Pewnego Razu na Jednej z Wysp Archipelagu Tropikalno-Morskiego
gatunek: sny/fantastyka/podróże/surrealizm
"Pewnego Razu na Jednej z Wysp Archipelagu Tropikalno-Morskiego"
Średniej wielkości miasto portowe u wybrzeży Wielkiego Dalekiego Kontynentu, gdzie panował klimat umiarkowany ciepły morski. Lata 2008-2011.
W pewnym punkcie czasoprzestrzeni jednego z niekończącej się ilości wszechświatów, żyło czworo dwudziestokilkuletnich przyjaciół, a dokładniej dwóch mężczyzn i dwie kobiety. Podróżowali oni po wszechświecie, a także pisali książki, tworzyli muzykę oraz grali w niektórych z filmów na podstawie swoich powieści i opowiadań. Jednego wiosennego popołudnia, przyszli razem do przystani. Czekał tam na nich wycieczkowiec. Wskoczyli na jego pokład, a wtedy statek wypłynął z portu.
Dwa dni później, rano.
Wycieczkowiec przypłynął do portu w przybrzeżnym, typowo wakacyjnym i posiadającym urokliwe plaże oraz raczej niedużym mieście u wybrzeży tropikalnej wyspy, gdzie w dzień było zazwyczaj ciepło i słonecznie, a w nocy czasami padał deszcz. Czworo przyjaciół wyskoczyło ze statku na ląd i od razu poszło w kierunku plaży o drobnym, jasnobeżowym piasku. Na rosnących w nadbrzeżnym parku drzewach i palmach siedziały papugi oraz ibisy, a w cieniu tych wielkich roślin - flamingi i pelikany. Barwne oraz zabawne zwierzaki pomachały swoimi skrzydłami gościom na powitanie. Grupka turystów i turystek dotarła na miejsce. Zobaczyli oni, że na plaży znajdowało się kilka niewielkich piaskowych zatok z bardzo przejrzystą wodą. Na ich brzegach siedzieli, rozmawiali, śmiali się i wypoczywali z trzymanymi w dłoniach świeżymi sokami owocowymi przyjezdni ludzie z różnych stron Kolejnej Niezwykłej Planety, mający po dwadzieścia kilka do sześćdziesięciu kilku lat. Woda sięgała im do pępków. W środkowych częściach zatoczek, kilkanaście metrów od ludzi, rosły gąszcze zielonych wodorostów. Wśród podwodnej roślinności skrywały się drobne ryby, kraby, krewetki, małże, rozgwiazdy i ośmiornice.
Czworo przyjaciół poszło pozwiedzać miasteczko. Zaczęli od przedmieść. Niemal od razu zauważyli, że widoczne na północnym horyzoncie łagodne wzgórza są porośnięte nie tylko palmami i drzewami liściastymi, ale także tropikalnymi gatunkami wysokich drzew iglastych. Poszli w kierunku centrum bajecznie wyglądającego miasta. Podobnie jak wszystkie pozostałe miejscowości na archipelagu, to miasteczko również było utrzymane w latynoskim stylu architektonicznym. Budynki, pomalowane w jasne odcienie różnych kolorów, bardzo często posiadały łuki i kolumny. Dachy były najczęściej czterospadowe lub dwuspadowe oraz barwy pomarańczowej, ceglastej lub brzoskwiniowej.
Grupka podróżników i podróżniczek podziwiała duży park z pięknymi fontannami, przez który właśnie przechodziła. Rosły w nim drzewa, palmy, hibiskusy, bananowce, papaja, strelicje i monstery. Ludzie przyszli nad staw, mieszczący się na pograniczu tajemniczej zacienionej dżungli oraz kwitnącej, słonecznej łąki. Podziwiali pływające w nim traszki, kijanki i ławice małych barwnych ryb o różnych kolorach oraz kształtach, jak i bardzo lubiące przez większość dnia wypoczywać na brzegach zbiornika zielone, brązowe, szare oraz żółte, a nawet jasnoniebieskie żaby. Większość dnia zleciała ludziom na zwiedzaniu i podziwianiu niezwykłych, przepięknych oraz zaskakujących widoków i krajobrazów.
Pogodny i bezchmurny zachód słońca.
Czwórka zrelaksowanych przyjaciół poszła na przybrzeżny plac, graniczący jednocześnie z plażą, przystanią, dużym parkiem i dzielnicą hoteli. Tam spotkała się z roześmianymi miejscowymi. Wśród rodzimych mieszkańców tego wspaniałego miejsca, którzy przyszli powitać gości i przedstawić im bliżej swoją czarującą wyspę, także było czworo. Również było to dwóch mężczyzn i dwie kobiety, a każde z nich także miało po dwadzieścia kilka lat. Wywiązała się zabawna rozmowa, która szybko przeistoczyła się we wspólną wesołą zabawę taneczną na jednej z licznych pobliskich plaż.
Znajdujący się pod rosnącą nieopodal rozłożystą palmą krab pomachał imprezującym oraz relaksującym się ludziom swoimi szczypcami, ślimak czułkami, salamandra ogonem, a rzekotka - łapką. Tymczasem, skrywający się pośród rafy koralowej wodno-lądowy i drapieżny stwór, nazywający się Sharko-Dino, pomachał im swą paszczą pełną długich ostrych zębów. Gdy kłapiący pysk dziwnego drapieżnika z nieznanego gatunku zobaczyły kalmary, węgorze, małże, homary, łodziki oraz amonity, to szybko się oddaliły i ukryły się na łące trawy morskiej oraz pośród skał, znajdujących się aż kilkaset metrów dalej. W ciągu kilkudziesięciu sekund, Sharko-Dino popłynął w okolice innej wyspy.
Koniec.
Komentarze (4)
Poprawiłabym "grali w niektórych z filmów" - grali w niektórych filmach
Pozdrawiam:)→5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania