Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
piekielnie ostre porno
Cyfrowy Louis patrzył na stojących przed nim facetów.
- Rzygać mi się chce na wasz widok - powiedział.
Mężczyźni zgromadzeni w pomieszczeniu nie większym od dworcowej poczekalni w mieście powiatowym byli nadzy. Byli starzy, brzydcy i pomarszczeni.
- Chyba nikt z was nie jest zdziwiony, że się tu znajduje? Nieźle narozrabialiście, ćwoki. Teraz nadszedł czas zapłaty.
Cyfrowy Louis ubrany był w garnitur od Armaniego, białą koszulę i krawat. Miał idealnie białe zęby i nieskazitelnie przycięte i wypielęgnowane paznokcie. Mówili na niego Lu. Lu Cyfer.
- Całe parszywe ziemskie życie upłynęło wam na dymaniu. Na dymaniu i niszczeniu. Pierwszy chciał wydymać drugiego, drugi pierwszego. Może się mylę? - Lu Cyfer podszedł do jednego z nagusów, brzydala z wąsikiem. - No co tam? Wodzu... może nie chcieliście wydymać towarzysza Stalina?
Adolf Hitler spuścił wzrok, milczał, dłońmi zakrywał genitalia.
- Pokaż fiuta! - rozkazał Louis. - Ojej, jaki malutki! I jaki pomarszczony! Bez munduru wyglądasz jak najgorszy śmieć. Te kretyńskie wąsiki... i ta obciachowa grzywka. Jak ci Niemcy mogli się dać zbałamucić takiemu idiocie? A ponoć to naród myślicieli i poetów. Dziwne. A ty słoneczko nie ciesz się, bo wcale nie jesteś lepszy - Lu Cyfer zwrócił się w stronę Stalina. Józef Stalin natychmiast przestał się cieszyć.
- Wszyscy jesteście siebie warci.
Nikt nie zaprotestował. Oprócz Hitlera i Stalina na podłodze wyłożonej metalową siatką o małych oczkach stali: Josef Goebbels, Włodzimierz Lenin, Herman Goering, Mao Tse Tung, Kim Ir Sen, Radovan Karadzić, Idi Amin, Polpot i Heinrich Himmler.
- No to zaczynamy - powiedział Lu Cyfer i wyciągnął z kieszeni garnituru od Armaniego telefon komórkowy. Kilka chwil po naciśnięciu trzy razy numeru "6" do sali wszedł jego pomocnik. Przed sobą pchał koszyk na kółkach taki, jakich używa się w supermarketach do robienia zakupów. Koszyk wypełniony był skórzanymi pasami z przytroczonymi do nich gumowymi penisami.
- No, fiuty! Zakładać fiuty! - rozkazał Lu Cyfer. - Zaczynamy dymanie!
Mężczyźni utworzyli krąg.
Hitler dymał Goeringa. Goering dymał Karadzicia. Karadzić dymał Polpota. Polpot dymał Kim Ir Sena. Kim Ir Sen dymał Goebbelsa. Goebels dymał Mao Tse Tunga. Mao Tse Tung dymał Himmlera. Himmler dymał Lenina. Lenin Idi Amina. Idi Amin dymał Adolfa Hitlera.
Każdy z nich dymał i był dymany. Nikt nie został pominięty.
- No to macie zajęcie na najbliższe dziesięć lat - powiedział Lu Cyfer - nie radzę wam przestawać ani na chwilę. Każda przerwa w dymaniu będzie karana. Pewnie zauważyliście, że stoicie na metalowej siatce. Siatka podłączona jest do prądu. Obowiązuje odpowiedzialność zbiorowa. Znacie to, prawda? Wystarczy, że jeden przestanie dymać - cierpią wszyscy. Jasne?
Nikt się nie odezwał. Adolf Hitler wiercił się i podrygiwał trykany gumowym fiutem przez rosłego Idi Amina. Sam musiał stawać na palcach, żeby dosięgnąć tłustego dupska Hermana Goeringa. Herman głośno sapał, trzymał za lwią grzywę Radovana Karadzicia. Karadzić męczył się z Polpotem, od którego zalatywało potem. Lenin smyrał kozią bródką po plecach Idi Amina...
***
I tak mijały dni, miesiące, lata. Wśród szlochów, jęków i postękiwań. Smród potu mieszał się z zapachem palonej gumy. Każda, najkrótsza nawet, przerwa w dymaniu kończyła się porażeniem elektrycznym, po którym krąg utworzony z ciał wśród wycia i wrzasków rozsypywał się na chwilę, lecz zaraz w największym pośpiechu tworzył z powrotem.
Jedyną rzeczą, która utrzymywała ich przy zdrowych zmysłach, była nadzieja. Nadzieja, że po dziesięciu latach coś się zmieni.
O tym zapewniał ich Cyfrowy Louis. Ich wykrzywione udręką i bólem usta szeptały bezwiednie gorące modlitwy o koniec piekielnej męki.
***
Lu Cyfer dotrzymał słowa. Dokładnie 3652 dni od startu dymania pojawił się i odłączył napięcie od podłogi.
- Przerwa! - zarządził.
Nadzy mężczyźni odetchnęli z ulgą.
Nie na długo.
Przerwa była krótka. Trwała tylko tyle, ile trzeba czasu na zmianę kierunku dymania. Krąg, w którym dymanie odbywało się zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara, zmienił się w pierścień, w którym dymano w porządku przeciwnym.
I od tej chwili Idi Amin dymał Lenina. Lenin Himmlera. Himmler Mao Tse Tunga. Mao dymał Goebbelsa. Goebbels Kim Ir Sena. Kim Ir Sen Polpota. Polpot Karadzicia. Karadzić Goeringa. Goering Hitlera. Hitler Idi Amina...
- Następna zmiana za dziesięć lat - powiedział Lu.
***
Po trzydziestu tysiącach siedmiuset pięćdziesięciu sześciu zmianach kierunku dymania, tylko Idi Amin zachował jeszcze resztki optymizmu.
- Wieczność! - mawiał - zobaczycie jak to szybko poleci!
Komentarze (51)
Bardzo zasłużona kara i mam nadzieję, że sam Lu Cyfer to przeczyta i zastosuje :)))
Pozdrawiam.
Parę takich kręgów by stworzył z maluczkich tego świata.
Chciałbym obsługiwać wajchę od prądu :)
Kabareciarze powinni zamawiać u Ciebie teksty.
Piąteczka zasłużona leci.
Doooobre. Bardzo dobre.
Masz zaznaczone 18+? Może trza by. Aaaa jest.
Powodzenia życzę w budynkach gospodarskich z magnezem.
Takie to teraz miastowe się porobili ;)
Jak nie wie co robić, to atakuje ad personam.
I pieprzy w cały świat.
Taki mam zamiar wodniak.
Nawet bym tego nie ruszał, gdyby nie robiła obory (czy tam chlewu) pod moimi tekstami.
Tylko ty wiedziałeś o czym mi mówiłeś, dlatego, kiedy napisałam, że napiszę o tej ''tajemnicy'', to żeś od razu z wierszykiem wyskoczył... ja nie pisałam kogo lub czego ''tajemnica'' ma dotyczyć... a teraz pocisz się jak mysz, żeby odwrócić kota ogonem.
No próbuj, fajnie popatrzeć na tę kompromitację.
No to gitara.
To ty się pocisz... hahaha
Głupi
Głupszy
Laura
Menda też stworzenie Boże.
Fakt, śmieszne to, jak diabli.
Do następnego :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania