Perełko część IX
Wyleciałam z pokoju niczym rozpędzone ferrari. Nie miałam nawet chwili na przemyślenia. Milion myśli kotłowało się właśnie teraz. Korytarz był bardzo krótki, lecz dłużył się niemiłosiernie. Zaczęłam szybciej przebierać nogami. Z każdym krokiem czułam coraz większy ból w stopach. Szkiełka wbijały się w skórę niezwykle szybko. Zmuszona byłam biec na palcach, lekko utykając. Odbiłam się od ściany, skręcając w lewo, lecz nieoczekiwanie musiałam przerwać maraton.
Tuż za progiem stało potężne psisko, przypominające labradora. Stanęłam jak wryta, wsłuchując się w ciszę, próbując ocenić, czy ktoś mnie goni. Może to babsko nie zobaczyło, że uciekam? Analizowałam również zamiary zwierzaka. Po chwili jednak podsumowałam, iż nie ma czasu na głupie analizy. W podskokach minęłam stworzonko i już rozpędzałam się, gdy nagle poczułam czyjeś zęby w nodze. Kundel zacisnął szczękę na mojej łydce, rozszarpując skórę. Krzyknęłam niewyobrażalnie głośno. Schyliłam się, zadając ciosy jak z karabinu. Wymachiwałam rękoma, za każdym razem trafiając labradora w głowę. Ten, wściekły nie puszczał. Widziałam jego wściekłe oczyska, żądające mojej zguby. Patrzyłam na niego załzawionymi oczami. Z pyska leciała mu piana, jej nadmiar aż skapywał na ziemię. Nie czułam nogi, próbowałam wyrwać się z objęć pyska, lecz zadawałam sobie tym większy ból. Wraz z przezroczystą wydzieliną na podłogę strumykiem spływała krew. Nawet zęby mojego napastnika były wymazane czerwoną cieczą. Fala gorąca oblała me ciało. Zataczając się, runęłam jak długa, przygniatając zwierzę, które niemalże od razu puściło łydkę. Trzeba było tak od razu, skarciłam się w myślach.
Z ledwością podniosłam się do pozycji siedzącej. Ogromna ilość krwi wypływała z rany. Wszystko brudziła. Nawet biszkoptowa sierść psa, który leżał, nie ruszając się, przybrała czerwonawy odcień. Biała posadzka straciła swój naturalny kolor. Nie mogłam znieść tego widoku. Ból ustępował, a wraz z nim uciekała trzeźwość umysłu. Ponownie zerknęłam na zmasakrowaną nogę. Ślady po kłach wydawały się naprawdę głębokie. Ogromna szrama. Jedzenie, które miałam w ustach kilka dni temu, podeszło mi do samego gardła. Prawie je zwróciłam, ostatecznie powstrzymując się. Próbowałam podnieść się, ale z każdym ruchem ból nasilał się. Kolejny raz poległam. Obrzydzenie przed krwią zapoczątkowało niemałe zawroty głowy i duszności. Wpatrywałam się w ścianę, unosząc głowę do góry, by mój organizm nie zdecydował się przypadkiem na wymioty. Nawet nie miałam siły rozejrzeć się po pomieszczeniu. Pomarańczowe ściany stały się więzieniem. Siedziałam, podpierając się jedną z rąk. Ostatecznie zdobyłam się na odwagę. Dłońmi objęłam poranione miejsce, uciskając najmocniej, jak potrafiłam. W opuszkach palców poczułam ciepło. Znowu potrzeba zwrócenia pokarmu dała się we znaki, odkaszlnęłam wydzielinę i natychmiastowo ten obrzydliwy smak przeszył całą jamę ustną. Zrezygnowana zamknęłam powieki.
Ostatkiem sił odwróciłam się na drugą stronę. Przed moimi oczami pojawił się szereg szafek kuchennych, kuchenka, lodówka i stół z trzema krzesłami w rogu pomieszczenia. Drzwi były tak cholernie daleko! Przetarłam dłonią spoconą twarz. Nim osunęłam dłoń sprzed nosa, zobaczyłam jej syna. Zacisnęłam zęby. Nastolatek rzucił wściekłym spojrzeniem. W między czasie spenetrował miejsce zbrodni. Podbiegł do psa. Zapomniałam o tej bestii! Spojrzałam w tył, kundlisko ciężko dyszało. Chłopak przejął się stanem zwierzaka. Myślałam, że to ja będę największą atrakcją. Myliłam się.
- Wypuść mnie, proszę - wyszeptałam, po czym mocno przygryzłam dolną wargę.
- Teraz to ja ci współczuję - odparł, spoglądając na mnie beznamiętnie.
Pojawiła się.
Komentarze (10)
A tak to tekst naprawdę spoko. Psy bywają niebezpieczne, chociaż labradory... Nie wiem, zawsze uważałam je za raczej człowiekolubne :). Ale własnego nie mam, więc kłócić się nie będę . 5
Faktycznie, stokrotne dzieki za wylapanie takiej gapy.
Ano, i nie widziałam Cię w poprzednich częściach, dziękuję za odwiedziny. Pozdrawiam. :)
Naprawdę szkoda mi się robi tej bohaterki :( Mogłabyś w najbliższej części chociaż rzucić cień nadziei, że jej się uda. Tekst trzyma poziom. Jedyne, na co zwróciłbym Twoją uwagę przy pisaniu następnych epizodów to zdania z "się". W niektórych miejscach trochę za bardzo się powtarzają, choć wiem że to trudne. Sam mam niemałe problemy z unikaniem tego typu orzeczeń.
Nie lubię, gdy bohater ma większą nadzieję. :D Następnym razem zwrócę uwagę również na "się".
Dziękuję, Kakarotto.
Zaskakujący rozdział i bolesny dla małej... Właściwie na samą myśl nawet mnie noga zabolała.
Jestem ciekawa co wymyśli psycholka, więc czekam na kolejny i życzę duuużo weny!
Pozdrawiam. 5
Mam nadzieję, że akcja z ugryzieniem jest dobrze opisana. :)
Psycholka - dobre określenie!!!
Dziękuję serdecznie, Tobie również życzę dużo weny, a dzisiaj wezmę się za kolejny rozdzialik. Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania