełko gadało, więc różnie to wszystko wyglądać mogło.
    Mieszane jak w mikserze. Dobrze - się - czytało, lecz jakby za dużo - powtórek: się, niekiedy.
    I byłoby fajniej - zdaniem mym - gdyby w czasie teraźniejszym.
    Czytelnik ma wrażenie, jakby tam był czytelnoduszkiem?:)
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    No i jeszcze pytanie, czy góra się napije?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Dekaos Dondi, nawet nie wiesz, jak - się - cieszę z uwagi na temat "się". Wreszcie sobie przypomniałeś, że trzeba autorom o tym przypominać. I jest jak dawniej.
    Góra z górą się napije, jak się ze sobą zejdą. Chociaż mówi się - góra z górą się nie zejdą, ale...
    No, ale co? Był upał - wszyscy pili wodę.
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Trzy Cztery↔Mnie kiedyś Canulas upomniał, że za dużo: się i zaimków. Później już bardziej uważałem. Nawet kilka opków. napisałem, bez żadnego:się, ale to czasami brzmi nienaturalnie.
    Bez przesady trza?:)
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Dekaos Dondi, widziałam te opka. A ja kiedyś napisałam wierszyk o "się". Może z dziesięć lat temu. Jak go znajdę, to wkleję.
  • Sajmar dwa lata temu
    Dobrze się czyta, ale głównie zwróciłem uwagę na rytm - super, bardzo wartki. Dawno takiego nie obczytywałem :)
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Sajmar, to prawda. Wszystko tu dzieje się dosyć szybko. Wizyta też ucięta bez ceregieli:

    "– A teraz już idź – westchnęłam. – Mam coś ważnego do zrobienia. – I odwróciłam się na krześle".

    Lecz może nie aż tak bardzo? Przecież oczyma wyobraźni obserwowała każy ruch chudzielca, choćby zawiązywanie butów.
  • Sajmar dwa lata temu
    Trzy Cztery, miałem bardziej na myśli układ słów :) "Usiadł. Westchnął. Zdjął kapelusz." i tym podobne z tekstu - ucinane wpół oddechu bardzo przyjemnie nadają rytm niespiesznej scenie, taki kontrast :)
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Sajmar, te bardzo krótkie zdania to był specjalny zabieg. Miło, że dostrzegłeś. W jednym ze starszych opowiadań, chcąc stworzyć atmosferę zasypiania, umieściłam jako ostatnie, zdanie złożone z 49 słów. Przed chwilą policzyłam, bo sama byłam ciekawa, jaka to liczba.
    Możesz zajrzeć któregoś dnia, w wolnej chwili. Będzie mi bardzo miło:

    https://www.opowi.pl/zaslonki-a69643/
  • Piecuszek dwa lata temu
    Cukinia nim została zjedzona, została inspiracją. ? I super wyszło.
    Pasztetu nie robiłam z cukinii, ale leczo i placuszki tak.
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Piecuszku, jak widzisz - cukinia zamieniła się tutaj w niezłą modelkę. Żaden z niej "pasztet" ?
    A tak serio, co do dań - najłatwiej usmażyć plastry cukinii w jajku i bułce tartej. Najlepiej, jak jest to młoda, mała cukinia. Nawet pestek nie trzeba usuwać. Obrać można wzdłuż, "na zebrę", zostawiając po 1 cm skórki.

    - plastry cukinii wrzucam do miseczki, solę i odstawiam na kilka minut (czas przygotowania naczyń z jajkiem i bułką)
    - do jajek dodaję curry i słodką paprykę, mieszam
    - odlewam sok, który wypłynął z posolonej cukinii
    - plastry - w bułkę, w jajko, znowu w bułkę
    - jak obtoczonych w bułce jest już pierwszych osiem - na patelnię.
    I szykuje kolejnych osiem. Mniej więcej - osiem. Razem szesnaście.
    Szybkie danie.
  • Pasja dwa lata temu
    Uroki życia mieszkania na parterze domu. Zapukać o wodę, i jeszcze zostać poczęstowanym pasztetem z cukinii. Opowieść "cukiniowa" niczym kadr z filmu Hitchcocka... Upał, wiatrak i nieznajomy w kapeluszu, i jeszcze listonosz zapukał dwa razy.

    Pozdrawiam serdecznie
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Pasjo, dzięki za sympatyczny - wykwintny i żartobliwy komentarz! Miło Cię zobaczyć pod tekstem.
    I ja pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania