"Przestańcie zostawiać na mnie tłuste ślady palców" - jak?
"Żadna woda zmyć ze mnie mnie nie może." - jak?
"To te siedem centymetrów, o które moje palce były za krótkie, by Cię złapać.
Mordercy to ludzie ponadprzeciętnie wrażliwi, ich łzy mają smak krwi węża." - jak?
" gdy pojawia się ta zatrważająca ochota, by wstać i wyjść w połowie (gdzie jest równa połowa?) ważnego wykładu, wyrzucić portfel z dowodem osobistym (jedyny dowód na istnienie, jaki posiadam) i w ogóle wszystkim, czyli niczym, za okno podczas jazdy pociągiem… To miasto pełne jest aptek, które niedługo wylecą w powietrze. " - jak
"Jaków" byłoby dużo więcej, ale właśnie mnie pierdolnęłaś samochodem. I co by tu jeszcze, aa, nieprzeżyłem.
Przerwa.
Trzeba pół minuty pomyśleć.
Po przerwie.
Tak naprawdę nie myślałem, tylko... w sumie to nie wiem, chyba siedziałem.
Jak? Kurwa, jak można, tak?
Co zjeść, gdzie iść, czym się zarazić??? Co zrobić, czego doświadczyć i na co zachorować.??
Jak to osiągnąć?
Bardzo nieładnie, bardzo nieładnie zrobić coś takiego. Musisz wiedzieć, że przekładanie klocków całego uniwersum jest nieodwracalne.
Już nieodwracalne.
No, po prostu, kurwa, jestem prze-znis-szczo-ny.
Prze-zni-szczo-ny.
To co tu, to co Ty, to, co wyżej... Nie mam w ogóle pomysłu, co napisać.
Ta autobiograficzna kaskada smaków kojarzy mi się z sygnałem WoW pochwyconym kiedyś z przestrzeni. To jest tak ułamkowo-procentowe, że próby uchwycenia poprzez uinny, niż silne odczucie, nie mają sensu. Żadnych racjonalnych wyjaśnień nie należy się podejmować, bo to profanacja.
To trzeba chorować na to samo. To trzeba na to umierać.
Wszystko, co wyżej napisałem, nie oddaje absolutnie nic. To są "jakieś tam zdania" - Nie ma szans. Odbiór w odczuciu jest nie-wy-obra-żalny.
Nie mam siły. Idę po coś, gdzieś.
Po prostu... jak?
Jak?
jak?
jak?
Jestes tak niesamowitym odbiorcą, ze zaszczytem pisac i cos w Tobie tym belkotem wywoływac.
Tak serio.
Tak naprawde.
Tym razem mowie prawde.
Przysiegam.
A mialam, ja zawsze mam, watpliwosci. W sprawie tej czesci. W zamysle calosci, o ile bedzie Jakas Calosc fabula jest bardzo kaprysna i szczatkowa.
Tutaj to juz istny kaprys jednakze.
Bo zawsze czegos brakuje. Tym razem mam na dwa dni komputer, ale jest to sytuacja..przypadkowa, czy bardziej...spowodowana moim rzyciowym przegieciem pały i trafieniem w poblize komputera...ale że to nieplanowane i niechciane przybycie, to nie mam przy sobie zadnych notatek, mam tylko siebie.
Wiec zanim swiat przestanie istniec, bo juz przestaje w notatkach, to jeszcze poistnieje, bo nie chce mi sie wracac do tej wersji przeszlosci, w ktorej juz nie istnieje.
Czasem tez nie chodzi, przynajmniej mi, o logiczny plan wydarzen. Ja po arystotelesowsku nie umiem.
Tak bardzo dziekuje, ze jestes se. Bez se by zabrzmialo zbyt ckliwie.
"To trzeba chorować na to samo. To trzeba na to umierać." - to bardzo piekne.
Naprawde.
A ja bym na Twoim miejscu pisala duuuuzo rzeczy w desen "Emocje zdychaja na koncu" (sztos) i jakby jacys ludzie sie Ciebie czepiali, ze jestes bezuzyteczny, to bym im kazala przeczytac wlasne teksty w desen tamtego i potwierdzic, ze jestes hiper.
Niemampojecia96 Odbiór jest, jaki jest. To szczątki. Odbiór ma się nijak do możliwości rozprawiania o nim. Nie umiem tego rozebrać na jakieś podczłony i nie chcę. Odczyt podnosi temperaturę w organizmie. Uderza. Spycha po prostu w przepaść. Ale tu musi, naprawdę musi zajść symbioza już na płaszczynie subatomowej. Cięzko nawet określić, co robisz? Zdefiniować. Mieszasz, mixujesz retrospekcje z pożegnaniem, doprawiasz sygnałami S.O.S. Uciekasz, walczysz, padasz, tracisz, spadasz: wszystko.
Po to ktoś właśnie wymyślił słowo pisane. Po to są klawiatury, zeszyty i palce.
Rozpieprzyło mi to plan "minimum na ten dzień" - I wiesz co? Nie piszę teraz pismem automatycznym, tylko zdawkowo-analitycznym.
Tak trzeba.
ALe, no...
Po prostu
Odbiór ma się nijak do możliwości rozprawiania o nim. - a to sa bardzo trafne slowa, w zwiazku juz nie tyle z moim padaniem, spadaniem, krzyczeniem, cofaniem sie, byciem, hehe, "tu i teraz", burzeniem i odbudowywaniem, zeby zburzuc, i...masz racje, a przynajmniej moim zdaniem czy w moim odbiorze masz racje wielka z tym, ze odbior nijak sie ma do mozliwosci rozprawiania o nim.
To racja potezna i straszna.
To racja przerazajaca.
Emocja - nijak sie ma do jej wyrazenia.
Mysl - nijak sie ma do jej ubrania.
To jest straszliwa racja. Ktorą mało kto raczy zauważyć.
Niemampojecia96 Właśnie o to chodzi. Wszystkie próby ujęcia sedna, to jedynie substytuty. Ja rzadko, niemal nigdy, nie mam tak, że nie umiem się odnieść. Nie umiem znaleźć słów. Rzadko.
Zawsze chorowalem na umiejętność oblubienia dla pojedynczej nawet myśli. Jednego zdania. Umiałem się ekscytowac atomem. Ale jeszcze nigdy (i też tu jestem szczery) nie zetknąłem się z czymś takim.
Raz miałem silne odczucia (choć gama tych odczuć była inna) jak przeczytałem pierwsze w swoim życiu opowiadanie Kinga "Nona".
Baaardzo dawno temu.
Tylko ze, kurde. Naprawdę nieuleczalne.
Canulas, ja jestem kaleka trochę w słowie mówionym. W pisanym próbuję, chociaż to ten odwieczny paradoks, bo próbuję - wiedząc, że się nie da. Że substytut.
Niemampojecia96, znalazłam tu przede wszystkim skierowane do siebie, do tribii myśli :). Całość napisana zwielokrotnieniem zarzucanego mi wciąż egoizmu, jakim się posługuję wobec Czytelnika. Słowo "wciąż" jest tu kluczowe. Ja wciąż piszę, jak piszę, a Ty, chcąc pokazać mi, jak bardzo się mylę, wstawiasz kolejny akapit, uswiadamiając mi jednoczesnie, że ich też u mnie brak. Akapit, w nim niezrozumienie. Znów akapit, znów to zawarcie :).
Być może się mylę w kwestii odbioru, ale skoro tak to do mnie trafiło, to chyba dobrze. To plus. Plus pięć.
Czytało się bardzo przyjemnie :).
Błąd za błędem - każdy Ci to mówi. Spojrz, ile akapitów. Ile akapitów, tyle osób... I ile ich jest, przez tyle samo podziel i wyjdzie Ci jedna myśl. Myślenie zbiorowe.
Pięćset plus ode mnie :).
Krzysztof ❤. A chyba jest taki program w tv, ze master of voice. Albo moze voice of Poland? Jest tez taki w ktorym slynni ludzie przebieraja sie za innych słynnych ludzi, ale takich z wyzszego, jakby rewiru, i spiewaja ich piosenki. Inni slynni ludzie, krorzy niby sie na tym znaja, oceniaja jak dobrze ci pierwsi przebrali sie za drugich i zaspiewali.
Ale nie wiem.
Czasem mi to miga, jak babcia oglada.
Pozniej bardzo sie boje. O siebie i swiat i o to, ze to moze to samo xd.
Ale nieczesto widuje babcie.
Mam nadzieje, ze to sie nie zmieni, choc tak srodze przegielam pałe, ze moja sytuacja jest niepewna. Skoro juz nawet ja stwierdzam, ze przegielam pałe, no to..
Nie, nie, nie! :0 Tak to jest, jak się Lema nie czyta. Głos Pana to Jego powieśc i tak mi się z tym skojarzyło. Powieśc ta tyczy się listu, jaki dostała ludzkośc z Kosmosu i próby odczytania tego listu. Wychodziły im z tego cuda na kiju, porównywano to nawet, do mrówek próbujących zrozumieć filozofa, w ten sposób, na jaki ich było stać, czyli konsumując rzeczonego filozofa. My jesteśmy takimi mrówkami. Ja jestem taką mrówką, próbując zrozumieć, na swój sposób, oceany Twoich myśli :)
To była taka pochwała z mojej strony - mrówki, która próbowała Cię zjeść :)
Po objasnieniu czerwienie sie coraz bardziej, juz tak nie z silnego odczucia wlasnego debilizmu, a bo dostalam szykowny komplement.
Ja po prostu nigdy nie parałam sie i nie fascynowalam, nie zajmowalam fantastyką, science-fiction, tegoz typu rzeczami. Bo to chyba Lem? Czy moze nie tylko? Bardzo niedawno zaczelam sie interesowac ciut ciut, na swoja skale i swoje skromne mozliwosci pozycjami o zagladach swiata, spekulatywnych, domniemanych, jakimis tam odlamami rzeczy nierzeczywistych.
Bom zawsze wolala ksiazki dotykajace jednak czyjegos odczuwania doczesnosci. Jednak - tego z czym tu sie mierzyc.
Dopieroz ostatnio ciut mi odbilo w desen inny.. nie wiem, jest taka seria "uczta wyobrazni". Costam zaczelam z tym. To cos, co zaczelam, to wporzo.
Ale generalnie, mimo, ze nic nie wiem o Lemie, tos mi dal sliczny komplement, na jaki zasluguja takie persony jak na przyklad zajabisty detektyw prawdy (tego to wielbie, ostatnio pol nocy czytalam jego
Pol zrozumiale, cudowne arie, ktore sa tu tak niecenione :(), o byciu JTN.
Wiera, Lem to tylko pozornie sf, jest w tym co pisze znacznie więcej, ale nieważne, nie gwałcę.
Ja Ciebie dotykam intuicyjnie, ciut więcej jak ta przysłowiowa mrówka, dlatego podziwiam Cię od początku. Wiem, że jesteś świetna, a że ja zatrzymałem się rozwojowo na stadium ameby, to już inna sprawa :)
ps
Telewizji nie oglądam, pozbyłem się telewizora bo mi zawadzał
ps2
Idę spać , pa :)
No nie wiem - wydaje sie sobie bardzo glupia.
Niezdolna do pewnych spraw.
"Nie umiem sprostac zadaniom stawianym 10letnim dzieciom" - dostalam ostatnio takiego smsa i to jest prawda.
Nie umiem. Ale staram sie.
Tarum gut, Krzysztof ❤.
Przeczytałam, siedzac na dywanie, pomiedzy fruwajaca od wiatru firanka, telewizorem serwujacych gowno (gowno przerywane reklamami, który "chodzi" tylko po to, zeby cos gadalo ), sliniacym sie psem, a chmura mentolowego elektro dymu, ktora rozdziera mi gardlo bardziej niz upojna noc. Przeczytalam i wbilo mnie w ten dywan pod moim dupskiem. Tak mocno artystyczne, tak daleko od tej przyziemnosci, w której zyje, od budzika nastawionego na piata czterdziesci piec, herbaty pitej w pospiechu, faktury korygujacej, umowy najmu lokalu w podpiewniczeniu, chrupiacej panierki na kotlecie, wody mineralnej jurajskiej smakowej pomaranczowej, ministra Ziobro w wiadomosciach i calego chlamu wokol. Po przeczytaniu poczulam, ze jest mnie dwie. Ta jedna, zmaterializowana, żyjąca automatycznie, i druga gdzies gleboko, ktora czasem wola - haalooo, jestem tu, se zyje w Tobie, jestem lekko desteukcyjna i mam mocno wyjebane, ale jaram się jak mi czytasz takie kąski, robocie. Tekst uswiadomil mi, ze jestem radziecka matrioszką. I że codziennosc zabija sztukę. I myślę, że powinnam wyodrebnic fragmenty, docenic bardziej. I zrobie to, ale poki co przelaczam sie na tryb robota, który musi umyc naczynia, bo dostaje pierdolca jak umyte nie sa. Doba jest za krotka, ja jestem zle zorganizowana, a byc moze zmeczona godzeniem kilku mnie w jednym zyciu. Ych.
Widzisz, ja staram sie czasem, podejmuje proby - funkcjonowania, nie zycia szarpnieciami. Tez siedze teraz w jakims mieszkaniu, bo poszarpalam ostatnio za mocno, tez slysze z jakiegos salonu jakiegos z kolei Macierewicza, wbrew sobie, bo to niemoje mieszkanie, niemoj Macierewicz, nie wiem nawet kto zacz, przedtem slyszalam costam z Pierwszej Milosci, nie mam teraz nawet wlasnego kąta (magiczne uniwersum znienawidzone, juz Ci opowiadalam).
Ale na wlasne zyczenie.
Wracajac: nie plywam w oblokach swych dekadenckich rozowych baniek, wszystko ma swoj koszt, przyziemnosc jest nieunikniona, kurwa, jest nieunikniona i to bardzo boli.
Mam takie problemy, ze nie mam na chleb, albi ze mam dwa zlewy brudnych naczyn, znaczy teraz juz chyba nie bede miec wlasnego zlewu i wgl wszystko jebnie jeszcze bardziej.
Jestem z krwi i kosci.
Zazdroszcze czasem tym, co mają siłe wyjsc spod koldry "włanczać" telewizor bo "leci" ulubiony serial i widziec w tym sens, albo nie widziec, ze moze go nie ma.
A Ty np, stalowa krolewno, umiesz pieknie wyposrodkowac.
Ja Cie zawsze podziwialam za to wyposrodkowanie, za to, ze miescisz tyle w 24 godzinach i masz jeszcze te chwile na mnie czasem i na radzenie mi z moimi zapytaniami do Kobiety Ogarnietej i Zaradnej, za jaką Cie mam.
AHA. To jest DRUGA czesc. Pieknych Deformacji. A w pierwszej masz postac, ktora leciutko inspirowana jest "czyms" z czym caly zeszly miesiac pomagalas mi se radzic, wysluchiwalas i przepowiadalam nawet, ze ja "temat" jakos wykorzystam.
"Nie zrobiliśmy bardzo wielu rzeczy, które ‘’powinniśmy’’ zrobić, zrobiliśmy wiele takich, których ‘’nie powinniśmy’’ może. Po tym wszystkim nawet siebie biorę w cudzysłów. - wybornie ujęte
kiedy już Diana może przestanie nawijać na palce ciemne loki, mamić samej sobie - taki detal, wpleciony mimochodem, o lokach, urzekający
Teraz o tym, że mordercy to ludzie ponadprzeciętnie wrażliwi.- daje do myślenia...
"Dłużej trzeba było być może zostać przy słowach słynnego wirtuoza, który tak pragnął zapomnieć o wszystkim, pamiętać jedynie
Klucz wiolinowy.
I powinieneś był może jedynie na pół ukształtowanymi domysłami błąkać się po zarysach moich bioder. I dalej, dalej." - to też muszę skopiować/przytoczyć/zwrócić uwagę, muszę
I dalej, Leo, tam gdzie dzieci zamykają oczy, tam gdzie oczy zamykają w nas dzieci. - proste i głębokie zarazem
"Jestem pisarką, dlatego sypiam z ludźmi, którzy piszą ‘’muwię’’." - XD to strasznie, nie śmieszne, wiem, ale jednak uśmiech zatańczył
wydmuszki zawsze są dla mnie wymowne, bywam wydmuszką, choć pewnie w innym, moim włsanym znaczeniu
wyrzucić portfel z dowodem osobistym (jedyny dowód na istnienie, jaki posiadam <3
"Ja, Diana. Nie ma na chleb. Są wezwania komornicze. I dwadzieścia lat łez. A ja dalej nawijam ciemne loki na palce, czyjeś, swoje. Życie nie potrafiło mnie sobą zainteresować. Jakże mnie brzydzi ten bal, gdy idę tak jedną z głównych ulic i mijam te wydmuszki, poubierane, poprzebierane, zrobione. Błogosławię swój brudny los, kocham swe nieumyte myśli, wielbię swój stary szyk zdań. Może znów mam szesnaście lat i śpiewam na swój sposób, fałszując przepięknie, o paraliżu i niemocy, a niebo dalej wzrusza ramionami gdy wtem mój lok szczepia się z długim, wiszącym, tandetnym kolczykiem jakiejś dziewczyny. Fizyka, ona ciągnie mnie a ja ją. Włosy za kolczyk. Wrzask." wymiatasz bejb, lubię Twój słowotok, jest uzależniający, a ja mam skłonność do nałogów
I usłyszeć, że tu nic nie ginie. XDDD
I na koniec:
"A przecież kiedyś potrafiliśmy bać się, lecz zawsze tylko o siebie.
Wzajemność wynikała z siły odrzutu, z jaką uderza się plecami o bruk, lecąc
Lecąc
Lecąc
Z dwunastego piętra."
W moim pojeciu artyzmu, spełniasz wszystkie kryteria artystki, Wiktoria. Wżerasz się w mózg, karmisz chaosem, dzielisz cierpieniem i zmuszasz do myślenia. Zapomnaiłam dodać tą przyziemną, formalną, nic nie znaczącą informację, że wcisnęłam gwiazd pięć :)
Ritha, tym długim komentarzem rozlozylas mnie na łopatki. W wielu znaczeniach. Cóż, po pierwsze muszę Ci rzec ogromne danke.
Wżerac się w mózg i coś wzbudzać w odbiorcy, to naprawdę zaszczyt.
Nie spodziewałabym się.
Ale wyprawiasz mnie też w smutną autoanlize i refleksje nad sobą, bo dużo rzeczy ma nutę autobiograficzna, nazwijmy to tak, ukradnijmy od Hłaski zwrot:
Prawdziwe zmyślenie.
Bywają tu wiec prawdziwe zmyślenia.
Smutne i straszne.
Dziękuję Ci, za pewne uświadomienie mnie, co do autokrzywd jakie sobie czynię.
Niemampojecia96 moje uśmiechy wywołane były forma przekazu niektórych sytuacji, nie sytuacjami stricte samymi w sobie, domyślam się, ze to prawdziwe zmyślenie, ale przekazujesz trudne rzeczy z ironią samobójcy, taki wesoly straszny świat, to plus wg mej skromnej osobki
Neurotyk, Ty się zatrwozyles, bo zorientowałem poniewczasie, że Leo to może być skrót od Leon, a Leon jak wiemy to nie byle kto.
Elka, która swoją drogą kiedyś tam przeprosiłam za swoje zamiłowania do wypowiedzi w stylu sebixowym, gdy mnie nachodzi nastrój kabaretowy - zainspirowała mnie nieco, bo mocno wbiła wszystkim zgromadzonym, że Leon to nie byle kto, że należy się z nim liczyc.
A moja postać to też nie byle kto.
Leon mi ostatnio mówił, że masz talent. Co z tym zrobisz? Dalej mam nadzieję, że będziesz miał to w dupie.
(Oczywiście w powyższej wypowiedzi od a aż do Zet zartuje).
Ale powiedz mi, dlaczego Twym zdaniem zdanie o Archipelagu mi uwłacza? Nurtuje mnie to. Bo nie widzę, a zawsze mnie nurtuje to, czego nie widzę.
Wykazujesz czasem posiadanie mozgu, jakiś tam Leon twierdzi, że masz talent, tutulujesz mnie psychiczną dzierżąc swe schizofreniczne przezroczyste cążki - gadaj, czemu to zdanie jest dla Ciebie nie halo.
A wiec tak: Na Archipelagu Na Ktorym Prawie Cię Złapałem zmieniłem zdanie i choć moglem - nie złapałem Cię jednak, gdyż wiedzialem; nie chciałabyś tego. Pozwoliłem Ci ubrać Twój ulubiony sobolowy płaszcz, otulić się. I mogłem Cię zobaczyć, ale przymykałem oczy, patrząc w innych kierunkach. Dla, kurwa, Ciebie, bo przedkładałem to, czy Ci ciepło pod Twym sobolowym płaszczem nad jakąstam prawde, ktorej ludzie łapczywie jak wody pożądaja.(Wszystko w sensie mentalnym i deko przenosnym).
Szerzej Ci bylam laskawa rozwinac - jeśliś nie zrozumiał skrótu myślowego.
A nie, stary. Ty tylko nie r a c z y ł e ś zrozumiec.
Zdanie, ktorym sie Twoim zdaniem osmieszam ma
Moim zdaniem pewien przewrotny urok estetyczny, jest dosc esencjonalne.
Ale troche sie pozastanawiam nad Twoim spojrzeniem i tym, ze widzisz w tym zdaniu takie osmieszenie. Obiecuje - sprobuje spojrzec na to zdanie po Twojemu, jakkolwiek to zabieg niemozliwy, plus jestesmy niesamowicie odlegli w postrzeganiu. Tak mysle.
Miewam z siebie od metra beki, jak wiesz, ale w tym konkretnym zdaniu nie widze (dalej) nic arcy bekowego... Ale nie poddam sie latwo xd.
Neurotyk, zawsze dzieliły nas kwestie gustu i poczucie humoru.
Oraz to w czym upatrujemy idiotyzm.
Mym zamiarem była nie tyle tego zdania obrona, co proba narysowania go swoimi oczyma szerzej i zobaczenia jego śmieszności Twoimi, stąd dopytywania, szersze dywagacje.
Ritha, ja nie będę weń rzucać gałązkami i na jego wytykanie mi blondu mówić, że też jest blondyn.
Jest taki schemacik jednego pana, który od dawna nie żyje.
Na końcu wszystko zamienia się tam w śmiech.
Robisz, Neuro, tak jak w odleeeeegłym zamyśle zadyryguje. Baj.
Tak wszyscy zaglądają i ja zajrzałem. Kuźka mniej niż 5 nie da rady dać. Po mimo antypati jaką darze autorkę, dzieło wbija w ziemię. Tylu zapomnianych słów, które wydobyłaś na światło dzienne dawno tak pięknie nie widziałem ułożonych. Naprawdę świetne. 5.
Niemampojecia96 popełniłbym duży błąd, gdybym nie przeczytał 1 cz. A co do książek, one są czasmi gorsze, od tutejszych dziełek, ale cóż. Chętnie przeczytam.
Ps: ostatnio kupiłem taki gniot. 50 zł poszło się walić.
Nerd, ja w polowie sierpnia dostalam malutka sumke za krociutki okres szmuglowania dziadowi na leb przez telefon jakichs internetow. Smieszna sumka, staarczylo na tydzien boskiego zycia. Szmugiel byl krotki, szybko sie mnie pozbyto. Pierwsze hajsy tamtego boskiego tygodnia, tez 50 zl, w empiku, ale dosc dobra inwestycja, mniej wiecej to, czego potrzebowalam (ostatnio wyszukuje ksiazek, ktorych w jakims sensie, glodu mentalnego czy przelozenia na pseudotworczosc potrzebuje).
Ale pol stowy na szajs - zadza mordu, natychmiastowa.
Ja też się zapisuję na czytanie, ale chce to zrobić, jak będę mniej wypluty. Jakoś w weekend sądzę, że z przyjemnością spędzę czas jakiś na lekturze tutaj.
Gdybym chciał coś napisać, co jeszcze nie zostało tu powiedziane wyżej to musiałbym, jakiś inny tekst skomentować.
Pamiętasz moje określenie "zjebany łeb"? No tutaj pojechałaś tym Twoim "zjebem", w taki sposób, że czytający, chcąc czy nie chcąc, musi zastanowić sie nad autorem. Z jakiej planety go, ją wywalili, za co do nas tu trafiła. Twój tekst nie jest normalnym spacerkiem po sadzie i zbieraniem spadlych jabłek na szarlotkę, to raczej bicie mózgu na pianę, aby z niego zrobić tę szarlotkę. Jak już mówiłem nic odkrywczego nie wymyślę, powiem to co wszyscy czytający muszą wiedzieć ten tekst jest nienormalny. Jest tak genialnie nienormalny, że gdybym powiedział, że mi sie podoba zdradziłbym, że aktywował w mojej bani tę nienormalność, której myślałem, że nie posiadam.
Mimo, że ta cześć jest cięższa kalibrowo, od poprzedniej, ale tak bardzo ją uzupełnia, cieżko byłoby sie (przynajmniej mi) tu odnaleźć bez przeczytania pierwszej części, to całość chodzi perfekcyjnie jak zegarek obcych.
Skoro jak już mówiłem, nie wymyślę, żadnego sensownego komentarza, napiszę tylko, że mi sie podoba i jak tylko odpalę kompa sypnę Ci parę gwiazdek. Czekam na kolejną część.
Pozdrawiam
No i niech nie jest, nie po to Cię czytam żeby było. Jak będę chciał normalniej to se załączę M jak miłość (jeśli to jeszcze puszczają). Rób swoją robotę, ci co mają przeczytają.
Ale jak to jest ujęte! Dla mnie gitara. Można pewnie powiedzieć, że rozstrojona, ale przy takim jej brzmieniu można spokojnie zagrać wszystko, nie znając podstawy, a rąbiąc resztę, jakby znało się wszystkie nuty :).
Popatrz, tribio, można się szarogęsić myślowo. Wystarczy wypisać zezwierzęcenie w akapitach i już Czytelnik ogarnia cały kadr. Ty, t., dajesz niby takie panoramiczne zdjęcie, ale dopiero dzieląc to, jesteś w stanie sprawić, że Odbiorca dotrze do horyzontu. Cały i wciąż ciekawy. Wciąż wypatrujacy tego, co dzieje się za kropką, która u Ciebie jest wyczytywana z ulgą lub nawet niedoczytaniem.
Nie masz pojęcia, jak mnie zainspirowalas :).
Ciekawy komentarz. Cieszę się, lubię inspirować. I być inspirowana.
Trochę ogarnia mnie czasem dziki szał, bo mam ten tekst dalej w glowie, palcach, na kartkach, acz nie mam możliwości laptopowych.
Ale to poniekąd dobrze.
Nic co leży nie leży bezczynnie, hm.
"Ty, t." - fajne, trafne.
A i: jestem egoistką, dość już otwarcie ostatnio. Pisze z wewnętrznej potrzeby, czasem bolesno-ohydnej.
Proza poetycka :)
Fantastycznie. Znalazłam dwa zdania perełki :
1) Po tym wszystkim nawet siebie biorę w cudzysłów. - czyżby chodziło o zwątpienie?
2) dalej, Leo, tam gdzie dzieci zamykają oczy, tam gdzie oczy zamykają w nas dzieci.
Poza tym, całość mi się podoba - piękna w swojej chaotyczności, ale znów umyka mi znaczenie. Szukałam klucza wiolinowego, ale niestety, chyba dla mnie nieosiągalny :P
Ogólnie fajne, naprawdę. Przede wszystkim długość - długość powala. Jak na tekst w całości liryczny, długość zdecydowanie powala.
Magnifique.
"ale znów umyka mi znaczenie" - to druga część, może tu być jakaś część przyczyny tego umknięcia. Tzn. czytałam jakąś opinie w komentarzu, która mówiła, że bez pierwszej części ciężko byłoby pojąć drugą. Ja osobiście, co jasne, pozostanę tu graniczne subiektywna, bo to napisałam, wiec.
Och, napadła mnie slodko-gorzka myśl, że chyba dla mnie też nieosiągalny.
Ta myśl przewodnią o kluczu ma taki sens mniej więcej, by wyrazic w jakiś sposób pragnienie wymazania z siebie wielu rzeczy, które się wie. To wołanie za pewnego rodzaju pomyłką, więc oszustwem, ale stanem dziecieco-blogiej naiwności i wiary w swe posągi z papier mache.
Cieszę się, że przypadło Ci do gustu, nawet mimo niezrozumiałości.
1) ta myśl to trochę matrioszka. Tak, o zwątpienie, wieczne nieopanowane podważanie i sprawdzanie swego istnienia, rozwarstwianie się pod skórą, ale i o pewną niemożność zaprzestania wiecznej autokreacji.
Dziękuję za komentarz. Przypominam sobie dziś jak najpierw czytałam dzielo Okropnego na chybił trafił i dopiero gdy podałam dłoń Chronologii dostrzegłam mnoooostwo nowych walorów.
Ench, gdybyś miała jakieś otwarte pytania co do interpretacji: o co chodzi w czymś konkretnym, czy dobrze rozumiem, etc - to ja zawsze siebie mogę spróbować przełożyć na ludzki i odpowiedzieć w miarę klarownie, jeśli to niezrozumienie miałoby być niewygodne/uwierające.
Ojejku, jaka długa odpowiedź :)
Jeśli o klucz chodzi, bardzo dalekie skojarzenie wybrałaś. Ale dobre - znaleźć klucz, znaczy znaleźć sposób. Zastanawiam się dlaczego akurat to. Czemu akurat klucz wiolinowy? Skąd taki trop skojarzeniowy u Ciebie?
Okej, z pytaniami pewnie wrócę, jak znajdę siłę na przetrawienie tego raz jeszcze. A chyba warto. Oj, zdecydowanie warto.
Enchanteuse, chodzi bardziej o: zapomnieć wszystkie nuty.
W sumie dość proste. Pamiętać tylko klucz wiolinowy i być o tyle wolnym, że dalej grać z siebie, nie grać z nut.
Ale też wobec tego: zapomnieć techniki, metody. Wiedzieć tylko tyle by móc tworzyć, nie odtwarzać.
"Czemu akurat klucz wiolinowy?" - bardzo luźne i odległe skojarzenie do jakichś wypowiedzi Zezia Smorskiego ("Pożegnanie Jesieni"). Postać ta była muzykiem. Popadła w obłęd.
Nie umiem teraz odnaleźć w sobie i książce tej iście konkretnej wypowiedzi.
,,Zaczęłaś robią nad nią jaskółki.'' - tu chyba powinno być: robiąc
,,A jeszcze później zrzucać kamczyki w dół. '' - kamyczki, chyba że to zamierzone
To powtarzane ,,Cześć, co u Ciebie?'' było świetne. Co u mnie, u ciebie, u nas? W każdym można dopatrzeć się czegoś szalonego, niepowtarzalnego, wyjątkowego. Bohaterka otacza się ludźmi jakby podobnymi do siebie samej. Wszyscy mówią niedopowiedzeniami, sloganami i trzeba z nich wyłapać sens.
Tu nic nie ginie było wymowne. Wybrzmiało jak głos wielkiego dzwonu.
Chcieć zgubić własną tożsamość, wyrzucić myśli, zapomnieć o czymś? Któż tego nie przerabiał w młodości? Zwłaszcza, kiedy coś nie poszło jak się chciało.
Pozdrawiam i do jutra :)
Karolinko, jestes niebywale cenną czytelniczka. Fakt, ze Cie wciagnelo i kontynuujesz, a nie jak niektorzy - czytasz np czwarta czesc jedynie i nie wiesz o co chodzi w tekscie wielowarstwowym i alegorycznym i sie dziwisz, ze nie wiesz, bo zaczynasz w polowie. Milo, ze czytasz. Jestem wzruszona, dziekuje za uwagi, literowki zaraz poprawie.
Zaczelas "robić" nad nia jaskolki - tak mialo byc.
Kamyczki juz poprawiam, literowka.
Dziekuje, ze mi ukazalas. Zawsze sie ataram, czytam po dwa, trzy razy, a jednak..zawsze wkradnie się blad.
"Czesc, co u Ciebie?" mowi do niego bohaterka do latach, mowi na ulicach i w innych wersjach, bo losy sie rozplotly, zeby gardla byly cale.
A jednak - nie mowic sie nie da.
Nie wiem, gdzie dzisiaj jest Leo, nie wiem, co u niego, nie wiem, czy zyje.
Nmp, od pierwszej, od pierwszej. Ogólnie nie zwykłam zaczynać od dupy strony :), jestem na piątce. A poza tym "one te" deformacje w pojedynkę nie działają. Wnioski na koniec, na dziś jeden - daj mi tekst Nmp, a powiem Ci w jakim nastroju była;) Gada się, żeby nie łączyć autora z tekstem, yhy, u Ciebie się chyba tak nie da. I Ty mi mówisz o jakimś tam moim połączeniu słów - phi, dobre sobie... Wrócę:)
Komentarze (83)
"Żadna woda zmyć ze mnie mnie nie może." - jak?
"To te siedem centymetrów, o które moje palce były za krótkie, by Cię złapać.
Mordercy to ludzie ponadprzeciętnie wrażliwi, ich łzy mają smak krwi węża." - jak?
" gdy pojawia się ta zatrważająca ochota, by wstać i wyjść w połowie (gdzie jest równa połowa?) ważnego wykładu, wyrzucić portfel z dowodem osobistym (jedyny dowód na istnienie, jaki posiadam) i w ogóle wszystkim, czyli niczym, za okno podczas jazdy pociągiem… To miasto pełne jest aptek, które niedługo wylecą w powietrze. " - jak
"Jaków" byłoby dużo więcej, ale właśnie mnie pierdolnęłaś samochodem. I co by tu jeszcze, aa, nieprzeżyłem.
Przerwa.
Trzeba pół minuty pomyśleć.
Po przerwie.
Tak naprawdę nie myślałem, tylko... w sumie to nie wiem, chyba siedziałem.
Jak? Kurwa, jak można, tak?
Co zjeść, gdzie iść, czym się zarazić??? Co zrobić, czego doświadczyć i na co zachorować.??
Jak to osiągnąć?
Bardzo nieładnie, bardzo nieładnie zrobić coś takiego. Musisz wiedzieć, że przekładanie klocków całego uniwersum jest nieodwracalne.
Już nieodwracalne.
No, po prostu, kurwa, jestem prze-znis-szczo-ny.
Prze-zni-szczo-ny.
To co tu, to co Ty, to, co wyżej... Nie mam w ogóle pomysłu, co napisać.
Ta autobiograficzna kaskada smaków kojarzy mi się z sygnałem WoW pochwyconym kiedyś z przestrzeni. To jest tak ułamkowo-procentowe, że próby uchwycenia poprzez uinny, niż silne odczucie, nie mają sensu. Żadnych racjonalnych wyjaśnień nie należy się podejmować, bo to profanacja.
To trzeba chorować na to samo. To trzeba na to umierać.
Wszystko, co wyżej napisałem, nie oddaje absolutnie nic. To są "jakieś tam zdania" - Nie ma szans. Odbiór w odczuciu jest nie-wy-obra-żalny.
Nie mam siły. Idę po coś, gdzieś.
Po prostu... jak?
Jak?
jak?
jak?
Tak serio.
Tak naprawde.
Tym razem mowie prawde.
Przysiegam.
A mialam, ja zawsze mam, watpliwosci. W sprawie tej czesci. W zamysle calosci, o ile bedzie Jakas Calosc fabula jest bardzo kaprysna i szczatkowa.
Tutaj to juz istny kaprys jednakze.
Bo zawsze czegos brakuje. Tym razem mam na dwa dni komputer, ale jest to sytuacja..przypadkowa, czy bardziej...spowodowana moim rzyciowym przegieciem pały i trafieniem w poblize komputera...ale że to nieplanowane i niechciane przybycie, to nie mam przy sobie zadnych notatek, mam tylko siebie.
Wiec zanim swiat przestanie istniec, bo juz przestaje w notatkach, to jeszcze poistnieje, bo nie chce mi sie wracac do tej wersji przeszlosci, w ktorej juz nie istnieje.
Czasem tez nie chodzi, przynajmniej mi, o logiczny plan wydarzen. Ja po arystotelesowsku nie umiem.
Tak bardzo dziekuje, ze jestes se. Bez se by zabrzmialo zbyt ckliwie.
"To trzeba chorować na to samo. To trzeba na to umierać." - to bardzo piekne.
Naprawde.
A ja bym na Twoim miejscu pisala duuuuzo rzeczy w desen "Emocje zdychaja na koncu" (sztos) i jakby jacys ludzie sie Ciebie czepiali, ze jestes bezuzyteczny, to bym im kazala przeczytac wlasne teksty w desen tamtego i potwierdzic, ze jestes hiper.
Ale moze tylko ja jestem bezuzyteczna.
Dziekuje Ci. Tak serio serio.
Po to ktoś właśnie wymyślił słowo pisane. Po to są klawiatury, zeszyty i palce.
Rozpieprzyło mi to plan "minimum na ten dzień" - I wiesz co? Nie piszę teraz pismem automatycznym, tylko zdawkowo-analitycznym.
Tak trzeba.
ALe, no...
Po prostu
To racja potezna i straszna.
To racja przerazajaca.
Emocja - nijak sie ma do jej wyrazenia.
Mysl - nijak sie ma do jej ubrania.
To jest straszliwa racja. Ktorą mało kto raczy zauważyć.
Nie chcialam rozpieprzac Ci dnia.
Zawsze chorowalem na umiejętność oblubienia dla pojedynczej nawet myśli. Jednego zdania. Umiałem się ekscytowac atomem. Ale jeszcze nigdy (i też tu jestem szczery) nie zetknąłem się z czymś takim.
Raz miałem silne odczucia (choć gama tych odczuć była inna) jak przeczytałem pierwsze w swoim życiu opowiadanie Kinga "Nona".
Baaardzo dawno temu.
Tylko ze, kurde. Naprawdę nieuleczalne.
Tak też nieporozumienia malują obrazy...
Trzeba mi by sięgnąć po to opowiadanie Kinga.
Być może się mylę w kwestii odbioru, ale skoro tak to do mnie trafiło, to chyba dobrze. To plus. Plus pięć.
Czytało się bardzo przyjemnie :).
Błąd za błędem - każdy Ci to mówi. Spojrz, ile akapitów. Ile akapitów, tyle osób... I ile ich jest, przez tyle samo podziel i wyjdzie Ci jedna myśl. Myślenie zbiorowe.
Pięćset plus ode mnie :).
Ale nie wiem.
Czasem mi to miga, jak babcia oglada.
Pozniej bardzo sie boje. O siebie i swiat i o to, ze to moze to samo xd.
Ale nieczesto widuje babcie.
Mam nadzieje, ze to sie nie zmieni, choc tak srodze przegielam pałe, ze moja sytuacja jest niepewna. Skoro juz nawet ja stwierdzam, ze przegielam pałe, no to..
Pozdrawiam Cie, Krzysztof. Jestes byczy ❤.
To była taka pochwała z mojej strony - mrówki, która próbowała Cię zjeść :)
Czerwienie sie.
Coz za debilizm z mej strony.
Po objasnieniu czerwienie sie coraz bardziej, juz tak nie z silnego odczucia wlasnego debilizmu, a bo dostalam szykowny komplement.
Ja po prostu nigdy nie parałam sie i nie fascynowalam, nie zajmowalam fantastyką, science-fiction, tegoz typu rzeczami. Bo to chyba Lem? Czy moze nie tylko? Bardzo niedawno zaczelam sie interesowac ciut ciut, na swoja skale i swoje skromne mozliwosci pozycjami o zagladach swiata, spekulatywnych, domniemanych, jakimis tam odlamami rzeczy nierzeczywistych.
Bom zawsze wolala ksiazki dotykajace jednak czyjegos odczuwania doczesnosci. Jednak - tego z czym tu sie mierzyc.
Dopieroz ostatnio ciut mi odbilo w desen inny.. nie wiem, jest taka seria "uczta wyobrazni". Costam zaczelam z tym. To cos, co zaczelam, to wporzo.
Ale generalnie, mimo, ze nic nie wiem o Lemie, tos mi dal sliczny komplement, na jaki zasluguja takie persony jak na przyklad zajabisty detektyw prawdy (tego to wielbie, ostatnio pol nocy czytalam jego
Pol zrozumiale, cudowne arie, ktore sa tu tak niecenione :(), o byciu JTN.
Ja Ciebie dotykam intuicyjnie, ciut więcej jak ta przysłowiowa mrówka, dlatego podziwiam Cię od początku. Wiem, że jesteś świetna, a że ja zatrzymałem się rozwojowo na stadium ameby, to już inna sprawa :)
ps
Telewizji nie oglądam, pozbyłem się telewizora bo mi zawadzał
ps2
Idę spać , pa :)
Niezdolna do pewnych spraw.
"Nie umiem sprostac zadaniom stawianym 10letnim dzieciom" - dostalam ostatnio takiego smsa i to jest prawda.
Nie umiem. Ale staram sie.
Tarum gut, Krzysztof ❤.
Ale na wlasne zyczenie.
Wracajac: nie plywam w oblokach swych dekadenckich rozowych baniek, wszystko ma swoj koszt, przyziemnosc jest nieunikniona, kurwa, jest nieunikniona i to bardzo boli.
Mam takie problemy, ze nie mam na chleb, albi ze mam dwa zlewy brudnych naczyn, znaczy teraz juz chyba nie bede miec wlasnego zlewu i wgl wszystko jebnie jeszcze bardziej.
Jestem z krwi i kosci.
Zazdroszcze czasem tym, co mają siłe wyjsc spod koldry "włanczać" telewizor bo "leci" ulubiony serial i widziec w tym sens, albo nie widziec, ze moze go nie ma.
A Ty np, stalowa krolewno, umiesz pieknie wyposrodkowac.
Ja Cie zawsze podziwialam za to wyposrodkowanie, za to, ze miescisz tyle w 24 godzinach i masz jeszcze te chwile na mnie czasem i na radzenie mi z moimi zapytaniami do Kobiety Ogarnietej i Zaradnej, za jaką Cie mam.
AHA. To jest DRUGA czesc. Pieknych Deformacji. A w pierwszej masz postac, ktora leciutko inspirowana jest "czyms" z czym caly zeszly miesiac pomagalas mi se radzic, wysluchiwalas i przepowiadalam nawet, ze ja "temat" jakos wykorzystam.
kiedy już Diana może przestanie nawijać na palce ciemne loki, mamić samej sobie - taki detal, wpleciony mimochodem, o lokach, urzekający
Teraz o tym, że mordercy to ludzie ponadprzeciętnie wrażliwi.- daje do myślenia...
"Dłużej trzeba było być może zostać przy słowach słynnego wirtuoza, który tak pragnął zapomnieć o wszystkim, pamiętać jedynie
Klucz wiolinowy.
I powinieneś był może jedynie na pół ukształtowanymi domysłami błąkać się po zarysach moich bioder. I dalej, dalej." - to też muszę skopiować/przytoczyć/zwrócić uwagę, muszę
I dalej, Leo, tam gdzie dzieci zamykają oczy, tam gdzie oczy zamykają w nas dzieci. - proste i głębokie zarazem
"Jestem pisarką, dlatego sypiam z ludźmi, którzy piszą ‘’muwię’’." - XD to strasznie, nie śmieszne, wiem, ale jednak uśmiech zatańczył
wydmuszki zawsze są dla mnie wymowne, bywam wydmuszką, choć pewnie w innym, moim włsanym znaczeniu
wyrzucić portfel z dowodem osobistym (jedyny dowód na istnienie, jaki posiadam <3
"Ja, Diana. Nie ma na chleb. Są wezwania komornicze. I dwadzieścia lat łez. A ja dalej nawijam ciemne loki na palce, czyjeś, swoje. Życie nie potrafiło mnie sobą zainteresować. Jakże mnie brzydzi ten bal, gdy idę tak jedną z głównych ulic i mijam te wydmuszki, poubierane, poprzebierane, zrobione. Błogosławię swój brudny los, kocham swe nieumyte myśli, wielbię swój stary szyk zdań. Może znów mam szesnaście lat i śpiewam na swój sposób, fałszując przepięknie, o paraliżu i niemocy, a niebo dalej wzrusza ramionami gdy wtem mój lok szczepia się z długim, wiszącym, tandetnym kolczykiem jakiejś dziewczyny. Fizyka, ona ciągnie mnie a ja ją. Włosy za kolczyk. Wrzask." wymiatasz bejb, lubię Twój słowotok, jest uzależniający, a ja mam skłonność do nałogów
I usłyszeć, że tu nic nie ginie. XDDD
I na koniec:
"A przecież kiedyś potrafiliśmy bać się, lecz zawsze tylko o siebie.
Wzajemność wynikała z siły odrzutu, z jaką uderza się plecami o bruk, lecąc
Lecąc
Lecąc
Z dwunastego piętra."
W moim pojeciu artyzmu, spełniasz wszystkie kryteria artystki, Wiktoria. Wżerasz się w mózg, karmisz chaosem, dzielisz cierpieniem i zmuszasz do myślenia. Zapomnaiłam dodać tą przyziemną, formalną, nic nie znaczącą informację, że wcisnęłam gwiazd pięć :)
Wżerac się w mózg i coś wzbudzać w odbiorcy, to naprawdę zaszczyt.
Nie spodziewałabym się.
Ale wyprawiasz mnie też w smutną autoanlize i refleksje nad sobą, bo dużo rzeczy ma nutę autobiograficzna, nazwijmy to tak, ukradnijmy od Hłaski zwrot:
Prawdziwe zmyślenie.
Bywają tu wiec prawdziwe zmyślenia.
Smutne i straszne.
Dziękuję Ci, za pewne uświadomienie mnie, co do autokrzywd jakie sobie czynię.
I za odnalezienie czegośtam w tekście.
Fakt - tylko ktoś, kto ma zdeformowany mózg, jest w stanie coś takiego napisać :)
Elka, która swoją drogą kiedyś tam przeprosiłam za swoje zamiłowania do wypowiedzi w stylu sebixowym, gdy mnie nachodzi nastrój kabaretowy - zainspirowała mnie nieco, bo mocno wbiła wszystkim zgromadzonym, że Leon to nie byle kto, że należy się z nim liczyc.
A moja postać to też nie byle kto.
Leon mi ostatnio mówił, że masz talent. Co z tym zrobisz? Dalej mam nadzieję, że będziesz miał to w dupie.
(Oczywiście w powyższej wypowiedzi od a aż do Zet zartuje).
Ale powiedz mi, dlaczego Twym zdaniem zdanie o Archipelagu mi uwłacza? Nurtuje mnie to. Bo nie widzę, a zawsze mnie nurtuje to, czego nie widzę.
Wykazujesz czasem posiadanie mozgu, jakiś tam Leon twierdzi, że masz talent, tutulujesz mnie psychiczną dzierżąc swe schizofreniczne przezroczyste cążki - gadaj, czemu to zdanie jest dla Ciebie nie halo.
Ale ośmieszasz się - gdybyś była Margeritą, to rozumiem XD
Szerzej Ci bylam laskawa rozwinac - jeśliś nie zrozumiał skrótu myślowego.
A nie, stary. Ty tylko nie r a c z y ł e ś zrozumiec.
Zdanie, ktorym sie Twoim zdaniem osmieszam ma
Moim zdaniem pewien przewrotny urok estetyczny, jest dosc esencjonalne.
Dzieki Ci jednak, Pawełku, slonce, za opinie.
Miewam z siebie od metra beki, jak wiesz, ale w tym konkretnym zdaniu nie widze (dalej) nic arcy bekowego... Ale nie poddam sie latwo xd.
Dajesz mi humor, jak kabareciarz - ośmieszasz się. Dobry kabareciarz powinien umieć ośmieszyć się - tylko tyle. Same komplementy :)
Rozdetnij się i rzestań bronić tego idiotycznego zdania, bo naprawdę pomyślę, że bierzesz na poważnie, to co piszesz :)
Oraz to w czym upatrujemy idiotyzm.
Mym zamiarem była nie tyle tego zdania obrona, co proba narysowania go swoimi oczyma szerzej i zobaczenia jego śmieszności Twoimi, stąd dopytywania, szersze dywagacje.
Komitet Obrony Zdania :P
Neuro Ty Malej B szukaj, a nie tu dywagujesz. Nmp napisała tekst bez ani jednej lodyżki. Można? Można. XD
Jest taki schemacik jednego pana, który od dawna nie żyje.
Na końcu wszystko zamienia się tam w śmiech.
Robisz, Neuro, tak jak w odleeeeegłym zamyśle zadyryguje. Baj.
kochamy nią najdotkliwiej
jakkolwiek chciałbym cię dotknąć
spiesznie pouczająco niepewnie
ręka czeka na słowo
bez niego zapomina
albo błądzi
wśród innych języków
za wszelką cenę szukając twojego
ostrożnie dotyka
obcych milczeń
to wtedy kocha
najbardziej dotkliwie
Jasne, że to grafomania, ale nie ma łodyżki, więc pocałuj się w pipę :) A Małej może Ty szukaj? Zobacz, ja nie potrafię jej nakłonić. Pomóż.
Pomogę, może :>
Podziwiam szczerze.
I dodaje, ze to czesc druga, jest pierwsza, dalsze w planach.
Merci, nie spodziewalam sie, ze ktos tak mnie nie lubiacy, moze polubic cos, co wystrugałam.
Ja do siebie nikogo nie przymuszam, przeciwnie.
Zamiast mnie lepiej by poczytac jakas dobra ksiazke, ale nic nie polece, nic mnie ostatnio nie rusza, nie zachwyca, nie szokuje. A szukam intensywnie.
Ps: ostatnio kupiłem taki gniot. 50 zł poszło się walić.
Ale pol stowy na szajs - zadza mordu, natychmiastowa.
W pewnych kwestiach bywam tradycjonalistką.
*fragment, merde.
Pamiętasz moje określenie "zjebany łeb"? No tutaj pojechałaś tym Twoim "zjebem", w taki sposób, że czytający, chcąc czy nie chcąc, musi zastanowić sie nad autorem. Z jakiej planety go, ją wywalili, za co do nas tu trafiła. Twój tekst nie jest normalnym spacerkiem po sadzie i zbieraniem spadlych jabłek na szarlotkę, to raczej bicie mózgu na pianę, aby z niego zrobić tę szarlotkę. Jak już mówiłem nic odkrywczego nie wymyślę, powiem to co wszyscy czytający muszą wiedzieć ten tekst jest nienormalny. Jest tak genialnie nienormalny, że gdybym powiedział, że mi sie podoba zdradziłbym, że aktywował w mojej bani tę nienormalność, której myślałem, że nie posiadam.
Mimo, że ta cześć jest cięższa kalibrowo, od poprzedniej, ale tak bardzo ją uzupełnia, cieżko byłoby sie (przynajmniej mi) tu odnaleźć bez przeczytania pierwszej części, to całość chodzi perfekcyjnie jak zegarek obcych.
Skoro jak już mówiłem, nie wymyślę, żadnego sensownego komentarza, napiszę tylko, że mi sie podoba i jak tylko odpalę kompa sypnę Ci parę gwiazdek. Czekam na kolejną część.
Pozdrawiam
Spoiler: nie będzie raczej normalniej, nie sądzę.
Popatrz, tribio, można się szarogęsić myślowo. Wystarczy wypisać zezwierzęcenie w akapitach i już Czytelnik ogarnia cały kadr. Ty, t., dajesz niby takie panoramiczne zdjęcie, ale dopiero dzieląc to, jesteś w stanie sprawić, że Odbiorca dotrze do horyzontu. Cały i wciąż ciekawy. Wciąż wypatrujacy tego, co dzieje się za kropką, która u Ciebie jest wyczytywana z ulgą lub nawet niedoczytaniem.
Nie masz pojęcia, jak mnie zainspirowalas :).
Trochę ogarnia mnie czasem dziki szał, bo mam ten tekst dalej w glowie, palcach, na kartkach, acz nie mam możliwości laptopowych.
Ale to poniekąd dobrze.
Nic co leży nie leży bezczynnie, hm.
"Ty, t." - fajne, trafne.
A i: jestem egoistką, dość już otwarcie ostatnio. Pisze z wewnętrznej potrzeby, czasem bolesno-ohydnej.
Fantastycznie. Znalazłam dwa zdania perełki :
1) Po tym wszystkim nawet siebie biorę w cudzysłów. - czyżby chodziło o zwątpienie?
2) dalej, Leo, tam gdzie dzieci zamykają oczy, tam gdzie oczy zamykają w nas dzieci.
Poza tym, całość mi się podoba - piękna w swojej chaotyczności, ale znów umyka mi znaczenie. Szukałam klucza wiolinowego, ale niestety, chyba dla mnie nieosiągalny :P
Ogólnie fajne, naprawdę. Przede wszystkim długość - długość powala. Jak na tekst w całości liryczny, długość zdecydowanie powala.
Magnifique.
Och, napadła mnie slodko-gorzka myśl, że chyba dla mnie też nieosiągalny.
Ta myśl przewodnią o kluczu ma taki sens mniej więcej, by wyrazic w jakiś sposób pragnienie wymazania z siebie wielu rzeczy, które się wie. To wołanie za pewnego rodzaju pomyłką, więc oszustwem, ale stanem dziecieco-blogiej naiwności i wiary w swe posągi z papier mache.
Cieszę się, że przypadło Ci do gustu, nawet mimo niezrozumiałości.
1) ta myśl to trochę matrioszka. Tak, o zwątpienie, wieczne nieopanowane podważanie i sprawdzanie swego istnienia, rozwarstwianie się pod skórą, ale i o pewną niemożność zaprzestania wiecznej autokreacji.
Dziękuję za komentarz. Przypominam sobie dziś jak najpierw czytałam dzielo Okropnego na chybił trafił i dopiero gdy podałam dłoń Chronologii dostrzegłam mnoooostwo nowych walorów.
Ench, gdybyś miała jakieś otwarte pytania co do interpretacji: o co chodzi w czymś konkretnym, czy dobrze rozumiem, etc - to ja zawsze siebie mogę spróbować przełożyć na ludzki i odpowiedzieć w miarę klarownie, jeśli to niezrozumienie miałoby być niewygodne/uwierające.
Dziękuję pięknie za wizytę ❤.
Jeśli o klucz chodzi, bardzo dalekie skojarzenie wybrałaś. Ale dobre - znaleźć klucz, znaczy znaleźć sposób. Zastanawiam się dlaczego akurat to. Czemu akurat klucz wiolinowy? Skąd taki trop skojarzeniowy u Ciebie?
Okej, z pytaniami pewnie wrócę, jak znajdę siłę na przetrawienie tego raz jeszcze. A chyba warto. Oj, zdecydowanie warto.
W sumie dość proste. Pamiętać tylko klucz wiolinowy i być o tyle wolnym, że dalej grać z siebie, nie grać z nut.
Ale też wobec tego: zapomnieć techniki, metody. Wiedzieć tylko tyle by móc tworzyć, nie odtwarzać.
"Czemu akurat klucz wiolinowy?" - bardzo luźne i odległe skojarzenie do jakichś wypowiedzi Zezia Smorskiego ("Pożegnanie Jesieni"). Postać ta była muzykiem. Popadła w obłęd.
Nie umiem teraz odnaleźć w sobie i książce tej iście konkretnej wypowiedzi.
,,A jeszcze później zrzucać kamczyki w dół. '' - kamyczki, chyba że to zamierzone
To powtarzane ,,Cześć, co u Ciebie?'' było świetne. Co u mnie, u ciebie, u nas? W każdym można dopatrzeć się czegoś szalonego, niepowtarzalnego, wyjątkowego. Bohaterka otacza się ludźmi jakby podobnymi do siebie samej. Wszyscy mówią niedopowiedzeniami, sloganami i trzeba z nich wyłapać sens.
Tu nic nie ginie było wymowne. Wybrzmiało jak głos wielkiego dzwonu.
Chcieć zgubić własną tożsamość, wyrzucić myśli, zapomnieć o czymś? Któż tego nie przerabiał w młodości? Zwłaszcza, kiedy coś nie poszło jak się chciało.
Pozdrawiam i do jutra :)
Zaczelas "robić" nad nia jaskolki - tak mialo byc.
Kamyczki juz poprawiam, literowka.
Dziekuje, ze mi ukazalas. Zawsze sie ataram, czytam po dwa, trzy razy, a jednak..zawsze wkradnie się blad.
"Czesc, co u Ciebie?" mowi do niego bohaterka do latach, mowi na ulicach i w innych wersjach, bo losy sie rozplotly, zeby gardla byly cale.
A jednak - nie mowic sie nie da.
Nie wiem, gdzie dzisiaj jest Leo, nie wiem, co u niego, nie wiem, czy zyje.
Nie moge wiedziec. By gardla byly cale.
Pewnie, ja napisze do konca (co potrwa), a Ty zachowasz prace i odniesiesz sie calosciowo.
Pozdrawiam.
Pewnie, ja napisze do konca (co potrwa), a Ty zachowasz prace i odniesiesz sie calosciowo.
Pozdrawiam.
Nie da sie.
"Sztuka jest konfliktem podświadomości ze świadomością".
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania