Z piwnicy wzięła słoiki i księgę z zaklęciami, która była oprawiona w ludzką skórę.
„Ciekawe, czy jeszcze coś pamiętam, bo dawno jej nie używałam,” zastanawiała się.
Po powrocie do kuchni otworzyła słoiki i ustawiła w rzędzie. Następnie wypełniła je dzikimi jagodami, które zalała wodą i zagotowała. Wypowiedziała zaklęcie o takiej treści.
— Czary mary hokus-pokus abrakadabra,bęc. Ten, kto wypije ten kompot, niech padnie trupem.
W książce wyszukała stronę z przepisem na ciasto z muchomorów. Do glinianej miseczki wsypała mąkę, wlała wodę, dodała sól, jajko, a na koniec wsypała pokrojone grzyby i wyrobiła.
Po upieczeniu ciasta poczekała, aż ostygnie i schowała do spiżarni razem z wekami. Wrażenia dzisiejszego dnia sprawiły, że poczuła się zmęczona, więc poszła do łóżka.
„Chyba się starzeję”, pomyślała
Rano Kazimierę zbudziło walenie do drzwi.
„A kogo to niesie o tak wczesnej godzinie,” pomyślała.
Po otwarciu skrzydła zobaczyła młodego chłopaka o blond włosach.
— Dzień dobry.
— Dzień dobry słucham?— zapytała.
— Przepraszam, że o tak wczesnej godzinie, ale dopiero przyjechałem.
— Nic się nie stało, i tak miałam wstać.
— Czy to jest Pensjonat u Kazimiery? Bo w gazecie czytałem takie ogłoszenie.
— Tak.
Kobieta stanęła z boku. Mężczyzna, ciągnąc za sobą walizkę, wszedł do środka.
— A na długo pan przyjechał?
— Myślę, że na tydzień, ale wszystko będzie zależało od tego, czy mi się tu spodoba.
— Rozumiem.
Kazimiera zaprowadziła gościa do jego pokoju na piętrze, po pokazaniu mu, co gdzie jest zostawiła samego.
Chłopak zamknął za nią drzwi i zabrał się za rozpakowywanie, gdy skończył. To otworzył okno, przez które wyjrzał i widział swoją gospodynię, jak idzie z wiadrem do obory.
Zszedł do kuchni i usiadł, przy stole kobieta postawiła przed nim miskę z owsianką.
— Ale ładnie pachnie — odparł.
— W dzieciństwie, tylko ją jadłam, bo była u nas bieda.
„Kochaneczku nie wiesz, że to będzie twój pierwszy i ostatni posiłek.” pomyślała.
Następnie wyszła z domu, zostawiając uchylone drzwi i poszła nad wodę, gdzie miała zamiar pozbierać ślimaków.
Mężczyzna, po zjedzeniu całej owsianki wstał od stołu i ruszył do drzwi, ale upadł.
„ Co się ze mną dzieje,” myślał.
Kazimiera, widząc to natychmiast do niego podeszła, udając troskę zaprowadziła do pokoju, ale nie jego tylko jej sekretnego, który znajdował się na strychu.
— Gdzie ja jestem?— zapytał.
— W twoim nowym pokoju.
— Co pani mi podała?
— Nic tylko mleko z płatkami.
— To, czemu się po tym źle czuję?
— Nie wiem niech pan trochę odpocznie.
Kobieta zeszła na dół, zamykając strychowe drzwi z gościem w środku na klucz.
„ Jesteś mój,” pomyślała.
Następnie wyszła przed dom popracowała trochę w ogrodzie, po chwili usiadła w hamaku. Potem znów wróciła do pielenia ogródka, gdy słońce powoli już zachodziło wróciła do domu.
W kuchni przygotowała kolację, którą zaniosła na strych, gdzie trzymała chorego mężczyznę talerz postawiła obok łóżka.
Przez ramię widziała, jak mężczyzna ze strachem je kolację tym razem ze śmiertelną dawką arszeniku ofiara dostaję śmiertelnych drgawek, po których umiera.
Kazimiera zaprowadziła gościa do jego pokoju na piętrze. P
Po pokazaniu mu, co gdzie jest, zostawiła go samego.
Chłopak zamknął za nią drzwi i zabrał się za rozpakowywanie. Gdy skończył, otworzył okno, przez które wyjrzał i widział swoją gospodynię, jak idzie z wiadrem do obory.
Zszedł do kuchni i usiadł przy stole. Kobieta postawiła przed nim miskę z owsianką.
— Ale ładnie pachnie — pochwalił.
— W dzieciństwie tylko ją jadłam, bo była u nas bieda.
„Kochaneczku, nie wiesz, że to będzie twój pierwszy i ostatni posiłek.” pomyślała.
Następnie wyszła z domu, zostawiając uchylone drzwi i poszła nad wodę, gdzie miała zamiar nazbierać ślimaków.
Mężczyzna po zjedzeniu całej owsianki wstał od stołu i ruszył do drzwi, ale upadł.
„ Co się ze mną dzieje,” wystraszył się.
Kazimiera, widząc to, natychmiast do niego podeszła i udając zatroskaną, zaprowadziła to do pokoju, ale nie do jego pokoju, tylko jej sekretnego, który znajdował się na strychu.
— Gdzie ja jestem?— zapytał przyjezdny.
— W twoim nowym pokoju.
— Co pani mi podała?
— Nic, tylko mleko z płatkami.
— To czemu się po tym źle czuję?
— Nie wiem, niech pan trochę odpocznie.
Kobieta zeszła na dół, zamykając strychowe drzwi na klucz.
„ Jesteś mój,” pomyślała.
Następnie wyszła przed dom, popracowała trochę w ogrodzie i usiadła w hamaku. Potem znów wróciła do pielenia ogródka. Gdy słońce już zachodziło wróciła do domu.
W kuchni przygotowała kolację, którą zaniosła na strych, gdzie trzymała chorego mężczyznę. Talerz postawiła obok łóżka.
Przez ramię widziała, jak mężczyzna ze strachem je kolację, tym razem ze śmiertelną dawką arszeniku. Ofiara dostał śmiertelnych drgawek, po których zmarł.
Źle mi się wkleiło, teraz jest całość. Popatrz na różnice w przecinkach i wyciągaj wnioski, jak się zmienił sens zdań, bo nie będę poprawiać każdej części.
Grafomanka Mówiłam, Wyluzuj, chciałam jej trochę wynagrodzić smutki, trochę jej pojechaliśmy. No i przy okazji zobaczę, jak jej zależy. Minęła godzina, a jest niepoprawione, więc widać ma ważniejsze rzeczy do roboty. Czeka na łabędzia.🤣🤣
ZielonoMi, ona ma w czterech literach, kto i czym jej jedzie. Potrzebuje tylko darmowej korekty.
250 zł to niewielka suma za korektę tekstów naszpikowanych błędami. Ale nawet tego szkoda, tym bardziej że trafia się darmowa. Więc wykorzystuje to maksymalnie.
Grafomanka Ale ja to sama zrobiłam i teraz widzę (nie pierwszy raz zresztą), że olewa sprawę. Myślałam że po tej nagonce będzie się starać poprawić jak najszybciej, żeby było jak się należy, ale widzę, że ma wyjebane. Mi nie ubędzie od tej jednej części, ale Mar już u mnie nie dostanie nic. Taraz czekam, jakie wytłumaczenie znajdzie - mama na komputerze, w telefonie nie umie...
Ma matkę, niech ona tym się zajmie, a nie szukają obie jeleni.
Ja też byłam głupia i pomagałam, bo biedna, chora... ale ile lat można? I jeszcze dobrego słowa od niej nie usłyszałam. Przyjęła to za obowiązek i teraz z pretensjami wyskakuje.
ZielonoMi, "Wyluzuj, chciałam jej trochę wynagrodzić smutki, trochę jej pojechaliśmy. No i przy okazji zobaczę, jak jej zależy. Minęła godzina, a jest niepoprawione, więc widać ma ważniejsze rzeczy do roboty. Czeka na łabędzia.🤣🤣"
Istnieją odmienne kręgi kulturowe i ciężko się porozumieć, zrozumieć i takie tam. Marg jest odmiennym kręgiem myślowym.
Margerita, czyli matka wszystko czyta, wszystko widzi i w czterech literach ma, że córka jest żebrakiem na opowi. Pewnie jeszcze się cieszy, razem z córeczką, że ciągle trafiają się głupki, którzy pomagają.
Na chłopów w internecie nie żal kasy, dla córki żal na korektora. Super rodzinka
Nie ma, bo jest debilem. To zdychające ZŁO. Nie słuchaj debila, tylko siebie. Debil tobą manipuluje, jak szmacianą pacyną. Chyba, że to lubisz i chcesz.
Jeśli chodzi o pomoc Marg, to siedzisz w tym już tak długo, że kilka kolejnych m-cy lub lat nie ma znaczenia. Bo nic nie trwa wiecznie i prędzej, czy później nadejdzie koniec.
I to przede wszystkim powinnaś sygnalizować.
Poza tym to fajne show i nie jest nudno. Marg pisze najlepsze frazy bez fazy i za to należy się (komuś) złota statuetka.
Kłamiesz Mar. Twoja mama wszystko wie, tylko nie wiem dlaczego nic z tym nie robi? Zapytam ją na fb
Poza tym pisałaś, że jak mama przelewała kasę dla tego nieznanego chłopa z fb, to zabrałaś swoje pieniądze i przeniosłaś do innego banku. Czyli kasę masz, żeby opłacić korektora.
Ale jesteś skąpa i wolisz, za parę groszy, zawracać tutaj, od lat, wszystkim gitarę z czy dobrze.
słone paluszki Mną nie trzeba manipulować Mar już dawno u mnie sobie przechlapała, A mimo to dalej mi jej szkoda. Chyba mam coś z głową, ale już taki typ. Tak, frazy są źle dechę, ale nalot potem straszny.
" Z piwnicy wzięła księgę z zaklęciami, która była oprawiona w ludzką skórę i słoiki." Cudo. :) Ciekawe jak duże były te słoiki bo księga czarów to zazwyczaj potężne tomiszcza. :)
Nie nauczy się nikogo pisać na portalu poprawnie po polsku. Od tego są szkoły. Rozumiem, że mogą się zdarzyć wpadki ale błędy gramatyczne w takim zagęszczeniu sprawiają że należy odesłać Autorkę do szkoły.
Aleks99 bo to prawda żadna szkoła mnie tego nie nauczyła tylko ja sama idę nauczyłam pisać. Moja pierwsza historia 8 łat temu to była Życie Marii Miron. I był to klocek bez wcięć i dialogów. Pierwsze kroki jakie tu stawiałam nie należały do lekkich.
Margerita Kłamałem, tak naprawdę, to kłamię zawsze, chyba że się pomylę, to nie kłamię, ale to już nieświadomie. Mar, próbujesz mnie wciągnąć w poprawianie — nieładnie ;)
Zmieniłem dzikie jagody na wilcze jagody. Tak jest bardziej magicznie.
Błędów nie było zbyt wiele, prawie wcale. Kilka przecinków się rozlazło, ale kto by zwracał uwagę na przecinki. One są jak pasikoniki na pastwiskach wyobraźni.
Teraz napiję się wywaru z muchomorów i wilczej jagody, po czym zabieram za część trzecią.
*
Z piwnicy wzięła słoiki i księgę z zaklęciami, która była oprawiona w ludzką skórę. Idąc schodami, zastanawiała się, czy jeszcze coś pamięta z magicznej księgi, bo dawno jej nie używała.
Po powrocie do kuchni otworzyła słoiki i ustawiła w rzędzie. Następnie wypełniła je wilczymi jagodami, które zalała wodą i zagotowała. Wypowiedziała przy tym zaklęcie: " Czary mary, hokus-pokus, abrakadabra, bęc. Ten, kto wypije ten kompot, niech padnie trupem."
Wyszukała stronę z przepisem na ciasto z muchomorów. Do glinianej miseczki wsypała mąkę, wlała wodę, dodała sól, jajko, a na koniec wsypała pokrojone grzyby i wyrobiła.
Po upieczeniu ciasta, poczekała, aż ostygnie i schowała do spiżarni razem z wekami. Wrażenia dzisiejszego dnia sprawiły, że poczuła się zmęczona, więc poszła do łóżka.
Chyba się starzeję - pomyślała
Rano Kazimierę zbudziło walenie do drzwi. Kogo niesie o tak wczesnej godzinie - złościła się w myślach. Po uchyleniu skrzydła drzwi, zobaczyła młodego chłopaka o blond włosach.
— Dzień dobry - zagadał blondynek.
— Dzień dobry. Słucham? — zapytała.
— Przepraszam, że o tak wczesnej godzinie, ale dopiero przyjechałem.
— Nic się nie stało, właśnie miałam wstawać.
— Czy to jest Pensjonat u Kazimiery? W gazecie czytałem ogłoszenie.
— Tak.
Kobieta uchyliła szerzej drzwi. Mężczyzna, ciągnąc za sobą walizkę, wszedł do środka.
— Na długo pan przyjechał?
— Myślę, że na tydzień, ale wszystko będzie zależało od tego, czy mi się tu spodoba.
— Rozumiem.
Kazimiera zaprowadziła młodzieńca do gościnnego pokoju na piętrze. Po pokazaniu mu, co gdzie jest, zostawiła samego. Chłopak zamknął za nią drzwi i zabrał się za rozpakowywanie. Gdy skończył, otworzył okno i zobaczył swoją gospodynię, jak idzie z wiadrem do obory.
Ubrał się i umył, a kiedy zszedł do kuchni, Kazimiera postawiła przed nim owsiankę i jaja na miękko.
— Ale ładnie pachnie — pochwalił.
— W dzieciństwie tylko ją jadłam, bo była u nas bieda.
Kochaneczku, nie wiesz, że to będzie twój ostatni posiłek - zachichotała w myślach. Następnie wyszła z domu, zostawiając otwarte drzwi i poszła nad wodę, gdzie miała zamiar nazbierać ślimaków.
Mężczyzna po zjedzeniu całej owsianki, wstał od stołu i chciał przejść kilka kroków, ale upadł.
Co się ze mną dzieje? - wystraszył się.
Kazimiera tylko na to czekała, natychmiast do niego podbiegła i udając zatroskaną, zaprowadziła do pokoju, ale nie do jego pokoju, tylko tego sekretnego, który znajdował się na strychu.
— Gdzie ja jestem? — zapytał przyjezdny.
— W twoim nowym pokoju.
— Co pani mi podała?
— Nic, tylko mleko z płatkami.
— Czemu się po tym źle czuję?
— Nie wiem, niech pan trochę odpocznie.
Kobieta opuszczając strychową izbę, zamknęła drzwi na klucz. Jesteś mój - cieszyła się w myślach.
Wyszła przed dom, popracowała trochę w ogrodzie i usiadła w hamaku. Posiedziała chwilę, odpoczęła i znów wróciła do pielenia ogródka. Skończyła pracę o zachodzie słońca..
W kuchni przygotowała kolację, którą zaniosła na strych, gdzie trzymała chorego mężczyznę. Talerz postawiła obok łóżka. Widziała jak blondyn ze strachem zjada potrawę, tym razem ze śmiertelną dawką arszeniku. Tego nie wytrzymałby nikt. Ofiara dostała drgawek, po których zmarła.
Komentarze (81)
Z piwnicy wzięła księgę z zaklęciami, która była oprawiona w ludzką skórę i słoiki.
W Polsce imię zyskało popularność w XVII wieku, a straciło w latach 60 XX wieku.
.
„Ciekawe, czy jeszcze coś pamiętam, bo dawno jej nie używałam,” zastanawiała się.
Po powrocie do kuchni otworzyła słoiki i ustawiła w rzędzie. Następnie wypełniła je dzikimi jagodami, które zalała wodą i zagotowała. Wypowiedziała zaklęcie o takiej treści.
— Czary mary hokus-pokus abrakadabra,bęc. Ten, kto wypije ten kompot, niech padnie trupem.
W książce wyszukała stronę z przepisem na ciasto z muchomorów. Do glinianej miseczki wsypała mąkę, wlała wodę, dodała sól, jajko, a na koniec wsypała pokrojone grzyby i wyrobiła.
Po upieczeniu ciasta poczekała, aż ostygnie i schowała do spiżarni razem z wekami. Wrażenia dzisiejszego dnia sprawiły, że poczuła się zmęczona, więc poszła do łóżka.
„Chyba się starzeję”, pomyślała
Rano Kazimierę zbudziło walenie do drzwi.
„A kogo to niesie o tak wczesnej godzinie,” pomyślała.
Po otwarciu skrzydła zobaczyła młodego chłopaka o blond włosach.
— Dzień dobry.
— Dzień dobry słucham?— zapytała.
— Przepraszam, że o tak wczesnej godzinie, ale dopiero przyjechałem.
— Nic się nie stało, i tak miałam wstać.
— Czy to jest Pensjonat u Kazimiery? Bo w gazecie czytałem takie ogłoszenie.
— Tak.
Kobieta stanęła z boku. Mężczyzna, ciągnąc za sobą walizkę, wszedł do środka.
— A na długo pan przyjechał?
— Myślę, że na tydzień, ale wszystko będzie zależało od tego, czy mi się tu spodoba.
— Rozumiem.
Kazimiera zaprowadziła gościa do jego pokoju na piętrze, po pokazaniu mu, co gdzie jest zostawiła samego.
Chłopak zamknął za nią drzwi i zabrał się za rozpakowywanie, gdy skończył. To otworzył okno, przez które wyjrzał i widział swoją gospodynię, jak idzie z wiadrem do obory.
Zszedł do kuchni i usiadł, przy stole kobieta postawiła przed nim miskę z owsianką.
— Ale ładnie pachnie — odparł.
— W dzieciństwie, tylko ją jadłam, bo była u nas bieda.
„Kochaneczku nie wiesz, że to będzie twój pierwszy i ostatni posiłek.” pomyślała.
Następnie wyszła z domu, zostawiając uchylone drzwi i poszła nad wodę, gdzie miała zamiar pozbierać ślimaków.
Mężczyzna, po zjedzeniu całej owsianki wstał od stołu i ruszył do drzwi, ale upadł.
„ Co się ze mną dzieje,” myślał.
Kazimiera, widząc to natychmiast do niego podeszła, udając troskę zaprowadziła do pokoju, ale nie jego tylko jej sekretnego, który znajdował się na strychu.
— Gdzie ja jestem?— zapytał.
— W twoim nowym pokoju.
— Co pani mi podała?
— Nic tylko mleko z płatkami.
— To, czemu się po tym źle czuję?
— Nie wiem niech pan trochę odpocznie.
Kobieta zeszła na dół, zamykając strychowe drzwi z gościem w środku na klucz.
„ Jesteś mój,” pomyślała.
Następnie wyszła przed dom popracowała trochę w ogrodzie, po chwili usiadła w hamaku. Potem znów wróciła do pielenia ogródka, gdy słońce powoli już zachodziło wróciła do domu.
W kuchni przygotowała kolację, którą zaniosła na strych, gdzie trzymała chorego mężczyznę talerz postawiła obok łóżka.
Przez ramię widziała, jak mężczyzna ze strachem je kolację tym razem ze śmiertelną dawką arszeniku ofiara dostaję śmiertelnych drgawek, po których umiera.
Po pokazaniu mu, co gdzie jest, zostawiła go samego.
Chłopak zamknął za nią drzwi i zabrał się za rozpakowywanie. Gdy skończył, otworzył okno, przez które wyjrzał i widział swoją gospodynię, jak idzie z wiadrem do obory.
Zszedł do kuchni i usiadł przy stole. Kobieta postawiła przed nim miskę z owsianką.
— Ale ładnie pachnie — pochwalił.
— W dzieciństwie tylko ją jadłam, bo była u nas bieda.
„Kochaneczku, nie wiesz, że to będzie twój pierwszy i ostatni posiłek.” pomyślała.
Następnie wyszła z domu, zostawiając uchylone drzwi i poszła nad wodę, gdzie miała zamiar nazbierać ślimaków.
Mężczyzna po zjedzeniu całej owsianki wstał od stołu i ruszył do drzwi, ale upadł.
„ Co się ze mną dzieje,” wystraszył się.
Kazimiera, widząc to, natychmiast do niego podeszła i udając zatroskaną, zaprowadziła to do pokoju, ale nie do jego pokoju, tylko jej sekretnego, który znajdował się na strychu.
— Gdzie ja jestem?— zapytał przyjezdny.
— W twoim nowym pokoju.
— Co pani mi podała?
— Nic, tylko mleko z płatkami.
— To czemu się po tym źle czuję?
— Nie wiem, niech pan trochę odpocznie.
Kobieta zeszła na dół, zamykając strychowe drzwi na klucz.
„ Jesteś mój,” pomyślała.
Następnie wyszła przed dom, popracowała trochę w ogrodzie i usiadła w hamaku. Potem znów wróciła do pielenia ogródka. Gdy słońce już zachodziło wróciła do domu.
W kuchni przygotowała kolację, którą zaniosła na strych, gdzie trzymała chorego mężczyznę. Talerz postawiła obok łóżka.
Przez ramię widziała, jak mężczyzna ze strachem je kolację, tym razem ze śmiertelną dawką arszeniku. Ofiara dostał śmiertelnych drgawek, po których zmarł.
No, skoro lubisz...
250 zł to niewielka suma za korektę tekstów naszpikowanych błędami. Ale nawet tego szkoda, tym bardziej że trafia się darmowa. Więc wykorzystuje to maksymalnie.
skąd wiedziałaś?
Chce mieć takie teksty, niech ma, skoro skąpiradło żałuje paru groszy.
Ja też byłam głupia i pomagałam, bo biedna, chora... ale ile lat można? I jeszcze dobrego słowa od niej nie usłyszałam. Przyjęła to za obowiązek i teraz z pretensjami wyskakuje.
Totalne chamstwo!
Istnieją odmienne kręgi kulturowe i ciężko się porozumieć, zrozumieć i takie tam. Marg jest odmiennym kręgiem myślowym.
Na chłopów w internecie nie żal kasy, dla córki żal na korektora. Super rodzinka
Będzie wysyłać pieniądze to bym jej nie założyła fejsa."
Jeśli chodzi o pomoc Marg, to siedzisz w tym już tak długo, że kilka kolejnych m-cy lub lat nie ma znaczenia. Bo nic nie trwa wiecznie i prędzej, czy później nadejdzie koniec.
I to przede wszystkim powinnaś sygnalizować.
Poza tym to fajne show i nie jest nudno. Marg pisze najlepsze frazy bez fazy i za to należy się (komuś) złota statuetka.
Poza tym pisałaś, że jak mama przelewała kasę dla tego nieznanego chłopa z fb, to zabrałaś swoje pieniądze i przeniosłaś do innego banku. Czyli kasę masz, żeby opłacić korektora.
Ale jesteś skąpa i wolisz, za parę groszy, zawracać tutaj, od lat, wszystkim gitarę z czy dobrze.
To karygodne zachowanie.
o nim pseud 34 min. temu
Graf nie rozumiem. Ale będzie się działo. A Ciebie Zielona, jak przyłapię jeszcze na pomaganiu, to pójdziesz do bonga
Błędów nie było zbyt wiele, prawie wcale. Kilka przecinków się rozlazło, ale kto by zwracał uwagę na przecinki. One są jak pasikoniki na pastwiskach wyobraźni.
Teraz napiję się wywaru z muchomorów i wilczej jagody, po czym zabieram za część trzecią.
*
Z piwnicy wzięła słoiki i księgę z zaklęciami, która była oprawiona w ludzką skórę. Idąc schodami, zastanawiała się, czy jeszcze coś pamięta z magicznej księgi, bo dawno jej nie używała.
Po powrocie do kuchni otworzyła słoiki i ustawiła w rzędzie. Następnie wypełniła je wilczymi jagodami, które zalała wodą i zagotowała. Wypowiedziała przy tym zaklęcie: " Czary mary, hokus-pokus, abrakadabra, bęc. Ten, kto wypije ten kompot, niech padnie trupem."
Wyszukała stronę z przepisem na ciasto z muchomorów. Do glinianej miseczki wsypała mąkę, wlała wodę, dodała sól, jajko, a na koniec wsypała pokrojone grzyby i wyrobiła.
Po upieczeniu ciasta, poczekała, aż ostygnie i schowała do spiżarni razem z wekami. Wrażenia dzisiejszego dnia sprawiły, że poczuła się zmęczona, więc poszła do łóżka.
Chyba się starzeję - pomyślała
Rano Kazimierę zbudziło walenie do drzwi. Kogo niesie o tak wczesnej godzinie - złościła się w myślach. Po uchyleniu skrzydła drzwi, zobaczyła młodego chłopaka o blond włosach.
— Dzień dobry - zagadał blondynek.
— Dzień dobry. Słucham? — zapytała.
— Przepraszam, że o tak wczesnej godzinie, ale dopiero przyjechałem.
— Nic się nie stało, właśnie miałam wstawać.
— Czy to jest Pensjonat u Kazimiery? W gazecie czytałem ogłoszenie.
— Tak.
Kobieta uchyliła szerzej drzwi. Mężczyzna, ciągnąc za sobą walizkę, wszedł do środka.
— Na długo pan przyjechał?
— Myślę, że na tydzień, ale wszystko będzie zależało od tego, czy mi się tu spodoba.
— Rozumiem.
Kazimiera zaprowadziła młodzieńca do gościnnego pokoju na piętrze. Po pokazaniu mu, co gdzie jest, zostawiła samego. Chłopak zamknął za nią drzwi i zabrał się za rozpakowywanie. Gdy skończył, otworzył okno i zobaczył swoją gospodynię, jak idzie z wiadrem do obory.
Ubrał się i umył, a kiedy zszedł do kuchni, Kazimiera postawiła przed nim owsiankę i jaja na miękko.
— Ale ładnie pachnie — pochwalił.
— W dzieciństwie tylko ją jadłam, bo była u nas bieda.
Kochaneczku, nie wiesz, że to będzie twój ostatni posiłek - zachichotała w myślach. Następnie wyszła z domu, zostawiając otwarte drzwi i poszła nad wodę, gdzie miała zamiar nazbierać ślimaków.
Mężczyzna po zjedzeniu całej owsianki, wstał od stołu i chciał przejść kilka kroków, ale upadł.
Co się ze mną dzieje? - wystraszył się.
Kazimiera tylko na to czekała, natychmiast do niego podbiegła i udając zatroskaną, zaprowadziła do pokoju, ale nie do jego pokoju, tylko tego sekretnego, który znajdował się na strychu.
— Gdzie ja jestem? — zapytał przyjezdny.
— W twoim nowym pokoju.
— Co pani mi podała?
— Nic, tylko mleko z płatkami.
— Czemu się po tym źle czuję?
— Nie wiem, niech pan trochę odpocznie.
Kobieta opuszczając strychową izbę, zamknęła drzwi na klucz. Jesteś mój - cieszyła się w myślach.
Wyszła przed dom, popracowała trochę w ogrodzie i usiadła w hamaku. Posiedziała chwilę, odpoczęła i znów wróciła do pielenia ogródka. Skończyła pracę o zachodzie słońca..
W kuchni przygotowała kolację, którą zaniosła na strych, gdzie trzymała chorego mężczyznę. Talerz postawiła obok łóżka. Widziała jak blondyn ze strachem zjada potrawę, tym razem ze śmiertelną dawką arszeniku. Tego nie wytrzymałby nikt. Ofiara dostała drgawek, po których zmarła.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania