Pewni - Wstęp
Krew zakrywa wszystko - strach, szczęście, zaufanie, miłość i nadzieję. W moim przypadku jest to tylko nadzieja. Krwotok nie pozwala na ucieczkę, a pochłaniająca mnie warstwa śniegu wcale nie pomaga. Walczę o każdy oddech i każde spojrzenie rzucone w gwiazdy. Jestem rozproszony niczym płomień świecy. Mogę zgasnąć w każdej chwili.
- Widzę ślady! Dostał. - Mordercy wyczują zapach śmierci lepiej niż umierający. Stąd też stałem się łatwym celem.
Ich ciężkie buty miażdżą puch i przeganiają osiadające na gałęziach drzew ptaki. Przykro mi z tego powodu. Chciałbym zginąć w towarzystwie, a nie sam jak palec. Jednak z każdym metrem ich chód staje się cichszy i ostrożniejszy. To co najmniej dziwne, skoro chcą, żebym wiedział o swoim wyroku.
- Chodź. - To szept. Cienki i delikatny jak struna. - Musisz wstać. - Nade mną wyrasta zakapturzona, niska postać, owinięta pasmem długich do kolan włosów. Dziewczynka. - Zabiją cię, jeśli się nie ruszysz.
Nie czekając na reakcję, dziecko wyszarpuje moje ciało na powierzchnię. Nerwowo rozglądam się naokoło, ale nie dostrzegam myśliwych.
- Stell, idą! Pospiesz się! - Drugi głos. Ten jest stanowczy i nieco niższy, ale bez wątpienia także należy do dziewczynki.
Wedle polecenia zostaję przetransportowany do ciasnej nory, utworzonej w górze śniegu.
Tu światło księżyca odkrywa twarze moich bohaterek, za co jestem mu niezwykle wdzięczny. Stell - dziewczyna o czerwonawych włosach i niebieskich oczach - przypatruje mi się troskliwie. Jej towarzyszka - blondynka o czarnych ślepiach jest zdenerwowana. Dałbym im góra dwanaście lat.
- Stell! - Wzdycha. - Rodzice nas zabiją!
- Violet, nie przesadzaj.
- Nie co?! Czy ty siebie słyszysz? Ten wilk jest poszukiwany w całym okręgu miasta! Zrobią wszystko, żeby go dopaść!
- Spokojnie. Nie wyjdzie stąd. Jest zbyt słaby. Okryjemy go kocami i opatrzymy ranę. Tyle możemy zrobić.
Violet odpuszcza.
- Muszę to zrobić. - Czerwonowłosa kieruje swoje przemyślenia na mnie. - Przepraszam.
Już wiem, o co chodziło. Bardzo ciężko oddycha się, tkwiąc pod dwumetrową warstwą puchu. Przynajmniej krwawienie ustało.
* * *
Wiem, że krótkie T.T Nie hejtujcie! Mało czasu i dużo pisania :p No cóż, tyle zdołałam póki co spisać z zeszytu. (Jest tego bardzo dużo, jeśli pytacie). Rozdział pierwszy dopiero za kilka dni. Przepraszam :(
Komentarze (4)
"skoro chcą żebym wiedział o swoim wyroku." - po "chcą" przecinek
"Nie czekając na moją reakcję, dziecko wyszarpuje moje ciało na powierzchnię" - to samo, bez pierwszego "moją"
"Stell - dziewczyna o czerwonawych włosach i niebieskich oczach, przypatruje mi się troskliwie." - to jest wtrącenie, więc musisz konsekwentnie postawić albo dwa myślniki albo dwa przecinki :) W następnym zdaniu podobnie
"Już wiem o co chodziło" - przecinek po "wiem"
I drobna uwaga co do tego krwawienia na końcu. Z początku wymieniasz, ile ona przykrywa, więc domyślamy się, że to nie zadrapanie a jakaś otwarta rana, krwotok, co bądź. Nie mógł więc sam z siebie ustać, dopiero po tym, jak dziewczynki go opatrzyły. No chyba że o to Ci chodziło, lecz powinnaś wtedy ująć to nieco inaczej.
Za te drobne i większe błędy 4, ale nie martw się. Opowiadanie zapowiada się ciekawie, fajnie też wymyśliłaś perspektywę, z jakiej jest pisane :) Z chęcią przeczytam kolejną część i nie musisz się usprawiedliwiać, że jest krótka czy coś. Pozdrawiam i życzę powodzonka w dalszym pisaniu.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania