Pięć gęsi – początek
31 grudnia 2021 roku – godzina 15.00
– Hallo.
– Pooommmoooccccyyyyy
– Stanisław, a co tobie? – Cyganka Dika skrzeknęła nieco wyraźniej od żaby.
– Zimnooooo – wykrztusiłem do słuchawki.
– Zaraz będę – rzuciła, a z jej ust można było wyczytać słowo "cholera"
Chwilę potem otworzyła zamrażarkę i wyciągnęła z niej kukłę Stanisława owiniętą w liść kapusty.
– Psia mać. – Tym razem pozwoliła sobie wydać dźwięk, a oszronioną kukłę podłożyła pod kran. – Kretynka! – wrzasnęła i wyciągnęła kukłę spod wody. – Mogłam go utopić.
Przeżuwając zmarzniętą kapustę, krzątała się po starym drewnianym domostwie, który dostała w spadku od babci Milady. Podobno ta była spokrewniona z Władem III Palownikiem, ale ile w tym było prawdy, tego nikt nie wiedział. Faktem było natomiast to, że Dika nie stroniła od krwi, a czerninę jadła przynajmniej raz w tygodniu.
Życie cyganki nie było usłane różami i pewnie w średniowieczu spalono by ją na stosie, jednak współczesność była dla niej całkiem znośnym okresem. Co rusz przychodzili do niej chorzy liczący na cud, a ona im to obiecywała. Pojawiali się delikwenci pragnący mamony, a ona i to potrafiła im obiecać. Każda prośba miała wartość dwóch stówek, co pozwalało na godne życie.
W sylwestra jednak smutek obejmował jej serce, a samotność ukazywała, że taki stan nie jest dobry dla ludzi. Dzwonek telefonu wyrwał ją z odrętwienia i z prawdziwą przyjemnością można było obserwować Dikę i jej przemianę. Zachowywała się jak nastolatka i tak też się poruszała. Niemal płynęła w powietrzu i niby od niechcenia chwytała sznurek, siekierę oraz butelkę z wodą. Każdy ruch przypominał pląsanie baletnicy, a schwytanie pięciu gęsi i zawiązanie na ich szyjach sznura, odbywało się jakby mimochodem, od niechcenia. Płynęła w przestrzeni i nuciła pod nosem, a zachodzące słońce rozświetlało jej siwe włosy. Magia była w niej i we wszystkim, czego dotknęła. I ten uśmiech szczęścia rozświetlający jej twarz, pozwalał zobaczyć szczęście w mroku.
A Dika była cieniem, okradającym ludzi z najnowszych nowinek technologicznych, wpychając ich w odmęty średniowiecznych zabobonów. Częstowała ich odpłatnie tajemniczymi miksturami oraz preparatami, a oni czuli się wybrańcami, jak Neo w Matriksie. Dwa tygodnie temu Stanisław padł ofiarą jej tajemnej wiedzy. Nie pierwszy i nie ostatni. Chciał tylko pozbyć się nieszczęśliwej miłości, a wpadł w szpony zabijającego go zimna!
31 grudnia 2021 roku – godzina 17.00
– Proszę pani – krzyknął policjant, widząc przechodzącą po pasach Cygankę.
– Czego chce? Na zielonym szłam.
– Pani uwiązała gęsi, one mogą się udusić. Tak nie można. – Gdy ta złowrogo łypnęła na niego okiem, dodał mniej pewnie. – Chyba.
– Nie chciały iść gęsiego, więc muszą jak po sznurku.
– A to trzonek siekiery? – Zlękniony policjant wskazał na wystające z czarnej torby narzędzie.
– Siekiera? Zawsze noszę ją przy sobie – odpowiedziała i nakleiła na usta bezzębny uśmiech, czego młody policjant znieść nie mógł.
– A, to dobrze – odpowiedział. – Bałem się, że chce pani te gęsi ukatrupić – ryknął śmiechem, a cyganka zawtórowała mu.
– Ależ żartowniś z pana. – Pogroziła mu palcem i poszła dalej.
31 grudnia 2021 roku – godzina 17.30
– Stanisławie, proszę otworzyć! – krzyknęła, gdy walenie w drzwi niewiele dało.
Niestety krzyk także nie pomógł, a mógł wywołać niepotrzebne zbiegowisko, co nie było jej na rękę. No i te gęgające gęsi nie ułatwiały zadania. "Gęgę" – o ile było naturalnym odgłosem na wsi, to w bloku wkurzało i to bardzo. Delikatnie nacisnęła klamkę, drzwi otworzyły się, a w nią buchnęło gorące powietrze.
– Stanisław! – krzyknęła zaniepokojona. – Gdzieś ty?
– Tu – usłyszała mój drżący głos lub też stukające o siebie zęby. Raczej to drugie, chyba.
Weszła do sypialni, a tam góra pierzyny przykrywała zmarzniętego biedaka, czyli mnie oczywiście.
– Miłość przeszła? – rzuciła pytanie, by nieco rozładować atmosferę.
– Taaa.
– Stachu, nie będę czarowała. Musisz wstać i zabić gęsi.
– Co? – Po raz pierwszy tego dnia głos mi nie zadrżał. – A to niby czemu?
– Z twojej ręki musi zgiąć pięć gąsek. Kochanieńki, jak tego nie zrobisz, to zdechniesz. Znaczy, umrzesz – natychmiast się poprawiła.
Patrzyłem na staruchę, a ona na mnie. Nieznacznie lewy kącik ust obniżyłem do dołu, a starucha zmałpowała ruch. Mrugnąłem okiem to i ona mrugnęła. Wywaliłem język i zastanawiałem się, czy to ja zrobiłem pierwszy, czy też ona. Synchronizacja postępowała i teraz nie dało się stwierdzić, kto pierwszy mrugnął, ruszył uchem, czy też zagryzł wargi. W końcu cyganka przerwała dostrajanie.
– Zabijemy po dwie, a trzecią wspólnie.
– Dooskkonnnalle – wydukałem i wyszedłem spod stosu pierzyn ubrany w czerwony strój narciarski.
Zaczęła się masakra, której opisać nie sposób, gdyż czytać to mogliby jedynie gospodarze małych gospodarstw rodzinnych i to urodzonych w latach siedemdziesiątych, ewentualnie na początku lat osiemdziesiątych.
31 grudnia 2021 roku – godzina 23.30
Nieco rozgrzany ułożyłem głowy gęsi na stole, Dika natomiast kończyła przecedzać krew przez durszlak.
– A teraz rozbierz się – rozkazała.
– Wiem, że różnica wieku nie jest ważna, ale sama wiesz...
– Rozbierał się durniu!
– Dopiero poznaliśmy się... – starałem się obronić przed mezaliansem.
– Durniu, będziesz się taplał w krwi.
– Aaa, jeżeli tak to rozumiem – odpowiedziałem z wyraźną ulgą.
31 grudnia 2021 roku – godzina 23.59
Leżałem nagi na łóżku, a Dika lała na mnie gorącą krew. To był jedyny sposób, by rozgrzać moje ciało, tak przynajmniej twierdziła starucha. Niestety starodawne recepty miały także skutki uboczne. Czasami bardzo poważne, o czym miałem się przekonać niebawem.
Komentarze (24)
Pozdrawiam
Jest akcja, fajne dialogi i finał, który zachęca, by wiedzieć, co niebawem?
Pozdrawiam?:)
Pozdr
Mam problem z samą narracją momentami, ale ponieważ to dopiero początek, to tak sobie jedynie odnotowuję niezobowiązująco, może rozejdzie się po kościach. :))
Może de nie urywa, ale jest intrygująco na tyle, że pewnie zajrzę do następnych części.
Podoba mi się charyzmatyczna Cyganka :)).
"Podobno ta była spokrewniona z Władem III Palownikiem, ale ile w tym było prawdy, tego nikt nie wiedział. "
Ponoć 90 procent Polaków uważa, że słów Rom i Rumun można używać zamiennie. Co gorsza, jak jeden z drugim przypadkiem pojedzie do Rumunii, to dziwi się, że przeciętny Rumun nie ma czarnych włosów i ciemnej karnacji ?.
Pozdr.
Czyli w moim przypadku dalsze części to będzie wcześniejsza część :D.
A co do Rumunii i Wlada – zachęcam do zwiedzenia miasta (i kamienicy!) gdzie się urodził. Przepiękne miejsce.
:))
Co do niedoceniania, nie wiem. Zależy od ludzi. Wraz z ludźmi, z którymi się trzymałam zwiedzało się Czarnohorę, Retezat, Krym (akurat to ostatnie beze mnie, czego bardzo żałuję) wraz z przyległościami. Część poszła dalej (Mongolia, Chiny), a jeden z uczestników w ogóle odjechał (dosłownie i w przenośni) – organizuje dziś wyprawy po Amazonii i nie tylko. Także z mojej perspektywy – nie masz racji.
A świat (Azja i Afryka) zaczynają nas gonić lub nawet przeganiać. Kończy się czas dominacji kultury zachodu. Dla nas szkoda, a dla świata chyba nie.
Pozdr.
Wiem, że nie lubisz takich tekstów, a ja czasami takie płodzę:)
Pozdr.
Na początku myślałam, że starucha rozmawia z mrożonym gołąbkiem (mięso mielone + ryż + przyprawy, zawinięte w liść kapusty), i nazywa go "Stanisławem". Że gołąbek Stanisław siedzi w szklanej lodówce ze słuchawką przy uchu:
– Hallo.
– Pooommmoooccccyyyyy
– Stanisław, a co tobie? – Cyganka Dika skrzeknęła nieco wyraźniej od żaby.
– Zimnooooo – wykrztusiłem do słuchawki.
– Zaraz będę – rzuciła, a z jej ust można było wyczytać słowo "cholera"
Chwilę potem otworzyła zamrażarkę i wyciągnęła z niej kukłę Stanisława owiniętą w liść kapusty.
Później zrozumiałam, że ta kukła w liściu, to odmiana laleczki voodoo. To zamieszanie (moja pomyłka) też mi tu pasowało.
Wątek z gęśmi - bajeczny!
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania