Pięć minut przed zakrętem
Niewiele mam, trochę wspomnień, gitarę i parę listów, wśród nich zasuszone płatki róż.
Nie lubię przychodzić do ciebie, zawsze jest mi zimno i nie dlatego, że drzewa zabierają słońce, po prostu nie mogę patrzeć w twoje roześmiane oczy.
Spieszyliśmy się, jeszcze jeden zakręt, za nim nasz mały raj.
Długo odkładaliśmy ten pierwszy raz, tak naprawdę czekaliśmy na noc poślubną, niemniej z każdym tygodniem miesiąc wydawał się nam zbyt odległy.
Pamiętam, że coś wbiegło na drogę, krzyknąłeś i zrobiła się ciemność, ja zostałam w niej na zawsze, ty poszedłeś szukać światła.
Czasami widziałam ciebie w oczach innych ludzi, w śmiechu, pasji życia, jednak były to złudzenia i odchodziły jak szczęście, ciągle krok przede mną.
Komentarze (19)
Niemniej, zupełnie poza tą pewnością - drzewa zabierające światło fajnie współgrają z późniejszą ciemnością. Taka dwuznaczność, jakby te mieszkalne, obokdomowe, wiedziały znacznie wcześniej, przyzwyczajały wręcz stopniowo, do tego co ma dopiero nadejść.
To zostawanie też fajne. Ciekawy tekst.
Jakby w sadzie zniknęła nagle połowa jabłka. A to czasami może zmienić w jakimś stopniu,
nie tylko połowę, co została, ale cały sad:)↔Pozdrawiam🙂:)
Dziękuję wszystkim za komentarze
Sam tekst ładny, podobuje się
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania